Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

marcelka

Zamieszcza historie od: 25 lipca 2017 - 14:34
Ostatnio: 16 kwietnia 2024 - 15:09
  • Historii na głównej: 63 z 64
  • Punktów za historie: 8530
  • Komentarzy: 1069
  • Punktów za komentarze: 9209
 

#79620

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Bohaterka: piekielna matka.
Temat: karmienie piersią.

Na początku wyjaśnię - nie jestem ani zwolenniczką, ani przeciwniczką. Ktoś karmi dziecko piersią - super. Inna matka nie chce lub nie może karmić piersią - też ok, nic mi do tego.
A teraz sytuacja:

Jest sobie restauracja, przed nią w rzędzie na chodniku ustawione kilka stolików - taki mini ogródek. Godzina ok. 17 - ludzie siedzą, jedzą obiad, piją kawę/piwo. Wtedy zjawia się ona - pani, która bezceremonialnie, bez żadnego słowa, siada na krzesełku przy stoliku zajętym przez parę, chłopaka i dziewczynę (nie było całkiem wolnych stolików, przy kilku natomiast były wolne krzesła).

Zanim zdążyli w jakiś sposób zareagować, wyjmuje z wózka dziecko, rozpina bluzkę, wyciąga pierś i zaczyna karmić. Dziewczyna przy stoliku zamarła z zapiekanką podniesioną do ust, chłopak odłożył widelec.

Samo zajęcie miejsca w ten sposób moim zdaniem było wysoce niekulturalne, ale zastanawiam się, czemu ta pani po prostu nie weszła do środka do restauracji i nie skorzystała z toalety? W niektórych lokalach są też specjalne pomieszczenia dla matek. Przy tej samej ulicy znajdowały się jeszcze 4 inne knajpki i na pewno były w nich toalety, po drugiej stronie są szalety (nie pamiętam, czy akurat w nich było wydzielone specjalne pomieszczenie, ale korzystałam kiedyś, więc wiem, że w środku jest naprawdę czysto), a dosłownie 50 m dalej, w bocznej uliczce prowadzącej do parku są ustawione ławki, na których ta pani mogłaby usiąść i spokojnie dziecko nakarmić.

Wiem, że są różne sytuacje i dziecko swoje prawa ma. Ale po co ta ostentacja? Dziwię się matkom karmiącym w ten sposób - wg mnie to zdecydowanie jedna z tych czynności, które wymagają zachowania pewnej intymności. I drażni mnie argument, że "to przecież naturalne". Załatwianie potrzeb fizjologicznych, seks, wymiana podpaski itp. też są naturalne, a jednak nie robi się tego na środku ulicy, na oczach innych ludzi. I to nawet nie ze względu na tych ludzi, ale przede wszystkim na siebie... chyba.

[edit]: Wielu osobom w komentarzach nie podoba się, że "odsyłam" taką matkę do toalety. Po prostu to pierwsze rozwiązanie, które mi przyszło na myśl w tej sytuacji - może nie najlepsze, ale chyba wolałabym to, niż tak jak to zrobiła ta pani. Tym bardziej, że nie ma tu mowy o "obszczanych kiblach" - mogę zaświadczyć, że akurat tam są lokale na przyzwoitym poziomie, również jeśli chodzi o higienę toalet, zapach w nich (odświeżacze) i nawet jest sporo miejsca.
Poza tym, tak jak napisałam, wiele lokali ma specjalne pomieszczenia. Czy akurat ta restauracja lub te obok miały - nie wiem, nie sprawdzałam, poza tym niedaleko znajdowały się tak jak pisałam ławeczki w nieco bardziej ustronnym miejscu. Więc ta pani naprawdę miała kilka opcji, szkoda tylko, że nie chciała z nich skorzystać...

karmienie_piersią restauracja

Skomentuj (67) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 195 (271)

#79583

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Bohater: piekielni rodzice.
Miejsce akcji: pociąg - pendolino, relacji Gdynia - Rzeszów.

