Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Tarija

Zamieszcza historie od: 2 października 2011 - 12:48
Ostatnio: 30 marca 2018 - 20:14
O sobie:

https://www.youtube.com/watch?v=vCXsRoyFRQE&list=RDMMQ_F0Z8qn8SA&index=31

  • Historii na głównej: 69 z 115
  • Punktów za historie: 81392
  • Komentarzy: 677
  • Punktów za komentarze: 6821
 
zarchiwizowany

#21145

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O piekielnych księdzach jest dużo, a co w drugą stronę?
Jestem niewierząca, ale osoby wierzące (mam na myśli naprawdę wierzące, dla których wiara jest jedną z głównych wartości moralnych i życiowych) znam naprawdę wspaniałe.

Na ten przykład Ksiądz D. Ostatnio spotkaliśmy się w jakimś supermarkecie pogadaliśmy, a ze nie widzieliśmy się dawno to wypiliśmy sobie po gorącej czekoladzie w pobliskiej kawiarni.

Otóż między jednym łykiem gorącej słodkości a drugim ksiądz opowiedział mi o Mamie Dżesiki (imię zmienione, ale również "zagramaniczne" pisane "po polskiemu") Otóż MD chcę córkę ochrzcić i posłać do komunii. Co w tym dziwnego? Ano MD żyje z mężem bez ślubu kościelnego, nigdy nie była w kościele, deklaruje się jako ateistka i nigdy nie przyjęła księdza po kolędzie. Sama Dżesika nie chodzi na religię a do księdza zwraca się per "dziadu".

Nie chodzi o to że nie chcą im ochrzcić maleństwa.
Problem polega na tym że MD nie jest członkinią wspólnoty religijnej, ale chce żeby jej córka została dopuszczona do sakramentów.

Otóż rocznik Dżesiki idzie właśnie do komunii, i MD chce, żeby jej córka też "Miała Sukienkę i ładne przyjęcie". Na tłumaczenie że imprezę można wyprawić z każdej okazji, i może na ten przykład urządzić córce wystawne urodziny MD protestuje i wyzywa wszystkich od czarnej mafii, pedofili, gejów i zboczeńców.

Gdy rodzice chrzczą dziecko to podejmują zobowiązanie że wychowają je w wierze. MD nawet nie udaje że jej na wierze zależy. Chodzi o sukienkę.

To co powiem to moja opinia: Jeżeli chcesz należeć do jakiejś organizacji, to spełniasz jej wymagania i dzięki temu korzystasz z przywilejów. Tak samo z kościołem. Jeżeli masz gdzieś religię, głosisz się ateistą, to na cholerę jasną ci komunia czy ślub kościelny?

księża

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 383 (425)
zarchiwizowany

#21083

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Na specjalne zamówienie baśń o kocie w kagańcu. Indżoj.

Moja kicia umie chodzić na smyczy i w szeleczkach. Dlatego często przemierzamy rubieże mojego miasteczka właśnie w ten sposób. Na chwilę obecną ludzie są już zaznajomieni z naszym widokiem (ale piekielnych nie brakuje).

Pewnego razu spacerowałyśmy sobie na lody. Dzień późnowiosenny, wiaterek powiewa, słonko świeci. I tak mijając sobie zaparkowany przy chodniczku radiowozik zostaliśmy nagle przywołane przez stróżów prawa, sztuk dwie.
- Proszę pani - zaburczał policjant z głębi radiowozu - nawet małe pieski muszą mieć kaganiec.
- Co? - Odrobinkę nie docierało do mnie o co panu policjantowi się rozchodzi.
- Nawet małe pieski ... - zaczął znowu pan policjant i urwał nagle przyglądając się ocierającej się o moje nogi kici. W tym momencie jego kolega wybuchnął radosnym, głośnym śmiechem. Przez chwilę radowaliśmy się tym wydarzeniem wszyscy troje.
- Przepraszam bardzo... - próbował wydyszeć dzielny stróż porządku
- Danek - Wydyszał przez łzy jego kolega - ty kurrfa zacznij nosić te okulary na nosie nie w kieszeni.

