Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

NobbyNobbs

Zamieszcza historie od: 7 lutego 2011 - 18:26
Ostatnio: 14 kwietnia 2015 - 6:01
  • Historii na głównej: 5 z 20
  • Punktów za historie: 3965
  • Komentarzy: 1387
  • Punktów za komentarze: 7230
 

#20283

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia o szkole. Nie będzie to jednak kolejna historia o piekielnym nauczycielu, dyrekcji czy innym pracowniku tej instytucji. Uczniowie też są w porządku, o co więc chodzi?

Jakiś czas temu nasza klasa została wytypowana do testu sprawdzającego poziom samodzielnego myślenie. Badanie dobrowolne i w pełni anonimowe, więc czemu by nie? Każdy podpisał zgodę na anonimowe badanie, słowo to powtarzało się w załączonej broszurce kilkakrotnie. Dziś wchodzimy na salę, usadzeni wg listy z dziennika. Każdy dostał arkusz z... naklejonym kodem gdzie znajdowały się m.in. numer z dziennika, klasa i tym podobne dane, nie podobało nam się to i zaczęły się szemrania. Ale kiedy w trakcie wypełniania testu padło polecenie "podpiszcie się!" szlag nas mało nie trafił. Kiedy kolega zapytał jakim prawem, padła odpowiedź:
- A bo ja zapomniałam wam powiedzieć, to jednak nie jest anonimowe badanie.

Oczywiście poziom naszych odpowiedzi był adekwatny do uczciwości badania. Podobnie jak zachowanie na sali.

Badanie "anonimowe".

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 416 (482)

#17318

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Mieszkamy z Mężem na strzeżonym osiedlu w apartamentowcu. Lokatorzy - w większości ludzie młodzi, którzy jak wychodzą do pracy o 6 to wracają późnym wieczorem i kontaktu z nimi jako takiego nie ma. Wyjątkiem jest pani Balbina (imię autentyczne). Pani Balbina jest krzepką 80-latką, której mieszkanie kupił synek. Nie ma towarzystwa w tym naszym apartamentowcu odpowiedniego dla jej wieku i stanu umysłu, więc okazyjnie wprasza się do kogoś, żeby sobie poplotkować.

Owa sąsiadka ma bardzo konserwatywne poglądy, czyli facet utrzymuje rodzinę, a baba do garów i pieluch. Baba nie powinna mieć wykształcenia, bo to jej przeszkadza jedynie w codziennych obowiązków i sprawia, że ′głupie pomysły do głowy przychodzą′.

Niedziela, godzina coś koło 11. Obiad został z wczoraj, mieszkanie posprzątanie, czyli relaksujemy się w naszym małżeńskim łóżku. Mąż (informatyk ;)) coś grzebie w swoim laptopie, ja delektuję się słowem pisanym, wsuwając marcepan (ostatnio odkryłam, że to jedyna rzecz, która łagodzi moje poranne ciężarne mdłości). Sielanka.

Nagle rozlega się dzwonek do drzwi. Gości żadnych się dzisiaj nie spodziewamy, więc nie bardzo się dzwonkiem przejęliśmy i wróciliśmy do swoich zajęć. Wtem nieproszony/a przytrzymuje dzwonek tak, że dzwoni non stop. Mąż zwleka się z wyra i idzie otworzyć, mrucząc pod słowem raczej mało przysiadalne słowa.

Oczywiście kto zawitał w nasze skromne progi? Pani Balbina.

[B]: Ja bym cukru pożyczyć chciała.

Po czym sama kieruje się w stronę naszej kuchni i dobiera się do pierwszej z brzegu szafki. Akurat w tym momencie wychyliłam się z naszej alkowy.

[J]: Przepraszam, ale co pani do diaska robi?
[B]: Ja tylko cukru chciałam, pani sobie nie przeszkadza, ja się sama obsłużę.
[J]: Pani sobie chyba ze mnie żartuje. Do każdego pani wchodzi jak do siebie?
[B]: No przecież sąsiadkami jesteśmy, to prawie jak rodzina! A jak dzidzia, zdrowa? Tyle lat po ślubie to wy już trzecie co najmniej w drodze powinniście mieć, chłop widać nie taki, kto to widział, żeby KOBIETA w pracy zasuwać musiała!
[J]: To jest nasze życie i nasza sprawa co z nim zrobimy.

Po czym w dwóch susach pokonałam dzielący mnie dystans do kuchni, podałam kochanej sąsiadce całą torebkę cukru, byle już sobie tylko poszła, ale skądże znowu. Ta owszem, torebkę wzięła, ale rozsiadła się w fotelu w dużym pokoju.

