Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

gamarim

Zamieszcza historie od: 30 sierpnia 2013 - 10:43
Ostatnio: 2 lutego 2017 - 8:14
  • Historii na głównej: 5 z 10
  • Punktów za historie: 3377
  • Komentarzy: 17
  • Punktów za komentarze: 163
 

#71549

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Do mojego dziadka wdowca zaczęła zaglądać dawna znajoma z pracy, pani Jasia. Pani Jasia była trochę jak dla mnie za wścibska i wszędobylska. Dziadek emeryt zaangażował się w tę znajomość: wspólne wojaże, zakupy, wycieczki.

Ponieważ Pani Jasia była wdową (jedyny syn zginął w wypadku samochodowym), pomieszkiwała sobie w małym domku, który lata swojej świetności miał już za sobą. Dziadek namówił panią Jasię, aby odszkodowanie, które dostała po śmierci syna przeznaczyła na remont domku. I tak się też stało. Dziadek pomagał, woził, załatwiał, ale pani Jasi było mało i ciągle miała pretensje, że czynnie nie pomaga robotnikom. Dziadek miał 70 lat i zaawansowaną cukrzycę. Przyjaźń niestety skończyła się dość szybko.

Ja z panią Jasią zetknęłam się dwa razy w życiu i dość mocno utkwiła mi w pamięci. Pewnego razu odwiedzając dziadka natknęłam się na panią Jasię. Pierwsze wrażenie bardzo dobre: miła, ciepła starsza pani. Rozwodziła się nad opłakaną sytuacją sąsiadki: matki czworga dzieciąt w wieku od 7 do 1,5 roku, mąż alkoholik, ona bez pracy. Sytuacja owej pani nie do pozazdroszczenia. Otóż sąsiadka, żeby mieć co do garnka włożyć, pomagała pani Jasi w domu, w ogródku, za niewielkie gratyfikacje.

Niewiele myśląc spakowałam mnóstwo rzeczy po moich dzieciach, ubranek, zabawek (wyszło tego sporo) i zawiozłam do seniora rodu, żeby ten przekazał potrzebującej rodzinie. Jakiś czas później przejeżdżając koło domu pani Jasi spostrzegłam kobiecinę myjącą okna, podeszłam i przywitałam się z sąsiadką. Zapytałam, co u niej słychać i czy dzieciaczki ucieszyły się z zabawek i czy ma jeszcze jakieś potrzeby. Po krótkiej wymianie zdań okazało się, że pani Jasia wcale nie przekazała rzeczy dla dzieci. Zaczęła wykorzystywać sąsiadkę i za prace w domu czy w ogrodzie "płaciła" rzeczami, które miała oddać. Zabawki i pomoce do szkoły kupiłam: kredki, flamastry, bloki rysunkowe, piórniki - dziwnym sposobem wyparowały. Kiedy zażądałam od pani Jasi zwrotu przekazanych rzeczy ta odparła, że tego nie zrobi. Tłumaczyła, że ona musiała tak postąpić, żeby sąsiadka była bardziej wdzięczna. Piekielna pani Jasia usłyszała parę słów prawdy o sobie.

Jakim trzeba być człowiekiem, żeby tak wykorzystywać drugiego w potrzebie?

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 397 (417)

#66923

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dziadkowie roku.

W sobotę moja córa (studentka medycyny) z mężem odwiedziła sklep IKEA. Godziny poranne, więc wybrali się na śniadanie. Popijają sobie kawkę rozmawiają, gdy obok nich zasiedli dziadek, babcia i dwoje wnucząt. Towarzystwo rozsiadło się z deserkami, soczkami i kawusią. Sielanka, tylko zdjęcie zrobić.
Co w ty obrazku było piekielnego? A więc do rzeczy.

Szanowni dziadkowie wybrali się na konsumpcję z dzieckiem chorym na ospę. Dziewczynka, dziewięciolatka, obsypana była wyjątkowo intensywnie i wszystkie krosty dobrze zapudrowane; wyglądała jak muchomor sromotnikowy. Moją córę wmurowało. Sklep i restauracja pełna kobit w ciąży, matek z małymi dziećmi, a tu sobie dziadkowie przyprowadzają „tykająca bombkę biologiczną”.
Nie wytrzymała, wstała i podeszła do opiekunów dziewczynek, grzecznie tłumacząc, że powinni szybko opuścić sklep i restaurację, ponieważ stwarzają zagrożenie dla wielu osób.
Ciekawa była reakcja dziadka, bo przestraszył się i spytał, czy on się może zarazić od wnuczki jak spali w jednym pokoju.
Generalnie wynieśli się po chwili (po dojedzeniu ciastek) siejąc naokoło postrach. Jakim trzeba być ignorantem, żeby przyprowadzić chore na zakaźną chorobę dziecko do restauracji pełnej ludzi?

