Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

unitral

Zamieszcza historie od: 14 marca 2012 - 22:14
Ostatnio: 7 kwietnia 2024 - 9:20
O sobie:

Po ukończeniu studiów opuściłem ojczysty kraj.
W Polsce bywam jedynie gościnnie lub służbowo.

  • Historii na głównej: 6 z 31
  • Punktów za historie: 5083
  • Komentarzy: 644
  • Punktów za komentarze: 3047
 
zarchiwizowany

#30242

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jako że z racji pracy znam doskonale polskie prawo gwarancyjne bardzo często skrupulatnie tą wiedzę wykorzystuję robiąc rozmaite zakupy w Polsce.

- bo klient myśli że wszystko może zareklamować - tak wszystko :)

- pan nasz oszukuje, bo ta niższa cena była do wczoraj - płacę za przedmiot tyle ile widzę na metce i nie muszę czytać informacji drobnym druczkiem do kiedy jest ważna cena :)

- o 5 groszy się pan kłóci ! - nie o 5 groszy, ale o zasadę, no i o to że zostałem oszukany (przy okazji zakupu ponad 40 przedmiotów cena była nieprawidłowa przy 8 z nich - od 5 groszy, do 8 zł przy cenie 8,49zł )

- skoro pana zna prawo, to nie powinien go wykorzystywać do własnych celów - ten tekst lubię najbardziej, nawet nie wiem jak go skomentować :)

- nie mogę wezwać kierownika, bo jest zajęty - "poczekam" - nie i już - "to proszę z dyrektorem placówki" - nagle kierownik się znajduje tuż za szybą obok a z nim całą sprawę załatwia się przeważnie w kilka sekund

-"przepraszam, dlaczego cena na produkcie i na półce jest inna od ceny w kasie" - bo na kasie są nowe ceny - "to dlaczego cena na produkcie nie została zmieniona" - nie mamy takiego obowiązku - "oj, tu się Pani myli, czy dostanę zwrot różnicy na miejscu czy załatwimy to drogą urzędową?" - zawsze skutkuje :)

- "przepraszam bardzo, ale chyba nastąpiła pomyłka, ja takiego towaru nie kupowałem (w przypadku zakupów w małych sklepach)" - pan się nie zna, ja wiem co sprzedaję, klienci się nie znają, itd. itp.

- "w takim razie do widzenia" wychodząc bez zakupów. Czasem zdarza się, że sprzedawca ładnie przeprosi i poda właściwy towar.

-(trzymając w ręku artykuł XXX )"przepraszam gdzie jest artykuł "YYY" - tam proszę Pana - "dziękuję" - po czym biegnie za mną perswadując mi zakup takiego produktu, bo on nie nadaje się do stosowania z tym moim XXX - "dziękuję ale wiem co chcę kupić" - pan się nie zna, tak nie można, to się nie nadaje - "WTF???" - bo trzeba kupić inny, najlepiej tamten ZZZ droższy - "przepraszam ale wiem co kupuję, zajmuję się tym już kupę lat i prosiłem jedynie o wskazanie miejsca gdzie znajduje się produkt YYY a nie zbędne komentarze" - Yyyyyy - :)

- ja Panu tego nie mogę sprzedać bo Pan kupił produkt XXX, a ten YYY do tego nie pasuje - "tak wiem, ale potrzebuję obydwa" - nie sprzedam panu i już - "czy w takim razie mogę wnieść skargę na odmowę sprzedaży towaru dostępnego w sklepie?" - a niech pan bierze na własną odpowiedzialność.

- nie może pan kupić 20kg cukru, bo możemy sprzedawać jedynie po 5kg na osobę - "a czy wie Pani że to niezgodne z prawem - takie reglamentowanie towaru" - my mamy swoje przepisy! - w takim razie proszę 20 razy po 1kg na oddzielne paragony :)" - tak nie wolno - "proszę mi to udowodnić :)" - ja kierownika wezwę - "ależ bardzo proszę, nie będę musiał iść osobiście składać skargi do niego :)" - a czy mogę w takim razie na jeden paragon?

