Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

SamanthaFisher

Zamieszcza historie od: 12 lutego 2014 - 13:53
Ostatnio: 4 grudnia 2021 - 6:51
O sobie:

Nikt nie zna mnie lepiej niż poczciwa tabliczka mlecznej czekolady.

  • Historii na głównej: 9 z 9
  • Punktów za historie: 3078
  • Komentarzy: 117
  • Punktów za komentarze: 632
 
[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 22) | raportuj
2 czerwca 2017 o 15:23

Ja w ogóle nie uznaję puszczania kota samopas. Po pierwsze polowanie, po drugie choroby, po trzecie zagrożenia ze względu na samochody, psy i inne. Nie mam ochoty patrzeć jak mój kot zamiast słodkiej puchatej kulki staje się najsłodszą na świecie mokrą plamą. Nawet na smyczy bym z nim nie wychodziła, w domu nie stanowi zagrożenia. Z resztą kot już tak przyrósł do kanapy, że siłą go się nawet na balkon nie wyciągnie :D

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
2 czerwca 2017 o 14:24

@Hedwiga: Wciąż liczę, że podjęcie dyskusji trochę im przemówi do rozsądku, bo w końcu podobno człowiek się uczy całe życie. Niektórym da się pewne kwestie uświadomić, innym nie :)

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 18) | raportuj
2 czerwca 2017 o 14:21

@Day_Becomes_Night: Maine coon, zwierzę wyjątkowo urokliwe z wyglądu, bo spore, puchate i śnieżnobiałe. Podejrzewam, że to właśnie o kasę chodzi, bo jak nie wiadomo o co, to o pieniądze. Ale takie sytuacje też mają plusy, bo pozwalają poznać się na niektórych osobach.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 2 czerwca 2017 o 14:22

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
2 czerwca 2017 o 9:54

@Ephyon: https://pl.wikipedia.org/wiki/Wiersz_bia%C5%82y Przeczytaj to, co napisano w wiki (może nie jest to w 100% rzetelne źródło), potem porównaj to ze sposobem opisania swojej historii. Każde zdanie od nowej linijki, jaki to ma sens? Utrudnia tylko czytanie.

[historia]
Ocena: -4 (Głosów: 4) | raportuj
1 czerwca 2017 o 20:36

Czy to biały wiersz?

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
20 maja 2017 o 8:32

Mogło jej wiać, mogła być przeziębiona/po chorobie (bo różni ludzie jeżdżą pociągami), ale nic nie usprawiedliwia braku kultury, jakby się przesiadła od razu to nie byłoby problemu. Sama mam bardzo często później ból głowy od przewiania, dlatego nie lubię siedzieć tam, gdzie mocno dmucha mi na twarz. Tylko, że ja wtedy zmieniam miejsce. Gorzej, gdy ktoś krzyczy o otwarcie okna w 8-osobowyn przedziale, a gdy mówię jaki jest problem, to krzykacz się zamienić miejscem nie chce. No tak, on chce, żeby było otwarte okno i żeby mu nie wiało, a ja mam to znosić, bo takie jest jego życzenie. No ale cóż, społeczeństwo tak ma.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
15 maja 2017 o 14:15

Po co osobny grill dla jednej osoby wyciągać i rozpalać, wystarczyłaby tacka aluminiowa :)

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 16) | raportuj
15 maja 2017 o 14:13

@oszi90: Aha. A jak ktoś zrywa roślinę i ją spożywa, to już jest ok? To i to to żywe stworzenie, a roślina jest jeszcze słabsza, bo nie ma mechanizmów obronnych i według badań podobno czuje, że jest krzywdzona. Wyrywasz ją bestialsko z ziemi, obrywasz liście, rwiesz owoce, kroisz itd., a to tylko z tak niskich pobudek jak jedzenie. To i to to jest MOR-DER-STWO! Do kryminału, raz!

