Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

krolJulian

Zamieszcza historie od: 6 kwietnia 2012 - 10:58
Ostatnio: 19 października 2023 - 12:27
  • Historii na głównej: 2 z 10
  • Punktów za historie: 886
  • Komentarzy: 177
  • Punktów za komentarze: 1316
 

#29722

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia Hellraisera przypomniała mi akcję, którą zrobiliśmy na AM koledze w akademiku.

Impreza. Kolega powszechnie Misiem zwany, zalał makówkę tak, że w zasadzie można by było zrobić z nim cokolwiek i nic by nie zauważył. No po prostu sam się prosił...

Akademik AM, więc cały komplet potrzebnych "specjalistów" się znalazł. Koledze nogę zagipsowaliśmy, rentgena z jakimś nieczytelnym maziajem zamiast nazwiska ze śmieci i pustą kartę wypisu ze szpitala zdobył kolega, który odrabiał akurat jakieś zaległości w klinikach (stary jestem - wtedy jeszcze w szpitalach nie było tak trudno załatwić tego typu rzeczy jak teraz...). Rano Misio obudził się w swoim łóżku z kompletem dokumentacji medycznej i gipsem na nodze. Jako, że M jak ja studiował farmację to w wypis (łacina) się nie wczytywał i sprawa przeszła - trochę się tylko dziwił, że nie za bardzo go boli...
Niesamowite jest to, że w akcję zaangażowane były cztery osoby i nikt nie puścił pary przez 4 tygodnie, przez które Misio chodził z gipsem. Pacjent dumny opowiadał tylko z dnia na dzień coraz bardziej odjazdową historię jak to on ostro imprezował i połamał sobie gnaty.

Wisienką na torcie było zdejmowanie gipsu w szpitalu. (Jakoś tak to chyba wtedy było, że żeby dostać odszkodowanie to trzeba było zdjąć gips w szpitalu, a nie samemu).
Kolega z lekarskiego, który fabrykował kartę wypisu wpisał na niej po łacinie, wcale nie złamane kopytko tylko poród z przez cesarskie cięcie. Koleżanka, która poszła z Misiem na zdjęcie opowiadała, że lekarz ze śmiechu aż się zapowietrzył. Do tego jak się okazało, że noga nigdy nie była złamana, z czym się wygadała wspomniana koleżanka...

Akademiki AM to specyficzne miejsce. Takie wspomnienia jak Grand Prix o 0,7 wódki - 3 piętra po schodach w górę i w dół z nogami potraktowanymi zastrzykiem zwiotczającym - pozostają na całe życie. :D

akademik AM

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1319 (1409)

#29703

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Głupota ludzka jest jak miłosierdzie boskie: niezmierzona... Tak mawiał mój były ordynator. I miał rację...
W czasach studiów trzymały się nas iście piekielne dowcipy. Pół biedy, jeżeli robiliśmy je sobie sami. Cała, jeżeli padało na niewinnych obywateli...

Koleżka dostał polecenie od lekarza pierwszego stosunku, coby dostarczył do analizy moczu próbkę. Ponieważ Pani Doktor nie była łaskawa wyjaśnić, po co właściwie chce siki rozbierać na czynniki pierwsze, przyjaciel mój nabrał ochoty na dowcip. Podsyconej tym, że przy braniu pojemnika na mocz, pani w laboratorium potraktowała go jak imbecyla i zło konieczne...
Wrócił zatem do domu i przygotował litrową butelkę po mleku. Do niej nalał słabej herbatki, pod korek.
Rano oddał właściwą próbkę do pojemniczka, zabrał obydwa i pognał do labu.
Postawił z hukiem butle na blacie i zakrzyknął:
- Próbkę moczu przyniosłem!
- Ale aż tyle? - Zdziwiła się pani.
- Za dużo? To ja odpiję...
Po czym zerwał kapsel z flaszki i pociągnął kilka łyków.
Pani zemdlała.

Innym razem, bawili się medycy na imprezie. Ktoś rzucił, że do naszej Alma Mater właśnie dotarł nowy aparat do tomografii.
Od słowa do słowa, postanowiono, że konieczne jest sprawdzenie przy pomocy tegoż, czy jeden z kolegów ma mózg. Sprawa była poważna, stanął zakład.
Ale jak zmusić kogoś decyzyjnego, żeby zrobił badanie nawalonemu studenciakowi?
Proste.
Jeżeli ktoś ma uraz czaszkowo-mózgowy, do tego mózg brzęknie, to prezentuje charakterystyczne objawy: zwolnienie tętna i poszerzenie jednej źrenicy, po stronie urazu.

