Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

b_b

Zamieszcza historie od: 11 września 2012 - 21:48
Ostatnio: 7 stycznia 2018 - 6:18
  • Historii na głównej: 17 z 45
  • Punktów za historie: 10026
  • Komentarzy: 524
  • Punktów za komentarze: 3632
 
zarchiwizowany

#57471

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moja "sprytna inaczej" sąsiadka. Jak usłyszałam tę historię od mamy, myślałam że umrę ze śmiechu. Mianowicie owa sąsiadka wpadła na genialny pomysł założenia konta z debetem. Z tego, co wiem, to na pomysł ten wpadła ponad dwa lata temu. Dumna z siebie, że przechytrzy bank (bo jak umrze, to przecież nie będzie musiała spłacać) wybrała podwójną emeryturę, kupiła telewizor i żyła z tym debetem(odnawiając go co miesiąc) aż do wczoraj. Dopiero moja mam uświadomiła ją, że przez te dwa lata same odsetki od salda ujemnego plus opłata za prowadzenie konta kosztowały ją ponad pół jednorazowej emerytury(ok 900zł).
Może i byłoby mi jej szkoda, gdyby nie fakt, że jest to taki nasz osiedlowy zazdrośnik, chytrusek, plotkara i największa kombinatorka w jednym.

sąsiedzi

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 61 (189)

#56647

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wczoraj wieczorem dowiedziałam się, że mam nowego sąsiada. Oczywiście powinnam się była wcześniej domyślić. Ehh...

Od początku.
Sobota, 30 listopada - całodzienne "ubijanie kotletów". Nie jestem jakoś szczególnie wrażliwa, więc nie dochodziłam skąd te hałasy. Niedziela podobnie, ale wyjechałam uprawiać ulubiony kobiecy sport, więc luzik.

We wtorek rano na 7 do pracy, więc nieco po 6 wychodzę na autobus. Mój blok składa się z 8 klatek. Od każdej klatki, prostopadle do bloku prowadzi dziesięciometrowy chodnik. Następnie wszystkie te chodniki łączy większy, równoległy do bloku chodnik. Z góry wygląda to zupełnie jak wielki grzebyk. Pomiędzy klatkami blokowe babcie sadzą sobie kwiaty, warzywa itp. Każdy taki "klombik" jest ogrodzony dookoła żywopłotem, który ma około 1,5m wysokości.

Wróćmy do sedna - wychodzę zza żywopłotu, a tu coś wielkiego(dog/doberman?), szarobrązowego skacze na mnie, powalając mnie na ziemię, przygniata swoim ciałem, zaczyna drapać płaszcz, szczerzy kły i szczeka. W tym momencie z pewnością przeżyłam mikro zawał. Chwilę później spod drugiej klatki przybiega właściciel, rzuca peta, krzyczy "nie ruszać się" i odciąga psa. Jak już poczułam się bezpiecznie, włączył mi się tryb "odreaguj", więc właściciel usłyszał parę przykrych słów i obietnicę zgłoszenia odpowiednim służbom. Z pewnością słyszała mnie cała okolica. Sprawa nie powinna się tak zakończyć, ale bardzo nie pasowało mi się spóźnić do pracy.

Powrót z pracy - ten sam pan, ten sam pies, znów bez kagańca i smyczy. Ojj - zagotowało się we mnie. Wyjęłam więc telefon, najpierw zrobiłam parę zdjęć, a później powiedziałam panu, że dzwonię właśnie na policję i do straży miejskiej. Rzucając parę inwektyw w moją stronę, pan szybko się oddalił.