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 12) | raportuj
15 maja 2017 o 14:00

Jaki kompromis można mieć w przypadku własnego ślubu, za który rodzice nie płacą? To uroczystość wejścia w związek małżeński kobiety i miężczyzny, czy też kobiety, mężczyzny oraz mamusi i tatusia? Nikogo do wiary nie powinno się zmuszać, a przysięganie w kościele to jest zmuszanie do wiary i dokonywania obrzędów chrześcijańskich, które autora historii i jego przyszłej małżonki nie są mile widziane. Będą chcieli w przyszłości wziąć ślub kościelny to wezmą, a nikogo nie powinno się uszczęśliwiać na siłę.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 14) | raportuj
15 maja 2017 o 13:52

@lady0morphine: Idziesz w ramach randki na spacer do lasu. Nagle czujesz, że musisz zrobić dwójkę. Do domu daleko, zostają krzaki. Skąd weźmiesz saperkę? Tak jak w reklamie Perwolla wyciągasz potrzebną rzecz z torebki? No ludzie :D Ale śmiecenia papierkami nie rozumiem, to akurat można nieść.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
15 maja 2017 o 13:29

@encepik: 1. Zgłaszanie administracji podległej odpuściłam sobie, zgłaszałam wyłącznie tej nadrzędnej, a oni przekazywali to administracji podrzędnej. Wtedy sprawy załatwiane były szybciej, niż gdy zwracano się bezpośrednio przez organ niżej. 2. Genialny pomysł, spróbuję coś zrobić w tym kierunku. 3. Straż miejska odsyła w takich przypadkach na policję lub sama ją wysyła na interwencję. Dlaczego? Nie wiem, za każdym razem i tak przyjeżdża policja, a gdy wezwanie idzie do straży miejskiej trwa to dłużej. Oni wolą pojechać wypisywać mandaty w miejscach spornych, niż przyjechać użerać się z żulami. 4. U nas również była taka afera, że ktoś posmarował parapet na starówce, bo menele siadali na parapeci sklepu, ale z tego co wiem, to nie jest to dozwolone ani bezpieczne, bo nie jestem za uszkadzaniem ciała nieświadomego niczym człowieka. 5. Ta spółdzielnia jest niezależna, a walka w sądach z administracją to kopanie się z koniem- oni mają znajomości takie, że prędzej by mnie wykończyli niż sprawa zostałaby wygrana, poza tym nie stać mnie na długotrwałe procesy sądowe, wolałabym jakieś rozwiązanie niższym kosztem. 6. Ciężko jest udowodnić, że jest brudno po sprzątaniu. Na zdjęciach syfu nie widać, a firma sprzątająca wykręca się tym, że w bloku kręci się dużo ludzi, więc to oni chodzą butami i brudzą po sprzątaniu i stąd ten bajzel. Podejrzewam, że ta firma to jakaś w miarę niezależna odnoga administracji, ale nie jestem pewna.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
15 maja 2017 o 13:14

@mila: Muszę się z Tobą zgodzić, tylko jedną rzeczową dostałam poradę, a mianowicie założenie krat do piwnic z lokatorami, którym to przeszkadza. Reszta komentarzy to wynoszenie na piedestał swojej administracji i krytyka mojej oraz wspaniała porada "wyprowadź się", co tak na prawdę nic do dyskusji nie wniosło i pokazywało, że ktoś nie potrafi czytać ze zrozumieniem tego co piszę. Administracji nie jestem w stanie zmienić, tak samo jak mentalności postkomunistycznej jej członków. Nie jestem jedynym mieszkańcem nieruchomości należącej do spółdzielni i niektórzy mają chyba problem z wyobrażeniem sobie, że mimo tego, że mi to przeszkadza, to w pojedynkę czy niewielką grupką mieszkańców nie jestem w stanie za wiele zdziałać.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
14 maja 2017 o 8:35

@Catholicbuster: Możliwe, ja nie jestem kupowym ekspertem :)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
12 maja 2017 o 22:02

@Catholicbuster: Przeczucie. Widziałam ludzkie, widziałam psie, a to co się znajdowało na domofonie bardziej przypominało to drugie.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
9 maja 2017 o 18:15

@Armagedon: Ale w którym momencie ja napisałam, że mi to nie przeszkadza i nie zamierzam nic z tym zrobić? No właśnie, nie napisałam. Robię wszystko, co mogę zrobić, żeby poprawić warunki na częściach wspólnych, tylko moja moc jest w pojedynkę bardzo okrojona. Podstawą jest przekonanie sąsiadów do tego, żeby zechcieli współpracować ze spółdzielnią, bo ja mogę napisać i 200 pism, wykonać 300 telefonów i co drugi dzień biegać do administracji, a wszystko to będzie bezcelowe, bo sama to ja co najwyżej mogę sobie maskę tlenową i skafander kupić.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
9 maja 2017 o 8:48

