Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

thewhip

Zamieszcza historie od: 9 kwietnia 2011 - 0:40
Ostatnio: 1 sierpnia 2016 - 1:26
  • Historii na głównej: 5 z 6
  • Punktów za historie: 2594
  • Komentarzy: 57
  • Punktów za komentarze: 648
 

#69820

przez (PW) ·
| Do ulubionych
No trzymajcie mnie, bo nie wytrzymie.

Dramat szukania pracy, część II:

Tydzień temu dostałam telefon, który był ofertą pracy - nie dnia próbnego, nie drugiego procesu rekrutacji, ale właśnie pracy.

Stawić się w miejscu pracy miałam tydzień później o godzinie 10.
Skoro dostałam już pewną ofertę, to odwołałam wszystkie inne rozmowy kwalifikacyjne, oraz w ogóle zaprzestałam szukania pracy.

Nadeszła środa - kierując się przeczuciem, zadzwoniłam do Pani by się upewnić czy nic się w tej kwestii nie zmieniło.

"Przepraszam, że tak późno informuję, ale jednak pracę zaczyna Pani w piątek" - czyli gdybym się nie odezwała to nie zostałabym nawet poinformowana? W innym przypadku uniosłabym się honorem i zrezygnowała z niesłownego pracodawcy, który nie raczył mnie nawet powiadomić wcześniej, ale skoro już tydzień na to czekałam no to poczekam i jeden dzień. No i się doczekałam...

Pani następnego dnia się rozmyśliła i stwierdziła, że jednak w jej sklepie nie ma miejsca na nowego pracownika - oczywiście z przyczyn od niej niezależnych.

Z portalu - na którym wystawiła ogłoszenie - dowiedziałam się, że jednak wciąż rekrutuje i zaprosiła inne osoby tak samo jak mnie.

Więc jeśli jesteś taką osobą i to czytasz - ostrzegam Cię, nie podejmuj pracy w sklepie z odzieżą używaną na "R" w CH Marywilska. Będzie to tylko stratą czasu i nerwów.

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 268 (310)

#69694

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Szukam pracy.
Pominę, że mój czas został niejednokrotnie zmarnowany, bo chyba częstą praktyką jest zapraszanie KAŻDEGO kto wyśle CV. Jadę te 40 min na rozmowę (w tym czasie nie mogę odbyć żadnej innej rozmowy), po czym dowiaduję się, że nie mam doświadczenia i nie mam czego szukać w tej firmie. Albo nie znam angielskiego. Moje CV oczywiście mówi to wszystko i wystarczyłoby tylko zerknąć... Czy oni myślą, że wysyłam im CV sprzed 5 lat i go nie aktualizuję? Albo skoro szukam pracy, to na pewno nie mam innych ofert i zadowoli mnie jakakolwiek rozmowa?


1. Mam wykształcenie plastyczno-fotograficzne. Zostałam zaproszona na rozmowę do zakładu fotograficznego. Pani zaprosiła mnie na zaplecze, więc powiesiłam kurtkę, położyłam torebkę, usiadłam sobie na krzesełku i czekam.. 10 minut, 15 minut, 20 minut.. Pani zawołała mnie do zakładu. Spędziłam tam ponad godzinę, a rozmowa kwalifikacyjna trwała może łącznie 10 minut - między obsługiwaniem klientów. Sprawdziła moją znajomość Photoshopa, a na tym się znam bardzo dobrze. Potem czekałam, czekałam, czekałam aż Pani znów obsłuży klientów. Po czym powiedziała mi, że w sumie to nie będzie marnowała mojego czasu, bo daleko mieszkam i nie umiem obsługiwać fotolabu.

2. Przez telefon zostałam zaproszona na rozmowę, powiedziano mi, że firma szuka pracowników do kilku działów m.in "handlowego, administracyjnego". Pani dodała, że to nie jest call center. Więc po takich obietnicach poszłam na tą rozmowę - nadal nie wiedziałam gdzie. Pan na rozmowie wytłumaczył nam stopnie kariery w tej firmie. Mówił, że zajmują się coachingiem - i najpierw oni szkolą mnie, potem ja kogoś. Pomyślałam sobie "Super, pewnie będziemy coachami w jakiś korporacjach". Przeszłam do drugiego etapu, przyszłam na umówioną godzinę. Wszyscy w garniturach, oficjalne spotkanie. Zostałam przydzielona do jednej grupy, aby mi pokazała na czym polega ta praca. Coś mi zaczęło nie pasować jak wszyscy zaczęli zakładać kurtki i zaczęliśmy gdzieś wychodzić. Jedna z dziewczyn zaczęła mnie pytać o marketing bezpośredni. Tak, jeśli ktoś wam reklamuje się przez słuchawkę, że nie jest call center to spodziewajcie się, że praca polega na chodzeniu po mieście i wciskaniu różnych rzeczy ludziom na ulicy.

3. Praca jako niania, okazała się zajmowaniem Panem po rozwodzie z dzieckiem. Pan starał się mnie nawet przekonać "ale ja mam 30 lat, a nie 60". Nie wiem jak mogłam odmówić wobec takich argumentów.