- "proszę 30 deko tej szynki, tylko proszę pokroić na grubsze plasterki" - po czym przynosi mi 38 deko pokrojone cieniej niż kartka papieru - "prosiłem o 30 deko grubiej krojone" - bierze Pan czy nie? - "Nie - do-widzenia"

Historyjek jest znacznie znacznie więcej. Kiedyś jeszcze trochę dopiszę.
Dodam jedynie w celu wyjaśnienia - pracowałem w serwisie elektronicznym i musiałem zapoznać się z prawem gwarancyjnym.
I jak to Określacie, nienawidzę reliktów PRL obsługujących klienta :)

sklepy

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 201 (303)
zarchiwizowany

#30234

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Od czego jest Rzecznika Praw Obywatelskich w Uni Europejskiej?
Jak się okazuje od niczego.

Skarga na niezgodną z prawem pracę wymiaru sprawiedliwości wniesiona do w/w zgodnie z obowiązującymi przepisami. Oczywiście po konsultacji z prawnikami.

Odpowiedź "urzędu": Sprawy przeciwko sądowi kierować do sądu w drodze postępowania cywilnego.

Paranoja normalnie.

Jedna ze stolic europejskich

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (35)
zarchiwizowany

#30232

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wszyscy wiedzą, że na drogach wewnętrznych nie obowiązują, żadne przepisy ani kultura.
Niemniej jednak blokowanie wejścia do klatki schodowej lub zastawienie wejścia do śmietnika zawsze powoduje spore kłopoty...

Miejsce: parking przed jednym z bloków spółdzielczych na drodze wewnętrznej w Sosnowcu.
Pewnego ciepłego tygodnia stało się, iż pewien z sąsiadów, pracujący w jednej z firm dającym pracownikom służbowe auta (przeważnie z numerami z całkiem innej części kraju) wyjechał na urlop, pozostawiając firmowe auto tak, że nie dało się wyjechać kubłami na śmieci.
Panowie śmieciarze mają za zadanie w takim przypadku zgłosić sytuację do centrali i podjąć jeszcze jedną próbę w tym samym dniu. Nawet jeśli będzie ona nieudana - odpuszczają.
Dwa dni później ponowny przyjazd a auto stoi jak stało. Panowie się nieco zdenerwowali bo śmieci zalegały już nie tylko wewnątrz boksu. Skargi do centrali wpływały liczne że śmieci nie zabrali.
Panowie postanowili coś poradzić, a że mali nie są to wypchnęli auto 15m dalej zostawiając je na środku drogi, po czym śmieci wywieźli ii odjechali.

Niby wszystko ładnie i fajnie.
Ale po południu jak to zwykle bywa ludzie wracający z pracy tym razem zastali zablokowaną drogę wspomnianym autem.
No cóż, przez pierwsze kilka godzin nikt się nie przejmował.
Wieczorem auto było już całe oblepione różnymi nalepkami, popisane sprayami i pisakami, do tego ktoś urwał lusterko i porysował dość mocno lakier.

Powiecie gdzie tu spiekalność ?

Nie zarzucam jej panom od śmieci, ani mieszkańcom, czy nawet użytkownikowi auta.

Piekielna jest w tym wypadku policja i właściciele auta.
Po kilku zgłoszeniach o porzuconym na środku przejazdu aucie przyjechali, spisali numery, poinformowali gapiów że nic nie mogą zrobić (droga wewnętrzna) i pojechali. Nie interesowało ich nawet aby powiadomić właściciela pojazdu, ba, nawet ustalić do jakiej firmy należy (jak się domyślacie nie miał naklejek).
Za to ostrzegli mieszkańców że za zniszczenie lub przesunięcie przez mieszkańców osiedla tego auta grozi spora kara. Ktoś zaproponował żeby spisali protokół a "my" sami je w ich obecności odsuniemy je 5m na wolne miejsc, które ktoś zaoferował się natychmiast zwolnić.
Nic z tego i już !

Komuś udało się ustalić czyje to auto i zadzwonić do firmy - odpowiedź z firmy - "Co nas to interesuje? To nie nasz problem. Auto jest ubezpieczone."


Tak więc zniszczony pojazd stał tam jeszcze 2 dni. W sumie od soboty do piątku.
W piątek w nocy zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach (ktoś wybił szybę i auto powędrowało jakieś 500m dalej na środek zarośniętej łąki.

