Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Tarija

Zamieszcza historie od: 2 października 2011 - 12:48
Ostatnio: 30 marca 2018 - 20:14
O sobie:

https://www.youtube.com/watch?v=vCXsRoyFRQE&list=RDMMQ_F0Z8qn8SA&index=31

  • Historii na głównej: 69 z 115
  • Punktów za historie: 81392
  • Komentarzy: 677
  • Punktów za komentarze: 6821
 

#42462

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja ostatnia historia (samą sobą się inspirować, wstyd) przypomniała mi coś, co wydarzyło się już dawno temu, ale dziś widzę w tym piekielność, z której kiedyś nie zdawaliśmy sobie sprawy.
Może ktoś jeszcze będzie pamiętał o co mi chodzi? Wydaje mi się, że ten biznes podróżował z miasta do miasta.
Nazywało się to "bank twarzy".

Pewnego dnia, do naszej pipidówki zawitali "ludzie z szoł byznesu".
Na witrynkach sklepowych, na gazetkach szkolnych, na drzewach w parku - wszędzie - pojawiły się żółte plakaty z wydrukiem mnóstwa zdjęć uśmiechniętych, upozowanych nastolatek i dzieci, ukoronowane wielkim tytułem "BANK TWARZY". Tekst poniżej głosił uważnej małolacie iż za opłatą skromnego wpisowego (około 40-60 zł) może trafić do owego enigmatycznego zbioru wybrańców, z którego w każdej chwili może zostać zaangażowana do reklamy, teledysku, serialu, filmu... Wystarczy przynieść kilka zdjęć i podpisać zgodę na ich publikację.

W szkołach zawrzało. Te nieprzekonane dziewczęta miękły pod wpływem koleżeńskich podpowiedzi "no tak, a jakbyś jakaś twoja koleżanka poszła, a potem byś ją zobaczyła w reklamie, a potem w filmie, to co? Głupio by ci było!". Grupami, ze wsparciem koleżanek wędrowały i starsze i młodsze, i całkiem dorosłe i ciągnąc małe dzieci w wózkach, wszak plakat głosił "potrzebujemy osób w każdym wieku, o każdej sylwetce i każdym typie urody".
Nie poszłam tam tylko dlatego że... bałam się ze ktoś z mojej klasy mnie zobaczy i wyśmieje "A to tej świni Tariji się kariery zachciało". Ale marzyłam, marzyłam w zaciszu swojego pokoju, że, powiedzmy, wracając ze szkoły, ów tajemniczy "agent" zatrzyma mnie, i oczarowany tym "czymś" (które przecież mogę mieć, nic nie wiadomo), z miejsca zaproponuje mi angaż w filmie, i wszyscy by się przestali ze mnie śmiać, o tak, w pięty by im, podłym, poszło.

Głupie?
Ale co i rusz jakaś rozpalona niewiasta wlatywała na korytarz szkolny z informacją że właśnie na zakupach czy spacerze jeden z rekruterów "Banku Twarzy" oznajmił jej iż ma wyjątkowo fotogeniczny uśmiech i powinna przyjść do nich się zapisać.
Był to środek lat 90, wierzono w słowo drukowane, na laminowanym papierze, wywieszone w oknie domu kultury.
Codziennie wysłuchiwałam (podsłuchiwałam) jak dziewczyny opowiadały sobie o ich przeżyciach. Dość podobnych w sumie...
Ot, wchodziły do biura, czekały w kolejce, w asyście mamy (było to wymagane) wypełniały dokument, po czym z namaszczeniem okazywały swoje fotografie. I zgrzyt.
Takie fotografie być nie mogą, przy krzaczku w ogrodzie, albo zrobione w szkole, albo legitymacyjne.
Zdjęcia mają być na tle białym, w pozie takiej i takiej, umie pani takie zdjęcia zrobić? Nie? To u nas można, za 250 zł, od razu, portfolio zrobić. A warto, bo dziewczyna piękna, szansę ma, ja na jej wiek i urodę szukam teraz do serialu.
W tamtych czasach nie było aparatów cyfrowych, zdjęcia były traktowane trochę inaczej, sami wiecie.

No i opłaciwszy podatek od marzeń w wysokości 300zł, dziewczęta wracały do domu pewne że jak nie dziś to jutro ich los się odmieni.

