Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

agnieszka00

Zamieszcza historie od: 12 czerwca 2011 - 12:02
Ostatnio: 21 czerwca 2018 - 11:55
  • Historii na głównej: 16 z 37
  • Punktów za historie: 17057
  • Komentarzy: 52
  • Punktów za komentarze: 295
 

#49516

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przypomniała mi się historia z czasów kiedy szukałam własnego auta. Moim marzeniem była i jest Mazda 323C (http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/3/3a/Mazda_323_front_20071025.jpg). W mojej okolicy, jak i w całym województwie, ciężko jest znaleźć ten samochód na sprzedaż i na dodatek w dość dobrym stanie. Ale znalazłam! Z mojego miasta. Piękna, czerwona, z małym przebiegiem od pierwszego właściciela. Cena trochę wygórowana, ale co mi szkodziło zobaczyć?

Pojechałam z kolegą mechanikiem zobaczyć autko. Przywitał mnie Pan po 30. Miał skwaszoną minę, nie wyglądał na zadowolonego. Był ubrany w garnitur, wyglądał na drogi, ogólnie widać było, że to człowiek zamożny. Towarzyszyła mu żona. Standardowo pogadanka o aucie, co było robione itp. Auto bezwypadkowe, Pan miał kilka stłuczek, ale wszystko naprawiał w serwisie, samochód ma wszystkie oryginalne części, co udowodnił pokazując nam faktury i książkę serwisową. Zero rdzy, w środku auto jak nowe, żadnych rys, zabrudzeń, zniszczeń, silnik pracował elegancko, no po prostu marzenie każdego kupującego używany samochód. Pora na przejażdżkę.

Wsiadamy, Pan chce jechać z nami, żonę odprawia na zakupy, żona kieruję się do sklepu żegnając nas prychnięciem. Jedziemy. Frajda dla mnie niesamowita, wszystko chodziło elegancko. Już uznałam, że samochód wart jest swojej ceny w czym upewnił mnie kolega. Pan jednak poprosił o zatrzymanie się na najbliższym parkingu. I zaczyna opowiadać:

- Wie Pani, cieszę się że autko się podoba, ale widzi Pani ja nie chcę go sprzedać. Żona się uparła, bo to nie może tak być, żeby prezes firmy jeździł 16-letnim autem (trafiłam z tą zamożnością). Mam 2 drogie auta, jednym jeździ żona, a drugie stoi... Widzi Pani, ten samochód dostałem od ojca. Kupił mi go nowego. Pamiętam jak cieszyłem się jak dziecko, płakałem ze szczęścia. Dbałem o ten samochód bardziej niż o siebie i nadal dbam, bo to jedyna pamiątka po ojcu jaka mi została... Chciałem ten samochód podarować synowi na 18 urodziny, ale on też uważa że jeżdżenie takim "gratem" to obciach. Żona mu obiecała nowe auto z salonu. Musiałem dać ogłoszenie o sprzedaży, bo żona robi mi awantury, że chcę opóźnić pozbycie się go. A ja za każdym razem gdy do niego wsiadam czuje obecność ojca...

Żal mi się go zrobiło. Uznałam że nie zrobię mu przykrości i nie odkupię auta. Wróciliśmy na poprzedni parking gdzie czekała na nas żona:
Ż- I jak? Bierze pani tego złoma?
Ja- Niestety nie, cena jest trochę za wysoka, przykro mi.
Ż- No ja wiedziałam, wiedziałam żeś za dużą tą cenę dał! Przecież widać że ten gruchot zaraz się rozleci. Ja nie rozumiem w ogóle, jak można czymś takim jeździć!

Pożegnaliśmy się. Wracając miałam mieszane uczucia. Z jednej strony żal mi było gościa, bo widać było że ten samochód kocha, a z drugiej byłam zła na niego, że pozwala sobie na takie traktowanie. Co do żony - złapała bogatego człowieka, który osiągnął sukces i cóż... sodówa do głowy uderzyła.

