Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

mikimisiek

Zamieszcza historie od: 14 lutego 2012 - 10:38
Ostatnio: 19 września 2018 - 20:06
  • Historii na głównej: 9 z 20
  • Punktów za historie: 6978
  • Komentarzy: 56
  • Punktów za komentarze: 312
 

#61374

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niektórzy może czytali http://piekielni.pl/60336
Jeszcze jeden kwiatek z tym "doktorem".

Skrót: Teść miał nowotwór pęcherza.
Od jakiegoś czasu narzekał na ból kręgosłupa. Bolał go i bolał, i to coraz bardziej. I męczy tego lekarza, żeby coś mu przepisał, żeby jakieś badania zrobił, żeby zobaczył dlaczego go tak to boli, bo nigdy nie bolało.
Jaka była odpowiedź lekarza?
"Idź się pan lecz na głowę bo się panu coś miesza"

A czemu go bolało? Jak pisałam w poprzedniej historii - miał już przerzuty do kości.
Pielęgniarka, która opiekowała się teściem w jego ostatnim miesiącu życia powiedziała, że ten nowotwór ma to do siebie, iż daje bardzo często przerzuty do kości. I powiedziała też że musiał okropnie cierpieć, bo ból kości jest najgorszym bólem.

Skoro to było takie oczywiste dla pielęgniarki to dlaczego nie było też dla tego lekarza? Lekarza-specjalisty niby. Urolog-onkolog nie wie, że nowotwór którym zajmuje się na co dzień daje takie przerzuty?

słuzba_zdrowia

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 337 (419)

#60659

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Do pracy w rolnictwie przychodzą różni ludzie. U nas najczęściej są to albo alkoholicy, albo ludzie o "lepkich" rączkach. O chłopaku z drugiej kategorii będzie.

Opowiadał kiedyś mojemu mężowi, jak to jego koledzy sobie szybko i łatwo "dorobili".
Jakiś koleś [K] z ich osiedla chciał kupić samochód. Wypatrzył, umówił się ze sprzedającym [S] w neutralnym miejscu, transakcja doszła do skutku, wszystko cacy.

Tylko że [K] był bardzo zaradnym chłopaczkiem - powiedział kolegom, że tego i tego dnia będzie kupował samochód, tu i tu. [S] wracał z gotówką autobusem.
Znajomkowie [K] śledzili go cały czas, a kiedy była odpowiednia chwila napadli na [S] i okradli go. Ze wszystkich pieniędzy.
Ani auta, ani kasy, a z tego co słyszałam to było chyba 15.000 zł.

Dlatego przestroga - nigdy nie wracajcie z taką kasą autobusem/pieszo itp. Niby oczywiste, ale jak widać nie dla wszystkich.

koledzy po fachu

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 415 (491)

#60336

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój teść jakieś 3 lata temu miał zdiagnozowany nowotwór pęcherza moczowego. Nie dopytywałam się dokładnie co tam jest. Byłam poinformowana jedynie "z grubsza".
Schemat leczenia był następujący: Teść miał robiony zabieg takiego skrobania, kilka dni w szpitalu, recepta na antybiotyk i do domu. Przy pierwszych kilku zabiegach dostał jakieś wlewki dodatkowo, potem tylko antybiotyk. I tak przez ostatnie 2 lata.
Myślałam, że widocznie łagodny nowotwór skoro takie leczenie.

Ostatnio teść coraz bardziej narzekał na bóle, zacewnikowany był przez jakieś 3 miesiące, zaczęły go boleć plecy, zaczął się mocz zatrzymywać nawet mimo tego cewnika.
Jego lekarz prowadzący powiedział mu, że można by mu wyciąć cały pęcherz moczowy "ale ty za gruby jesteś, ja się nie podejmę ryzyka, bla bla bla inne wymówki".

Pojechał teść w końcu do szpitala innego. Co usłyszał? że nie takich grubasków już operowali i to nie stanowi problemu.
Już zaczął lekarz z drugiego szpitala zbierać zespół do operacji, już termin był ustalony, już teść leżał na oddziale i czekał na ostatnie badania. Już, już...
I lekarz zobaczył dziwne guzki. Badanie zrobione - wynik zły. Tak zły, że operację odwołano. Skierowanie na PET z kontrastem.

FINAŁ
dokładnie 31 maja w dniu badania PET dowiedzieliśmy się, że teść ma już wszędzie przerzuty - nerki, wątroba, śledziona, kości... A jeden krąg w kręgosłupie miał tak "zeżarty" że się zapadł! I stąd takie bóle pleców od jakiegoś czasu miał.

