Profil użytkownika
kubeck30
Zamieszcza historie od: | 25 września 2014 - 13:20 |
Ostatnio: | 11 grudnia 2018 - 15:58 |
- Historii na głównej: 4 z 6
- Punktów za historie: 690
- Komentarzy: 84
- Punktów za komentarze: 420
Zamieszcza historie od: | 25 września 2014 - 13:20 |
Ostatnio: | 11 grudnia 2018 - 15:58 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
@pinslip: Correct.
@MyCha: nie napisalem ze aktualna sytuacje, skoro pisze o planach zablokowania, ale pokaze ci gdzie jak droga wyyglada jesli nie jeestes pewien, skrzyzowane, trzeba potem uzyc wyobrazni... polecam
@katem: a tak na serio, 1. Narzekanie to jedno a obrazanie to zupelnie co innego. 2. Chyba nie umiesz czytac ze zrozumieniem a mnie poprawiasz, bo napisalem ze bylo o tym wszedzie, na stronie urzedu, gazet, w radiu. 3. Wciaz nie czytasz ze zrozumieniem. I 4. Coz literowka sprawia ze nie umiesz juz reszty przeczytac ze zrozumieniem, to polecam wizyte u lekarza, moze to da sie leczyc.
@katem: Seba? Karyna wie, że masz tu konto?
@Allice: Możesz sobie zobaczyć jak wygląda fragment zamknięty/remontowany. Zwężenia, skrzyżowanie, dojazdy, przystanki, ocenić jakie realne problemy można napotkać względem tego, gdzie się mieszka i którędy jeździ, zweryfikować poprzednie komentarze, zamiast dołączać się do zapoczątkowanego hejtu. Również często ludzie słyszą "Ulica X" i już myślą, że cała ulica będzie zablokowana, kiedy np chodzi o fragment 50m z ruchem wahadłowym. Użyć gugla i innych technologii wizualizacyjnych,żeby zweryfikować informacje lub zobaczyć gdzie jest ta ulica, bo wiele komentarzy wulgarnych widziałem na zasadzie "kolejne utrudnienie", gdzie pewnie komentujący w życiu tędy nie jechał i nie będzie, bo mieszka po drugiej stronie miasta.
@Armagedon: Może cała zajezdnia pisze pod tym nickiem.
Na opinię o Tobie wpływa zachowanie Twoje i innych posiadaczy danego typu pojazdów. Nie widziałem jak jezdzisz, ale to co poprzednicy piszą jest prawda, jeśli jezdzisz srodkiem jezdni, powinnaś zmienić zwyczaje i jechać blisko jej prawej krawędzi, na tyle blisko, żeby umożliwić w miarę sprawnę wyprzedzenie Twojej osoby i na tyle daleko, żeby Twoja jazda była bezpieczna. Dla przykładu 2 dni dni temu jechałem za pewnym skuterzystą, który sobie slalomem od krawędzi do środka jezdni jechał. Nie, przepisy nie dają mu takiego prawa, ma jechać bezpiecznie i w statyczny sposób i w przypadku jakby wyjechał mi pod koła podczas wyprzedzania bo miał taki kaprys, żeby zjechać do srodka, byłaby to tylko i wyłącznie jego wina. Więc słońce nie dziw się, że kierowcy sa lekko cięci na Was, bo historie o "nieśmiertelnych" nie wzieły się z niczego.