Tak w telegraficznym skrócie; zarażenie ospą kobiet w okresie do 20 tygodnia ciąży skutkuje zwykle do obumarciem płodu lub uszkodzeniem pod postacią: zniekształcenia kończyn, wystąpienia małogłowia lub wodogłowia itp. zdrowe osoby mogą zachorować na ospę lub półpasiec. Dzieci zwykle przechodzą tę chorobę dość łagodnie, natomiast dorośli (którzy nie chorowali na nią w dzieciństwie) mogą ją przechodzić gwałtownie z powikłaniami.

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 420 (516)

#65020

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam piekielny problem.

Od jakiegoś czasu odbieram z częstotliwością co parę dni telefony od napalonych gości. Nie mam już siły, a mąż dostaje szału. Okazuje się, że ktoś zalogował się w znanym serwisie randkowym i nawiązuje korespondencje drogą emaliową z różnymi panami podając do kontaktu mój numer telefonu. Efektem działalności „tego kogoś” są telefony w późnych godzinach wieczornych z propozycjami spotkań na sex. Dzwonią, bo sobie chcą poświntuszyć przez słuchawkę z chęcią na coś więcej. Moje tłumaczenia, że to pomyłka i prośby zaniechanie kontaktów wyzwalały w panach tylko agresje i kończyły się zazwyczaj wiązanką niecenzuralnych epitetów w moim kierunku.

Próbowałam załatwić sprawę przez portal randkowy, ale tu okazało się, że muszę znać login „tego kogoś”. Niestety żaden z „kochasiów” nie chce mi go podać. No i jestem w „kropce”. Nie bardzo wiem co teraz robić, a numeru telefonu nie mogę zmienić bo to służbowy.

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 427 (491)

#54556

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia dosłownie z piekła rodem...

Moja córka, już studentka 4-roku, razem z koleżanką musiały zmienić w tym roku lokum. Zaczęły szukać mieszkania do wynajęcia w połowie sierpnia i pod koniec umówiły się bodajże z trzema najemcami. Po wizji lokalnej, dziewczynom spodobało się mieszkanko dwupokojowe z kuchnią i łazienką po remoncie. Problem był taki, że mieszkanie było „gołe” bez mebli. Właścicielka mieszkania wyszła naprzeciw oczekiwaniom studentek i zaproponowała, że je umebluje. Została podpisana umowa przedwstępna, umówione warunki wynajmu mieszkania (czynsz + media i kaucja wynosząca dwukrotną wartość czynszu). Dziewczyny wpłaciły zadatek i zgodnie z umową miały wprowadzić się na początku września.

Obładowane tobołami w umówiony dzień wprowadziły się do zupełnie pustego mieszkania. Właścicielka, jako „bizneswoman” nie miała czasu umeblować mieszkania, przeprosiła i zobowiązała się, że w ciągu tygodnia wstawi meble. Po około 10 dniach, w mieszkaniu pojawiły się meble, ale dosłownie wyzbierane ze śmietnika.
Brudne śmierdzące wersalki, szafy w stanie „rozkładu”, wyrwane drzwi z zawiasów; każda półka z innej parafii. Sprzęt AGD wyzbierany powodzianom, lodówka po prosu „żyła” własnym życiem pleśni i grzybów. Gdy dziewczyny próbowały interweniować przez telefon, słyszały tylko krzyki, nie mogły nawiązać żadnej spokojnej rozmowy.

Córka na dwa dni przed podpisaniem umowy zadzwoniła do mnie, że nie mogą dogadać się z właścicielką i poprosiła mnie o przyjazd. Rzadko moje dziecię wykonuje do mnie takie telefony, jest osobą rozgarniętą komunikatywną i radzi sobie z tego rodzaju sprawami. Niewiele myśląc pognałam ponad 200 km zastanawiając się, co jest grane.