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 689 (747)

#33275

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Głupota ludzka jest niezmierzona. Aż mnie trzęsie jak przypominam sobie tę historię. Muszę się wyżalić.

Jestem posiadaczką gekonów lamparcich. Zwierzaki przecudowne, jednak nie nadające się do pieszczot. Koło 4 miesięcy temu, kiedy dokupowałam 2 samiczkę do stadka, spotkałam koleżankę w sklepie terrarystycznym. Zastanawiała się nad kupnem zwierzęcego prezentu dla brata i też zwróciła uwagę na gekony, ale nie miała zielonego pojęcia o ich hodowli. No to się umówiłyśmy na kawę, żeby o tych gadach pogadać.

Brat miał dostać stwora na 10 urodziny. Obawiałam się, że chłopak może być jeszcze za mało odpowiedzialny na opiekę nad takim zwierzakiem, ale w zasadzie go nie znałam, a koleżanka zapewniała, że potrafi sumiennie opiekować się zwierzętami. Dałam jej kilka rad na temat zakupu, przygotowania terrarium i opieki oraz dałam książkę, która bardzo mi pomogła jak sama zaczynałam przygodę z gekonami. A jednak moje obawy były słuszne.

Parę razy jaszczurka uciekła, chowając się w najtrudniej dostępnych miejscach. Jeździłam pomagać ją wydostać. Potem był telefon, że gekon ma sine łapki i trudności z chodzeniem. Pojechałam go zobaczyć. Zwierzak miał problemy z wylinką, bo chłopak nie zapewniał odpowiedniej wilgotności (zwykłe spryskiwanie terrarium ciepłą wodą - chyba nie trudne). Efektem tych problemów, była zalegająca skóra na łapkach i ogonie, powoli doprowadzająca do martwicy. Jednej łapki nie udało się uratować, w pozostałych potracił kilka palców. Byłam już wtedy wściekła i chciałam go zabrać, ale nie chcieli go oddać. Pokłóciłam się z koleżanką. Nie odzywała się do mnie, aż do ostatniej środy.

Dzwoni do mnie i z płaczem prosi, żebym przyjechała bo jaszczurka chyba umiera. Pojechałam. To co zobaczyłam wprawiło mnie w osłupienie. Gekon był potwornie wychudzony, z krzywicą zaawansowaną w takim stopniu, że nie mógł już w ogóle chodzić. Miał zapchane jelita, a po ogonie żadnego śladu. Wtedy koleżanka powiedziała prawdę:
1. Nie wierzyli, że gady nie przyjaźnią się z człowiekiem, a jedynie tolerują jego obecność. Wypuszczali gada by sobie pobiegał. Stąd te ucieczki. Myśleli, że będą się z jaszczurką bawić, że będzie siedziała na ramieniu jak szczurek lub spała w kieszeni jak chomik.
2. Wilgotność w terrarium jest bardzo ważna, żeby jaszczurka mogła bezproblemowo przechodzić wylinkę. Uznali, że woda parująca z miski wystarczy. Bo przecież w naturze nikt im nic nie pryska...
3. W książce, którą pożyczyłam oraz w internecie są informacje, że gekon w sytuacji zagrożenia odrzuca ogon by móc uciec, a potem ogon odrasta. Gówniarz postanowił to sprawdzić i podniósł jaszczurkę za ogon... Bo mu się podobało, jak ogon się rusza... Ogon za każdym razem odrasta, ale krótszy. A właśnie w ogonie jaszczurka gromadzi zapasy.
4. Gekony robią sobie głodówki, nawet trwająca kilka tygodni, ale same o tym decydują. Dzieciakowi nie chciało się go karmić, a skoro może wytrzymać kilka tygodni bez jedzenia to go nie karmił.
5. Terrarium było w opłakanym stanie, brudne i śmierdzące. W misce gniły resztki karmówki. Woda stara, zielona i śmierdząca.