@done Ma racje, jej bład, troche nieodpowiedzialność i brak konsekwencji. Z takich lekcji człowiek się uczy. Ale w sumie nie naraziła koleżanek na straty. Powiedziała, że się nie bedzie dokładać jeszcze zanim zaczęła używać zakupionych przedmiotów. Co prawda jej argumantację, że odkurzacza nie bedzie używac itp, po prostu trzeba było przegadać i uzmysłowić jej, że jednak pośrednio też bedzie tego używać, bo trzepie dywanik na korytarzy, albo opier.. zeby tak nie robiła, bo ktos to musi posprzątać potem. Co jest ważne, z taką osoba trzeba usiąść i jeszcze raz porozmawiać, nie żeby sie określiła, ale żeby (jak napisałem wyzej) zobaczyła że na część rzeczy trzeba wyłożyć kasę. Co do "skąpstwa" nie wiem jak Wy myjecie naczynia, ale przytocze zdarzenie z mojej przeszłości. Miałem współlokatora i też określiliśmy takie wspolne rzeczy, był tam papier, chleb, masło (margaryna), herbata i płyn do mycia naczyń. Juz po tygodniu sie wyleczyłem z tego, bo: koleś chodził 2-3 razy dziennie na dłuższe posiedzenia (cóż może miał cos z zołądkiem), do tego specjalnie trzymał będąc na uczelni "bo dobry gospodarz nosi swoje do domu" więc wynikało z tego, że ja zużywalem 1 rolke na tydzień a on 1-2 dziennie (bo też sobie nie żałował, raz nawet kibel samym papierem zatkał). Co do płynu do mycia naczyń ja oblewałem naczynia wodą, pałem płynu na gąbkę tak, żeby było ok, i myłem. Jak sie przestawało pienić to troche dolewałem i potem wszystko spłukiwałem. On na 2 talerze, lał na gąbkę tyle, że się z tej gąbki lało, do tego mył pod bieżącą wodą, więc przy pierwszym talerzu miał już gąblę wypłukaną. Zużywał butelke płynu na tydzień, gdzie mi (gotowałem i gotuję, po kilka garnków, kilka talerzy, patelnia) starczało na misiac co najmniej. Chleba żarł jak koń, rano kanapki, na obiad kanapki, kolacja kanapki, margaryna przy tym w tych samych proporcjach schodziła. Więc pomyslmy zanim zaczniemy kogoś skąpym nazywać, a jesli kogos argumenty są wyssane z palca, to rozmowa wyjasni sprawę.
@PaniTwardowska: Fragment który cytujesz dla mnie brzmiał rzeczywiście jak prośba, żeby uszyć na koszt szkołu dodatkowy stroj. Możliwe, że przeoczyłem to uściślenie o koszcie własnym. Mówię tylko, żeby zdynsansować się do tej opowieści. Z jednej strony mamy rozgoryczoną matkę z płaczącym dzieckiem. Z drugiej strony dyrekcję, która ma swoje argumenty. Podjeła taką a nie inną decyzję. Może dla dyrektorki to nie sa "idiotyczne argumenty", może pracuje pod presją czasu, może z doświadczenia wie ile trwa takie zamówienie, ile trzeba czasu żeby to uszyć. Może jednak wie więcej o tym stroju, jego poziomu skomplikowania, możliwości otworzenia go, niż Wy szanowne Matki. Moze to jest ryzyko którego nie chce podjąć. Bo np ma tańczyć 10 dziewczynek. Moze maja wyglądać tak samo. Widziałyście stroje np. Mazowsza? Są identyczne jak krople wody. Jest tu za dużo niewiadomych, żeby od razu nazywać dyrektorkę "rasitką" lub tym podobnymi. Pamiętajcie, że dobrą opinie buduje się latami. Ale wystarczy tylko kilka sekund, żeby te opinię znizszyć. Właśnie takimi oskarżeniami. Abstrakcja tego świata jest to, że tylko na papierze jest, ze człowiek jest niewinny do czasu udowodnienia winy, gdy ludzie uznają kogos winnego od razu i człowiek mimo, że nic nie zrobił musi sie tłumaczyc. Najpierw zbierzcie dowody, którę są czymś więcej niż tylko historią napisaną przez matkę płaczącej pociechy i dopiero później wysuwajcie wnioski. Wielu robi na odwrót bo tak jest łatwiej. Bo łatwiej jest kogoś zwyzywac, a potem nawet nie przeprosić, jesli sie było w błędzie. Pomyślcie nad tym!