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 249 (289)

#53566

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój chłopak kilka miesięcy temu leżał w szpitalu. Nic poważnego, ale "sobie pan poleży 3 dni na obserwacji".
Miał pecha, bo leżał w sali na uboczu. Do sali wchodziło się przez mały korytarzyk, w którym była toaleta. Reszta toalet (bardziej uczęszczanych) była po drugiej stronie piętra. Cóż... pielęgniarkom zdarzało się "czasem" zapominać zaglądać do tej sali.

Kroplówka się skończyła, krew już w rurkach, pielęgniarek nie ma, więc wziął stojak i przemaszerował tak cały korytarz. Upomniał się - kroplówka zmieniona. Sytuacja powtórzyła się drugi, trzeci raz..

Pacjent sam upominający się o zmianę kroplówki? Tak nie może być. Pielęgniarki postanowiły coś w końcu z tym zrobić!

Tak, zmieniły mu stojak na taki bez kółek :)

słuzba_zdrowia

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 915 (1015)

#52512

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Komunikacja miejska..

Wsiadam sobie gdzieś na początku pętli, jeszcze pusto, więc zajmuję miejsce. Im bliżej centrum tym więcej ludzi wsiada, naokoło mnie spory tłum. Rozglądam się czy nie ma starszych ludzi wokół - nie ma, więc siedzę sobie spokojnie i patrzę w okno.

Zaczęło się niewinnie:
- Mamo, ja chcę usiąść.
- Nie ma miejsc wolnych.

Po chwili już krzycząc:
- Mamaaaaa! Ja chcę usiąść! Mi jest niewygodnie!

I patrzy się to dziecko na mnie wymownie, już nie zwraca bezpośrednio do mamy, niby to do niej mówi, ale odwrócony jest do mnie:

- Mama ja chcę usiąść! Ja nie chcę stać! - zaczyna się płacz.
- Nie widzisz, że nie ma miejsc? Chyba cię nie posadzę NA KOLANACH U PANI. - tutaj również mamusia wzrok na mnie.

- Ja chcę usiąść! Usiąść! Bolą mnie nogi! Chcę usiąść! - dziecko już ewidentnie zaczyna krzyczeć na mnie.
- Nie widzisz, że NIKT nie chce Ci ustąpić miejsca?

Trwało to trochę.. wymowne spojrzenia, krzyki w moją stronę, płacz, chłopiec zaczął nawet coś kopać... nie, nie ustąpiłam i naprawdę nie potrafię zrozumieć jak rodzice mogą uczyć wymuszania wszystkiego histerią - na sobie i na obcych ludziach. Mamusia nawet nie kazała mu się uspokoić.

W końcu po kilku przystankach znalazło się miejsce i mały przestał krzyczeć.

A wystarczyło poprosić.

komunikacja_miejska

Skomentuj (51) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 784 (876)
zarchiwizowany

#52682

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak NIE wynajmować mieszkania:

1. Przyjezdni chcą oglądnąć mieszkanie. Telefon w sprawie ogłoszenia odbiera córka, ona umawia się na spotkanie i odpowiada na wszystkie pytania.
2. Cena, standard, dostępność od zaraz - wszystko pasuje, przyjezdni się decydują. Gdzieś między zachwalaniem mieszkania przemyka się "idealne dla studentów". Gdzieś w głowie pojawia się pytanie "to dlaczego go jeszcze nikt nie wynajął?", ale szybko znika przepędzona przez wizję przyszłego zamieszkania.
3. -"Czy kaucja jest wysoka?" - pytanie do córki.
-"Kaucji nie ma"*
4. Super, przyjezdni się zdecydowali. Zależy im na szybkiej wyprowadzce, więc za tydzień przyjeżdżają od razu z rzeczami i podpisujemy umowę. Mieszkanie idealne, więc koniec żmudnych poszukiwań i odwoływanie pozostałych spotkań.
5. Przyjezdni są już w swoim rodzinnym mieście, powoli załatwiają sprawy dotyczące przeprowadzki. To doskonała pora na poinformowanie ich przez córkę właściciela, że kaucja jednak jest, a właściwie to ona nic nie wie i najlepiej jeśli skontaktują się z jej ojcem.
6. W końcu kontakt z prawdziwym właścicielem, "przepraszamy, mała pomyłka córki", ale jednak między "nie ma kaucji", a "3000zł kaucji, płatne koniecznie w jednej racie" jest pewna różnica.
7. Dołóż jeszcze koszty notariusza i zaświadczeń od notariusza, przecież wiadomo, że przyszli studenci sypią pieniędzmi jak z rękawa.
8. Przyjezdni próbują jeszcze negocjować. Może niższa kaucja? Może na raty? (w końcu kolejna kilku godzinna podróż w obie strony jest dosyć męcząca) - NIE, NIE MA TAKIEJ OPCJI.
8. "No niestety, my chyba musimy zrezygnować.."