Gdy przyjechałam i zobaczyłam te cudowności na miejscu, zatkało mnie lekko, gwoździem programu była wersalka w pokoju mojej córki.. Jak ją otworzyłam myślałam, że umrę z wrażenia; nie będą opisywać tego brudu i robactwa.
Trochę byłam poirytowana i zdziwiona, że ktoś do świeżo wyremontowanego mieszkania zwłóczył brudne zarobaczone meble; do tego ta lodówka i kuchenka w ogóle nie nadawały się do użycia. No nic.. pogadałam z dziewczynami ustaliłyśmy, że wynajmiemy to mieszkanie i zaproponujemy właścicielce, że samodzielnie je umeblujemy, w zamian za odstąpienie od części czynszu.

Pani zjawiła się z umową spóźniona prawie pół godziny i lekko zdenerwowała się na mój widok.
Spokojnie zaczęłam czytać umowę i w trakcie usłyszałam:
(P) Co tak studiujecie tę umowę, jakbym chciała was oszukać?!!!!
(Ja) Zawsze czytam umowy przed podpisaniem.
Zaczęłam spokojnie tłumaczyć, że zapisy tej umowy są nie do przyjęcia. Pani ujęła sobie w umowie, że dziewczyny stracą kaucje, jeżeli wypowiedzą umowę najmu - totalna bzdura.

I wtedy się zaczęło istne „tornado” babka zaczęła się drzeć, że to standardowa umowa ściągnięta z Internetu, że ona jej nawet nie czytała.
Gdy próbowałam poruszyć sprawę „umeblowania” mieszkania, znowu krzyk, że „księżniczki” chciały tylko łóżko, szafę i biurko, a ona się tak postarała i umeblowała w standardzie. Jak się zapytałam czy swoje dziecko położyłaby na takim łóżku, to lekko ją przytkało, a potem poleciała po bandzie.
(P) Trzeba było córce pokój w hotelu wynająć!!

Ja zrywam umowę (krzyk) i zaczęła dzwonić po męża.

Koniec opowieści jest taki, że w ciągu pół godziny wyniosłyśmy wszystkie rzeczy, zapakowałyśmy do samochodu i przewiozłyśmy do znajomego. Pani oddała dziewczynom po negocjacjach połowę zadatku - stwierdzała, że została oszukana.
Jeszcze w tym samym dniu dziewczyny wynajęły piękne mieszanie w pełni umeblowane i wyposażone. Właściciel spokojnie i rzeczowo rozmawiał z nami, samo załatwienie sprawy – godzina.

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 673 (733)

#54059

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Uczciwość...
Kiedy o tym myślę to mam nadzieje, że jeżeli ja znalazłabym się w podobnej sytuacji to ten "Ktoś" zachował by się tak jak ja, czyli uczciwie.

Niedawno mój synek przez nieuwagę usiadł na mojej torebce i tak się nieszczęśliwie złożyło, że pękł ekran telefonu. I się porobiło, po prostu tragedia, nawet nie chodziło o ten telefon bo niewiele watr, ale przyzwyczajam się do przedmiotów i trochę mi szkoda fajny był... Mąż elektronik wpadł na pomysł żeby kupić coś używanego za niewielkie pieniądze; zrobi podmiankę i telefonik będzie hulał. Jak mi "połowica" doradziła tak uczyniłam, za bodajże 50 zł telefon zakupiłam i okazało się, że jest w lepszym stanie wizualnym niż ten mój stary. To myślę sobie szkoda grzebać, wgram sobie kontakty i będzie OK.

Kiedy podpięłam telefon do komputera okazało się, że poprzedni właściciele i owszem wyczyścili pamięć telefonu, ale zapomnieli o zewnętrznej karcie pamięci. I ujrzałam!!! a wcale nie jestem pruderyjna, ale to co zobaczyłam zatkało mnie i uwierzcie zaczęłam się czerwienić ze wstydu.
Okazało się, że telefon był własnością młodej kobiety, którą filmował jej partner. Nagrane było parę filmików z serii "domowe porno". Pani wcielała się w różne zwierzątka, a Pan ją skutecznie poskramiał, wszystko to okraszone pikantną konwersacją. Jako wisienka na torcie ukazały się liczne zdjęcia tej Pani również mocno roznegliżowanej.

Nic, skasowałam to wszystko, kartę sformatowałam i wysłałam Pani emaila z informacją, że trafiła na uczciwą osobę. Tak na marginesie poradziłam zwykłą ostrożność na przyszłość.
Mąż do tej pory ma żal... chciał za darmochę pooglądać.

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 643 (789)

1