@sealermann: Jeśli chodzi o te przypadki na odludziu to masz racje, ale i tak pouczenie to juz cos w kartotece, bo notę policjant będzie musiał stworzyć. Chodziło mi raczej o te psy na biegające samopas bez kagańca i rzucające sie do łydek, gdy obok właściciele nie reagują. Jak sam napisałeś paniusie były zajęte, więc policja zdążyłaby dotrzeć na miejsce, a jeszcze zrobić telefonem zdjęcie, powinno to być wystarczające potwierdzenie Twoich słow jako podstawa do wystawienia mandatu. Wtedy taka paniusia nie wybroni się słowami "bo to nie mój pies". Dawno się nie spotkałem z sytuacją jak Twoja, bo już nie mam czasu, żeby się włóczyć po rozdrożach, ale kiedyś wracając z siłki za szczyla jeszcze, zaatakowała mnie taka krowa, troche do dobermana podobna, bo "ona nie jest groźna" paniusia ostawiła furtke otwartą na swoją posesję. Adrenalina zrobiła swoje, nie mając gdzie uciec wdrapałem sie na taki wysoki płot druciany przy czym podarłem sobie spodnie i troche poraniłem nogi. Mając 2ch świadków (kolegów), którzy mieli tyle szczescia że szli kilka metów za mną i tam była inna posesja i niski płot, bez wystających drutów, poszedłem potem to właścicielki i zarządałem zwrotu pieniędzy za spodnie, bo rany to byly głebsze zadrapania, więc pogotowie nie było potrzebne. Pogroziłem wezwaniem policji, pokręciła nosem i oddała. Więc uważam, że skoro juz płacimy podatki, które częsciowo idą na pensje dla policji i straży miejskiej, to niech sie na coś kuźwa przydadzą.
A telefonu nie ma? Czy nie chce sie na policje lub straż miejską zadzwonić? Przepisy jasno mówią, że pies albo ma być na smyczy (lub zamkniętej posesji) a jeśli biega luzem, to musi mieć kaganiec założony i to nie taką opaskę, tylko zabezpieczający przed ugryzieniem. Więc masz prawo np na paniusię złożyć zawiadomienie, że puszcza psa samopas, mandacik da jej do myslenia! A co do obrony koniecznej, psu nie przetłumaczysz "odejdź" jeśli atakuje to musisz sie bronić. Znęcaniem jest np kopnięcie bez powodu, bo sobie szedł.. Ale jeśli z kłami wyskoczy na Ciebie masz prawo się obronić!
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 1 kwietnia 2015 o 10:48
@xpert17: Odezwał się bojownik. Myslisz, że jak urzednika lub urzędniczkę zmieszasz z błotem, wyzwiesz od niekompetentnych ku..ew i ch..ów bo np zapomniałes świstka, bez którego nie może ci wydać dowodu rejestracyjnego, albo przepisy jej nie pozwalają na przyjęcie wniosku, bo z biegu będzie on odrzucony z powodu braku kompletu wymaganych dokumentów, to cos zmienisz? Możesz zniszczyć mu co najmniej dzień i humor a i tak systemu nie zmienisz. Udowodnisz jedynie, ze Ci słoma z butów wystaje i że wychowałes sie w oborze. A nawet nie, to zalezy od tego jak Cie rodzice wychowali, bo powyższe stwiedzenie jest obraźliwe dla tych co sie wychowali w oborze a mają trochę pokory do zycia i umieją koegzystować z ludźmi.