I jakoś nikt nie dzwonił. I tylko tak jakoś smutno.

Wyłudzacze

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 830 (958)

#42407

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Fejsbóg.
Ikonka "Nowa wiadomość".
Treść pozwolę sobie zacytować, łącznie z błędami.

"Witam Panią!
Jako rekruterka Agencji "FotomModelsssX", piszę do Ciebie, z propozycją pracy w naszej Agencji. Obsługujemy Pokaza mody w Wielu Europejskich stolicach - Paryżu, Amstredamie, Rzymie, Tokio. Również sesje fotograficzne, dla reklam i magazynów modowych.
Dostrzegliśmy pani talent, nizwykłą fotogeniczność, a również zainteresowanie modelingiem. Uważamy że mogła by pani zostać następną Twarzą w naszej Agencji i odnościć sukcesy.
Przewidywane zarobki oscylowałyby powyżej 600000 euro miesięcznie.
W celu aplikacji prosimy o wysłanie danych: Wiek, wzrost, waga, nr. tel, oraz trzy zdjęcia w bieliźnie lub nago całej sylwetki".

Ojeżu, ojeżu, jestem hipnotajzing, jadę modelować do Tokio!

Skomentuj (53) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 955 (1181)

#42385

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pogoda dziś nieprzyjemna, toteż mając w perspektywie czekanie na autobus pół godziny, postanowiłam skryć się przed deszczową i wietrzną "naturą" w centrum handlowym.

Ci którzy wizytowali ostatnio Dworzec Wileński zauważyli pewnie punkty w których można posiedzieć z laptopem, korzystać z darmowego wi-fi i podłączyć komputer do prądu. Tam też sobie w spokoju i ciszy zasiadłam.

Z mojego małego, zasłuchawkowanego, zasłoniętego monitorem uniwersum wyciągnęła mnie dość gwałtownie pewna... Pani.

Owa dama rzuciła się na kanapę obok mnie, niemalże włażąc mi pod kurtkę. Dodatkowy atak odorem papierosów i niemytych zębów spotęgował efekt zaskoczenia, i już po chwili posłusznie przeszukiwałam stronę ZTM-u w poszukiwaniu "jakiegoś czegoś, do ronda ONZ, tylko może lepiej autobus, albo lepiej tramwaj, a niskopodłogowy to będzie? Ale nie tramwaj tylko autobus, ale nie rondo ONZ tylko Starzyńskiego, ale..."

Tarija cierpliwa jest. Pomocna jest. Zaszczuta przede wszystkim.

Koniec końców, kobita postanowiła odmaszerować. W tym samym momencie zorientowałam się że myszka chyba spada mi na podłogę, bo kabelek jakoś dziwnie mi się przesunął na udzie. Łapię więc odruchowo gryzonia za ogon a tu... Drugi koniec, wraz z myszką w kieszeni u naszej damulki.

Poczuwszy szarpnięcie, niewiasta zamarła. Odwróciła się w moim kierunku. W ten sposób napięty kabelek wyciągnął z kieszeni moją mysz, i w ramach dodatku, również moją, czerwoną saszetkę.

Kobita przez chwilę strzelała oczami - a to na mnie, a to na leżące na podłodze fanty. Następnie, gdy jej uwędzony ruskimi fajami móżdżek przetrawił sytuację, rzuciła się do ucieczki.

Więc, ku przestrodze: W c.h. Warszawa Wileńska grasuje ok 40-letni babiszon o twarzy konia i mózgu kurczaka, tleniony na blond, strzaskany na heban marszczony, w jadowicie różowym płaszczu puchówce.
Śmierdzi jak martwa koza i biega po ruchomych schodach pod prąd. Kradnie myszy kulkowe za 6zł i kosmetyczki z brudną bielizną.

Gratulacje, polski światku przestępczy. Nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać.