@Armagedon: W tym bloku, gdzie ja mieszkam, mieszkają głównie ludzie, którzy wprowadzili się do niego zaraz po powstaniu budynku. Im w rozmowach nic nie przeszkadza, ponarzekają tylko trochę na to, że od 2-3 lat trochę się tu zaczęły dziwne rzeczy dziać, ale nic poza tym. Nie chcą powiedzieć, kto syfi (nawet jak pracownik administracji przyszedł w tej sprawie), bo w ich głowach jest głęboko zakorzenione, że "pani, co ja będę na sąsiada donosić". Administracja nie jest efektywna w tej kwestii. Tym właśnie "babciom" i "dziadkom" nic nie jest potrzebne- oni kamer nie potrzebują, zamków do drzwi do piwnicy też nie, "bo oni długo to już nie pożyjo to im nie trza", ale jak menelstwo siedzi w piwnicach, to biegają ze swoich pięter na dół. No, ale nie jest nic im potrzebne. I jakbyś czytał uważnie, o czym wspominam po raz kolejny, że na żulernię była wzywana nie raz policja. Wokół bloku u mnie również jest ładnie- są przycięte trawniki, pozamiatane chodniki, drzewa, krzewy i rośliny, dzieci mają plac zabaw, a starsi ławeczki do posiedzenia. Zajmuje się wszystkim zewnętrzna firma na zlecenie, przy każdej usterce, problemie czy konserwacji.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
9 maja 2017 o 8:36

@PiekielnyDiablik: Najem przy Mdm nie wchodzi w grę przez najbliższe 5 lat. Wynosić się nie zamierzam, bo tak jak pisałam- do samego mieszkania zastrzeżeń nie mam , bo mieszka się dobrze. Jest cicho, mieszkam na wysokim piętrze, dlatego nie łazi nikt przypadkowy. Sąsiedztwo jest w kontaktach miłe, tyle, że brudasy. Kwestię zakupu opisywałam już wcześniej.

[historia]
Ocena: -4 (Głosów: 4) | raportuj
9 maja 2017 o 8:32

@SirCastic: Nie bierzesz pod uwagę, że to mieszkanie mogła sprzedać wiekowa, mieszkająca z dala od tej miejscowości krewna, która otrzymała ten lokal w ramach spadku? Aby uciąć głupie dyskusje: Mieszkanie kupowane było zimą, odwiedzałam je dwukrotnie przed zakupem i za każdym razem byłam przeziębiona, z katarem. Wizualnie blok nie wygląda źle, klatka również. Widać, że to pamięta PRL, ale nie oczekiwałam cudów, byleby było czysto. Skupiałam się na lokalu mieszkalnym, otoczenie było ważne, a nie najważniejsze. Jak ja przyjeżdżałam, aby je zakupić, nie byłam oglądać piwnicę (bo mi nie jest ona potrzebna i nie widziałam sensu, aby tam zachodzić-może błąd). Wjeżdżając korzystałam z dużej, czystszej windy. Na domofonie kupy nie było, a oglądałam je zawsze w weekend (panie "sprzątają" w soboty), więc plam od moczu nie było.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
8 maja 2017 o 20:31

Dokładnie, ja zgody na marketing firm trzecich nie wyraziłam, więc takie korzystanie z danych nie jest legalne.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
8 maja 2017 o 20:29

Nie trzeba mieszkać w Czarnobylu, żeby trafić na ludzi, którzy czystości i dbania o wspólne nie zostali nauczeni. Tak jak pisałam, jest to blok spółdzielczy. Administrator spółdzielni dla tego osiedla ma pod sobą kilka bloków (4 bloki po 100 lokali mieszkalnych + mniejsze 4-piętrowe), więc siłą rzeczy ma sporo do roboty. Dozorcy w bloku nie ma. W przypadku zgłaszania napraw, konserwacji i czyszczenia, przyjeżdżają zewnętrzne firmy i to one zajmują się tymi konkretnymi sprawami. Jakbyś czytał uważnie, to meneli na klatce nie ma, są w piwnicach. Drzwi do piwnicy od zarania dziejów nie są zamykane, bo nawet nie mają takiej możliwości. W kamerze widać kto wchodzi do budynku, ale menele mogą przejść niezauważeni przez kamerę do piwnicy, wystarczy, że wejdą za kimś i już kamera ich nie zarejestruje, bo ta znajduje się wewnątrz budynku przy windzie. Pisma były pisane, udawaliśmy się tam osobiście, ale oni rozkładają ręce. Tak jak pisałam, jest 100 lokali w bloku, kręci się mnóstwo ludzi i oni nie są siłą rzeczy w stanie tego efektywnie kontrolować. Mieszkańcy bloku, którzy mieszkają tu od początku, wiedzą kto jaki jest, wiedzą kto brudzi, ale nauczeni tego, że we własne gniazdo się nie ***, nie chcą podzielić się tą informacją. Co taka administracja może tak na prawdę zrobić? Pisali pisma, na zebraniach poruszane były te tematy, w blokach powstawiano kartki z prośbą o zachowanie czystości, ale nie jest to efektywne.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 7) | raportuj
8 maja 2017 o 17:24

