Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

agnieszka00

Zamieszcza historie od: 12 czerwca 2011 - 12:02
Ostatnio: 21 czerwca 2018 - 11:55
  • Historii na głównej: 16 z 37
  • Punktów za historie: 17057
  • Komentarzy: 52
  • Punktów za komentarze: 295
 

#19161

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Witam, mam nadzieję że ta historia będzie przestrogą dla wielu osób.

Działo się to z 3 tygodnie temu. Pojechałam samochodem na Tesco. Parking duży, sobota, pełno ludzi i samochodów. Po zakupach misja wyjazdu z parkingu. Musiałam cofać, z obydwu stron miałam samochody dość blisko mnie zaparkowane. Upewniam się że lusterek nikt mi nie złożył, jakie mam odległości od samochodów. Dodatkowo trzeba pilnować, aby nie wjechać w samochód jadący lub w przechodnia. Dla kierowcy z niewielkim stażem za kółkiem, troszkę trudne jest ogarnięcie tego wszystkiego.

Cofam trochę, żeby lepiej widzieć czy nic nie jedzie lub nikt nie idzie. Ludzie łażą i nie zwracają uwagi na samochody. Dobra, samochód żaden nie jedzie, ludzie w miarę daleko, cofam dalej, uważając żeby nie zahaczyć żadnego auta stojącego obok. Upewniłam się, że o nic nie zahaczę, odwracam głowę do tyłu i cofam dalej. Nagle czuje delikatne puknięcie z tyłu auta. Pierwsza myśl, źle oceniłam sytuację, ale słyszę przeraźliwy krzyk kobiety "moje dziecko!". Wszystko działo się szybko. Około 3 letnie dziecko leży za moim autem, trzyma się za głowę, płacze, ktoś na mnie się drze, karetka przyjechała, dzieciaka zabrała, policja, zeznania...

Po 2 tygodniach już było wiadomo co się stało dzięki kamerom i zeznaniom innych ludzi. Matka wypuściła dzieciaka z samochodu, sama zajęła się wyciąganiem chyba torebki i zamykaniem auta. Dziecko było małe, wypuściło piłeczkę z ręki, a ta potoczyła się pod koła mojego auta, akurat jak cofałam. Szans żebym biegnące zza samochodu, dodatkowo zgarbione dziecko zobaczyła były żadne. Dzieciakowi, oprócz kilku siniaków, nic się nie stało, siła uderzenia nie była duża. Mandat i punkty dostałam, ale sprawy w sądzie nie miałam. Uznano że tak samo jak ja, tak i matka ponosi odpowiedzialność za to co się stało.

Proszę więc przechodniów, a zwłaszcza rodziców małych dzieci, aby w takich miejscach pilnowali swoje pociechy, bo nigdy nie wiadomo czy kierowca je zauważy. W żaden sposób się nie tłumaczę, czuję się winna bo mogłam zrobić dziecku krzywdę.

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 497 (577)
zarchiwizowany

#19262

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia sprzed 5 minut. Jakiś czas temu oddaliśmy wiertarkę do naprawy. Pan z serwisu miał zadzwonić jak będzie naprawiona i będzie można ją odebrać. Dzwoni telefon chłopaka, a że go akurat nie było to odebrałam.
Ja- Tak słucham?
P- yyy dzień dobry, czy mogę z Panem Emilem?
Ja- jest chwilowo zajęty, Pan dzwoni w sprawie wiertarki?
P- tak, ale chciałbym rozmawiać z Panem Emilem.
Ja- jeśli jest naprawiona to proszę powiedzieć o której można się po nią zgłosić.
P- ale wolałbym rozmawiać z Panem Emilem, nie z Panią.
Domyślałam się że chodzi o jakieś techniczne sprawy/problemy czy coś takiego, na czym się nie znam. Idę po chłopaka, daję mu telefon i przysłuchuje się:
E- dzień dobry... tak, to dobrze... nie ma problemu, będę po 13... do widzenia.