Co na to sąsiad użytkownika auta? Po powrocie z urlopu nie przejął się zbytnio i poinformował policję o kradzieży auta. Ta nie raczyła powiedzieć o całej sytuacji, tylko szukała winnego wśród lokatorów mieszkających na najniższych piętrach. Sprawcy nie wykryto, auto się znalazło, sprawę umorzono.

Sąsiad już chyba tam nie pracuje bo samochodu więcej nikt nie widział.

Od tamtej pory podobne sytuacje się już kilkakrotnie powtarzały, jednak auto znikało z ulicy już po kilku minutach od odjechania panów w śmieciarce.
Panowie mają odrobinę rozrywki w pracy, czasem wysmarują szybę zawartością dziecięcej pieluszki, czy trącą kontenerem lusterko, zostawią tłuste i brudzące odpadki za wycieraczką odpadki.
Nikt nie ma in tego za złe :) No chyba że "pokrzywdzeni", a raczej ukarani :)

Co w sprawie zrobił właściciel terenu - spółdzielnia mieszkaniowa - oczywiście NIC.

Spore osiedle w Sosnowcu

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 88 (124)
zarchiwizowany

#29978

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Myślałem, że tylko Polskie sądy są "nienormalne"...
Dziś okazało się inaczej :)
Wracam w piątek wieczorem do domu po pracy - jest około 19.00, w skrzynce avizo na pocztę, z którego mogę odszyfrować kto jest nadawcą - sąd , wydział karny.
W porządku, odbiorę w poniedziałek po pracy. Przecież zwykle wezwania do sądu przychodzą miesiąc wcześniej.
Poniedziałek wychodzę z pracy wcześniej -około 17.00 i odbieram polecony z sądu.
Otwieram i nie wierzę własnym oczom. Wezwanie w roli świadka w sprawie takiej a takiej (oczywiście spodziewałem się tego wezwania). Wszystko ładnie, pięknie, gdyby nie to że wezwanie wystawione w czwartek 12.04, data wpłynięcia na pocztę to wtorek 17.04, pierwsze avizo zostawione w piątek 20.04 (przesyłki polecone idą troszkę dłużej, 3 dni to i tak szybko - czyli możliwość odbioru dopiero w kolejny dzień roboczy, czyli poniedziałek 23.04).
Data przesłuchania? Poniedziałek 23.04 godzina 10.00 !!!
Avizo ważne do 7.05.
Oczywiście w środku obszerna informacja o prawach, obowiązkach i karach....
Czy nie można było wezwania wysłać kilka dni wcześniej ???
Dzwonię do prawnika - zdziwiony tymi datami. Doradza mi udać się do sądu następnego dnia rano celem usprawiedliwienia nieobecności zanim wyślą mi karę.

Tak więc od rana wyprawa do sądu, rozmowa z miłą panią w sekretariacie i godzina oczekiwania na sędziego.
Wreszcie jest, młoda Sędzina. Wchodzę do gabinetu i grzecznie przedstawiam sprawę, po czym dowiaduję się w 2 zdaniach, że rozprawy nie było - nie stawił się oskarżony, kolejny termin za 3 tygodnie, wezwanie wyślą pocztą.
Taaa, ciekawe kiedy wyślą ?:)
Dla pewności proszę o podanie daty i godziny kolejnej rozprawy, bez problemu pani sędzina mi zapisuje na wezwaniu.
Na moje pytanie co w przypadku jak oskarżony znów się nie pojawi, w końcu to już 2 raz nie przyszedł, dostaję krótką odpowiedź: "bo on zmienił adres, ale już znamy nowy".

A człowiek przestraszony łazi po sądach jak idiota bojąc się kary za niestawienie, marnuje cenny czas pracy (prowadzę własną działalność i takie wędrówki bardzo mi pracę utrudniają) a "złoczyńcy" mają wszystko gdzieś...

Zastanawiam się tylko czy w Austrii takie rzeczy są normalne :)

ps.sprawa założona w maju ubiegłego roku, pierwsza rozprawa październik 2011, druga po 6 miesiącach.

Mam jedynie nadzieję,że Austriackie "sądy choć nierychliwe, to chociaż sprawiedliwe"

Wiedeń Austria Landesgericht

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 94 (120)