Wkur.. się. Powiedziałam co myślę o koleżance i jej bracie. Darłam się tak, że pół miasta mnie słyszało. Zabrałam gekona i z płaczem biegłam do weterynarza, ale już tylko po jedno. Nie dało się go uratować. Miał pełno pasożytów, zapchane jelita i był potwornie wychudzony. Nie mogłam zrozumieć, że tak ciężko jest poświęcić 15-20 min dziennie na podanie zwierzęciu świeżej karmówki, wody i spryskanie terrarium ciepłą wodą. A naprawdę opieka nad gekonami jest banalnie prosta, wystarczy przestrzegać kilku zasad.

Dziś ją spotkałam w sklepie zoologicznym. Kupowali koszatniczki. Martwię się o te gryzonie...

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 851 (905)

#29267

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zostałam dziś okradziona, ale bardziej mnie to bawi niż złości.

Odbierałam paczkę z punktu pocztowego. Punkt ten jest bardzo malutki i na dodatek źle urządzony. W kolejce do okienka mogą ustawić się max 3 osoby. Gdy podawałam awizo, do punktu wszedł młody chłopak, stanął tak że widział wszystko co robi Pani i ja. Paczka była wielkości pudełka od telefonu, ale nie zdradzająca co jest w środku. Ważne jest również, że za paczkę płaciłam przy jej odbiorze. Chłopak doskonale widział paczkę i pieniądze jakie dałam Pani w okienku.

Wyszłam z punktu, przeszłam może z 20 metrów i poczułam szarpnięcie za rękaw. Chłopczyna ze scyzorykiem w ręku rzecze do mnie "dawaj k**** ten telefon". No to dałam, śmiejąc się niesamowicie. Biedak zdziwiony moją reakcją zabrał paczkę i uciekł, a ja dalej się śmiałam.

Drogi złodzieju, mam nadzieję, że pół kilo larw mącznika młynarka wystarczyło na smaczny obiad. :)

Skomentuj (52) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1825 (1867)

#27953

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jeśli policja nie ma za co wlepić mandatu kierowcy (zwłaszcza jeśli jest to kobieta), to najlepiej zrobić z niego idiotę.

Koleżanka zdała jakieś 4 miesiące temu prawko, a przez kilka lat natrudziła się żeby kupić sobie własne autko. I kupiła, corsę 16 letnią za małe pieniądze, coby szkoda nie było jak gdzieś ryśnie (takie założenie miała). I tak sobie jeździła na uczelnie, do pracy, chłopaka, itp. Pewnego dnia przyszła na uczelnie nieźle wpieniona i zapalając niemal 2 fajki naraz, opowiada co się jej przytrafiło.

Jechała na zajęcia, a tu pach lizak, proszę zjechać. Pierwsze jej myśli to: pasów nie zapięłam? Świateł nie włączyłam? Za szybko jechałam? Ale policjanci powiedzieli, że to rutynowa kontrola, tylko że fakt iż kobieta jest kierowcą i do tego z krótkim stażem za kółkiem, zachęcił ich do szukania powodu do mandatu. Sprawdzali wszystko dokładnie, cały samochód, dowód rejestracyjny oglądali z 10 razy, tak samo prawko, sprawdzali trzeźwość na różne sposoby, oglądali sobie gaśnicę, kamizelkę, apteczkę, opony, sprawdzali szyby czy nie za ciemne (choć wcale przyciemnianych nie było), itp.

