Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

paninene

Zamieszcza historie od: 21 czerwca 2015 - 22:46
Ostatnio: 18 września 2018 - 8:43
  • Historii na głównej: 12 z 17
  • Punktów za historie: 2678
  • Komentarzy: 117
  • Punktów za komentarze: 898
 

#72938

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam naprzeciwko akademika i rozumiem, że maj to miesiąc imprezowy. Widzę jednak, że moi sąsiedzi postanowili pobić rekord w nieuzasadnionym wezwaniu straży pożarnej.
Zanim położyłam się spać dwa razy przyjeżdżała brygada na sygnale (3 wozy za każdym razem). Czy było coś więcej nie wiem, bo spokojny sen zapewniły mi stopery.

P.S. Do akademików straż pożarna przyjeżdża jeśli ktoś wciśnie przycisk alarmu, bądź portierka nie zareaguje odpowiednio szybko na załączenie czujki.

akademiki studenci straż_pożarna

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 147 (169)

#72927

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracy szukam, to wysyłam CV.
Trafiła mi się oferta pracownika biurowego w firmie, zajmującej się odzieżą BHP, mająca w nazwie zdegradowane górnośląskie miasto. Podkreślę, że w ofercie była mile widziana znajomość branży, z którą już trochę miałam do czynienia.

Zostałam zaproszona na rozmowę o pracę. No dokładniej ktoś mi rzucił terminem przez telefon i tyle.

Pojechałam i.. zastałam mały tłum w siedzibie firmy. Ludzie na parapetach coś wypełniają skrupulatnie. Podeszłam do kogoś kto wyglądał jak pracownik, dostałam ankietę z takimi kwiatkami "Czy jest Pan/i żonaty/a?" (tak pytanie było o to czy jestem żonata), bądź o posiadaną liczbę dzieci.

O samej rozmowie nie wspomnę, bo wchodziłabym w tematy, które pewnie wielu nie interesują, ale panowie wykazywali skrajną nieznajomość branży, w której pracują np. środki ochrony indywidualnej nazywając ochroną osobistą. Zadawali mi pytanie, przerywali w trakcie odpowiedzi i stwierdzili na koniec, że studia nic mnie nie nauczyły.

Pracownika wciąż szukają.

Rozmowa_o_pracę praca

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 260 (268)

#72260

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Krótka przygoda z różowym operatorem komórkowym.
Mam kartę pre-paid. Z wiekowego modelu telefonu postanowiłam przejść na nowiutki model. Wtajemniczeni wiedzą, że w tym momencie wiąże się to ze zmianą karty sim na micro lub nano.

Pierwsze podejście - centrum handlowe EC na pięknym węźle drogowym gdzieś na Śląsku. Pani mówi, że ona nie jest jest punktem, tylko ajencją, trzeba się rejestrować, żeby dostać nową kartę i u niej rejestracja zajmie tydzień. Trzeba iść do centrum miasta lub do CH Forum. No nic, mój Chińczyk zaczeka. Poza tym potrzebny jest nr karty (ten, który na niej widnieje).

Drugie podejście - Forum. Idę i mówię, że chcę wymienić kartę na micro albo nano. Oczywiście konsultantowi nie dało się wytłumaczyć, że mam dual sim i w sumie mi to rybka, która z nich będzie. Zresztą oni mi karty z marszu nie zarejestrują, bo potrzebuję kodu PUK. Oni się nie dowiedzą, a w sumie kartę to mogę sobie "wyciąć" na wyspie z komórkami.

Kartę "wycięłam" w punkcie obsługi i na tym powinna się skończyć historia, ale się nie kończy. Różowy cofnął mi pakiet minut, którego nie mogę załączyć ponownie. Grzebiąc na ich stronie w swoim koncie znalazłam kod PUK (tak, ten, którego konsultant nie byłby w stanie zdobyć). Postanowiłam zmienić operatora.

Idę do trzeciego punktu obsługi, w centrum miasta, takiego najbardziej pro i tru, gdzie rejestracja powinna być od ręki. Dzierżę w dłoni mój PUK i okazuje się, że jednak potrzebny jest nr z karty SIM, który został wycięty. W drodze wyjątku Pani poradzi sobie z kodem PUK. I oczywiście rejestracja zajmie 7 dni, a nie od ręki... Cieszę się, że na dniach przenoszę numer.

t-mobile uslugi telefonia_komorkowa

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 127 (159)
zarchiwizowany

#72481

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Osiedlowy sklep, taki gdzie każdy zna z widzenia ekspedientki. Chłopak 20-kilka lat do jego rówieśniczki za ladą.
- Gdzie jest ta druga dziewczyna co tu pracowała?
- Wyjechała do Niemiec, jej mama tam jest i załatwiła jej pracę.
- Pewnie do burdelu, wszystkie wyjeżdżają do burdelu.

sklepy

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (31)

#71980

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Widzę dwie historie o poszukiwaniu pracy podobne do mojej, to i dorzucę swoje 3 grosze.