Teraz leży w domu i czeka. Wiadomo na co. Rodzina przyjeżdża, odwiedza, nawet ta zza oceanu.

I tylko przytoczę na koniec komentarz ordynatora z oddziału gdzie mieli robić tą operację: "Kto go tak leczył? No kto?" i łapał się tylko za głowę...

Gdyby mu wcześniej usunęli ten pęcherz to pożyłby jeszcze z 8-10 lat.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 582 (624)
zarchiwizowany

#60540

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Do sąsiada do pracy przyszły jakieś młode dziewczyny.

Ubiór: miniówki + buty na obcasie.

Jaką pracę oferował sąsiad? Rwanie bobu :D

*Bób rwie się na kolanach.

Edit: nie przyszły pytać o pracę, tylko przyszły pracować i nie miały żadnych ubrań na zmianę.

pracownice

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 264 (344)
zarchiwizowany

#59561

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ostatnio moda jest na opowieści "Romsko-cygańskie", to i ja dodam.

Normalny dzień w aptece, ruch nawet spory, załogi też dużo. Akurat chyba to był czas tzw. zakładki, kiedy to krzyżują się dwie zmiany. Nie obsługiwałam nikogo, ale kasę miałam otwartą - czyli zajęty komputer na ekspedycji i kasetka w szufladzie.

Woła mnie koleżanka, że jakiś facet ma pieniądze drobne i chce zamienić. Jeszcze dodała, że to cygan i żeby uważać.

Idę sobie do kolesia, pytam ile ma, 700 zł w 10 zł nominałach. Sporo.
Biorę, przeliczam dokładnie, każdą setkę na oddzielną kupkę, tak dla ostrożności. Dochodzę do ostatniej setki, a tu 9 sztuk tylko. Mówię o co chodzi. Facet (oczywiście łamaną polszczyzną) pokazuje żeby mu dać to on sprawdzi. I bierze te pieniądze, przekłada z ręki do ręki, coś tam niby liczy, no i faktycznie stwierdza że brakuje więc dokłada te 10 zł.
Zdawało się że cały czas widzę te pieniądze, wszystko robił na moich oczach, jak mu dawałam te 700 zł to się jeszcze zapytał "czy prawdziwe". Wziął i poszedł.

Finał: podchodzę do swojego stanowiska, żeby przeliczyć i od razu czuję, że jakoś tak mało tych dziesiątek. Liczę, liczę i co? Przecież to oczywiste - manko!
A na ile?
300 zł. Całe k**wa 300 zł!!! No jakbym ch*ja dopadła to bym utłukła na miejscu! Ale zanim policzyłam to zwiał.

Skur*** i dziwić się czemu ludzie ich nienawidzą. A raczej nie dziwić. Od tamtej pory już żadnemu cyganowi nie zamienię nawet złotówki.

Edit:
Nie wiem czemu na piekielnych zrodziła się taka moda na "dobijanie leżącego"... Nie piszę tej historii tutaj po to by się wyżalić, jak wielu sugeruje, tylko by ostrzec tych co jeszcze nie mieli do czynienia z taką sytuacją. I zamiast rzucać mi, że głupia, naiwna itd. (co sama już wiem) to skupcie się na sednie historii - czyli bezczelności naszych Romskich "kolegów".

cyganie

Skomentuj (76) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 249 (459)

#58794

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Razu pewnego stojąc przed tablicą informacyjną na klatce schodowej w pewnym budynku, zaczepił mnie facet tak 35-40 lat, w ręce trzymając pudełko z długopisami:

F: Wspomoże pani mnie, mam kilkoro dzieci na wychowaniu, nie mam co im jeść dać, głodują (itp), da pani złotóweczkę za długopis.
Ja: Nie dziękuję, mam dużo długopisów.
Ktoś by powiedział: a co ci zrobi jeden więcej! Wspomóż biednego!
F: No da pani, co to dla pani złotówka, dzieci na chleb nie mają!
Ja: Nie dziękuję, nie potrzebuję.
F: Dziadówa z pani (i tu wyzwiska w moją stronę, że żałuję itp)
Wkurzyłam się i mówię:
JA: Do pracy by pan poszedł! Mój mąż ciągle szuka pracowników i nikt nie chce przychodzić!
F: A bo pewnie g*wniane pieniądze daje!!!
JA: 80 zł za dzień daje!
F (krzykiem): Takimi pieniędzmi to niech sobie d*pę podetrze!!!

