Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

nonick

Zamieszcza historie od: 22 czerwca 2012 - 18:22
Ostatnio: 31 października 2016 - 14:49
  • Historii na głównej: 3 z 3
  • Punktów za historie: 2098
  • Komentarzy: 15
  • Punktów za komentarze: 162
 
[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
20 października 2016 o 17:32

@Bubu2016: Zgłosiłam dzielnicowemu, bo okazało się, że próbował też oszustwa w Żabce obok.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
20 października 2016 o 15:31

No dokladnie tak, róże ogołociłam z liści, słoneczniki i inne długasy ścięłam - mogę je wykorzystać w inne bukiety, ale róż już jako pojedyncze kwiaty nie sprzedam. W sumie więc może nie są doszczętnie zmarnowane, ale straciły na wartości i muszę z nimi kombinować .

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
20 października 2016 o 13:11

Jako że sytuacja mamy miała miejsce już jakiś czas temu (kiedy kwiaciarnia się rozkrecała) to już dawno mamy nauczkę z zaliczkami "na następny dzien". Ale szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie pobierania zapłaty przed zrobieniem kwiatów, nigdy nigdzie z taką praktyką się nie spotkałam i w zasadzie przez jednego oszusta musiałabym "karać" normalnych klientów. Nie jestem przekonana, ale to jest jakieś wyjście.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
15 lipca 2015 o 16:23

@FaceOfInsane: Nam pojedyncze sztuki wbijały do odgrodzonej linami i czołgiem kuchni (priorytety - wielki namiot do spania i wielki namiot do żarcia :D) żeby kupić herbatkę, kawkę :D

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
15 lipca 2015 o 12:49

@Andrzej1990: Muzeum Broni Pancernej z Pattonem M60 i IS-2 ;)

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
15 lipca 2015 o 8:39

Cały weekend użerałam się z takimi babokami. Byłam w Gostyniu, gdzie ustawiliśmy czołgi za linami, a część obozu była odgrodzona od zwiedzających siatką. Ilość ludzi, która właziła nam do środka, bo chcieli obejrzeć czołg od tyłu, to jedno, ale to ilu rodziców dla jednej foci na fejsika wrzucało dzieci na pancerz, to nieporozumienie. Informowanie, że to eksponat muzealny średnio działa, bo skoro muzealny to "czemu jeździ i szczela", więc próbowaliśmy działać na wyobraźnię - co się stanie, jeśli dziecko spadnie? 99% rodziców odpowiadało, że spoko, oni pilnujo. Tak pilnują, że dzieciak już wspina się na wieżę, a oni z dołu robią zdjęcia. My jako naród mamy chyba wdrukowane, że jak nam się czegoś zabrania, to koniecznie musimy to zrobić. Jak ktoś, gdzieś linę zawiesił to znaczy, że za nią jest bankowo coś dużo ciekawszego, złote runo czy ki czort i wleźć TRZEBA. Ale i tak warto, dla tych niejanuszowych i niehalinowych szczerze zainteresowanych.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
14 marca 2013 o 10:55

Abstrahując od historii samej w sobie - czy tylko mnie irytują wstępy "nie umiem pisać", "przepraszam, że nieskładnie", "nigdy nie byłem dobry w opowiadaniu" etc., etc.?

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
13 marca 2013 o 12:19

Ciągle o nim myślę, bo do matury zostały 2 miesiące, w tym święta, gdzie pewnie korepetycji nie będzie. Gdyby problem polegał na jednej rzeczy, to pewnie byłabym zwykłą marudą, ale tu rozkłada się równo na wszystko. Jak przychodzi do mnie, to z reguły na dzień dobry informuje, że w sumie to wolałby nadrobić materiał do sprawdzianu, który oblał i musi go poprawić, więc zamiast lecieć materiał po kolei, to skaczemy i boję się, że to mu namiesza jeszcze bardziej. Ale pomysł z prasówką jest git, dzięki :D

[historia]
Ocena: 25 (Głosów: 25) | raportuj
12 marca 2013 o 21:36

No właśnie o to chodzi. Chłopak (albo tysiące innych młodych ludzi) zamiast robić coś bardzo dobrze na miarę swoich możliwości jest w tym momencie na przegranej pozycji. Ja wiem, że wszyscy chcą rowy wytyczać, ale ktoś musi je kopać i nie uważam, żeby uwłaczało to godności, jeśli robisz to dobrze. Jego nie zostawiali na rok, bo nauczycielom "było żal", "doceniali wysiłek". Można doceniać wysiłek przy koślawym stawianiu szlaczków i literek, ale już na pewnym poziomie chęci to już za mało. Coś się złego zadziało w którymś momencie jego edukacji, a teraz jest za późno na zmianę. Przykre to i tyle.

