Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

n527

Zamieszcza historie od: 26 sierpnia 2011 - 0:07
Ostatnio: 3 października 2015 - 22:33
O sobie:

Bydlak i upierdliwiec z talentem do przyciagania kłopotów.

  • Historii na głównej: 13 z 16
  • Punktów za historie: 11123
  • Komentarzy: 70
  • Punktów za komentarze: 591
 

#25277

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Szyderczo pozdrawiam dzisiaj chamskiego kierowcę, który nie zna pojęcia +/- 50cm od ściany budynku, by można było swobodnie przejść chodnikiem pod kamienicą.

O, po prośbie, czy by nie cofnął nieco, bo się nie da przejść.
Hasło "proszę". Odzew "spier...j". Więc to tak?

Efekt: Przejście w desantach po jego masce (oj głębokie wgniecenia i rysy), szarpanina i w końcu... Ku mojej radości i zachęceniu... Wezwana policja!

I rozkoszny widok barana z mercedesa dostającego mandat za parkowanie w sposób niedozwolony, zwolnienie mnie z odpowiedzialności, bo przecież jak inaczej mogłem przejść skoro zablokował chodnik, a po jezdni pieszy nie może.

Bilans:
Mandacik i punkciki, koszt maski, prawie drugi mandat za obrazę funkcjonariuszy (kiepsko mówić, że policja schodzi na psy urwa, w dodatku głośno), oraz pytanie pana policjanta, czy chce wnieść sprawę o naruszenie nietykalności osobistej, bo kierowca szarpał mnie za fraki.

Pozdrawiam panów Policjantów.

Kamienice

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1078 (1120)

#23987

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na całe szczęście nie przytrafiło się to mi.

Zimowy dzień, kilka lat temu. Były naprawdę pioruńskie mrozy -30. Znajomy wracał wcześnie rano z nocnej zmiany, zahaczył jeszcze o sklep całodobowy, mijając leżącego w stosie własnych rzeczy bezdomnego, trzymającego w ręku rozbitą butelkę.

Wracając i dalej widząc bezdomnego w tym samym miejscu, pamiętając apele policji do reagowania w zimie ,przykucnął i chwycił go za rękę, mówiąc do niego głośno, czy wszystko w porządku. Podskoczył słysząc wrzask zza pleców.

- Pan go nie dotyka, toż to brudas, świnia i do tego pijany na ulicy leży! Nie dotykaj go, bo jeszcze się czymś zarazisz!

Kolega podniósł rękę bezdomnego, odsłaniając siną twarz, rękę miał sztywną jak drewniana lalka. Usiadł na swoim plecaku i wyciągając komórkę, spojrzał na kobietę i powiedział.

- Martwy, martwy, a nie pijany.

Kobieta ulotniła się w trymiga, razem z resztą ludzi z przystanku gdy tylko wezwał patrol policji.

Podczas spisywania zeznań usłyszał, że monitoring zamontowany opodal postoju taksówek wykazał, że ów człowiek leżał tam ponad pięć godzin. Do godziny prawie siódmej. Mijany przez masy ludzi, oraz taksówkarzy z postoju dwadzieścia metrów dalej.

W prasie ani nigdzie nie było słowa o znieczulicy.

Miasto W.

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 655 (685)
zarchiwizowany

#23924

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sytuacja sprzed tygodnia, zdecydowałem się wrzucić bo ktoś dał mi do myślenia. Wracałem sobie z zajęć autobusem miejski, ot zwykly powrót, ludzi niedużo, miejsca dużo. zdecydowalem sie stać bo od 7 godzin siedzenia na tyłku można hemoroidow dostać.
Koło przystanku jest posterunek policji, wsiada typ. Gderając pod nosem, nagle wydziera sie na cały autobus:

Ja jestem Syn Boga, ja jest Ryszard, jak Richter, dzisiaj trzesła sie ziemia na Fidzi, mój gniew, chcieli go żydzi masoni i ONI! Zagazować! Jam poszedl na policje, ale tam siedzial krzywy nos, co nie chcial mnie sluchać, ale ja go przeklał i ten jutro umrze, bo go gaz zaleje i sie utopi. Z czternastego piętra, a dzieci beda jadly zamiast chleba śruby kolejowe. Bo ja jestem Syn Boży, co krew moja za was wylana.