IOS? Ciekawe na jakiej uczelni? O jak ja bym chciał miec taką możliwość. 2 razy się musiałem wznawiać na ostatni rok, bo niezaliczony semestr z powodów nieobecności wynikających z pracy. Nie jakiś notorycznych. 1-2 cwiczenia/laboratoria jedyne dostępne terminy były w godzinach 9-15, czyli kiedy pracujący człowiek nie siedzi na kawce z sąsiadką. Np na 9 zajęć laboratoryjnych na 3ch mnie nie było. Kiedy poszedłem do prowadzącego, że chcę te zajęcia jakoś odrobić, to prawie sie na mnie wydarł, że "jak? Ja go nie traktuję poważnie to On tez nie będzie specjalnie mi nic organizował" Wyciągnąłem wtedy złą kartę z rękawa: "Przepraszam, ale nie mogłem, byłem w pracy, nie mogłem wyjść". Podziało to jak przysłowiowa płachta na byka. Oczy mu sie zaświeciły dziwnym blaskiem, twarz zaczerwieniła i wykrzyczał mi, że "to są studia dzienne, jeśli chce pan pracować i studiować to trzeba było się na zaoczne zapisać! Nie mam już nic do powiedzenia!" - w sumie ani razu nie przeklął, ale i tak buractwo i zero zrozumienia. PS, moja kochana uczelnia PWR, wtedy sie nauczyłem, że praca nie jest tam "atutem" jak człowiek mógłby sie łudzić "bo studiuje dzienne i udało mu sie znaleźć pracę w zawodzie, więc to jakieś osiagnięcze, uczelnia powinna promować takie postawy, prawda?" Jakże sie wtedy myliłem i jakże prawdziwym stał sie cytat z "chłopaki nie płaczą" "Panie kolego, strudenci jeszcze gotowi pomyśleć, że jesteśmy tu dla nich" (chyba nie przekręciłem)
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 26 marca 2015 o 9:01
Już wiem, że to co napisze zostanie zminusowane, bo czytając wklejane tu komentarze, obserwujac posty, które dostają "plusiki", domyślam się jacy ludzie tu zajmują zdecydowaną większość społeczności. Odnosząc sie do opowieści. Czy dyrektorka z własnej kieszeni ma wyłożyć na nową sukienke lub dostosowanie starej? Poza tym co potem z tą sukienką zrobi, która będzie za duża na inne dziewczynki? Będzie leżeć. W każdej dziedzinie aktywności pozaszkolnych (sport, przedstawienia, taniec) jeśli rekwizyty/sprzęt dostarczany przez szkołę nie pasuje rozmiarem, to sie zwyczajnie trzeba wyposażyć we własny. Domyślam się, ze to przedszkole muzyczne nie ma w statucie, że będzie zakupywało stroje specjalnie pod wymiar wychowanków, a jeśli to za takie usługi sie dodatkowo płaci i nie ważne czy to dla dziecka, czy dla osoby dorosłej. Jeśli dysponujesz funduszami porozmawiaj z dyrektorką, poproś o strój wzorcowy i znajdź krawca lub krawcową, która będzie w stanie uszyć taki sam, pod wymiar i zdąży przed występem. Co do wszystkich oburzonych matek, piszących, że "dyskryminacja dziecka", kuratorium itp... Puknijcie sie w głowę. Powód jest jasny, brak stroju w odpowiednim rozmiarze i to nie jest dyskryminacja, nawet koło niej nie stoi. A nawet będzie to powód do przykrości dla innych dziewczynek, bo dlaczego ta jedna ma być specjalnie traktowana? Jak Zeus napisał, życie. Nie zawsze się ma to czego sie pragnie, nie zawsze sie ma predyspozycje do robienia czegoś i straszenie urzędami i telewizją jest co najmniej nie na miejscu. Chyba, ze dyrektorka powiedziałaby, ze "ona chce tylko szczuple dziewczynki na scenie" lub cos podobnego, a tak nie powiedziała. Ale tu powód jest rozsądny i niech każda oburzona matka zada sobie pytanie, czy obcemu dziecku by w własnych pieniędzy spełniała marzenia, czy raczej własnym dzieciom/rodzinie? Dyrektorkę też obowiązują pewne zasady, budżet, rozlicza sie z tego przed kimś. A dziewczynce życzę, zeby jej problemy zdrowotne sie skończyły, Zdrówka :) . Kiedyś zrozumie, że niektórych rzeczy sie nie da mieć.