I tak już zrezygnowani, chcieli oddać koleżance dokumenty i gdy jeden zwrócił uwagę na jej buty (wtrącenie, koleżanka pracuje w biurze, więc jeansy, trampki i kolorowa koszulka odpada). Wziął linijkę i zmierzył jej obcas, całe 5 cm! W takich butach nie wolno prowadzić. Kłótni o absurdalność tego faktu już nie będę przytaczać, możecie sobie ją wyobrazić. Koleżanka mandatu nie przyjęła, spisała dane policjantów i zaplanowała zrobienie armagedonu na komendzie. :)

Skomentuj (49) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 759 (821)

#27361

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia koleżanki, a właściwie to jej babci. Babcia jest po 80, ile dokładnie ma nie wiadomo, bo od kilku lat twierdzi, że kończy w danym roku 80 lat. :)

Babcia szkoły podstawowej nie skończyła z powodu wojny. Jednak nikt przez tyle lat nie interesował się tym faktem. Pewnego wakacyjnego dnia babcia otrzymała pismo z kuratorium, że ma się stawić na rozpoczęcie roku szkolnego w szkole x. Została zapisana do jakiejś tam 5 klasy. Na początku starowinka chciała sprawę wyjaśnić, jednak trafiła na upartych urzędników twierdzących, że w Polsce szkoła podstawowa jest obowiązkowa i każdy ma ją ukończyć.
Więc co babcia zrobiła?

Wybrała się na rozpoczęcie roku, znalazła wychowawczynie swojej klasy i spokojnie zapytała o plan zajęć. Plan dostała i następnego dnia stawiła się na lekcjach. Dopiero wtedy nauczycielka razem z dyrektorką poznały całą sprawę i narobiły takiego rabanu w kuratorium, że babci dano spokój. :)

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1367 (1419)

#24953

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pozdrawiam panów strażników, którzy wlepili dzisiaj staruszce mandat za to że jej stary, ledwo chodzący pies nie miał kagańca.

Parę metrów dalej siedział na ławce dres i z zachwytem patrzył jak jego pit bull czy tam amstaff, radośnie robi kupkę na chodnik.

Straż miejska.

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 889 (931)

#23018

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nadgorliwość gorsza od faszyzmu. Miałam koleżankę, która w wieku 16 lat zaszła w ciążę. Myślę, że nie do końca jest to jej i chłopaka wina. Opiszę jakie miała życie zanim zaszła w ciążę.

Dziewczę pochodziło z dobrej, katolickiej i cholernie bogatej rodziny. Zawsze było podwożona pod szkołę i zabierana po skończonych lekcjach, pomimo że mieszkała jakieś 200 m dalej. Uczyła się bardzo bobrze, chociaż to chyba wynikało z presji jaką wywierali na nią rodzice. Za każdym razem jak dostawała jakąś 4 lub gorzej, robiła się blada i próbowała się nie rozpłakać. Ciuchy miała markowe, aczkolwiek tak dobrane by nie było dekoltu i odkrytych ramion czy nóg. Czasami w upalny dzień była ubrana w długie jeansy i bluzkę z długim rękawem.

Mieliśmy lekcje wychowania do życia w rodzinie, na których omawiane były również aspekty antykoncepcji i seksu. Na żadnych zajęciach nie była. Raz też mieliśmy takie zajęcia przygotowujące dziewczyny do dojrzewania i pierwszej miesiączki. na tych zajęciach pani pokazywała również jak aplikować tampony i dostałyśmy takie paczki, w których były podpaski i te tampony. Raban jaki zrobili jej rodzice o te tampony szkoła zapamięta na całe życie.
Wszelkie prace w grupach, które wymagały dodatkowej pracy w domu były robione u niej. Nigdy nie odwiedziła żadnej z nas, to zawsze my musiałyśmy iść do niej. Kiedyś miałyśmy przedstawienie na historię, w którym potrzebny był chłopak grający króla. Matka dziewczyny stała nad nami i pilnowała by kolega nie dotknął jej córki.

Sporo stron internetowych było blokowanych, nawet allegro, ponieważ można tam było znaleźć zdjęcia panów czy pań w bieliźnie, nie wspominając o sex zabawkach.

