Profil użytkownika
kubeck30
Zamieszcza historie od: | 25 września 2014 - 13:20 |
Ostatnio: | 11 grudnia 2018 - 15:58 |
- Historii na głównej: 4 z 6
- Punktów za historie: 690
- Komentarzy: 84
- Punktów za komentarze: 420
« poprzednia 1 2 3 4 następna »
@Kurka: "grubiańskie komentarze"? Wyjaśnij mi proszę, dlaczego według Ciebie są takie, jak napisałaś? Wręcz mnie zaintrygowałaś, bo uważam, ze daleko mi do bycia grubiańskim, ale w sumie to jem mięso, drapię się kroczu więc połowa kobiet pewnie by mnie tak mogła nazwać, już nie mówiąc, że dla części feministek tak z zasady jestem gwałcicielem i pederastą, bo mam penisa. Chyba, że chodzi Ci o to, ze nie owijam w bawełnę i nie ubieram moich komentarzy w liryczne zwroty i porównania Homeryckie.
@paveu241: Czy przeczytałeś dokładnie co napisałem? W części, gdzie pieszy stał na pasach, miałem zielone. Nie strzałkę, tylko okrągłe zielone. Po czym wysnułeś, że łamałem prawo? Widocznie albo nie znasz przepisów albo nie czytasz ze zrozumieniem. Tak, muszę ustąpić osobie na pasach, ale nie dlatego, że jest pieszym, ale dlatego, że przecinam jego pas ruchu (do tego zasada prawej strony dochodzi). Ale w sytuacji gdy osoba po prawej się nie porusza, analogicznie do auta na skrzyżowaniu jeśli stoi i ci ustępuje, to jedziesz. Jeśli on nagle ruszy to włącza się do ruchu i powinien ocenić czy jeśli skorzysta z pierwszeństwa które mu przysługiwało to zachowa zasady bezpieczeństwa.
@Fomalhaut: *pieszy - wysłałem bez sprawdzenia, zaraz sie gramatyczne NSDAP dopatrzy...
@Fomalhaut: Powiem Ci szczerze, że nie widziałem jeszcze ani jako pierwszy, ani jako kierowca, żeby jakis samochów nie przepuścił lub staranował normalnie przechodządzego przechodnia. Strzałka mówi, że jeśli jest możliwość kierowca może po uprzednim zatrzymaniu się (jak przy STOP'ie) i upewnieniu się, że nikt nie jedzie/idzie może wjechać na skrzyżowanie. Point'ą mojej historii jest, że przechodzeń jest takim samym uczestnikiem ruchu drogowego w momencie chęci wejścia na jezdnie i musi dostosować się do istenijących przepisów, warunków, a nie jak krowa bez zachowania ostrożności ładować się na jezdnię, bo on czy ona widzi zielone.
@namiocik: Czy Ty lub Ci podobni czerpiecie jakąś wewnętrzną satysfakcję z poprawiania każdego błędu językowego. Skoro tak dokładnie czytałeś, że te błędy wypatrzyłeś to również zauważyłeś że na końcu dopisałem, że w domu sprawdzę pisownię, bo wiem, że popełniam błędy i nie sprawdzam każdego słowa w słowniku ortpgraficznym. Czy moze euforia "bo wytknę typowi "byka"" przyciemniła juz resztę moich "wypocin"?
@Byczek1995: To idąc Twoim tokiem rozumowania nieopłacalne jest bezdomnemu ruszenie d..y z noclegowni i popracowania te 2h, żeby na jakis chleb mieć? Tak, w przeliczeniu na miesiąc to nic, ale jak ktoś chce więcej, to nie powinien wymagać więcej od kogoś, tylko od samego siebie. Jesli Bezdomny chce więcej pieniędzy to powinien do UP sie wybrać, zebrać w sobie znaleźć jakąś pracę i zacząc "normalnie" funkcjonować, zamiast ciągle liczyc na jałmużnę czy zasiłek. Jakim prawem? Ja rezygnuję ze snu, często życia towrzyskiego, chwil spokoju czy innych jeszcze rzeczy, żeby cos zarobić. Uważam że życie to codzienna walka, pracujemy żeby mieć co jeść i gdzie mieszkać, jemy i spimy, żeby mieć siłę stawić czoło kolejnym wyzwaniom a taki człowiek zrezygnował ze wszystkiego, zarówno przywilejów jak i obowiązków, bo tak mu będzie łatwiej. Powinien być szczęśliwy, ze ktoś mu proponuje dorywczą pracę, bo normalnie to sam powinien sie pofatygować żeby nawet takiej poszukać... Więc przyliczanie na "potrzeby" na caly miesiąc są hipokryzją, podejdzie dziadek przy markecie i zapyta czy odstawic Ci wózek, za pieniązek, który w nim jest, to dorzucisz mu jeszcze 1000zł, bo z wózka miesiąc nie wyżyje? Pomyśl o tym...