Nie mam siły, ja o koniu a inni o słoniu. Pomyślałem poudzielam się, podzielę się historią, może jakiś pieszy weźmie sobie ją do serca, i dla własnego bezpieczeństwa zacznie się rozglądać. Ale z jednej strony mało kto sens odnalazł, zostałem zminusowany przez pieszych. Z drugiej strony obrońcy polskiej mowy, całkowicie zatracili przekaz. W sumie dzięki, z nudów założyłem konto, ale dzięki tym komentarzom w jedeń dzień się wyleczyłem z tego. Nie zmarnuję czasu przynajmniej. Pozdrawiam i życzę szczęscia na drodze, oby wam żaden lunatyk pod koła nie wyszedł, bo będzie uważał, że ma pierwszeństwo zamiast spojrzeć czy coś nie jedzie... Jakbym miał cycki to by mi opadły...
@Kurka: hahaha rozbawiłaś mnie tym: "Swoją drogą, jak słyszę takich cwaniaków jak Ty („bo ja jestem ścisłowcem i ch. wam do tego!”), którzy mówią przykładowo: „10 gram”, zamiast: „10 gramów”". Cóż napisałem że mam prawo nie pamiętać czegoś, jesli tego nie używam. Nigdzie nie użyłem "jestem ścisłowcem" jedynie, że skończyłem uczelnie techniczą, co nie czyni mnie humanistą. Pracuję w corpo, gdzie 99% czasu komunikuję sie w języku angielskim (nie pamiętam czy to powienienem napisać to z dużych liter, możliwe). Jak odpisuje na komentarze robie w wolnych chwilach, więc czasami mam czas, żeby go przeczytać jeszcze raz, a czasami pisze i wysyłam. Więc ignorancja jest po Twojej stronie, skoro mówisz, że jestem cwaniakiem, bo napisalem, że mam prawo robić błędy ortograficzne i/lub gramatyczne i że nie mam prawa nie lubić być uświadamianym o swoich błedach. Droga Kurko wytykanie błędów ma sie nijak do interpretacji. A jeszcze żeby Cie ścisnęło bardziej, ja też mówię "10 gram", a niech Cie ściska! A co do książek to czytuję, jak mam czas, jak wracam do domu i nie padam na ryj. Lubię Mastertona, Potter był cieawy, o wiele ciekawszy niż film a teraz czytam The Old Horde po angielsku (Lore World of Warecraft). Może moja polonistka nie byłaby ze mnie dumna, ale cóż jak to powiedział jeden Project Manager na szkoleniu "Najszybsza droga do klęski są próby zadowolenia wszystkich" AMEN
@paveu241: Odnosze wrażenie czytając kolejną Twoją wypowiedź, że jednak nie jestes w ciemię bity. Ale chyba się nie rozumiemy, zboczyliśmy gdzieś po drodzę na przepychanki kto ma pierwszeństwo a kto nie. Zaznaczę, że zachowałem tam wszystkie przewidziane środki ostrożności i celem historii było to, żeby pokazać, że piesi sa też częścią ruchu drogowego i obowiązuje ich znajomość przynajmniej ich podstaw a na 100% zasad bezpiecznego zachowywania sie na drodze. Pieszy nie może zakładać, że skoro ma zielone to nic nie bedzie jechać, jedynie, że wtedy jest najbezpieczniej żeby przekroczyć jezdnię, więc musi też zachowywać sie odpowiednio (stąd link, który Ci wkleiłem). Więcej o "pierwszeństwie" nie wspomnę, bo rozumiem, że rozumiesz, że ja rozumiem jak sie zachować na takim skrzyżowaniu, skoro nie rozpłaszczyłem tej niewiasty na masce mojego samochodu.