[historia]
Ocena: 23 (Głosów: 31) | raportuj
4 marca 2013 o 15:55

Coś czuję, że dzieci to Ty chłopie nie masz, nie?

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 20) | raportuj
4 marca 2013 o 12:57

Jakbym napisała, że miałam 39,8 to by Ci ulżyło? Do mnie i mojej rodziny wiele razy pogotowie przyjeżdżało bez żadnego problemu, a raz trafił się dureń po drugiej stronie słuchawki.

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 23) | raportuj
4 marca 2013 o 10:12

Najłatwiej sobie to wyobrazić podkładając dialog z Psów: - Dlaczego? - w imię zasad, s...synu ;)

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
15 lutego 2013 o 21:39

Miejmy nadzieję, że takich oaz jest więcej :) A co do pokpiwania z własnych kilogramów i niepiekielności ludzi, to zawsze wydawało mi się zabawne, że słowo "chuda" przychodzi ludziom bez problemu, ale określenie (bez zamiaru obrażenia, zranienia) kogoś jako "gruba" utyka im w gardłach. Jak ktoś gruby jest, to zakładam, że ma w domu lustro i wie jak wygląda. Jeśli nie jest to wypowiedziane w tonie obraźliwym, połączone z innymi epitetami, to "gruba" wciąż pozostaje słowem obiektywnie opisującym czyjś wygląd. Moje miłe koleżanki często zawieszają się, kiedy próbują mnie opisać i wybrnąć ze zdań w stylu: "to ja powiem Kasi, żeby szukała takiej dziewczyny ...yy..ee... no.. z ciemnymi włosami, niskiej".

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
15 lutego 2013 o 13:58

Zawsze kiedy czytam takie historie, to zastanawiam się czy ja miałam jakieś niewyobrażalne szczęście czy to jednak jest kwestia osobowości człowieka. Od zawsze jestem gruba (niby mogłabym usprawiedliwić to genami, zdrowiem, ale spoglądając prawdzie w oczy największą rolę odgrywa jednak lenistwo lvl hard). Nigdy, przysięgam nigdy przez całe życie, całą edukację nikt nie powiedział mi nic przykrego. Zdaję sobie sprawę, że pewnie za moimi plecami padały różne komentarze, ale nigdy nie dostałam tego "na twarz". Miałam i mam mnóstwo kolegów, przyjaciół, miałam chłopaków, nauczyciele wf-u ze mnie nie kpili itp. Z jednej strony uznaję to za szczęście, bo czytając tak przykre historie jak o kuzynce, to nóż się w kieszeni otwiera, ale z drugiej strony, moooże, gdyby mój wygląd wykluczał mnie z jakichś obszarów życia to wzięłabym się za siebie szybciej. A zgłoszenie sprawy wychowawczyni jest raczej niezbędne, nawet jeśli jest "głupia" i nic z tym nie zrobi, to zawsze można iść wyżej, podpierając się wcześniejszymi działaniami. No i nie będziecie mieli poczucia, że ją krzywdzono, a Wy jako rodzina nic nie zrobiliście.

[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 5) | raportuj
22 czerwca 2012 o 18:27

Godziny widmo pracy dziekanatu, to w tej historii jedna sprawa i ok, piekielność, ale to jakie podpisy musisz mieć na drukach, kto jest opiekunem praktyk oraz to kiedy i gdzie ma dyżur to już raczej Twoja sprawa. Zaoszczędziłabyś sobie trzech dni, gdybyś zainteresowała się sprawą wcześniej i nawet jeśli starościna musiałaby interweniować w sprawie podpisu dziekana, to i tak zajęłoby to ten rzeczony wyżej kwadrans. Piekielna byłaś poniekąd sama dla siebie. Irytuje mnie takie narzekanie na działanie uczelni w każdym możliwym aspekcie jej działania i ignorancja niektórych studentów, dla których wysłuchanie co mówi prowadzący albo starosta i parę kliknięć myszką na stronie uczelni to za dużo. Bo przecież uczelnia jest dla nich, a nie oni dla uczelni.

« poprzednia 1 następna »