Nie chodziła na dyskoteki, nie jeździła z nami na wycieczki, nawet nie była na balu pożegnalnym dla 3 klas gimnazjum. Cały czas była pilnowana. Dodatkowo lekcje angielskiego i francuskiego, basen i jakaś nauka gry na skrzypcach czy innym instrumencie.

Kiedy poszła do liceum, poznała chłopaka. Był on podobnie jak ona ofiarą ambicji rodziców. Nie trudno się domyślić, że się w sobie zakochali. Początkowo ich związek polegał na spotykaniu się na przerwach w szkole, bo żadne nie miało czasu po lekcjach lub po prostu nie mogło się spotkać. Któregoś dnia odwołano im ostatnie lekcji, więc parka korzystając z godzinki wolnego udała się do parku poprzytulać. Miejsce ustronne i ciche, a przytulanie pobudziło dość mocno hamowany popęd seksualny, którego efekt ma w tej chwili 7 lat.

Obydwoje byli dość mocno izolowani od wszelkich informacji na temat seksu, czego skutkiem była niewiedza o antykoncepcji.

Skomentuj (55) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 886 (1096)

#20621

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Opiszę kilka historyjek pochodzących od różnych ludzi. Będzie o zwierzętach i Świętach.

1. Koleżanka ma sąsiadów, którzy postanowili na gwiazdkę kupić swojemu dziecku szczeniaczka. Mieszkają w bloku na osiedlu nowym, zadbanym, gdzie mocno pilnowani są właściciele psów, aby sprzątali po swoich pupilach. Dzieciakowi szybko znudziło się wyłażenie z psem, więc zaczęła robić to matka. Jej jednak nie odpowiadało, że trzeba sprzątać, więc któregoś dnia wpakowała szczeniaka do reklamówki, zawiązała i wrzuciła do pojemnika na odchody. Psinkę udało się uratować.

2. Historia kuzyna. Jego kolega postanowił w prezencie świątecznym kupić swojej dziewczynie 2 chomiczki. Dziewczę uradowane, ale kiedy przyszło do sprzątania im klatki, radość ta minęła. Dziewczyna spuściła zwierzaki w sedesie "niby przypadkiem".

3. Byłam wolontariuszką w schronisku. W okresie poświątecznym (styczeń i luty głównie) miałyśmy pełno roboty z przyjmowaniem nieudanych prezentów. Któregoś dnia zauważyłam pana kręcącego się przy schronisku ze szczeniakiem. Na moje pytanie czy chce oddać pieska, zmieszany odpowiedział że nie. Niestety, następnego dnia znalazłam już martwą psinę przywiązaną do płotu schroniska. Pan po zamknięciu schroniska przywiązał psa do płotu i zostawił na pastwę nocnego mrozu i głodu.

4. Znajomy taty mieszka przy lesie. Podczas odśnieżania podjazdu, koło płotu znalazł małe pudełko, a w środku 2 króliczki. Miały sporo szczęścia, że zostały znalezione dość szybko. Inaczej śnieg zasypałby całkiem pudełko. Ten pan znalazł również rodzącą sukę, przywiązaną do drzewa w lesie.

5. Kolega, którego znam z czasów wolontariatu, prowadzi mini schronisko dla gryzoni, papug, rybek, itp. Tuż po świętach ludzie przyłażą i wciskają futrzaki z tekstami "ty kochasz zwierzęta, a jeden szczur więcej nie zrobi ci różnicy".

6. Weterynarz, który opiekował się naszymi podopiecznymi w schronisku opowiedział kiedyś, jak trafił do niego kotek nie do odratowania. Kotek był prezentem świątecznym kilkulatki. Niestety dziecko zakatowało kota zabawami. Miał połamane łapy, rozcięte ucho, miejscami nie miał sierści, posiadał liczne rany, a na dokładkę dostał jakąś truciznę do jedzenia.