Panowie przeprosili za kłopot, pobawili się z kotem i na tym koniec bajki. Nie wiem do tej pory gdzie kupić namordnik na kota.

miasto moje 738

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 449 (507)
zarchiwizowany

#21063

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mam kota. Rasy kot, marki kot, rodzaju kicia, kolor beżowo - różowy. Kotka urodziła się na mojej sukience na studniówkę, a potem robiła tylko coraz więcej problemów. Na ten przykład zachorzała mi na "katar koci" i trzeba było ją nosić do weterynarza na zakraplanie i zastrzyki.
Ale droga daleka (4,5km), lato, nosić kota ciężko bo na dźwięk przejeżdżającego samochodu wyskakuje z ramion drapiąc do krwi, piechotą sam nie pójdzie, na rower nie wezmę, a Ojciec mój prędzej by samochód spalił niż wpuścił do środka zwierzaka.
Więc co?
Nauczyliśmy kota chodzić na szelkach (takich małych). Właściwie to wystarczyło szeleczki zapiąć i kot zgrabnie tuptał przy nodze. Od pierwszego razu, zdolniacha moja.
W małym mieście kot na smyczy to nie lada widowisko. Dzieci często próbowały go zaczepiać, ale pewnego razu pewna [M]amusia przeszła wszystkich.
[M] - Ile za kota?
[J]a - Kot nie na sprzedaż.
[M] - Dam 20 złotych!
[J] - Nie sprzedam kota, ale w lecznicy jest ogłoszenie o kotach do adopcji.
I tu wydarło się dziecko, różowiutka córeczka, która rzuciła się na ziemię wrzeszcząc że ten kot i tylko ten bo jest RÓŻOWY!!!
[M] - Przecież Pani widzi że DZIECKO CIERPI! Pani da tego kota!!!

I tu postanowiłam Mamusię zignorować. Poszłyśmy sobie z kiciusią dalej... a przynajmniej chciałyśmy. Poczułam niesamowite szarpnięcie za rękę w której trzymałam smycz. Tak, Mamusia złapała moje zwierzątko za tylne łapki i ciągnęła w swoją stronę.
Co miałam robić? Puściłam, jeszcze by mi uszkodziła zwierzaka. Ale moja kicia jest po Pańci nie tylko pieszczoszką, ale też dość mocno broniącym się stworzeniem. A kto próbował kiedyś wmusić w kota tabletkę ten może sobie wyobrazić jak łatwo było Mamusi utrzymać wierzgającą, różową kulę pazurów. Koniec końców kicia wyrwała się jej z rąk i pomknęła w krzaki.

- TY MASZ KOTA NIEBEZPIECZNEJ RASY, JA CIĘ NA POLICJĘ DAM!!! - Wywrzaskiwała matrona korzystając z faktu że byłam odrobinę zszokowana jej próbą kradzieży mojej milusińskiej.

I był to jeden z niewielu razów kiedy nie uciekłam. Był to też jeden z niewielu momentów kiedy naraziłam na zniszczenie swoje piękne sandałki na wysokim drewnianym obcasie, ale uwierzcie mi, gdyby nie to kopnięcie w żołądek które jej zaserwowałam, to nie mogłabym spać w nocy.

Policji ni widu ni słychu. Ale oni bardzo lubią mnie i moją kotkę, od czasu kiedy z rozpędu zwrócili mi uwagę że nie ma kagańca.

Zdjęcie kici, jeżeli kogoś interesuje jej umaszczenie: http://imageshack.us/photo/my-images/840/p1010261n.jpg/

Moje małe miasteczko 738

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 261 (327)
zarchiwizowany

#21001

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
- Żartobliwej pełna weny,
Tarijo moja! pół anioła!
Kolosalny wzorze cnoty
Pośród hemisfernej sceny,
Strojny w miłość, lubość, wdzięki!... -
Nie tak, acz podobnie zaczął rozmowę z Tariją kolega ze studiów.

- Czegóż? - zapytała niezbyt w duchu romantyzmu Tarija

- Ano, święta się zbliżają i chciałbym nabyć drogą kupna GRĘ KOMPUTEROWĄ dla mojego siostrzeńca. Jako iż wiedza twoja w tym temacie stokrotnie przewyższa moją, bądź mi latarnią i opoką w trakcie zakupów!