Przecież zawsze lepiej chodzić po ludziach, wciskać dziadowskie długopisy i żebrać pieniądze słodkim głosikiem, niż zarobić uczciwą pracą 1600 miesięcznie na rękę. Ja tyle zarabiam i nie płaczę.

P.S.1 Piszą, że 1600 to niewolnicza stawka. Mieszkam w województwie LUBELSKIM. Tu są takie stawki. Kropka.

P.S.2 Piszą, że ma IQ na poziomie podłogi czy tym podobne. Nie sprzątam biurowców. Mam stanowisko, do którego potrzeba kierunkowego wykształcenia, wymagającego. Jak ktoś chce się dowiedzieć jakiego to przeczytajcie moje historie.

P.S.3 Mąż to rolnik. Jedyne wymagania żeby u niego pracować to bycie trzeźwym i uczciwym. Reszta nieważna. Stawka: 80 zł/10 godzin + wyżywienie i oferowana praca nie jest ciężka (ot, pikowanie selerów, porów, obieranie kapusty, szykowanie towaru, noszenie max 10kg).

chętni do pracy poszukiwani

Skomentuj (67) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 589 (703)
zarchiwizowany

#58175

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia o tym jak to lekarze spieszą z pomocą do chorych.

1. OIOM
Potrzebna pilna konsultacja z lekarzem. Pielęgniarka biega i szuka aktualnie dyżurującej lekarki.
Nigdzie nie można jej znaleźć. Gdzie jest pani doktor? Ano schowała się w palarni, mimo że niepaląca,
Żeby tylko nikt jej nie znalazł. W jej przypadku to standard - chowanie się po wszystkich pokojach
aby tylko nie musiała iść na akcję.

2. SOR (Szpitalny Oddział Ratunkowy)
Statystyk medyczny prosi lekarza na konsultację. Co lekarz na to? "Poczeka do rana (pacjent)" i przychodzi pół godziny przed końcem zmiany.

3. SOR ponownie
Mężczyznę złapały w nocy silne bóle, a że leczy się urologiczno-onkologicznie w szpitalu X to fru do tego szpitala. Lekarz prowadzący go akurat miał dyżur na swoim oddziale. Pielęgniarka poszła go obudzić. Ponoć jego krzyki było słychać na całym oddziale. A co krzyczał? Ano że "jak śmiała go obudzić!!!"

4. Notoryczne przykazy lekarzy dyżurujących: "proszę mnie NIE budzić".

5. Najlepsza wg mnie: SOR
Pani doktor dała pielęgniarkom swoją pieczątkę i powiedziała: "kogo uważacie zostawcie, a innych odeślijcie do domu" a sama poszła spać. Dziewczyny się wkurzyły i napisały o tym w raporcie. Skutek? Wielki ochrzan od ordynatora dla… pielęgniarek.

To tylko kilka przykładów, ale takich lekarzy jest sporo. Nie wiem jak wam, ale mi się wydaje że dyżur jest po to by pomóc chorym ludziom a nie po to żeby lekarz mógł się wyspać! Tym bardziej że za dyżur mają płacone ponad 1.000 zł (słownie: jeden tysiąc złotych).

I mam pojęcie o zarobkach lekarzy. A historię są od:
a) pielęgniarki z 30-letnim stażem
b) osoby która pracuje na SORze
c) pielegniarki która pracuje na OIOMie

słuzba_zdrowia lekarze

Skomentuj (53) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 269 (411)
zarchiwizowany

#56762

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Rok 1986.
Mojej mamie przyszło rodzić drugą córę. Pierwszą urodziła przez cesarskie cięcie ze względu na zbyt wąskie drogi rodne (a dokładnie chodzi o miednicę mniejszą).

Jakiś genialny lekarz kazał mojej mamie rodzić NATURALNIE.

Jakie były skutki? Macica napierająca na dziecko, które nie może wyjść przez zbyt ciasny otwór w konsekwencji PĘKŁA wzdłuż blizny po pierwszej cesarce. Po prostu na żywca mojej mamie się rozeszła.
Z tego co pamięta, to natychmiastowa ciemność przed oczami.
Przy takim obrocie sprawy błyskawicznie przewieziono ją na salę operacyjną. I chyba musiało być z nią naprawdę źle, bo śniła że chodzi w chmurach.

Gratulacje dla lekarza.

P.S. I to nie wina tego, ze było to 27 lat temu.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 239 (341)

#55881

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w aptece.

Swego czasu była u mnie wykupywać leki pewna starsza pani (P). Znam z widzenia, bo nierzadko u nas kupuje.

