Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Werbena

Zamieszcza historie od: 20 lutego 2011 - 23:23
Ostatnio: 27 stycznia 2014 - 15:24
O sobie:

Z wykształcenia kopaczka dołów i wieśniakolożka, z zawodu wróżka, z charakteru paskuda, jędza i stworzenie aspołeczne. Ruda, podła, cyniczna.

  • Historii na głównej: 42 z 50
  • Punktów za historie: 49243
  • Komentarzy: 335
  • Punktów za komentarze: 4379
 

#8383

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Byłam wczoraj (po raz bodajże trzeci, ale na pewno ostatni) w lokalu, który reprezentuje modny ostatnio nurt skrzyżowania kawiarni z klubem. Za barem, na szklanych półkach, stały butelki z przeróżnymi alkoholami, zaś między nimi a kontuarem znajdowała się barmanka z twarzą wyrażającą przekonanie, że obsługiwanie klientów jest zdecydowanie poniżej jej godności, w dodatku stale zajęta czułą rozmową z siedzącym obok niej chłopakiem (na szczęście natura dała mi donośny głos i moje "PRZEPRASZAM" przypomniało jej, że jest w pracy). Usiadłam z koleżanką przy stoliku (ja tyłem do dziewczyny), poczekałyśmy na zamówienie i zajęłyśmy się swoimi sprawami. Był już wczesny wieczór, więc ludzie wchodzili i wychodzili przez cały czas. Miałyśmy ważną sprawę do omówienia, więc nie przywiązywałam szczególnej uwagi do tego, kto się przewijał przez lokal, a i podniesione głosy docierały do mnie - jak się potem okazało - z pewnym opóźnieniem. W pewnym momencie koleżanka podniosła głowę i kazała mi się odwrócić. Zrobiłam to akurat na czas, żeby zobaczyć końcową scenę kłótni między [B]armanką i egzotycznie wyglądającymi kobietami, z których jedna była, na oko, Turczynką. Miały na sobie chustki, jaką zazwyczaj noszą muzułmanki, zasłaniające całą głowę z wyjątkiem części twarzy. Barmanka krzyczała na nie, Turczynka miała osłupiałą minę i widać było, że nie ma pojęcia, o co chodzi. W wymianie zdań brała udział trzecia [K]obieta. Przebiegało to mniej więcej tak:
[K]: Powtarzam pani, że zapłaciłyśmy już całą kwotę!
[B]: Nieprawda, nie zapłaciła za swoją kawę!
[K]: Ponieważ ja zapłaciłam, przecież mam to na rachunku!
[B]: Policzyłam tylko za twoją kawę!
(Na marginesie dodam, że nienawidzę, kiedy ktoś przechodzi na "ty" w takich sytuacjach, w dodatku wobec wyraźnie starszych od siebie osób)
[K]: Mam na rachunku dwie kawy. Może pani zobaczyć, zresztą, wydała mi pani jak za dwie!
W tym momencie włączył się [C]hłopak, z którym wcześniej flirtowała dziewczyna.
[C]hłopak: Mówi, że nie zapłaciła, to nie! Nie dociera? To porządna knajpa, tu brudasy wejścia nie mają!
Towarzyszkę milczącej cudzoziemki niemal szlag trafił, ale przełknęła (podziwiam opanowanie, ja wbiłabym mu łyżeczkę w oko). Napiętym jak rozkład PKP głosem wycedziła:
[K]: Proszę sprawdzić na zapisie z monitoringu, ile mi pani wydała.
Barmanka z wyraźnym triumfem w głosie, że nie mają tu monitoringu. Kobieta uśmiechnęła się, rzuciła "świetnie", chwyciła dzbanek do kawy (akurat zamówiłyśmy taki sam, swoje ważył nawet po połowicznym opróżnieniu, solidny fajans) i rzuciła nim w butelki za dziewczyną.
Huk spadających butelek i półek był niesamowity. Korzystając z zamieszania, obie kobiety wyszły z lokalu, my zaś starałyśmy się wyjść z osłupienia.
Przybyłej jakiś czas później policji zrelacjonowałyśmy dialog między całą trójką słowo w słowo, zgodnie twierdząc, że - niestety - żadne szczegóły wyglądu obu kobiet nie utkwiły nam w pamięci, wszystko przez te chusty, też bez żadnych znaków charakterystycznych.

Lokal w śródmieściu

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1066 (1166)

#7911

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam w mrówkowcu. Z jedną z sąsiadek od dawna jestem skłócona - nie podoba jej się mój zawód (jestem wróżką). Kilka razy dochodziło do rozmaitych incydentów, np. kiedy jechałam windą z nią i jej córką, usłyszałam:
- Widzisz? Masz się uczyć, inaczej będzie okradać ludzi, jak ona! (pomijając fakt, że właśnie kończę trzeci fakultet, to nikogo w życiu nie okradłam). Ponieważ sama mam ostry i prędki język, lista moich wad i bezczelności u tejże pani ma już chyba pół kilometra. Ale do rzeczy...
Kilka tygodni temu moja szefowa zaoferowała bezpłatną wizytę u wróżki jako jedną z nagród w miejscowej loterii fantowej. Zwyciężczyni zadzwoniła do niej i umówiła się na pasujący jej termin. Czyli poprzedni piątek.
Prawdopodobnie do moich ust, rozdziawionych na widok sąsiadki w drzwiach salonu, zmieściłoby się duże jabłko. Sąsiadka rozsiadła się wygodnie i spojrzała na mnie z wyższością, a na moje pytanie, co robi w miejscu, które nie raz i nie dwa porównywała z burdelem i pijacką meliną, odparła:
- Przecież za darmo to nie grzech!

salon wróżbiarski

Skomentuj (89) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 668 (974)