Student został więc spreparowany: podano mu tabletkę zwalniającą akcję serca, jedno oko zakropiono kroplami rozszerzającymi źrenicę, a następnie zawieziono do Izby Przyjęć z informacja, że godzinę temu uderzył głową w krawężnik, a teraz jakiś taki splątany i ocznie niesymetryczny...
Nie przebrzmiało echo tych słów, już kolega leciał na wózku na tomografię. Zakład wygrał, mózg istotnie był na miejscu. Czy jednak w pełni funkcjonalny... Hmmm...

I na koniec hicior z cyklu: nie rób drugiemu, co tobie niemiłe.
Na stancji mieszkali studenci. Koledzy z roku. jeden z nich, M., był typem gnoma: uwielbiał się nabijać z innych, za to na swoim punkcie miał zerowe poczucie humoru.
Kiedyś, na pierwszego kwietnia, zrobił kumplom świetny - w jego mniemaniu - dowcip. Wylał im np. szampony i wlał płyn do mycia podłogi. Zamiast wody kolońskiej była mieszanka herbaty z octem i pieprzem...
Toteż zimą koledzy postanowili wziąć odwet.

Przestawili wszystkie zegary w domu o kilka godzin do przodu, kiedy M już spał.
Potem obudzili go krzykiem:
- Stary wstawaj!! Już siódma, a ty masz na ósmą egzamin!!!
Jako, że mieszkali w odległości kilkunastu przystanków od akademii, M. wskoczył w gatki i w popłochu wybiegł na dwór. Zima, śnieg zawiewa, ciemno, jak u.... no ciemno.
Czeka. Marznie. Przestępuje z nogi na nogę, bo nerwowy, a i oddać litra żółtej nie było kiedy...
Wreszcie na przystanek wtacza się jakiś menel, zbierający pety.
M., wnerwiony, pyta:
- Panie, czemu tu tramwaje nie jeżdżą? Strajk jest? Ja się na egzamin spóźnię!
- Jeeezu, a na jakiej uczelni o trzeciej w nocy egzaminy robią??
- Na medycynie... o której pan powiedział???
- To jednak prawda, że doktory muszą być mądre... Nawet w nocy wiedzę sprawdzają...
Po czym ukłonił się z wyraźnym szacunkiem i pohalsował dalej.
A M. wrócił do domu, zmarznięty, wściekły i upokorzony. Po czym niezwłocznie się wyprowadził, oczyszczając trzem fajnym chłopakom atmosferę.

służba_zdrowia

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 971 (1035)

#19157

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Infolinia internetu:

- Dzień dobry. Ja jestem adminem w firmie takiej a takiej, straciliśmy połączenie z internetem. Urywa się po trzecim węźle od wejścia do waszej sieci. Samo połączenie do was i autoryzacja wyglądają OK.
- Proszę pana, ja pana bardzo, ale to bardzo przepraszam za to, co teraz powiem. Ale ja muszę.
- Eee?
- Czy lampki na modemie się świecą?

odmęty internetu.

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1373 (1479)

#29634

przez (PW) ·
| Do ulubionych
To będzie o tym jak to główny bohater okazał się:
1. Zaślepionym idiotą (mimo całego swojego pragmatyzmu i niemałej zdolności poznawania się na ludziach);
2. Całkiem niezłym detektywem (z dużą dozą szczęścia);
3. Cynicznym i mściwym (ale wiernym zasadom) su...em;
Historia w odróżnieniu od innych – i po długiej przerwie – sercowa. Ale nie uprzedzajmy faktów.

Na początek charakterystyka - i proszę od razu – drogie Panie nie bijcie. Jestem, delikatnie ujmując, dość nieufnie nastawiony do płci pięknej. Nie chcę tu generalizować, bo sprawiła to jedna osoba, ale efekt jej poczynań podświadomie wpływa na moje postrzeganie innych kobiet.