Zbliżają się Święta i jest to mój osobisty apel, aby przed kupnem komuś futrzanego prezentu zastanowić się 1000 razy. Zwierzę to nie zabawka.

Skomentuj (70) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1159 (1209)

#20302

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój ojciec jest wdowcem, który poznał pewną miłą i sympatyczną Panią. Są ze sobą trochę czasu i postanowili wziąć ślub kościelny. Wybrali się do parafii najbliższej zamieszkania mojego ojca i przedstawiają sytuację proboszczowi: że chcą cichy i skromy ślub kościelny, że będę tylko ja z siostrą i świadkowie, nie chcą żadnych ozdób, fotografa, itp. Ma to być taka malutka ceremonia.
Ksiądz wysłuchał, wyciągnął gruby zeszyt i kalkulator, pootwierał na różnych stronach, coś pozaznaczał, po podliczał i rzecze, że za taką ceremonie weźmie tylko 2200 zł, bo nie ma kwiatów, organisty, fotografa, nie trzeba rezerwować kościoła, przygotowywać go do ślubu, nie będzie dokumentów z USC bla bla bla... i najbliższy wolny termin za 7 miesięcy.

Ojca to zabolało i przyznał się że w tamtej chwili zwątpił w misję kościoła. Zrezygnowali całkowicie ze ślubu w obawie, że w innych kościołach będzie podobnie. Udało mi się ich namówić na wizytę w kościółku prowadzonym przez braci i tam odbyła się piękna ceremonia, choć skromna, za tzw "co łaska".

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 685 (745)

#19865

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wpadłam któregoś dnia do sklepu zoologicznego na zakupy dla mojego zwierzyńca. Godzina gdzieś po 17. Byłam akurat przy kasie wybierając owady dla gadów, gdy do sklepu wpada rodzinka. Rozwścieczona matka, ciągnąca 7-letniego rozpłakanego chłopaka, a za nimi idzie ojciec tachający dużych rozmiarów klatkę pełną chomików. I nawiązuje się taki dialog:

M: To pani sprzedała mojemu synowi tą klatkę z chomikami?
P1: Yyy... to chyba koleżanka, już po nią idę.
Przychodzi Pani nr 2.
P2: Dzień dob... (nie było jej dane skończyć).
M: Czy to pani sprzedała 7-latkowi klatkę, 13 chomików, karmy, trociny i inne duperele??
P2: No tak, chciał mieć hodowlę chomiczków, kupił wszystkie, a że ich dużo to i duża klatkę.
Matka zaczęła powoli i głęboko oddychać. Uspokoiła się trochę i mówi:
M: Czy pani zdaje sobie sprawę że mój syn ma 7 lat, jest nie zdolny do czynności prawnych, jakim są transakcje handlowe w sklepie, nie rozumie że taka hodowla będzie dla niego uciążliwa i wydał na nią całe pieniądze jakie dostał na urodziny?
P2: Ale on pieniądze miał i zapłacił, nie mogę odmawiać klientowi zakupu, to karalne.

Tu nie wytrzymał ojciec.
O: Pani jest nienormalna, sprzedaje pani dziecku klatkę i zwierzęta za ponad 300 zł nie wiedząc czy rodzice mu pozwolili. A jeśli ma alergie na sierść? Albo na trociny? A co zrobimy jak się rozmnoża?
P2: Ale on tak bardzo chciał chomiczki, nie mogłam mu odmówić.

W akcję wkroczyła druga pani, moim zdaniem bardziej rozumna, zaproponowała państwu że przyjmie zwrot i odda pieniądze, a jeśli mały nadal chce chomiczka i rodzice się zgodzą, to ona u szefostwa w ramach rekompensaty załatwi zniżkę.

Jak dla mnie sprzedawczyni postąpiła bardzo nierozsądnie sprzedając dziecku taką ilość zwierzaków. Dużo dzieci szybko nudzi się opieką nad jednym pupile, a co by było przy takiej ilości.

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 486 (654)