Kiedy i jak się dowiedziałam, że ten przemiły pan jest moim nowym sąsiadem? Wczoraj wieczorem niedługo po wyjściu spod prysznica, jak zawsze ok 22, słyszę pukanie do drzwi. Raz, potem drugi. W końcu słyszę: policja, proszę otworzyć. Gdybym nie zobaczyła znajomego sąsiada z mieszkania obok, nie otworzyłabym. Razem z nimi pan od psa. W pierwszym momencie pomyślałam, że coś się stało. No tak, stało się - pan już nie może wytrzymać hałasu, jaki powoduje woda pod prysznicem. My to robimy specjalnie, cały tydzień już biedulek nie może spać bo "woda się non stop leje" - w czasie ciszy nocnej! Policjanci weszli jeszcze zobaczyć, czy przypadkiem imprezy nie ma u nas, uśmiechnęli się pod nosem, pożegnali się i wyszli. Znajomy sąsiad (przemiły dziadzio) pokiwał głową, machnął ręką na awanturnika i wrócił do siebie. facet przez jakiś czas gadał jeszcze do zamkniętych drzwi, ale w końcu odpuścił i poszedł.

Szkoda tyko, że ta cisza nocna działa w jedną stronę - facet codziennie wstaje o 4:30, o czym rozgłasza wszystkim sąsiadom przez niemiłosiernie głośne rzucanie garnkami. Czyli według jego logiki powinnam o 5 zjawić się u niego z patrolem...? Mam jednak nadzieję, że nasze spotkania ograniczą się do minimum.

Jeszcze tydzień temu dałabym sobie rękę uciąć, że nie ma w moim mieście tak wrednych, mściwych i głupich ludzi.

mieszkanko

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 450 (534)
zarchiwizowany

#56203

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Właśnie przeczytałam historię "czy może być coś gorszego niż podróż komunikacją miejską z przedszkolakami"

Tak, może być - brak podróży.
Z mojego przystanku odjeżdżają dwa autobusy. Jeden jedzie na południową dzielnicę, drugi północną. Kursują co 15 - 20 minut. Niedawno (po raz kolejny) spotkała mnie ta przyjemność dłuuuugiego oczekiwania na transport do pracy. Pierwszy autobus "mojej linii"- w 100% zapchany młodzieżą z pobliskiego gimnazjum. Drugi tak samo. Trzeci, czwarty podobnie. Kolejny zapchany zdenerwowanymi ludźmi, podobnie jak ja. Na szczęście udało się zmieścić, spóźniłam się do pracy prawie godzinę.

Czy ci nauczyciele na prawdę nie mają takiego "pomyślunku", żeby przy takich wyjazdach do kina zamówić dodatkowy autobus,albo chociaż podzielić dzieciaki na kilka mniejszych grup? Jeszcze zrozumiałabym, gdyby to była jakaś mała mieścinka, ale tu wystarczy jeden telefon do MPK i dodatkowy autobus stoi pod szkołą...

mała_dzielnica_w_dużym_mieście

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 96 (230)

#55280

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia koleżanki. Nie wiem, czy bardziej chora, obrzydliwa, czy piekielna..?

W gabinecie ginekologicznym, po skończonym badaniu, krótka rozmowa. Na koniec pan ginekolog zaczyna chwalić wizualne aspekty "tych okolic" koleżanki. Mogłoby się to skończyć tylko jako głupi żart wewnętrzny lekarza, lub nietrafiony komplement, gdyby nie wręczenie wizytówki wytwórni filmów erotycznych i zapewnienie o poleceniu.

Żadnego opieprzu, super pointy czy ciętej riposty nie było. Po takim niespodziewanym castingu dziewczyna zawstydzona, oszołomiona i z poczuciem co najmniej molestowania, wybiegła z gabinetu.

gin

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 523 (665)
zarchiwizowany

#55210

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nowinki z przedszkola.