Akcja działa się w Katowicach. Poszukiwałam pracy, wysłałam CV m.in. na ogłoszenie dotyczące pracy biurowej. Zadzwonili do mnie, zaprosili o rozmowę, poprosili, abym stawiła się pod hotelem w centrum i zadzwoniła. Śmierdziało mi to okrutnie, ale pojechać, nie zaszkodzi, wcześniej miałam już rozmowę do pracy w innym miejscu w hotelu, ponieważ jeszcze placówki nie mieli. Miałam cichą nadzieję, że to będzie coś w tym stylu.

Pojechałam, zadzwoniłam, poprosili o podejście do budynku obok, wejście obok sieciowej kanapkarni. Weszłam do biura obklejonego plakatami kilku znanych korporacji i fundacji, dostałam formularz, wypełniłam i czekałam. para, która weszła na rozmowę przede mną miała na twarzy wypisaną miłość do mocnych trunków, więc pewnie szukali na każde możliwe stanowisko.

Gdy przyszła moja kolej, weszłam do pokoju, gdzie czekał na mnie bardzo elegancki, młody chłopak i od razu zostałam zaatakowana sloganami: od zera do menagera, szybki awans, szukamy ludzi do naszej rozwijającej się firmy, 10 miesięcy i będziesz mieć własne biuro i rekrutować itd. O stawkach, godzinach pracy, umowie zero słowa. Jedyne co udało mi się wydusić z kolesia, to że praca polega na chodzeniu po głównej ulicy i szukaniu osób, które chciałyby wesprzeć pewną światową ekofundację na G (w nazwie coś o o zieleni i pokoju). Zadzwonią o 19.00 i powiedzą, czy się dostałam, jak tak, to jutro siup na chodnik i pod czujnym okiem osoby doświadczonej ratować wieloryby.

Jak zadzwonili, to uprzejmie odmówiłam. Już słyszałam od znajomych, jak wygląda współpraca z fundacją G - 3 dni za darmo i jak nie znajdziesz 3 osób dziennie chcących robić stałe przelewy, to wylatujesz.

praca poszukiwanie_pracy

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 206 (220)

#71146

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Razem z mężem zamawialiśmy meble z dowozem i wnoszeniem do domu. Za meble płaciliśmy przy zamówieniu w sklepie, za dowóz mieliśmy zapłacić w dniu dostarczenia, jednak faktura była wystawiona szybciej.

Panowie przyjechali, wnieśli i życzą sobie X złotych. [J]a ze zdziwieniem się pytam [D]owstawców, czemu cena jest wyższa niż na fakturze.
[D] Bo mieszkają państwo w strefie B.
[J] Na fakturze mamy zaznaczony tańszy dowóz do strefy A. (mieszkaliśmy w sumie na końcu tańszej strefy dowozu)
[D] A to nie wiem, my wiemy, że to strefa B i proszę zapłacić za strefę B.
[J] (zdenerwowana) To proszę wystawić fakturę na właściwą kwotę i zapłacimy.

Dostawcy wrócili do samochodu, chyba coś przedyskutowali, przyszli do nas, wzięli kwotę jak na fakturze i uciekli.
Kiedyś nas tak wykiwali "za wysoki parter", czyli 20 złotych więcej za wniesienie niż na rachunku.

kurierzy

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 298 (312)
zarchiwizowany

#67023

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pewnego piękne dnia postanowiłam zamówić pizzę w lokalu w Gliwicach sieci z jakimś festynem czy inną zabawą w nazwie. Dokonałam tego za pomocą portalu pośredniczącego w tego typu zamówieniach. I jak mam to w zwyczaju zostawiłam włączoną zakładkę z wszystkimi danymi zamówienia.
Po pewnym czasie przyjechał pan, wręczył pizzę i wszystko powinno mieć finał w moim żołądku jednak nie miało. Zamiast pizzy rybnej dostałam kabanosa (wyglądającego jak parówka btw.), którego nie jem. Dzwonię więc kulturalnie do pizzerii mówiąc w czym problem [K]elnerce:
[J]a Zamówiłam pizzę numer 666, dostałam inną i obawiam się, że dostawca mógł pomylić zamówienia
[K] Jaki ma pani na pudełku?
[J] 665.
[K] Taki numer koleżanka spisała z zamówienia.
[J] Przepraszam, ale mam otwarte zamówienie, widzę co brałam, na pewno nie jest to co zamawiałam.
[K] (podniesionym głosem alfy i omegi) Koleżanka spisywała i koleżanka pomylić się nie mogła, to pani nie potrafi zamawiać!
Rozłączyłam się, dodzwoniłam do biura obsługi klienta portalu, po 20 minutach był u mnie ponownie dostawca.
Najbardziej piekielne w całej historii jest jednak nie zachowanie kelnerki, ale fakt, że "złą" pizzę ZABRALI. Może też miałam taki odpad dostać?

gastronomia

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 59 (159)