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1126 (1242)
zarchiwizowany

#42726

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W moim domu bardzo zwraca się uwagę na "magiczne słowa" przepraszam, proszę, dziękuję.
W dzieciństwie moja Mama szczypała mnie w plecy i przypominała - nigdy się nie garb jak wchodzisz do sklepu! Uśmiechnij się! Mów dzień dobry, a jak nie możesz to chociaż skiń głową pracownikowi! Zawsze mów dziękuję!
Ogólnie obowiązywało nas to wszędzie. Wychodząc z domu mówi się "miłej pracy / szkoły", przy kasie mówi się "do widzenia, miłej pracy życzę" a pytając o coś pracownika sklepu mówi się "przepraszam, mogę przeszkodzić?".

Tak jakoś z natury klepię te formułki, zawsze z uśmiechem i patrzę w oczy. No i kiedyś pożegnałam kasjerkę w sklepie słowami "dziękuję pięknie, miłego dnia życzę". Zaraz za mną usłyszałam wypowiedziane do pani kasującej słowa "No pani to jest kur*a bezczelna, dziękować sobie każe, do roboty się weź".

Od teraz chyba powinnam dwa razy myśleć czy zwykłym dobrym słowem nie robię innym problemów.

sklepy

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 76 (156)

#40936

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja babcia zamieszkuje z drugą kobietą, którą nazywam "ciocią". Obie panie są najlepszymi przyjaciółkami od ponad 40 lat. Posiadają we współwłasności mieszkanie i ogródek działkowy.

Ostatnio postanowiły że w testamencie zapiszą obie nieruchomości mojej mamie, bo "u ciebie Tarija już na wydaniu, jak będzie miała swoje to nie będzie nią mąż rządził".

Otóż krewni cioci ciężko to przeżyli. BARDZO. Do tego stopnia, że próbowali ją ubezwłasnowolnić, dowodząc że pozostaje ona w związku homoseksualnym (bzdura), co przecież jest, proszę wysokiej sędzi, ciężką psychiczną chorobą, kto to słyszał, boże jedyny.

Nie wiem jak by to spuentować, więc na tym już zakończę.

Ludzie

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 840 (986)
zarchiwizowany

#41063

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Aaa...! Napyskowałam!
Rzadko mi się zdarza to się pochwalę.
Ostatnio źle sypiam i na świat reaguję z entuzjazmem osiołka kłapouchego.
Chciałam sobie wczoraj wysiąść z autobusu drzwiami koło kierowcy. Jechałam tylko jeden przystanek a pojazd był mocno zapchany, więc stałam niemalże przylepiona do pojedynczych drzwi.
Autobus się zatrzymuje, drzwi się otwierają, ludzie chcieliby wychodzić... a tu korzystając z faktu że ludzie na przystanku zrobili miejsce przy drzwiach coby umożliwić wysiadającym sprawniejszą ewakuację podbiega do busa jakaś młoda mama, stawia na pokładzie dzieciaka i usiłuje go wepchnąć do środka.
Oczywiście - ni w tę ni w tę, bo ani wysiąść nie mogę ani się cofnąć, w końcu ludzie z tyłu na mnie napierają.
No i tak patrzę i analizuję jak biała czapka adidasa naciągnięta na głowę dzieciaka gwałtownie obija się o sprzączkę mojego paska. Stoimy.
- Ale wie pani - zaskoczyłam po dłuższej chwili - jak mi go chce pani do d*** wsadzić to ja może rajstopy zdejmę?

Patrzcie państwo, odpuściła bez słowa, za to kiedy wysiadłam zaczęła cały cyrk od nowa, blokując wyjście kolejnej osobie.

komunikacja_miejska

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 373 (539)

#39993

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Swoje liceum wspominam z rozrzewnieniem. Budynek z 1845 roku był niesamowicie urokliwy. Arkady, sklepione piwnice, cała masa kącików i zakamarków (w tym "tajna" kwatera Tarijowego teatru w pakamerze nad wejściem, czy klatka schodowa do gabinetu pielęgniarki, wielka, ale z wąskimi wijącymi się w środku schodkami).

Oczywiście, budynek miał też odrobinę makabrycznej historii. Jak to stare budowle. Żandarmeria niemiecka, potem armia czerwona. Jedna z salek w piwnicy cieszyła się wyjątkowo złą sławą. Maleńka, bez okna. Mówiono o niej jako o miejscu tortur czy egzekucji. Czasem odbywały się tam zajęcia z języków jeżeli grupa była nieliczna, ale ogólnie nauczyciele i uczniowie zapierali się "ręcami i nogami".

