Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

DasUberVixen

Zamieszcza historie od: 7 lipca 2013 - 9:04
Ostatnio: 28 czerwca 2015 - 22:48
O sobie:

Haters gonna hate http://tinyurl.com/894tsty

Mały, pieprznięty rudzielec po trzydziestce. Matka słodkich bliźniaków i żona dwudziestoparoletniego łobuza. Maniaczka liczb, fanka muzyki klasycznej i heavy metalu oraz amerykańskiego kina z lat '80 i' 90.
Rzadko odpowiadam na PW, bo zwykle ich nie zauważam. ;)

  • Historii na głównej: 12 z 13
  • Punktów za historie: 9795
  • Komentarzy: 310
  • Punktów za komentarze: 4040
 

#61570

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dostałam od męża w prezencie bilety na koncert Muzyka, którego bardzo lubię. Cieszę się ogromnie, bo miałam się wybrać na jego występ już w zeszłym roku, ale ciąża pokrzyżowała mi plany. Bilety są 2, ale że chłopcy są jeszcze za mali na takie imprezy, mąż zostaje w domu, a ja wybieram sobie osobę towarzyszącą.

Wybór padł na koleżankę z poprzedniej pracy, bo nasze gusta muzyczne się pokrywają, a i chętnie spędzę z nią trochę czasu, bo ostatnio trudno było się umówić. Niestety, nieopatrznie pochwaliłam się w mediach społecznościowych prezentem i wyborem. Kilka minut później odezwała się do mnie daleka znajoma.

"O widzę, że mężuś się postarał, a nie jest zazdrosny hehe?"
Odpowiedziałam, że nie ma o co.
"Ja go tak uwielbiam, a mi nikt nie chce dawać takich prezentów ;( szczęściara..."
Odparłam, że bilety na kilka koncertów są jeszcze dostępne więc nic nie stoi na przeszkodzie, żeby sama sobie taki prezent zrobiła.
"A Ty to jesteś małpa, wiesz? Mogłaś mnie zaprosić!"
Na to już nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc zmilczałam. Za kilka minut dostałam kolejną wiadomość.
"Powiedz tej Jadźce, że jednak nie możesz jej wziąć. Dam Ci stówkę!"
Tym już mnie zirytowała, więc powiedziałam, że nie ma takiej możliwości, zabieram Jadźkę, a jej mogę co najwyżej wziąć autograf, o ile Muzyk będzie cokolwiek podpisywał po koncercie.
Umilkła.

Po chwili dostałam wiadomość od Jadźki, że moja znajoma do niej wypisuje, że ma zrezygnować z koncertu, bo ona zna mnie dłużej i w ogóle jej się bardziej należy. Może dać jej "nawet stówkę!"

Zasugerowałam zablokowanie natrętki i sama zrobiłam to samo. Nawet nie wiem jak to nazwać, bo bezczelność to chyba za mało.

znajomi media społecznościowe

Skomentuj (67) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 805 (913)
zarchiwizowany

#60898

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia to niesłychana - Pani poznała Pana.

Dość nietypowe w tej historii jest to, że Pani jest studentką, a Pan dobiega czterdziestki. Komu to przeszkadza? Oczywiście, ani Pani, ani Panu. Za to potwornie przeszkadza otoczeniu. W ciągu dość jeszcze krótkiej znajomości Pani usłyszała już, że:
- dziad - nie wiem dlaczego, zadbany, całkiem przystojny mężczyzna;
- kryminalista - myślałam, że pogląd, że tatuaże robią sobie tylko więźniowie umarł kilka dobrych lat temu;
- pedofil tylko pewnie się boi młodsze ruszać, więc się za nią wziął;
- na pewno jest utrzymanką, a on ma jeszcze kilka takich siks na podorędziu;
- pewnie złodziej, skoro "tak się wozi".
Wszystkie opinie wydane przez współlokatorki Pani, po przelotnym obejrzeniu Pana, kiedy przyjeżdżał po Panią z kwiatkiem, żeby zabrać ją na randkę.

Najzabawniejsze jest jednak to, co jedna z autorek powyższych stwierdzeń powiedziała, kiedy dowiedziała się, że ten dziad, pedofil i kryminalista jest dobrze sytuowany zawodowo:
"Pogadaj z nim, niech mi załatwi robotę."

Nawet nie wiem czy to jeszcze hipokryzja czy już coś gorszego.
Pozdrawiam Panią, bo wiem, że przeczyta.

psiapsiółeczki

Skomentuj (46) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 251 (419)

#60482

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z przyczyn, w które nie chcę się zagłębiać w tej historii, prócz karmienia własnej dwójki żarłoków, mamczę też pewnej kruszynce, której start na tym świecie do najłatwiejszych nie należy. Nie odejmuję jakoś nie wiadomo ile od ust własnym dzieciom. Uważam, że jedno dokarmienie mlekiem modyfikowanym więcej im nie zaszkodzi, a takiemu maleństwu moje mleko może bardzo pomóc. No ale nie piszę tego, żeby się tłumaczyć.