[B]: Zrobiłabyś mi herbaty kochanieńka. I powinnaś sobie kupić koszulę nocną, kto to widział, żeby ciężarna w pidżamie spała, z brzuchem na wierzchu, przyzwoita kobieta się nie obnosi! Ale wy w tym pokoju ciemno macie, powinniście ściany przemalować na jakiś jaśniejszy kolor. A słyszałaś, że Krysia z 2ego się rozwodzi? Kto to widział, przed Panem Bogiem przysięgała, kto to w ogóle te rozwody wymyślił, ja nie wiem. A w ogóle pani to jeszcze w łóżku? Prawdziwa pani domu to o 6 powinna wstać, mieszkanie posprzątać, chłopu jeść dać, obiad zrobić, no kto to widział, no kto to widział.

I tak dalej w kółko Macieju, nie dając nam dojść do słowa. W końcu po 20 minutach udało nam się sąsiadkę spacyfikować i wyprowadzić z mieszkania, akurat jak już prawie zdążyła się zapędzić do naszej sypialni, cały czas krytykując a to wystrój, a to nasze ′się prowadzenie′, a to wszystkich sąsiadów po kolei. I niedzielny relaks szlag trafił. Ja rozumiem, że starsza pani jest samotna i nie miałabym nic przeciwko jej wizytom raz na jakiś czas, gdyby nie jej cholerny wszędobylski nos i ciągłe uwagi pod naszym adresem.

A jak raz ją nieobyczajnie wygoniliśmy, nawrzucała nam psich kup przez okno do mieszkania (mieszkamy obok siebie) i elegancko załatwiła się na wycieraczkę, zostawiając przy tym liścik, że to ona i że jej się więcej szacunku należy.

Domostwo

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 761 (853)

#17107

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Dzisiejsza historia także nie będzie moja, jednakże jest jak najbardziej prawdziwa.

Gdy jako mały chłopiec po raz pierwszy zostałem wysłany do szkoły, książki kupowałem w antykwariacie w moim mieście. Pracowała tam pewna bardzo miła pani.
I tak mijały lata, a owa pani pracowała dalej w tym samym miejscu. Aż w końcu nadszedł czas kupienia książek do pierwszej liceum.

Gdy zaszedłem do "mojej" księgarni, dowiedziałem się, że moja ulubiona sprzedawczyni jest na urlopie.
"Trudno - pomyślałem. - Należy się kobiecinie, w sumie, odkąd tu przychodzę, ona nigdy nie była na urlopie...".
Było to na początku wakacji.

To, że coś jest nie tak zrozumiałem przy mojej kolejnej z rzędu wizycie, w połowie sierpnia. Wówczas dowiedziałem się, że urlop, który zamienił się w chorobowe, następnie zmieniając swój bieg na bezpłatne wolne, przeszedł w emeryturę.

Niby nic takiego, prawda?

Niezupełnie. Finał tej historii nastąpił dzisiaj.

W naszym mieście jakiś czas temu został otworzony następny antykwariat. Ponieważ ten pierwszy nie miał książek, których potrzebowałem, a na nowe mnie nie stać, wybrałem się do niego. A sprzedawczynią była...

- To pani?! A pani nie miała być na emeryturze?!

I tu dowiedziałem się wszystkiego.

Otóż, matka mojej ulubionej sprzedawczyni miała raka. Gdy kobieta poprosiła o wolne (a właściwie zaległy, dwutygodniowy urlop), by zająć sie chorą matką i ostatnie chwile jej życia spędzić razem z nią... mężczyzna wyrzucił ją z dnia na dzień, zostawiając bez pracy i środków do życia. Na miejsce kobiety, która naprawdę kocha książki, dał... kosmetyczkę, która jest tępa jak przykładny plastik. Sprzedawczyni, nie mając co ze sobą zrobić po śmierci matki, postanowiła otworzyć własną księgarnię.


I tu następuje koniec tej historii. Większość klientów tamtego antykwariatu nadal myśli, że ta miła, pomocna kobieta jest na emeryturze...

Antykwariat w Trójmieście.

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 784 (868)
zarchiwizowany

#16689

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia opowiedziana przez kolegę pracującego na grupach interwencyjnych.

Chwila przerwy, chłopaki podjechali do Biedronki, na jakieś drobne śniadaniowe zakupy. W kolejce jeden czuje, że ktoś mu grzebie przy kaburze z ostrą bronią.
Momentalna (odruch) akcja uderzenie, chwycenie za broń i...

Okazało się, że jakiś 12 latek leży z rozwaloną twarzą (nos, usta, oko). I stoi za nim krzycząca matka.
Bo co w tym złego, że dziecko by się pistolecikiem pobawiło?

Szok!!! Że jeszcze bronił broni, trzeba dziecku dać.

A kumpel walnął:
- Ok dam postrzelać, tylko w mamusię, nic jej nie będzie.

Kobieta zabrała dziecko i wyszła ze sklepu.

Ludzie, policja, ochrona mają ostrą broń, to nie zabawki.
Ps gdyby kolega strzelił i zabił, też byłoby to zgodne z prawem.

pewna akcja

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 587 (667)

1