Historie o paranormalnych zdarzeniach w budynku były tak stare jak i samo liceum. A to cieć w nocy zobaczył postać w sali w której nikogo nie było, a to dwustronne tablice zatrzaskiwały się w czasie zajęć z dużą siłą, a to ktoś zobaczył dziwne światła z okien szkolnych nocą, a to woźne słyszały jęki z nawiedzonej salki, kiedy w środku nikogo nie było. Ot, folklor, czy "prawdziwy" czy nie, nadawał jednak smaczku.

Niestety czasem... no cóż.

Któregoś razu, w zimowy wieczór, jedyną osobą w szkole była jedna z nowo zatrudnionych woźnych. Starsze stażem koleżanki zostawiły ją samą naumyślnie, uraczywszy przedtem odpowiednimi historiami. Nie uprzedziły jej też o jednym - około godziny 10 co dobę resetuje się szkolny alarm (czy jakaś inna elektronika, niestety nie wiem co to było), a skutkiem "ubocznym" jest przygaszenie świateł na kilka chwil. Miał być to taki chrzest bojowy woźnej, jeżeli ten termin do was przemawia.

No i nasza woźna, z miotłą na jednym ramieniu a duszą na drugim, zeszła do piwnicy. I nagle... Usłyszała drapanie. Drapanie i walenie w drzwi owej "nawiedzonej salki". Wystraszyła się i zwiała na piętro. Posiedziała chwilkę w kanciapie, zebrała się na odwagę i ruszyła z powrotem, ale wtedy... zgasło światło. Koniec końców kiedy żarówki znowu zabłysły stwierdziła że do piwnicy już nie wejdzie, zamknęła budynek i ewakuowała się do domu.

Niestety, tu pojawił się pewien problem. Mianowicie... Źródło drapania. Otóż tego dnia, jacyś uczniowie zamknęli w salce nielubianą uczennice, żeby ją trochę postraszyć, bo o uszy im się obiło że ta akurat osoba ma lekką klaustrofobię. Byli pewni że wypuści ją woźna, albo ktokolwiek inny. Pech chciał że wydarzenia nałożyły się na siebie tak a nie inaczej. Dziewczyna przesiedziała w tym przerażającym dla niej miejscu do rana. A potem kilka dni musiała spędzić w domu, bo bała się wrócić do szkoły.

Przykładnie ukarano uczniów i woźne. Ale kto tu był bardziej piekielny?

folklor

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 738 (866)
zarchiwizowany

#40458

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Coś jest nie tak z moim telefonem od kiedy zmieniłam operatora. Ciągle: NIEUDANA REJESTRACJA KARTY SIM. Myślałam że to może simlock.

Telefon z którego korzystam to prezent od wujka, chrzestnego, więc nie mam wszystkich papierów. Ale jako że wujo poczuł się odpowiedzialny za prezent, zaoferował że zdejmie to kłopotliwe zabezpieczenie.

W ostatnią sobotę umówiliśmy się że telefon odbiorę, a że mieszkamy w innych miastach, przekazanie zakładnika miało się odbyć w galerii handlowej.

Telefon dostałam, podziękowałam serdecznym uściskiem i buziakiem i rozeszliśmy się każde w swoją stronę - chrzestny do domu, ja do marketu.

Mniej więcej jedną lub dwie minuty potem gdzieś z tyłu zaczęła się jakaś awantura, ale nie zwróciłam na to większej uwagi. Nie sądziłam że te skrzeki i wyzwiska dotyczą mnie. Zorientowałam się dopiero w supermarkecie, kiedy koło mojej głowy przeleciał kalosz.

Kalosz. Gumiak taki co leży w koszach z promocjami przy wejściu. Poczułam się urażona, no jak to, kaloszem? 20 metrów dalej leżą sandały na obcasie, a tu kalosz?

Odwracam się i co widzę? Trzy małoletnie panienki w dresach, obrzucające mnie inwektywami.
Wnioskuję że uznały mnie za nową na "rewirze", aczkolwiek mogę się mylić, bo późno się zorientowałam.