Było sobie przedszkole. Jedno z lepszych przedszkoli, chwalone, nagradzane. Kadra doświadczona, lubiana przez dzieci. Dzieci też nieprzeciętnie zdolne, co zapewne jest w jakiejś części zasługą programu "nauczania". Już od pierwszej klasy przedszkolnej nauczycielki z dziećmi organizują występy na dzień matki, potem dzień babci i dziadka, mini jasełka, zakończenie roku przedszkolnego i pożegnanie przedszkolaków idących do szkoły. Rodzice zadowoleni, bo cóż piękniejszego niż grupka pięknie tańczących, kolorowo ubranych pociech. Chyba nie trzeba zaznaczać, jak kształcące są dla dziecka takie występy, próby, tańce (poleczka, krakowiak, ....), nauka piosenek i wierszyków. W przedszkolu dzieci mają szansę raz w tygodniu uczyć się języka angielskiego, oraz tańczyć na rytmice. Okazjonalnie organizowane są także wyjścia do kina, teatrzyki, spotkania ze Św. Mikołajem, wróżby andrzejkowe, mini wigilia, malowanie pisanek itp...

Ale, ale, ale... nadchodzą zmiany. Wielcy myśliciele narodu myśleli, myśleli i wymyślili. Przedszkole za złotówkę.
Cóż to w praktyce oznacza...?
Angielski - niet.
Rytmika - niet. (gimnastyka korekcyjna i inne zajęcia dodatkowe oczywiście też wylatują)
Rodzice podania, petycyje smarowali do Urzędu Miasta, do samej Pani Minister - bezskutecznie. Przedszkole nie ma prawa pobierać opłat od rodziców w związku z zajęciami dodatkowymi. Jedynym rozwiązaniem jest to, aby Panie od rytmiki i angielskiego pracowały jako wolontariuszki. Z listem odmownym rodzice otrzymali również dokładnie wyłuszczony odpowiedni paragraf, łącznie z karą, jaka czeka przedszkole w razie niezastosowania się. No cóż, kończą się czasy roześmianego, rozśpiewanego i roztańczonego przedszkola. Występy też będą już nie te same(o ile będą).
Aha, no i zapomniałam dodać. Fundusze na zabawki i pomoce edukacyjne też zostały ścięte o połowę, więc w sumie i tak Wy- rodzice za nie zapłacicie. I jeszcze jedna nowinka, "sugeruje się", aby ograniczać naukę pisania/rysowania cyferek, literek, szlaczków aby nie przyspieszać niepotrzebnie rozwoju dziecka(co według mnie jest chore, bo wczesne wykrycie dysgrafii/dysleksji i zastosowanie odpowiedniej metody daje szansę na wypracowanie w przyszłości super efektów).

No cóż, Witaj szkoło!, bo przecież do tego ma to wszystko dążyć. Upragniona, wyczekiwana szkoło po 3-4 latach nudy w przedszkolu. Który rodzic by się nie skusił, aby dać tak ogromną szansę na rozwój swojemu dziecku i wreszcie zabrać dziecko z przedszkola do szkoły, zwłaszcza, że nasze państwo daje taką możliwość już od 6 roku życia?



Moim celem nie było wystawienie laurki temu konkretnemu przedszkolu (chociaż w sumie, należy im się), ale zwrócenie uwagi, czym w niedługim czasie mogą stać się przedszkola. Dzięki jak zwykle - dogłębnie - przemyślanym decyzjom, będzie można niedługo wywiesić szyld "przechowalnia bagażu", tfu, "przechowalnia dzieci", oczywiście !


*słyszeliście może o ogromnych brakach miejsc w przedszkolach, kolejkach, systemach losujących itp.? Może macie jakieś racjonalne wytłumaczenie(oprócz oczywistego) na fakt zamykania kolejnych placówek?