Tak, Pan z serwisu koniecznie chciał rozmawiać z chłopakiem, żeby przekazać mu że wiertarka jest naprawiona i można ją po 13 odebrać... Miałam wrażenie że jestem na tyle tępą osobą, że nie zrozumiem tak prostej informacji.

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 180 (216)
zarchiwizowany

#19250

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jedna historia o wymaganiach rodziców w stosunku do opiekunki przypomniała mi moje doświadczenie. Będąc w 2 (albo może 1) klasie liceum, w wakacje szukałam pracy jakiejkolwiek. I tak trafiłam na ogłoszenie o opiekunce. Ogłoszenie krótkie, treściwe, że do opieki jest 5-letnia dziewczynka, po 8 godzin dziennie i najchętniej zatrudnią młodą osobę. Umówiłam się z rodzicami na rozmowę. Poopowiadałam o sobie, ile mam lat, gdzie się uczę, że mam młodsze rodzeństwo, ogólnie się zachwalałam:) jak każdy szukający pracy. Państwo przeszli do zadawania pytań. Kilka z nich było dość dziwnych.
1. Czy mam jakieś wykształcenie pedagogiczne- no tak, poinformowałam ich o wieku i szkole, w moim mieście nie ma szkół o podanym kierunku/profilu. Na moją uwagę że mam 16-17 lat i nie bardzo jak miałam takie wykształcenie zdobyć, matka się bardzo zdziwiła.
2. Poinformowałam też, że znam angielski dość dobrze, a z niemieckiego znam podstawy, więc mogę małą trochę zacząć uczyć. Kolejne zdziwienie rodziców, że tylko 2 języki, czemu nie znam jeszcze francuskiego i włoskiego. Matula stwierdziła że było by fantastycznie gdybym znała jeszcze węgierski bo to taki piękny język...
3. Ostatnie pytanie zwaliło mnie z nóg: Ile lat ma Pani doświadczenia w pracy z małymi dziećmi? Chcielibyśmy opiekunkę, która ma co najmniej 5 lat takiego doświadczenia...

Były jeszcze pytania jakie jadam posiłki, bo oni by nie chcieli opiekunki źle odżywiającej się, o jakich porach wstaję, jakiej słucham muzyki, jak duże mam mieszkanie, ile lat mają moi rodzice i kilka innych których już nie pamiętam.

Rodzice mi podziękowali i stwierdzili że tak mało doświadczonej i nie wykształconej osoby oni nie chcą, że jednak jestem za młoda. Zwróciłam uwagę, żeby dokładniej sprecyzowali swoje wymagania w ogłoszeniu, bo zapewne nie byłam jedyną taką nastolatą szukającą pracy.

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 139 (185)
zarchiwizowany

#18209

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Widzę sporo historii o "tępych" właścicielach psów, których się prosi o zabranie pupila, bo może zrobić komuś krzywdę lub krzywda mu się stanie. Opiszę własne doświadczenie, trochę inne.

Piękna pogoda, idę z moją kilkuletnią sunią, która wygląda jak owczarek niemiecki w wersji mini. Taka jakaś mieszanka:) Pies na smyczy, idę ścieżką przez taki miejski lasek, cieplutko, no sielanka. W moją stronę zbliżały się dwie panie. Znając moją psinę ściągam smycz, nie żeby była agresywna, wręcz przeciwnie, łasi się do wszystkich i czasami opiera się przednimi łapami o nogi człowieka w celu zwrócenia na siebie uwagi. No i panie zauważają nietypowego kundelka, zachwycają się że taki ładny jak owczarek niemiecki tylko mniejszy. Grzecznie proszę o niegłaskanie, gdyż piesek może nochalem lub łapami wybrudzić ubranie (w lasku wiadomo jak pies się zachowuje). Na nic zdało się proszenie i odciąganie psa. Jedna z pań pogłaskała psa, na razie bez żadnych powikłań, ale gdy tylko wyprostowała się, sunia bach przednimi łapami o spodnie i z wywalonym jęzorem cieszy się dalej, przy okazji nochalem brudząc coraz większe partie spodni. Zanim odciągnęłam psa, spodnie kobiety była nieźle utytłane śladami po łapach i ślinie.