@no_serious: Narzekam tylko na część sąsiedztwa. W bloku mieszkają patologie również, ale większość z nich jest bardzo kulturalna i miła. Grupa brudasów jest niewielka, ci, którzy mieszkają tu od lat wiedzą kto to, ale z niewiadomego powodu nie chcą powiedzieć. @Massai Będę kombinować, bo naprawdę nie chcę się wyprowadzać. Lokalizacja jest świetna, przez wysokie piętro mieszkanie ma piękny widok z okna i też na klatce jest cicho, bo mało kto się pałęta (nie ma tu przypadkowych ludzi). Mieszkałam na parterze w nowym budownictwie i było beznadziejnie. Tamto mieszkanie miało ściany z kartonów, było słychać wszystkie dźwięki sąsiadów i każdy dźwięk z klatki. Tu mam cichutko, bo grube ściany. I z tego co mówili mi znajomi, oni też mieli tak samo głośno w innych nowych blokach. Z kolei trochę głupie są te regulacje odnośnie brania prysznica po 22:00, bo ja sobie nie wyobrażam, że miałabym skończyć pracę o 22:00, wrócić do domu i nawet nie móc się umyć przed snem. Nie popadajmy ze skrajności w skrajność. Chciałabym tylko minimum kultury przy korzystaniu z części wspólnych :)

[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 15) | raportuj
8 maja 2017 o 16:47

@SirCastic: Nie zamierzam się wyrywać stamtąd. Mieszkanie zostało niedawno kupione, jest odremontowane "po mojemu", wewnątrz nie śmierdzi, sąsiedztwo jest ciche, nieupierdliwe i w kontaktach miłe. Tylko z tymi częściami wspólnymi jest problem.

[historia]
Ocena: 22 (Głosów: 24) | raportuj
26 stycznia 2016 o 10:37

Strasznie stresujące jest takie namawianie na dziecko i pytania o to, kiedy ono się w końcu pojawi. Najgorzej właśnie jest kiedy para ma problemy innej natury niż ich własne przekonania. Przyrost naturalny swoją drogą, ale uważam, że to jest prywatna sprawa pary, czy się decydują na potomka i kiedy. Dla mnie jest to trochę niezrozumiałe, ale u nas jest tak właśnie, że jak ślub czy dłuższy związek to od razu zaczynają się pytania o rozmnażanie. Niestety, są ludzie i parapety.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
21 grudnia 2014 o 1:22