Oto nasza Polska właśnie

Skomentuj (56) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 172 (272)
zarchiwizowany

#54718

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dawno u fryzjera nie byłam. Coś by się przydało ciachnąć, coś zakręcić. Moja pani na urlopie, więc trzeba do kogoś innego. Dzwonię do koleżanek, jest taka pani- bardzo ją polecają. Rozmawiam z sąsiadką- taak, Pani Halinka super jest. No to próbujemy. Salonik trochę jak muzeum PRL, ale Halinka młoda kobieta, fryz na głowie modny i taka na pierwszy rzut oka "kumata". Oprócz podcięcia końcówek zamarzyła mi się trwała - lekkie loki (żebym nie musiała codziennie kręcić na lokówce). Trwała zrobiona, końcówki podcięte, włoski wysuszone. Nadchodzi czas płacenia. Pani Halinka mówi 35zł. Ja nie chcąc zrobić z siebie idiotki (który fryzjer bierze tyle za trwałą i strzyżenie?) nieco głośniej zapytałam: ile? Wtem niemal chórem odezwały się Panie z kolejki : że młoda, że gówniara, że to niedużo, że co ja sobie wyobrażam targować się itp... Nie dały mi nawet dojść do słowa. Pani Halinka też włączyła się w tą tyradę, nieco tłumacząc koszty wody, prądu, produktów. Strasznie się nakręciły, a ja tylko chciałam się upewnić, czy aby nie chodziło o 135 zł, bo z pewnością co najmniej tyle musiałabym zapłacić mojej stałej fryzjerce. Kobiety nie dały mi możliwości wytłumaczenia, więc spaliłam buraka, zostawiłam 40zł i wyszłam. Niestety fryzurka okazała się być niewarta swojej ceny, włosy są całkowicie przesuszone.

Taki morał z tej mojej bajeczki : bądź wierna swojej pani fryzjerce...

Pani_Halinka

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (38)

#53933

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wielka tragedia w rodzinie. Po długiej chorobie umiera matka 13 i 2 latki. Msza Święta za zmarłą (przed pogrzebem). Wszystkim jest ciężko, ale małe jakoś się trzymają. Mniej więcej w połowie 2-latka zaczyna strasznie płakać. Siostra postanawia wyjść z nią z kościoła. Chwilę później postanawiam do niej dołączyć, bo może sobie nie dać rady - wszak to też jeszcze dziecko. Zastaję pod wejściem dziewczynki obydwie zanoszą się płaczem, starsza zgięta niemal wpół. Widok straszny. Z nimi stały jeszcze dwie blokowe plotkary coś krzyczały - jakby przekleństwa? Niedosłyszałam, bo zajęłam się małymi i zgarnęłam je na spacer dookoła kościoła.

Co się później okazało - prukwy przyszły zwietrzyć sensację. Wypatrzyły młode wychodzące z kościoła, doskoczyły i dawaj wywiad przeprowadzać. "A dlaczego wy nie w żałobie", "Gdzie ojciec? Pewnie się włóczy po obcych babach. Już sobie nową znalazł" i tym podobne.... Ojciec dziewczynek również przebywał w szpitalu, w nie najlepszym stanie. Jak tak można???

Stare_Blokowe_P*zdy

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1196 (1242)
zarchiwizowany

#53934

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Słyszeliście kiedyś historie o wnukach czekających na śmierć dziadków, bo czekają na mieszkanie/ chcą mieć o pokój więcej itp...? Człowiek sobie myśli: co za rodzina? co za ludzie?

Niedawno się przekonałam, że taki osąd może być zbyt pochopny. W podeszłym wieku pewien dziadzio przygruchał sobie kobietę. Niewiele młodszą wdowę(5-krotną). Teraz już 6-krotną. Już się pewnie domyślacie, jak "poczciwa kobiecina" zarabiała na życie. Mniejsza o to. Zamieszkali w mieszkaniu dziadzia, razem chodzili na dancingi, do restauracji, kawiarni, na spacery (dziadzio miał wysoką emeryturę wojskową). W między czasie dziadzio sprzedał daczę za miastem i zaciągnął mnóstwo kredytów. Co ciekawe dziadzio przed poznaniem Piekielnej nawet nie wiedział co to kredyt...Zerwał kontakty ze swoimi dziećmi, nie wpuszczał do mieszkania, nawet nie odbierał telefonu na święta(nie pozwalała mu). Mieszkanie zapuszczone do granic możliwości - niemalże melina. Po kilku latach hulaszczego życia dziadziowi się zmarło. Otworzono testament i co w nim? Dziadzio wspaniałomyślnie zapisuje synowi mieszkanie pod warunkiem, że Piekielna będzie mieszkać w nim do śmierci, a w razie potrzeby syn wspomoże ją finansowo. Piekielna będzie płaciła tylko rachunki wg liczników, czynsz spółdzielniany płaci właściciel. Aha, no i oczywiście kredyty.... o których Piekielna nic nie wiedziała. Nic a nic!