Wszyscy skupili sie nad ogrodzeniem, sensowności bramki, to czy "strzeżone" jest mienie mieszkańców czy spółdzielni czy obu stron, a po prostu nikt zwraca uwagi na tają prostą rzecz jak zamontowanie klamki dla wychodzących. Ja sie pytam, jak wygląda wychodzenie gości lokatorów? Każdy lokator musi eskortować ich do bramki? To jest dopiero absurd. Widziałem wiele "zamkniętych" osiedli i na każdym gdzie byłem jako gość, wpuścić mnie musiał lokator, ale wyjść już mogłem sam i to jest najbardziej logiczna opcja. Nie rozumiem, jak tęptym trzeba być, żeby zaplanować to inaczej.
To tak sie dzieje, jak rzucają jakis dobry towar w sklepie co zbrzmi z Niemiecka i ma 4 litery w nazwie. W sumie toraz dobry, bo przyznam kurtke mam z takiej akcji, sweter, t-shirt'y i dobrze sie je nosi. Kiedyś z dziewczyną poszliśmy w taki poniedziałek, jak tłum zmalał i dało sie pojśc do koszyków przymierzamy kurtke, moje dziewcze jeszcze jakies bluzy przymierzała, to co pasowalo odkładała sobie do koszyka. Wyobrażcie sobie że wzieła ostatnią S-kę kurtki, chwile poźniej jak jeszcze normalne zakupy robilismy pojechała z wózkiem po nabiał. Jak patrzyła w kierunku lodówek, jakaś kobieta z facetem podeszli patrzą sie do wózka i chyc łapy do środka. Akurat podchodziłem do nich i sie pytam, co oni robią. Burak na gębie, laska juz naszą (mojej dziewczyny) kurtkę już w łapach, chwyciłem z drugiej strony i mała przepychanka... Zagroziłem wezwaniem ochrony to puściła, facet siedział cicho, z jego miny wnioskowałem, że nie czuje sie komfortowo, no ale miłość nie wybiera... Laska jeszcze do niego "no zrób coś"... Tyle, że ja mam 2m wzrostu, 103kg i raczej do słabych nie należę. Ale jak tak można? Komuś z koszyka..
Nie zabijać, wieszać, za członki ciała, żeby cierpieli... jak najdłużej. Moja dziewczyna studiowała weteterynarię, Teraz zaczeła doktorat robić. Od 2go albo 3go roku chodziła wolontaryjnie na dyżury do swojego profesora. Uczyła się dużo, ale żeby nie zapomnieć tego, notowała. Porady, diagnozy, dawki leków, ciekawostki, trudne przypadki... wszystko co usłyszała a czego nie było w książkach, zapisywała. I tak jednego wieczoru na 5tym roku, gdy dyżur się skończył, pacjenci pożegnani. Poszła się pakować, bo keidyś do akademika trzba wrócić. Szuka, pyta profesora, koleżanki z dużuru. Nic. Na dużurach krecą się często studenci młodszych lat, tak jak Ona zaczynała, ale że nie wykazują większych aspiracji czy chęci zostania i pomocy do końca przyjęc, urywają sie wczesniej. I taki jeden lub jedna zobaczyła ten wypchany zeszyt, gdzie notatki, ulotki leków, rysunki rzeczy jakich nie ma w książce, uznała za doskonały materiał dydaktyczny i jako, że nikogo nie było w tym momencie w pobliżu zawłaszczyła sobie to. Jak sama napisałaś.. Na łatwiznę bo po co notować i siedziec po nocach z nosem w ksiązkach i szukac odpowiedzi, kiedy tam wszystko od tego profesora było... Ręce bym uciał takiemu bękartowi...