Wśród pasażerów dwie pary rodziców, z - w sumie - czwórką dzieci, niemowlę + trójka w wieku na oko +/- 5 lat.
I tak, wiem - dzieci mają swe prawa, nie będą siedzieć jak trusie przez kilka godzin.
I tak, wiem - mogłam wybrać wagon "podróżuj w ciszy", a jechałam normalnym - bo nie sądziłam, że normalny wagon zwalnia podróżnych z zachowania kultury i starania się, żeby współpasażerom nie uprzykrzać nadmiernie podróży.
I przechodząc do sedna - pominę skoki po fotelach, biegi przejściem między siedzeniami, okrzyki, kłótnie i płacz.

Ale drodzy rodzice - obecni, przyszli, jacykolwiek - trąbka nie jest najlepszą zabawką dla dziecka na podróż pociągiem, autobusem, samolotem... a trąbki sztuk 3... boli mnie samo wspomnienie...

pendolino dzieci rodzice podróż

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 155 (175)

#79406

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nawiązanie do historii #79405.
"Bohaterki": piekielne (niestety) pielęgniarki.

Przez pewien czas bywałam prawie codziennie, po parę godzin, w szpitalu na oddziale, gdzie leżeli głównie ludzie starsi, po udarach itp. I o ile o salowych i lekarzy nie mogę powiedzieć złego słowa, o tyle pielęgniarki...
Tak, wiem, że mają ciężką pracę. Wiem, że jest ona ciężka zwłaszcza na takim oddziale. Wiem, że dostają mało pieniędzy i że są braki kadrowe. Ale moim zdaniem to nie jest usprawiedliwienie.

Sytuacje, gdy pielęgniarki spędzały czas na pogaduszkach o przysłowiowej d*** maryny i narzekaniu na przełożonych, którzy - bezczelni! - gonią je do roboty, były na porządku dziennym. I nie, nie było to 10 czy 15 minut "oddechu" od pracy. Czasem była to godzina, czasem więcej. Gdy ktoś przychodził i o coś prosił, mówiły "zaraz" i... wracały do pogaduszek. Teksty "ta spod 3 znów się zesrała do kosza", "ten spod 12 znów gmerał przy ch*ju i cewnik wyciągnął" były na porządku dziennym. W dodatku, jeśli zauważyły, że do kogoś przychodzi codziennie rodzina, to ta osoba była względnie "zaopiekowana". Najgorzej mieli pacjenci, których nikt nie odwiedzał - leżeli we własnych odchodach godzinę, dwie, trzy, pół dnia, a może i dłużej.

I wiem, że przebieranie dorosłej, obcej osobie pampersa do przyjemnych nie należy, ale po pierwsze - przecież ci ludzie nie leżeli tam na własne życzenie! Jakby im ktoś dał wybór, na pewno woleliby być młodzi, sprawni i chodzić za potrzebą do toalety. A po drugie, pielęgniarki, wybierając zawód wiedzą (a przynajmniej powinny wiedzieć) na co się piszą. I wypełniać swoje obowiązki. I niska pensja to słabe usprawiedliwienie. Bo jakby np. strażak przyjechał do pożaru, popatrzył i stwierdził "eeee, za 2000 to mi się nie chce" i odjechał, no to chyba byśmy go nie pochwalili?

szpital piekielne_pielęgniarki

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 164 (182)

#79365

przez (PW) ·
| Do ulubionych
"Bohater": Piekielny Kierowca.

Sytuacja z niedzieli. Jadę sobie spokojnie jedną z (prawie) bieszczadzkich dróg.

Droga dość kręta, teren zabudowany, chodnika obok nie ma. Przede mną "zawalidroga", matiz jadący przepisowo 50 km/h. Za nim bus, który go nie ma zamiaru wyprzedzać. Za busem sedan, który również do wyprzedzania nie przejawia ochoty i ja - wyprzedzać nie miałam ani zamiaru, ani na tyle mocy w silniku, żeby podjąć taką "akcję". Za mną jeszcze jedno auto.

I nagle w lusterku widzę jego - Piekielny Kierowca w wypasionej furze, któremu najwyraźniej między nogami się pali jak przestrzega przepisów.

Widzę jak "slalomuje", próbując ocenić, ile aut jest przed nim. I już, gaz do dechy i wyprzedza... ciąg pięciu aut. W terenie zabudowanym. Na podwójnej ciągłej. Przed górką i zakrętem.

Gdyby coś jechało z naprzeciwka...

na_drodze piekielny_kierowca

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 139 (153)