Opisywać epitetów i kłótni nie będę, bo zapewne się domyślacie jak przebiegała. Dołączam się do apelu: jeśli właściciel psa prosi o nie głaskanie itp. to proszę tego nie robić.

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 188 (236)
zarchiwizowany

#18130

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jako że zaczyna się rok akademicki (co niektórzy może już zaczęli studia) i znajomi rozjeżdżają się do miast akademickich, postanowiliśmy z grupką przyjaciół wybrać się na ostatnie wakacyjne spotkanie przy piwku. Działo się to jakoś na początku września, a piekielnym będzie barman, bardziej dla swojego szefa niż dla nas:).

Na imprezę wybraliśmy się w środę, bo mniej ludzi, większy luz, nie ma obaw przed zbytnio pijanymi i agresywnymi klubowiczami, po prostu chcieliśmy w spokoju sobie pogadać i się pożegnać.

Już po wejściu do baru naszą uwagę przykuł barman, wesoło popijający piwko i gadający z ochroniarzem. W barze była tylko parka na randce i jakieś 2 panienki na plotkach. Nas było około 12 osób, co się barmanowi nie spodobało, bo miał sporo roboty z nalewaniem naszych trunków. Marudził, strzelał fochy, ociągał się z miną męczennika.

Po paru piwkach postanowiliśmy zagrać sobie w bilard, żeby było śmieszniej wymyślaliśmy i próbowaliśmy robić różne dziwne triki. Jakiś nie cały metr nad stołem bilardowym wisiała spora lampa w kształcie talerza. Kolega który sporo gra w bilard chcąc się popisać, postanowił wybić bilę wysoko i trafić nią w drugą aby ta wpadła do łuzy. Tak, trafił w lampę i ta się pobiła. No nic, stało się, idziemy do barmana, solidarnie wcześniej ustalając że się na nią złożymy. Przedstawiamy sprawę, a barman zaczął przybierać wszelkie kolory purpury, wrzeszczy na nas, nie dając nam dojść do słowa... Ewidentnie wypił o kilka piwek za dużo, ochroniarz zresztą też. Ponieważ chłopakom udzielało się zachowanie barmana i ochroniarza, postanowiłyśmy ich wyprowadzić. Każdy rozszedł się do domu. Następnego dnia telefon od kolegi, że on jednak chce oddać kasę za tą lampę, tylko mam z nim iść do właściciela baru. Udało mi się znaleźć numer do właściciela, dzwonię, umawiamy się na wieczór.

Właściciel okazał się przesympatycznym człowiekiem, przeprosił za zachowanie pracowników i zapewnił że już nie pracują, to nie był ich pierwszy taki wybryk. Nową lampę zafundował barman z wypłaty, a nam jako że chcieliśmy być uczciwi dostało się po darmowym piwku :)

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 235 (269)

#17180

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzisiaj byłam świadkiem pewnej sytuacji, w której kasjerka uległa stereotypowi.

Wpadłam do tesco na małe zakupy. Po zebraniu artykułów idę do kasy, przede mną facet tak 45-50 lat, a z nim dziewczyna może 15- letnia. Mieli spore zakupy, chyba jakaś impreza, bo pełno ciastek, słodyczy, soków, trochę wódki, wędlin itp. Tu zaznaczę że mężczyzna nie wyglądał na żadnego biznesmena, ot zwykły ojciec, ubrany w jeansy i koszulkę, nastolatka też zwyczajna, w jakiś jasnych spodniach i młodzieżowej koszulce. Po prostu matka wysłała ich na zakupy.