Teraz syn nadal, wraz z żoną i 3 dzieci mieszka w dwóch wynajętych pokojach. Sam utrzymuje rodzinę i spłaca kredyt, żeby mieszkania nie stracić. A co u Piekielnej? Przygruchała sobie nowego kochasia, zaciąga nowe kredyty deklarując, że ona i tak ich nie zamierza spłacać i śmieje się synowi w twarz. Nie wiadomo, czy nie zostanie on pociągnięty do odpowiedzialności za jej długi. Jak tu nie czekać na jej śmierć?

Edit: Dopytałam się o szczegóły, więc zamieszczam małe sprostowanko. Syn zgodził się na taki zapis, żeby konkubina mieszkała do śmierci - coś tam podpisywali u notariusza. Nie do podważenia. Dziadzio postawił ulimatum- albo mieszkanie przepisuje na ukochaną, albo funduje jej dożywocie w tym mieszkaniu. Nic jeszcze wtedy nie wiedział o długach.

"wdowa"

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 174 (226)

#53095

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Siedziałam sobie dzisiaj na popołudniowej kawce, w ogrodzie. Ze mną trzy dobre znajome. Gadamy, plotkujemy, przy okazji jakoś zeszłyśmy na tematy zawodowe i moją poranną wizytę w banku gdzie załatwiałam parę spraw i między innymi wybierałam pieniądze.

Ja: ...no i odchodzę od okienka, ale coś mi nie pasuje. Przystanęłam, liczę i dwa 100-złotowe banknoty za dużo mam w ręku. Przeliczyłam jeszcze raz i rzeczywiście, "machnął się" gościu na 200 zł.
Koleżanki razem: No i co? I co? Wróciłaś?
Ja: Tak, oddałam pieniądze. Pan...
Kol 1: No chyba głupia jesteś.
Ja: Pan był bardzo miły, podziękował. Gdybym nie oddała, to jeżeliby nie wyleciał, to zapewne odliczyliby mu z wypłaty.

Pozostałe dwie wyraziły swoją dezaprobatę kręcąc głowami, jeszcze jakaś "frajerka" o uszy mi się obiła. Atmosfera padła i szybko zakończyłam ich wizytę.

Ehh.. Kiedy mentalność ludzka się tak zmieniła, że zwykła uczciwość jest frajerstwem? Chyba muszę zweryfikować swoje znajomości.

ogród

Skomentuj (67) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 705 (821)
zarchiwizowany

#51917

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dzisiaj rano wychodząc po chlebek, zgarnęłam z blokowej skrzynki pocztowej ulotkę informacyjną, która dotyczyła sposobów segregacji śmieci, terminów wywozu itp. Osoba roznosząca musiała się spieszyć, bo te ulotki częściowo wystawały z otworów skrzynki. Nie było mnie może 15 minut. Wszystkie ulotki zniknęły. Nasza wspaniała dozorczyni - obrońca ładu i porządku na klatce wyrzuciła ulotki(prawdopodobnie nie patrząc, czego dotyczą). Każda ulotka to w końcu potencjalny śmieć.

A jutro w radio powiedzą, że to urząd miasta zawalił i zacznie się narzekanie...


Poprzednia pani "klatkowa" była mega plotkarą i dobrym materiałem na osobną historię, ale nigdy nie sądziłam, że za nią zatęsknię...

ludzie i ludziska

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 7 (37)