U mnie też się koni nie wiązało nigdy, bo konie stoją spokojnie przy siodłaniu (chyba lubią chodzić pod siodłem :)), ale jeżeli koń zaczyna sprawiać problem, to nie rozumiem dlaczego nie wolno byłoby tego zrobić. Rozumiem ryzyko odsadzenia się, ale chyba lepiej żeby zerwał kantar niż ma uszkodzić człowieka. Sugeruję ją nagrać, pójść z tym do właściciela i na policję. Jestem też za pozwem, bo koń to jest po pierwsze czująca istota, a po drugie właśność stajni, o którą powinno się dbać, bo jest on narzędziem pracy i zarobku. Pewnych rzeczy z historii można byłoby łatwo uniknąć- konie częściej kuleją latem, gdy chodzą w upałach, po kilka godzin dziennie (okres wakacyjny i obozy). Danie im spokoju w najbardziej upalnej części dnia zminimalizowałoby ryzyko. Również wymiana nawierzchni na droższy, dość drobnoziarnisty żwirek odpowiednio wilgotny ułatwiłby ruch. I tutaj mówię serio, bo odkąd w stajni byla nowa nawierzchnia było dużo mniej kontuzji. Szczerze mówiąc sama prowadząc jazdy nierzadko nie reagowałam w jakiś szczególny sposób na "boję się"/"koń mnie zabije". Dlaczego? Bo niektóre mądre osoby wciskały im kity, że koń- istny ciapek ponosi, bryka w galopie i w ogóle dokonuje zbrodni w afekcie. A zachęceni do zrobienia czegoś wbrew sobie przełamywali pewne granice, dzięki czemu mogli się dalej rozwijać. Jeżeli czegoś nie zrobili mimo mojej prośby, to nie naciskałam, bo zwyczajnie było to bez sensu. Dopiero po jeździe rozmawiałam z nimi w czym byl problem i w większości przypadków było to "bo kasia powiedziala, ze ten koń jest cieżki". Inne wytłumaczenia zdarzały się rzadko. Jeżeli ktoś decyduje się na jazdę, to w moim odczuciu jest świadomy tego, że koń to duże zwierzę, a ja morderczynią nie jestem. Ba, miałam również osoby na tyle odważne, co galopowały na 2 jeździe i to nie były aż takie rzadkie przypadki. :) Nawiasem: błędem jest dopuszczanie osób bez jakichkolwiek papierów czy z IRR do uczenia. O ile w pierwszym przypadku to zrozumiałe ze względu na brak ubezpieczenia w razie wypadku, to w drugim po kursach IRR osoby takie mają pojęcie, iż koń ma 4 nogi i rży, bo kursy te można kupić już za 1400 zł na internecie bez żadnego problemu, nawet nie musząc mieć egzaminu z jazdy. Uprawnienia PZJ są najbardziej wiarygodne, ale wiadomo, różnie z tym bywa. Poza tym żyję na tym świecie już trochę lat, żeby móc wysunąć krótki wniosek, iż ta historia jest lekko naciągana/podkoloryzowana/zmyślona. Dlaczego? Otóż żaden rodzic, żaden opiekun nie pozostawiłby tej sytuacji bez odzewu. Do stajni przyjeżdżają nie tylko stali bywalce, ale również goście z zewnątrz. Jeździectwo jest na tyle niszowym sportem, w dodatku niezbyt dostępnym i drogim, przez co nie wierzę, że nikt nie podjął odpowiednich kroków, m.in że nikt nie zgłosił tego do odpowiednich służb czy nie wyrobił im negatywnej opinii na internecie (a jak wiemy lincz publiczny to większa kara niż np. grzywna, bo bez klientów stajnia nie ma się za co utrzymywać i pada). Chociaż mogłabym w to uwierzyć, oczywiście przyjmując, że właściciel tego przybytku jest stary, ślepy, głuchy i jeszcze do niego stary Niemiec Alzheimer przyjechał.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 21 grudnia 2014 o 1:27

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 3) | raportuj
11 grudnia 2014 o 18:14

@lisbeth: Konduktor nie ma w swoim kontrakcie zapisanego obowiązku niańczenia dzieci. To nie jest przedszkole, na wiele więcej innych rzeczy do robienia, poza tym są również inni pasażerowie, o których on musi w jakiś sposób zadbać. Przecież na kontrolę biletów nie będzie zabierał elegancko ustawionych dwójkami dzieciaków. Co do reagowania w razie niebezpieczeństwa nie byłabym taka przekonana. Wystarczy, że dziecko dosiądzie się do przedziału, gdzie poza nim będzie tylko dwóch podejrzanych typków, to już niebezpieczeństwo gotowe. Myślisz, że nawet jeden dorosły człowiek nie dałby sobie rady z dzieciakiem z podstawówki? I to już nawet nie o asertywność chodzi. @GoHada Co innego np. wysłanie dziecka na drugą stronę ulicy po drobne zakupy na osiedlu, które nie jest mu obce, a co innego wysłanie go samego w Polskę. Jest zasadnicza różnica w nauce samodzielności a w zwykłej bezmyślności rodzica, za jaką uważam wsadzenie dzieciaka do dalekobieżnego pociągu bez opieki. I moje zdanie się tutaj nie zmieni. Nawet w tak głupiej sprawie jak wizyta u lekarza specjalisty dziecku musi towarzyszyć rodzic do ukończenia 18 roku życia, do 16 roku w sprawach medycznych nie ma nawet prawa głosu. Prawdą jest, że odpowiadają za nich rodzice, a nie obsługa pociągu i jeśli coś by się w takiej sytuacji stało, to dla rodziców byłby kryminał.

« poprzednia 1 2 3 4 5 następna »