No i kasjerka zaczyna ich liczyć, dziewczyna skasowane produkty pakuje do reklamówek, ojciec cierpliwie czeka. Dochodzi do kasowania alkoholu, kasjerka się zawahała, patrzy na faceta, później na dziewczynę i wypala:
K- dowód!
O- yyy słucham??
K- no dowód proszę!
O- no ale co ja nie wyglądam na swój wiek? hehe ale mi pani komplement walnęła ( wyraźnie odebrał jej tekst jako żart i zaczął się śmiać)
Kasjerka z poważną miną mówi że chce zobaczyć dowód tej dziewczyny.
O- ale to ja płacę za te zakupy i alkohol, a chyba nie wyglądam na gówniarza...
K- ale ona nie ma 18 lat, nie sprzedam!
O- w takim razie proszę zawołać pani kierownika, nie będę tolerować takie zachowania, chcę zakupić produkty a pani mi tego odmawia z powodu wieku mojej córki.
K- tak twojej córki, akurat. Już ja wiem co to za córka, nakupujesz jej słodkości i alkoholu, Bóg wie czego jeszcze a ona ci dobrze zrobi. Zasrany biznesmen, daleko od żony to zdradzać się za chciało. Bezbożnik!
O- co pani wygaduje, jaki biznesmen...
K- WON Z MOJEJ KASY!! MYŚLISZ ŻE JAK ZARABIASZ KOKOSY TO MOŻESZ TAKIE MAŁOLATY NISZCZYĆ?? A PÓŹNIEJ SIĘ SŁYSZY ŻE MŁODZIEŻ ZŁA, ŻE ZEPSUTA... tak sobie wyzywała, ojciec złapał dziewczynę, która cały czas stała blada z wytrzeszczem oczu i odeszli, jak się domyślam w celu znalezienia kierownika.

Ja uciekłam od tej kasy.

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 828 (872)
zarchiwizowany

#16523

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Skoro się zbliża rok szkolny, to historyjka o nauczycielce fizyki ze szkoły średniej.

Pani profesor nadzwyczajna doktor habilitowana itp. itd., o wdzięcznym pseudonimie Czesia była osobą nader wymagającą, pracującą w szkole z jakieś już 40 lat. Objawów piekielności miała wiele, bardziej uciążliwych i mniej. Opiszę jeden.

Pani Czesia miała taki gruby zeszyt w kratkę, formatu A4. Okładka praktycznie całkiem zdarta, kartki żółte, na pierwszych stronach było coś zapisane, ale zbiegiem lat przestało być czytelne.

Każda klasa, którą uczyła fizyki, miała w tym zeszycie tabele jak w dzienniku. Wypisane nazwiska i 3 kolumny z oznaczeniem który to rok szkoły (1, 2, 3...). Przy odpowiedzi ustnej za każdą błędną odpowiedź minus, za poprawną plus. Te wszystkie minusy (rzadko były plusy) były wpisywane do tego zeszytu. W 2 semestrze 3 klasy, przed samą maturą każdemu nagle pojawiły się jedynki w dzienniki. Po jakieś 8 jedynek... Jak się okazało, nasza psorka podsumowała wszystkie minusiki z całych 3 lat naszej nauki i powpisywała nam szmaty już na koniec roku coby nam popsuć ocenki na koniec szkoły.

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 174 (236)
zarchiwizowany

#15514

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Perełki ze sklepu mięsnego, w którym pracowałam.

1. Miałyśmy na sklepie piec do pieczenia mięsa, ale to mięso przychodziło z firmy, przyprawione już i zapakowane. Nie wolno nam było samym mięsa do pieczenia przygotowywać(kary po kilka tysięcy od sanepidu- nie widziało mi się to oddawać...). Wpada małżeństwo porą już po obiadową i wybierają kawałek ładnej karkówki. Teraz pada tekst faceta:
F: pani mi to teraz ładnie pokroi w cieniutkie plasterki, przyprawi i upiecze, ale tak szybko bo my głodni z pracy.
Ja grzecznie tłumaczę że nie wolno nam tego robić, pieczemy tylko mięso, które firma nam przygotuje. Krzyki i pretensje zniosłam.