@paveu241: Czy Ty umiesz czytać ze zrozumieniem? Piszesz mi, że "Jeśli zwracanie uwagi na błędy nazywasz głupotą, to mogę tylko współczuć Twoim kursantom" podczas, kiedy ja napisałem "nie robię co wieczór (lub co tydzień) ćwiczeń jak w podstawówce czy liceum, bo nie mam czasu na takie głupoty." i potem dodałem "Ważne jest, że zdaję sobie sprawę że robię błędy i co wypatrzę to poprawię." Nie napisałem że się nie uczyłem, nawet miałem 5tki swego czasu, jedynie zaznaczyłem, że z wiekiem i zmianą statusu z ucznia na prawcującego zmieniają sie priorytety na co się zwraca uwagę, treść, czy forme.
@PiekielnyDiablik: W pełni sie zgodzę, to skrzyżowanie jest niebezpieczne. Powodują to zarówno kierowcy, którzy rozpędzeni nie stosują zasady "stop'u" przy warunkowym. Za nie zastrzymanie sie na egzaminie na tym wiele osób oblewa. I sami rowerzyści, którzy widząc zielone i jadąc z górki jeszcze przyspieszają, żeby zdążyć. Wtedy nawet jak auto sie zatrzyma i rusza z 1-nki to może nie zdażyć sie ponownie zatrzymać, albo nawet taki rowerzysta wrąbie się w jego bok. Kiedyś czytałem tu o takiej historii.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 26 lutego 2015 o 11:22
@Kurka: No i znowu błąd, "ze" a miało być "z" i czy czuję sie w tego powodu jakos gorzej? NIE! Zmieniam słowa, które chcę użyć zapominając poprawić spójniki, przyimki, zaimki i inne imki i iki. Ale nie zmienia to treści widomości. No cóż... Jestem grubiański.
@paveu241: Że tak Ci przekleję "to musi ustąpić pierwszeństwa każdemu, który na tym skrzyżowaniu się znajduje" z tej kursywy, o której napisałeś. Tylko, że jak już pisałem, dziewczyna (pieszy) stała na chodniku. Nie podjęła próby przejścia. Przed rozpoczęciem "biegu" nie obejrzała się czy ktoś nie jedzie. Więc skoro ja mam zielone i ona ma zielone, to jest tylko "wzmocnienie sygnału" jak jest w artykule. Co za tym idzie, jesli nie ma pieszego na przejściu (a nie przed nim) mogę jechać. Wciąż Pawle nie potrafisz sobie wyobrazić że skoro pieszy nie wkracza na przejscie to nie ma pierwszeństwa, ja mam obowiązek ustąpić mu, jesli on juz na tym skrzyżowaniu się znajduje. Nawet zrobić krok, zanim ja na nie wjade, ale nie, że bez patrzenia wbiegać pod już jadący samochód... Jak Xirdus napisał, proponuje udanie sie ponownie (albo choć raz) na kurs przygotowujący do egzaminu na prawo jazdy. Bo widzę, że nie do konca rozumiesz przepisy ruchu drogowego.