Tradycyjnie zlałem to tekstem, że całe życie z wariatami.

Tutaj ogólnie byłoby całkiem spoko, wariat jak wariat, pokrzyczy, pomacha i pójdzie, ludzie zaczęli mu krzyczeć, by się uspokoił, bo to nie jarmark.

Zrobił się spokój, ja zabrałem się za stukanie w komórkowe gg, bo koreczek, jakto przed rynkiem. Na rynku wsiedli ludzie. W tym dziewczyna, ubrana nieco mrocznie, ale jeszcze nie na oblecha.

Koleś upatrzył sobie dziewczę i zaczął ją szarpać przystanek później, to co mówił pominę, ale standardowy zestaw oburzonego mochera + Urwy i epitety.

Zaczęło się robić nieprzyjemnie, kierowca stary, w autobusie poza mną same kobiety, głównie znacznie starsze. Zdecydowałem się reagować, bo morda nie szklanka. A wychowanie wychowaniem.

Chwyciłem człowieka i odciągnąłem go za kurtkę na karku i nadgarstek, silny nie był. Ale zaczął się szamotać jak dziki. Wrzasnąłem na kierowce by do k*rwy nędzy otworzył te drzwi, natychmiast bo nas tutaj wyzabija wariat.

O dziwo otworzył drzwi i udało mi się wariata wyeksmitować z autobusu na trawnik.

I tutaj zaczęło się coś, od czego ja prawie odskoczyłem w panice na rurę na suficie.

Gdy tylko drzwi się zamknęły, ten z furią i piana na ustach, gulgając i charcząc (jak ktoś oglądał 28 dni później to właśnie tak to wyglądało - tylko gorzej), oczy wytrzeszczone ślina pryska po szybie, wrzeszczał potępieńczo, z całej siły okładając pięściami drzwi. Kierowca dał gazu od razu jak tylko mógł, bo chłop chyba miał nie mniejszego pietra niż ja, a byłem za szybą, co było dalej nie wiem, byłem nieco w szoku i nie oglądałem się.

Ale o co mi chodzi... Co by było gdyby wpadł w ten szał w autobusie pełnym dzieci, albo zamiast tej dziewczyny byłaby kobieta z dzieckiem w wózku.

Wrocław

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 189 (217)

#21681

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnio widzę sporo historii, dotyczących ludzi próbujących chyba wymusić wjechanie w tylny zderzak. (sam byłem tego świadkiem wracając ze świąt). Historia kolegi, Jarka.

Znajomy ma poloneza, duże bydlę, ciężkie jak czołg, po tuningu optycznym i technicznym. Wersja z zestawem lamp na dachu i jeszcze kilkoma z przodu (nie wiem po co, ale się sprawdza w trudnych warunkach).

Sytuacja: Warszawiak, wiecie o co chodzi, wyprzedził i nagle po pedałach. Droga pusta, ograniczenia nie widać, znajomy prawie mu wjechał w dupsko, w jakąś s(z)kodę nowszą. No uj, niech mu będzie, może sarnę zobaczył czy coś. Jadą 50 na godzinę, przyspieszyli do 80, a ten znowu hamulec i do 30/h. Kolega aż musiał kontrować, litania przekleństw była, ale dobra, piekielny jakiś się trafił, wyprzedzić nie ma jak bo ślisko strasznie las, w dodatku ciągle auta z przodu. Sytuacja znowu, tym razem widać, że ewidentnie chce sobie spowodować wypadek. Tutaj wkurzenie i jak tylko z przeciwległego pasa nikogo nie było, przyhamował mocno i dalejże przełączył oświetlenie (taki przełącznik jak w myśliwcach - tuningowca fantazja) i odpalił wszystkie osiem reflektorów prosto w auto piekielnego. (odpalają się tak, że przez sekundkę jest tylko czerwony drucik, a potem skaczą od razu na pełną moc).