Ale na każdego przychodzi pora, więc nie zdziwiłem się bardzo kiedy zobaczyłem JĄ. Dla wprawnego obserwatora nie trzeba dużo aby określić z jakim typem człowieka ma się do czynienia, więc już przy pierwszym spotkaniu w myślach zacząłem stawiać „ptaszki” przy cechach pożądanych i wykreślać niepożądane na mojej dawno utworzonej liście. Po drugim wszystkie pola w tabelce były wypełnione/wykreślone. Nota łączna: 100/100. Przy trzecim z niejakim zdumieniem zauważyłem że wpadłem jak ten, no... śliwek. Zdumienie było tym większe, że lista moich wymagań usypiała najwytrwalsze koleżanki, które odważyły się ją przeczytać, już przy trzeciej stronie i przestawały one być moimi koleżankami (jedna doszła do piątej ale następnego dnia wzięła dwutygodniowe zwolnienie i więcej się do mnie nie odezwała).

Znajomość kwitła w najlepsze, pełna planów – co ważne – obustronnych i chętnie werbalizowanych, dotyczących wspólnych wyjść na kolację, do teatru, wakacji czy nawet dzieci. Po niezbyt długim czasie zamieszkaliśmy razem, dzieląc radości i smutki – jak to powinno się dziać w szczęśliwym związku. Ja czasami wyjeżdżałem – bo taką mam pracę – a ona w tym czasie wyjeżdżała do swoich rodziców w dość odległym mieście.

Pewnego, pięknego dnia okazało się, że moja delegacja została odwołana. Moja wybranka już pojechała, więc postanowiłem zrobić jej niespodziankę i popędzić za nią.
(Wiem takie niespodzianki bywają niebezpieczne ale zaślepiony byłem i nawet o tym nie pomyślałem).

Popędziłem. Dla większego efektu zaparkowałem w większej odległości, bukiet w łapę i wysiadam z samochodu.
Nawet nie zdążyłem zamknąć dobrze drzwi, kiedy zauważyłem, że wychodzi. Z facetem pod rękę. Przytuleni, zapatrzeni w siebie jak parka nastolatków - burzy moich emocji chyba nie muszę opisywać. Ponieważ jednak za stary jestem na dawanie w pysk bez uprzedniego wyciągnięcia zeznań, popatrzyłem sobie trochę.
Facet – ani chybi – to były mojej JużNieWybrankiSerca. Poznałem, bo często oglądaliśmy zdjęcia, na których występował.

Pomyślałem sobie, że warto najpierw wybadać sprawę zanim zacznę walić na odlew, a ponieważ z opowieści wiedziałem o nim całkiem sporo, namierzenie delikwenta okazało się dość proste.
Lata treningów w kontaktach interpersonalnych i trochę wcześniej uzyskanych informacji pozwoliły mi, 2 dni później, siedzieć z nim w pubie przy piwku i meczu rozmawiając głównie o swoich związkach.

Okazał się całkiem do rzeczy gościem zupełnie nieświadomym tego co się dzieje, a działo się oj działo. W opisywanym czasie już 2 razy został jej byłym by zaraz potem stać się aktualnym – nie wiedział tylko biedak, że nie jedynym. Na razie nie wyprowadzałem go z błędu, wymieniliśmy się telefonami i umówiliśmy się na spotkanie tym razem z partnerkami, przy najbliższej okazji.

Najbliższa okazja nadarzyła się dwa tygodnie później, kiedy to „nasza” dziewczyna pojechała do rodziców, a ja w „delegację”. Umówiliśmy się na kolację, poczekałem w oddali aż przyjdą do pubu i zajmą stolik, głęboko odetchnąłem i wszedłem za nimi.
Muszę opisywać jej minę? Na pewno nie! Nie zdołała powiedzieć nic, za to były radośnie ale i ze zdziwieniem zakrzyknął na powitanie:
- No a gdzie twoja pani?
- No jak to? Siedzi obok ciebie.
Tym razem on zaniemówił. I to na dłużej. Musiał biedak coś przeczuwać, bo widać było jak dociera do niego to, co nieuniknione. Dziewczę wybiegło, my sobie porozmawialiśmy i wyjaśniliśmy co nieco. Do dziś jesteśmy dobrymi kumplami, jako tacy wymieniamy się niusami dotyczącymi naszej JużNaZawszeByłej.

Epilog:
Ostatnio dostałem smsa: „Przepraszam, kocham Cię, może zaczniemy od nowa?”. Jednak zasada to zasada. Nie wraca się do byłych.
Zwłaszcza, że on też go dostał.

...

Skomentuj (76) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1317 (1365)