Jak mogła się Tarija nie zgodzić gdy ją ładnie proszą? Wskoczyli w kierującą się na Targówek karetę ZTMu i pognali do sklepu pod czerwoną chorągwią.
Jako iż w skarbczyku kolegi złota nie za dużo, Tarija zdecydowała się na wybór gry z jednej z promocyjnych kolekcji. I tak sobie stoi przy regaliku i grzebie w głowie w poszukiwaniu ostatnio czytanych recenzji wyłożonych tam tytułów. Kolega znikł na dziale z głośnikami bo w temacie gier jest niestety mocno zielony. I tu pojawia się pan z obsługi.

- O, dzień dobry, tutaj nic ciekawego nie ma, może pani zobaczy na te gry tutaj? Zapytał machając w kierunku półeczki zastawionej Simsami.

- Nie dziękuję. Wiem co chcę kupić - mruczy Tarija - Ale w tej serii Złotej, to powinna być też gra X, macie ją w sklepie?

- A pani to na prezent szuka?

- Tak.

- No to na prezent to tylko grę Y! (średnia ocen poniżej 7 w skali 10 stopniowej, ale imponujące pudełko no i NOWOŚĆ! limitowana edycja! Z breloczkiem na jajnik i innymi cudami)

- Proszę pana, jak nie ma gry X to idę gdzie indziej.

I tu na scenę wtarabanił się kolega, co wywołało uśmiech na twarzy sprzedawcy.

- Oooo... To dla pana? To dobrze, bo tu pani się trochę nie zna i nie możemy się dogadać.

I w tym momencie bez słowa ze sklepu wyszliśmy. Kupiliśmy w internecie.

Sklep nie dla idiotółw

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 205 (417)
zarchiwizowany

#20997

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wsiada sobie Tarija do autobusu. Autobus jak autobus, parę osób stoi, parę siedzi, jedno miejsce wolne. No to chyżo, chyżo, zatupotały szpileczki i miejsce zajęte.

A obok miejsca chłopaczek. Tak w 1/3 drogi do mężczyzny, w 9/10 do dresa i 3/4 do zawału (nadwaga). I ów rozmawia sobie przez telefon z jakimś koleżką, a że Tarija siedzi obok to słyszy. I tu chłopaczek mówi bardzo głośno do swojego telefonu.

- Czekaj, kurfa, rozłączę, bo FAJNA ŚWINIA wsiadła.

I zwraca się do Tariji z przeciągłym

- Czeeeeść...

Ale jakoś nie pogadali sobie, bo nasza urocza bohaterka, zbierała akurat szczękę z pod kół pędzącego przez stolicę pojazdu.

komunikacja_miejska

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 212 (432)
zarchiwizowany

#19026

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Siedzę w poczekalni w przychodni. Zagrypiona, zasmarkana, zakatarzona.
Naglę do korytarza przytoczyły się ciężarne, sztuk 5 różne stadia zaciążenia.
Szybka kalkulacja - aha, właśnie skończyły się zapisy do jedynej ginekolożki ( w ośrodku pięciu ginekologów, a wszystkie kobity tylko do tej jedne, bo baba), więc te co się nie załapały przyszły do lekarza pierwszego kontaktu, żeby popłakać na rozstępy i hemorole.
Dwie z nich (brzuchy wydatne) zgodziłam się przepuścić, co do innych uznałam że siedzenie na dupach im nie zaszkodzi, a zwłaszcza że lekarz przyjmuje jeszcze tylko godzinę a chciałabym się dostać.
No to siedzimy, czekamy.
Smarkam sobie w chusteczkę, nagle najbliższa ciężarna (pierwsze miesiące / ciąża urojona, jeszcze nic nie widać) z wielką troską okrywa podbrzusze torebką i syczy do mnie: "JAK SIĘ JEST CHORYM TO SIĘ W DOMU SIEDZI A NIE DO LUDZI WYCHODZI!!! ZARAZI MI PANI MOJĄ FASOLKĘ!"

służba_zdrowia

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 266 (378)