2. Mięso na życzenie klienta mieliłyśmy na miejscu, takiego zapakowanego nie było. Sitko do maszynki było jedno. Wpada babka i prosi o mięso mielone, ale chce zobaczyć sitka. Koleżanka pokazuje to jedno co mamy i mówi że innych rodzai nie ma. No to babka z tekstem: proszę w takim razie mi zmielić to mięso 4 razy...

3. W okolicy mieszkalnej gdzie był sklep pełno zawsze żulików i innych. Obok naszego sklepu była piekarnia. Owi panowie potrafili wpadać po kilka a nawet kilkanaście razy z 1 lub 2 bułkami przekrojonymi i kupowali po odpowiedniej ilości plasterki wędliny do tych bułek (1, 2, 3...).

4. Klientka pyta o cielęcinę. Klasyczne o.O bo pierwszy raz spotkałam się z prośbą o cielęcinę, wiem że ciężko ją kupić i jest cholernie droga. Dzwonię do centrali z pytaniem czy jest możliwość zamówienia cielęciny. Pani z centrali trochę zdziwiona mówi że cielęciny nie, ale mogą zaoferować bardzo młodą wołowinę. Klientka się zgadza, co prawda nie chętnie, zamówienie na pół kilo na następny dzień. Przychodzi, ogłada, wącha i prosi o zmielenie. Ok mielimy i pada tekst: pani drobno to mieli? Nie chcę żeby mojej Misi coś na żołądku stanęło. Myślę może córka chora czy co. Ale przy płaceniu babka wypala że jej KOTKA taka delikatna, z francji sprowadzona i hodowca kazał karmić mielonym mięskiem najlepiej cielęcym. Szczena w dół bo za ten kawałek wołowiny zapłaciła ekstra około 46 zł. Na koniec stwierdziła że chętnie będzie u nas to mięso zamawiać. (uprzedzam, może w dużych miastach typu warszawa, kraków kupi się cielęcinę ale niestety nie w moim).

5. Prawdziwa plaga. Przed sklepem jest pełno takich mini straganów, gdzie ludzie sprzedają swoje własne warzywa z działek. Klienci przychodzą do nas rozmieniać pieniądze, co dla nas jest ciężkie, i wydają u tych sprzedawców. My natomiast regularnie łazimy do nich rozmieniać, bo im ciężko te 400 zł w 1 zł czy 2 zł trzymać.

6. W sprzedaży były również przyprawy, musztardy, ketchupy itp., itd. W okresie grillów ludzie przyłazili i chcieli aby ten wybrany kawałek mięsa na grilla im ładnie pokroić i przyprawić tym przyprawami, oczywiście w cenie sprzedaży mięsa.

7. Czasy kiedy były kolejki do mięsnego można dzisiaj zobaczyć:) o 5 rano (no może nie takie kilkudziesięcio metrowe). Do pracy na ranną zmianę przychodziło się o 5:30 (sklep otwierany o 7), po to aby wyłożyć towar. Tak, trzeba było świeże mięso wyłożyć, wędliny, kiełbasy (kierowca miał klucze do sklepów i od około 3 w nocy rozwoził świeży towar). 2 zmiana po zamknięciu weryfikowała co już się nie nadaje na sprzedaż i na zwrot, a to co jeszcze wyglądało ładnie i było jadalne na następny dzień w promocji. Ja w pracy byłam koło 5 ponieważ z mojej wiochy dojeżdżał 1 autobus do miasta o 4:30. Wielokrotnie, głównie w poniedziałki i soboty spotykałam osoby pamiętające PRL już czychające pod sklepem i błagające o sprzedaż czegoś świeżego, bo później już nie będzie świeże...