Miała dwie recepty: jedna z lekiem ścisłego zarachowania (tzw. psychotrop) i na drugiej lżejszy psychotrop taki na stany lękowe itp.
Wykupiła i poszła.

Parę godzin później pracuję na drugiej sali, ale wszystko z pierwszej słychać. I tak słyszę głos owej P jak tłumaczy koleżance, że niedawno wykupywała leki i zostały jej źle wydane. Natychmiast podchodzę, pytam, P powtarza. Mi jak z automatu staje przed oczami scena sprzedaży leku. Doskonale pamiętam co było na receptach i co jej dałam.
P (trzyma w ręku opakowanie lżejszego leku Txxx): widzi pani, ja u pani wykupywałam leki, i pani zamiast jednego opakowania Txxx i jednego Sxxx dała mi pani 2 op Txxx. Jakby mogła mi pani tylko zamienić.
Ja: Ale ja pamiętam, co Pani wydawałam i jestem pewna że dostała Pani po 1 op każdego leku.
P: Ale my z sąsiadką sprawdzałyśmy i brakuje nam leku Sxxx.
Ja (patrzę w recepty): Mi się wszystko zgadza, dla Pani mogę nawet stany leków sprawdzić.

P dalej w kółko to samo, że dostała 2 op. Txxx. Ja lecę na aptekę grzebię po szafkach i koszykach (akurat dziewczyny towar nowy sprawdziły z dostawą leku Txxx) i sprawdzam czy mi się zgadza. No i zgadza się.

Tłumaczę że na 200% wydałam Pani leki prawidłowo. Może Pani gdzieś zgubiła.
P wychodzi z wielce kwaśną miną.
Zwyczajna próba wyłudzenia silnego leku, z grupy leków których stany są u nas sprawdzane co tydzień.
Pani przyszła następnego dnia, już nie wiem po co, do koleżanki. Zobaczyłam ją i z premedytacją podeszłam zapytać czy Sxxx się znalazł.
P: A tak, wie pani, pod stół spadł.

Jasne.

emerytki_wyłudzaczki

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 700 (782)
zarchiwizowany

#24676

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Środek dnia. Mniej więcej. Jest nas cztery. Ludzi nie ma, obsługuję tylko ja.

Podchodzi Piekielna Baba z receptą na insulinę.
Sprawdzam poprawność - pojawia się błąd: są zapisane 2 opakowania insuliny ale z podanego dawkowania mogę wydać tylko 1 opakowanie* - było napisane 18j na dobę. Oczywiście grzecznie Pani tłumaczę, że tutaj jest błąd i mogę wydać tylko jedno.
[PB]: Ale jak to? Przecież lekarz zawsze mi pisze takie same recepty.
[Ja]: No niestety tutaj mogę Pani wydać tylko jedno op.
[PB]: Co Pani mówi!! Od 20 lat leczę się na cukrzycę, lekarz wypisuje mi takie same recepty i od 20 lat u was kupuję! (tu dodam że apteka jest od jakichś 6-7 lat).
I tutaj zaczęła się tyrada ubliżająca mi: że ja sobie wymyślam, że taka ze mnie księżniczka bo stoję za okienkiem i myślę że mi wszystko wolno itd....
Kazała wydać sobie to 1 op. insuliny, ale spisała mnie z imienia i nazwiska, powiedziała że przyjdzie tu i każe wyciągnąć wszystkie swoje recepty z ostatnich 6-ciu miesięcy. Na odchodne rzuciła że ja nie wiem z kim ja zadzieram i że jeszcze popamiętam!

Z tych nerwów nie wytrzymałam i po prostu się popłakałam. Niestety nie należę do tych o ostrym języku. Jak ktoś mi wrzuca to tylko patrzę tępym wzrokiem i nie reaguję.

Jaki finał? Wyszukałam wszystkie recepty PB z ost. 6. miesięcy - i co się okazało? Wszystkie poprzednie miały wypisane dawkowanie 36j/dobę.

A baba nie wróciła już. Może doszła, że nie miała racji. Po wszystkim pozostał niesmak - żeby tak chociaż przeprosiła za to jak mnie upokorzyła w obecności koleżanek i innych pacjentów (bo w międzyczasie przyszli inni). A gdzie tam, niedoczekanie moje.

* na każde 1 op. insuliny musi być dawkowanie min. 17 jednostek - czyli jak ktoś ma 2 op. to dawkowanie ma być min 34j. żeby można było wydać te 2 op.

apteka

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 111 (175)