Ten chyba oślepł, (bo z tego, co wiem, te lampy o mocy atomowo-przeciwlotniczej oświetlają drogę na 3-4 km do przodu, zostawiając wszystko w odcieniach błękitu a ogólnie bliżej do czarno-białego) Warszawiak zabujał autem z jednej krawędzi pasa na drugi i wylądował na poboczu, ostro hamując i stając prawie bokiem. Wyrzutów sumienia nie zanotowano.

Nie rozumiem, to odszkodowanie i zrobienie komuś gorszych świąt jest aż tyle warte, by spowodować wypadek?

Mazowsze

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 687 (771)

#16665

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Smutna sytuacja z życia wzięta, Wrocławski rynek. Jedno z przejść na naprawdę przelotowym skrzyżowaniu, na głównej trasie przejazdowej przez miasto.

Ludzie stoją, czekając na zielone światło, dochodzę do krawędzi i staje w niewielkiej grupce ludzi i patrzę sobie w komórkę, odbierając smsa.

Obok stała dziewczyna, mniej więcej siedemnaście lat, teraz to trudno ocenić. Nos w komórce, słuchawki i ciemne okulary przeciwsłoneczne. Ktoś drgnął obok niej i dziewczyna ruszyła z byka (!) na pasy, ledwo co udało mi się chwycić ją za plecak i z całej siły pociągnąć w tył, samemu wyskakując częściowo na ulicę, auto zatrzymało się z piskiem opon, tylne koła były tam gdzie stałaby dziewczyna. A więc 100% szansa na potrącenie.
Kierowca pognany klaksonami ruszył dalej, wyklinając ciężkimi zakrętami przez szybę.

Jedyne co usłyszałem to to, że jestem "popierdolony" bo mogłem zniszczyć jej (?!) nowy plecak.

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 909 (941)

#16539

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Poczta Polska, czyli coś, co istnieje, niektórzy z tym walczą, a większość już nie ma siły.

Awizo. Czyli wróg każdego, kto czeka na przesyłkę.

Jak 99% ludzi też dostaje awizo czekając na list i siedząc w domu bujając się od pokoju do pokoju, czasami tylko grając na kompie, czy oglądając telewizje, standardowo dla listonosza mnie nie ma.

Dzwonienie na pocztę, skargi, nic nie dawało. Postanowiłem się zaczaić na listonosza, którego pani na poczcie określiła jako niepełnosprawnego, który nie może chodzić dużo - nie zostawię do tego komentarza.

Stałem sobie trzymając ulotki pozabierane ludziom na rynku dnia poprzedniego, listonosz przyszedł punktualnie (do poczty mam rzut kamieniem, a z okna wystarczy dobrze plunąć)

Wszedł do klatki dzwoniąc po całym, absolutnie całym domofonie, z góry na dół. Podszedł do skrzynki i zaczął wrzucać kilka kopert i pocztówek, po czym wyciągnął bloczek i zaczął wrzucać Awizo. Czekałem cierpliwie aż wrzuci do mnie do skrzynki, brat dodam siedział w domu, gdy wrzucił podskoczyłem do niego ze spokojnym tonem.

- Panie Listonosz, jakie Awizo, w domu brat jest i czeka na przesyłkę. No jak tak można, wstyd!

A ten skok za drzwi i prosta, aż mu ta wózkoteczka podskakiwała na kostce.

Dodam, że listonosza nie dogoniłem, to był najszybszy inwalida jakiego widziałem.

Awiza dalej w skrzynce.

Gospodarstwo Domowe

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 687 (761)