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 111 (181)
zarchiwizowany

#15274

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wiejskie plotki:) Jakieś 3 lata temu zamieszkałam z chłopakiem u jego rodziców na wsi, gdzie dominują starsi mieszkańcy, bo to kiedyś wioska prawdziwa była, krowy i kury można dalej spotkać.

I tak sobie mieszkamy, zdążyłam już kilku sąsiadów poznać, zawsze miła i kulturalna aby teściom wstydu nie narobić.

Po jakimś roku, teściową na zakupach zaczepia sąsiadka z pytaniem "jak pani wnuczka się miewa? biedne dziecko takie chore jest, pewnie dużo na lekarzy i leki wydajecie?". Mama szok, jaka wnuczka? Sąsiadka zdziwiona bo przecież syn z dziewczyną się wprowadzili rok temu, a ona nie widziała naszej córki, i że w ogóle to ja mały brzuch w ciąży miałam.
Po dogłębniejszej rozmowie mama się dowiedziała że:
- byłam w ciąży,
- chyba zagrożonej i urodziłam wcześniaka bo mały brzuch, prawie w ogóle nie było widać ciąży,
- urodziłam córkę (nie wiem dlaczego akurat dziewczynka),
- dziecko jest ciężko chore, bo nie chodzę z nim na spacery,
- jestem sknerą i dusigroszem, bo kto to widział żeby w ciąży pracować (pracowałam w sklepiku z pamiątkami sportowymi),
- jestem sierotą z domu dziecka (wyglądam młodo i zwyczajnie ludzie myśleli że chłopak poznał 17-18 letnią dziewczynę i zabrał ją ze slamsów),

Nic sobie z tego nie zrobiliśmy, pośmialiśmy się z wiejskich stereotypów. Ciekawa jestem ile jeszcze innych plotek krąży na mój i może nie tylko mój temat.

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 144 (188)

#14619

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka historyjek o księdzu z "powołaniem". Uczył mnie w liceum religii i zapewne cała klasa go zapamiętała.

1. Jego największą ofiarą była koleżanka posiadająca ogromny biust, na dodatek była drobnej postury co dodatkowo uwydatniało jej walory. Nie ważne jakby się ubrała zawsze widać że jest hojnie obdarzona. Ksiądz nie marnował okazji aby jej po ubliżać. Sypał tekstami typu: "a ty to tylko byś ten biust pokazywała, żeby cię za niego łapali" "córka ladacznicy, po co tak cycki eksponować" "tylko sex w głowie" itp itd.

2. Potrafił wpisać dziewczynom uwagi za: makijaż, krótki rękawek w upalny dzień, sandały odkrywające stopę, bawienie się włosami czytaj poprawianie ich, zakładanie nogi na nogę.

3. Na każdych zajęciach poruszał temat aborcji, poronień i chorób dzieci za wszystko obwiniając kobiety. Przykład: dziecko rodzi się chore, z jakąś wadą to wina kobiety. Kobieta poroniła to też jej wina.

4. Plagą były tematy o gwałtach, że mężczyzna nie jest niczemu winny. Na pytanie dlaczego to zawsze kobieta jest winna odpowiadał "bo tak". Gdy się go zapytało czy pedofil jest winny gwałtu na małym dziecku odpowiedział że nie, ale wytłumaczyć nie umiał...

5. Chłopcy nie ważne co robili mieli u niego 5, dziewczyny natomiast chciał usadzać, bo twierdził że takie dobre oceny mamy za dawanie tyłka, szantaż albo kokietowanie.

6. Uważał że kobieta nie powinna posiadać wykształcenia, bo po co. Ma siedzieć w domu i usługiwać mężowi. Mówił że Bóg stworzył kobietę dla mężczyzny, aby mu służyła.

Ostatecznie wyleciał i ze szkoły i z parafii. Później od księdza który przygotowywał mnie do bierzmowania dowiedziałam się że tak go przenosili z parafii do parafii, aż w końcu go nikt nie chciał i odwołano go z funkcji księdza.

Skomentuj (75) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 641 (859)