@paveu241: Jestem osoba wykształconą technicznie. Nie kształciłem sie w kierunkach polonistycznych, nie robię co wieczór (lub co tydzień) ćwiczeń jak w podstawówce czy liceum, bo nie mam czasu na takie głupoty. Tak, specjalnie nazwałem to głupotą, bo nią jest. Nie pracuję jako edytor, nie dostanę podwyżki bo mogę sie pochwalić jednym z najlepszych wyników w konkursach ortograficznych i gramatycznych, nie jest to skill który pozwoli mi obslugiwać elektronarzędzia, gdy robie w mieszkaniu remont, nie potrzebuje go do prowadzenia samochodu. Ważne jest, że zdaję sobie sprawę że robię błędy i co wypatrzę to poprawię. Zakładam, że osoby mnie poprawiające, albo je broniące to albo jeszcze uczniowie szkół albo jeśli studenci, to kierunków humanistycznych. Życzę im tego, żeby swój skill zachowali jak najdłużej, ale nie zdziwcie sie, jak za 10-15 lat zaczniecie robić takie same błędy, chyba że będziecie do czegoś potrzebować i zawod pozwoli wam pielęgnować tę umiejętność. Więc tak, czuję się zwolniony, ale na zasadzie, że nie musze pamiętać wszystkiego, tym bardziej rzeczy, które nie sa mi niezbędne do zycia ani pracy. @Kurka: A ja nie popieram zwracania uwagi w żaden sposób nie powiązany ze tematem rozmowy, choć nie czuję się obrażony lub urażony. Krytyka treści, jak najbardziej, bo mogę czegoś nie wiedzieć, przekręcić itp. Ale to czy piszę jak Mickiewicz, jak Komorowski czy jak Pan Ziutek spod monopolowego, komentarze nie będące na temat - "offtop" są przeze mnie nie trawione i konsekwentnie takie wpisy krytykuję. Przypomniał mi się komentarz mojego "dziadka" (brat prawdziwej babci): "Poety wszędzie, a do roboty lewe ręce.", który w pełni oddaje to co ja sam myślę i z czym mam styczność u ludzi, nie u wszystkich, bo od zasad zdarzają się wyjątki. Więc dalej uważam, że zareagowałem wg własnych przekonań, jakbym chciał być poprawiany gramatycznie i ortograficznie, zacząłbym pisać opowiadania i wysyłać je do oceny na jakimś "językowym" forum. To tyle.
@paveu241: http://wychowaniekomunikacyjne.org/index.php?mact=News,cntnt01,print,0&cntnt01articleid=571&cntnt01showtemplate=false&cntnt01returnid=85 poczytaj sobie...
@Kurka: Akurat ten komentarz nie tyczył się tego co napisałem, nie ile osób mnie skomentowało w taki sposób tutaj ale tego, że takie osoby istnieją. Ludzie których celem życiowym jest poprawianie innych. Wiem, że robię błędy w pisowni, jednak skoro już się zdecydowałem podzielić moją historią, to nie po to, żeby ktoś mnie poprawiał w ten sposób. Jestem osoba bardzo konkretną, prowadzę szkolenia techniczne, mam przekazać temat, jego zrozumienie, a nie uczyć jak się piszę nazwę produktu czy producenta. Tak samo tu, opowiadam o ludzkiej bezmyślności, bo wszyscy nie-kierowcy narzekają na nas, bo my wariaty drogowe, podczas kiedy pieszy to również uczestnik ruchu i obowiązuje go prawo tak samo jak nas, te same przepisy a przede wszystkim ich znajomość. Ewentualne literówki, napisanie czegoś osobno, gdy pisze się to razem, jest na prawdę mało ważne. tym bardziej że na 99% stron gdzie się udzielałem tacy ludzie niszczyli przekaz swoimi komentarzami i zaśmiecali tematyczną dyskusję. Nie uważam że to czyni mnie grubiańskim, co najwyżej uprzedzonym.
@sla: Kontynuując ostatni komentarz, nie liczę na to, znam przepisy. Więc Ty również nie czytasz ze zrozumieniem. Dziewczyna stała, nie włączyła się do ruchu kiedy ruszałem, tylko po chwili bez rozglądnięcia się czy coś nie jedzie. Jeśli by doszło do wypadku, to tylko z jej winy, bo ja przepisowo włączyłem się do ruchu, pieszy nie ma żadnych specjalnych przywilejów, to że ma zielone nie oznacza, może bez upewnienia się czy jest w stanie bezpiecznie przejść, wbiegać na jezdnię. To już ostatni komentarz wyjaśniający przepisy, bo to jest bezcelowe, kiedy osoby. którym odpowiadam: A. Nie czyta ze zrozumieniem. B Jest stronnicza i C. Nie zna przepisów