W każdym bądź razie zorientowałam się na tyle szybko żeby się schować za koszem ze spodniami, bo dziewczyny złapały kolejne kalosze. Przerażała mnie myśl że umrę zarzucona obuwiem o tak beznadziejnym fasonie. Z mojego schronu wychynęłam dopiero kiedy ochrona wyprowadziła awanturujące się panienki.

A telefon dalej ma jakiś problem z kartą sim. Wie ktoś czemu?

sklepy

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 236 (390)

#39698

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Otwieram nową serię! Tytuł: Mistrzowie kasy samoobsługowej.

Znacie kasy samoobsługowe? Są teraz w większych marketach. Można przy nich samemu skasować produkty, szybko i sprawnie, zwłaszcza gdy ma się małe zakupy. No, chyba że trafisz na mistrza kasy, wtedy można dostać wrzodów.

Moją pierwszą mistrzynią kasy samoobsługowej będzie pani zaobserwowana w supermarkecie TESCO.

Stała sobie spokojnie w kolejce, a wyróżniało ją to, że nie miała przy sobie zakupów. Gdy nadeszła jej kolej stanęła przy wolnej kasie i zaczęła gdzieś dzwonić. Dzwoniła, dzwoniła i dzwoniła. W końcu ktoś odebrał. "JANUSZ!" zaskrzeczała baba "Do tych dużych chodź!!!".
Kilka kas dalej z kolejki zaczął się wytaczać rzeczony Janusz. Był już chyba blisko kasjerki, bo kilka osób musiało wyjechać swoimi wózkami zanim się pokazał. Pan Janusz podtoczył wyładowany wózek do żony, po czym... Stanęli we dwójkę przy kasie i stali.

Koniec końców podeszła pani "asystentka", czyli osoba która pilnuje i pomaga w obsłudze tych kilku kas.

- No co też pani łazi, pani mnie to skasuje! - Zagdakało babsko.
- To jest kasa samoobsługowa.
- Proszę pani, ja skończyłam szkołę i od kasowania nie jestem!

Koniec końców asystentka zaczęła im kasować te zakupy, bo zajęłoby to mniej czasu niż wykłócanie się.

Niestety, czasem jest potrzebna na innej kasie, a to żeby zniżkę wbić, wycofać transakcję albo coś. Ale kiedy tylko próbowała odejść, babsko zaczynało od nowa gdakać i wydzierać się. Kasy prawie stały, kasowanie szło wolno, właściwie tylko jedna kasa z 4 pracowała płynnie. Kiedy wychodziłam ze sklepu biedna asystentka dalej męczyła się z władcami kas, którzy uparcie chcieli pakować swoje zakupy od razu (podniesienie produktu z wagi powoduje zatrzymanie transakcji aż do czasu jego odłożenia). Nie zazdroszczę kobiecie.

sklepy

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 790 (886)

#39709

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sklep z bielizną w C.H. Arkadia.
Zwiedziona reklamą postanowiłam zainwestować w stanik typu super-duper-über push up, żeby stworzyć wrażenie posiadania cycków (the cake is a lie). Sklep ten posiada rozmiarówkę biustonoszy, która mało komu przypada do gustu, ale w której ja znalazłam swój rozmiar idealny.

Ekspedientka napadła mnie już w drzwiach, i usłużnie przyniosła mi magiczny biustonosz w kilku modelach. Przymierzyłam wszystkie, i obie doszłyśmy do wniosku że sensu to nie ma żadnego, bo kule z waty umieszczone w miseczkach zamiast wypchnąć pierś do góry tylko się wgniatały w ciało, jak by tego nie układać i jakiego rozmiaru czy fasonu nie zmierzyć. Za jędrne cycki chyba mam do takiej zabawy.

Podziękowałam i wyszłam. Ale zatrzymałam się zaraz za drzwiami, żeby popatrzeć na komplet wywieszony na manekinie.
I co słyszę?

Jedną z ekspedientek zwracającą się do mojej ekspedientki.
- Nie kupiła? A te suki bez pieniędzy po co tu przychodzą, od razu widać że nie kupi. Kurfa głupia.

W tym sklepie kupiłam jak do tej pory 5 staników, 2 podkoszulki, 4 komplety, niepoliczoną ilość majteczek i pończoch, pasów i skarpetek. Ale więcej nie kupię już nic. Nie to nie.

sklepy

Skomentuj (68) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 611 (825)