*Bardzo nas zdziwił brak kaucji, ale umowa podpisywana przy notariuszu, więc pomyśleliśmy, że być może w ten sposób właściciel się zabezpiecza przed ewentualnymi uszkodzeniami. Właściwie to nie znamy się, pierwszy raz wynajmujemy mieszkanie.

wynajmowanie mieszkania

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 75 (191)

#8366

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na wstępie muszę dodać, że moja mama nie zna się na komputerach, a jedyne czego jej nauczyłam to włączanie/wyłączanie komputera i "chodzenie" po allegro (kobiety ;)).
Nie ma swojego konta na allegro, więc z reguły jest tak, że jeśli coś sobie znajdzie to mówi mi o tym i do mnie należy tylko licytacja lub kliknięcie "kup teraz".(Tu muszę zaznaczyć, że jestem osobą niepełnoletnią i mam specjalne oznaczenie na swoim koncie.) Opis aukcji czyta ona i wszystkie formalności związane z wysyłaniem pieniędzy też już załatwia sama, ja tylko podaje jej dane do przelewu.

Akcja właściwa:
Upodobała sobie sweterek na allegro, rozmiar S (jest to drobna kobieta, więc ubrania w tym rozmiarze na nią pasują), sweterek na zdjęciu był na manekinie, więc wszystko zdawało się zgadzać.
Zalicytowałam, następnego dnia wysłała pieniądze pocztą (zazwyczaj po 3 dniach docierają).

Po dwóch dniach od zakończenia aukcji dostaje maila "Kiedy dostanę pieniądze". Pomyślałam, że to trochę za wcześnie, żeby się o nie upominać, ale grzecznie napisałam, że zostały już wysłane.

Po dwóch kolejnych dniach znowu dostałam podobnego maila (poczta chyba miała jakieś opóźnienie). Odpisałam to samo.

Następnego dnia dostałam maila, że owszem pieniądze już dotarły i paczka zostanie nadana jak tylko pani znajdzie czas.

Paczka dotarła po.. prawie dwóch tygodniach (pani nie odpisywała na maile z zapytaniem czy paczka została nadana, więc cierpliwie czekałam).

Ale to nie był koniec przygód z ów sprzedawcą.

Kiedy mama otworzyła paczkę. Nie pamiętam co dokładnie było napisane na metce, ale sugerowała ona, że sweterek jest z działu dziecięcego i nigdzie nie było napisane, że to rozmiar S. brakowało jednego guzika, ściągacze były trochę przetarte, a po bokach na szwie.. robiły się już dziury (co sugeruje, że sweter nosiła osoba trochę większa niż on sam).

Mama przerażona (nie za bardzo znała się na zasadach allegro, a wcześniej nie zdarzało się, żeby ktoś wysłał wadliwy towar), sweter jak na używany (na aukcji oczywiście pisało "założony kilka razy") trochę kosztował.
Postanowiłam napisać do owej sprzedawczyni z reklamacją. Odpisała tylko, że to moja wina i na pewno sama go porwałam (!). Nic nie dały moje argumenty, że dosłownie przed chwilą otrzymałam paczkę i ją otworzyłam. Pani zamilkła.

Postanowiłam w związku z tym odczekać parę dni na odpowiedz, a potem wystawić komentarz negatywny. I tak też zrobiłam, bo pani nie raczyła odpisać.

Oczywiście na komentarz zareagowała już następnego dnia, dostałam maila, że użytkownik taki i taki prosi o unieważnienie komentarza..
Pomyślałam sobie "a niby z jakiej racji? i odrzuciłam wniosek.

Wieczorem zadzwonił telefon i owa piekielna pani miała pretensje do mojej mamy. Nie było mnie w domu, a ona koniecznie chciała porozmawiać z właścicielem konta (na nic dało tłumaczenie, że sweter nie był dla mnie itp.). Najpierw błagała o usunięcie komentarza, bo konto podobno było jej córki,a potem stopniowo przechodziła do to tonu nieznoszącego sprzeciwu i do odgrażania się negatywnym komentarzem.. (konto na allegro prowadziłam ja, więc moja mama nawet nie wiedziała do końca o czym ona mówi)

Dzwoniła jeszcze parę razy, a kiedy przyszłam do domu od razu przekazałam mamie, żeby jej powiedziała, że rozmowa nie ma sensu (jej wcześniejsze milczenie i fakt, że wniosek już odrzuciłam, a nie można tego cofnąć) i nie chciało mi się nawet z nią dyskutować, bo i po co.

Następnego dnia oczywiście piekielna odpłaciła się negatywnym komentarzem:

"Kłamliwe dziecko! Bardzo słaby kontakt, gdy udało mi się do niej dodzwonić, odebrała jej mama, a ona bała się rozmawiać. Stan sweterka był ok, wymyśliła sobie te dziury i rozdarcia. Dzieciom na allegro mówię nie!"

Moim zdaniem pani po prostu chciała pozbyć się za wszelką cenę starego ciucha i miała nadzieje, że zarobi na naiwności innych..

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 404 (600)

1