Zgadałam się ze starą znajomą. Od słowa do słowa przyszło do opowieści o dzieciach, jak to się matkom zdarza. Wreszcie napomknęłam o tym, że zostałam także mamką i wtedy znajoma zamilkła. Po dłuższej chwili wypaliła, niemal agresywnie:
"Ale jak to: mamką?!"
Odrzekłam pierwsze co mi przyszło na myśl, czyli "No tak po prostu..."
"A twoje dzieci co?" zapytała szybko.
Odpowiedziałam, że i tak są dokarmiani mlekiem modyfikowanym, bo przy ich żarłoczności musiałabym mieć co najmniej 4 cycki, żeby nadążyć, rosną zdrowo, więc jedzą trochę mniej z piersi a trochę więcej z butli.
"Zwariowałaś?! Od tego się mleko traci, zastoje się robią i można dostać depresji!"

Zatkało mnie. Owszem, próba nakarmienia cudzego dziecka może spowodować zatrzymanie laktacji, ale metod podawania mleka jest wiele, a ja mam nawet więcej pokarmu niż miałam zanim zaczęłam mamczyć.
Wreszcie rzuciła "Ja nie wiem jak ty własnym dzieciom w oczy spojrzysz potem..." i się rozłączyła.

Najzabawniejsze jest to, że poucza mnie kobieta, która przekopciła obie ciąże jak smok i która oboje dzieci wykarmiła z butelki... A ja nie mam najmniejszego zamiaru przestać być taką wyrodną matką.

"Matka Polka"

Skomentuj (98) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 507 (625)

#59513

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Spędzamy z mężem i bąblami majówkę u teściowej. Wiecie - świeże, zdrowe powietrze, z dala od zgiełku wielkiego miasta. Zajmujemy się głównie wylegiwaniem w ogrodzie i na tarasie, więc spacery po krzywych chodnikach uważam za zbędne. Jak tylko zeszłam rano na śniadanie, teściowa, zanosząc się śmiechem, opowiedziała mi zabawną sytuację. Wpadła do niej chwilę wcześniej sąsiadka "na kawkę" i rzecze w te słowa:

- Pani najmłodszy z żoną zjechał?
- A zjechał.
- A wie pani my to mu tak współczujem...
Teściowa zapytała dlaczego, a sąsiadka konspiracyjnym szeptem:
- No te dzieci ich przecież...

Dalsze śledztwo teściowej ujawniło, że podobno nasi chłopcy są "mocno niedorozwinięci". Nie dość, że praktycznie warzywka to też zdeformowani. Ale najlepszy jest powód tej plotki. Otóż druga sąsiadka wymyśliła, że skoro nie wyszliśmy pierwszego dnia na spacer, żeby każdemu w sąsiedztwie nasze dumy pokazać, to nie mamy być z kogo dumni. Reszta to wynik jej dedukcji godnej samego Sherlocka Holmesa.

Nie wiem jak Wy, ale ja uważam, że z taką wyobraźnią powinna robić karierę jako autorka kryminałów.

sąsiedzkie koło plotkarskie

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 774 (918)

#57986

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jesteśmy w trakcie kompletowania wyprawki dla już niebawem mających się pojawić na świecie maluchów. Trzeba kupić wszystko, od smoczków po zapas pieluch, sukcesywnie wybieramy i zaopatrujemy się w konkretne rzeczy. Są to zakupy przemyślane, sprawdzamy opinie, zarówno w Internecie jak i pytając wśród bliskich, sporządzamy listę.

Podczas ostatnich zakupów poszliśmy z taką właśnie dokładną listą do sklepu oferującego wymagany asortyment. Zagadnięci przez - wydawałoby się - miłą sprzedawczynię, powiedzieliśmy konkretnie co nas interesuje. Pani spojrzała na nas z promiennym uśmiechem i zapytała czy to nasze pierwsze, a usłyszawszy, że pierwsze, a do tego drugie gratis, zatrzepotała rzęsami i powiodła nas do regałów uginających się od najwyższej klasy butelek i smoczków. I jak nie zacznie zachwalać... Ta się praktycznie sama myje, ta gra a ta zmieni dziecku pieluszkę! Próbowaliśmy przerwać, że zdecydowani jesteśmy jednak na te konkretne. Ależ co my możemy wiedzieć! Ona się zna, ona nam pomoże! I trajkocze. Byliśmy coraz bardziej rozbawieni aż nie powaliła nas najnowszą teorią "naukową!"
- Proszę państwa, ta butelka pomoże od pierwszych dni życia dziecka! Lekarze teraz odradzają karmienie piersią ze względu na kolki!

Czego się nie robi, byle wepchnąć towar...

bezczelna_handlara

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 506 (638)

#57663

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Interesuję się makijażem. W żadnym wypadku nie jestem profesjonalistką, ale wychodzi mi to na tyle nieźle, że kilka razy koleżanki prosiły o wykonanie makijażu na specjalne okazje. Wśród nich była też Ona – bohaterka niniejszej opowieści.

Za pierwszym razem, 2 czy 3 lata temu, wpadła do mnie na gwałtu rety ją maluj, bo ślub siostry, ona w proszku, tragedia. Nie miała ze sobą kompletnie nic, a jak zapewne większość czytelniczek strony wie, dobranie koloru podkładu to nie lada osiągnięcie. Cudem trafiła, bo jest równie blada jak ja. Zaczęła wydziwiać. Ten podkład chce koniecznie (Dior ale raczej dla suchej skóry) a nie ten, który wybrałam (drogeryjny, ale bardzo dobry i bardziej odpowiedni do jej – mieszanej – cery). Paletę cieni do powiek wyjęłam MAC. Nooo, ostatecznie może być, ale ona Chanel nie pogardzi. I w tym tonie cały makijaż. Wyszła, nie proponując nawet czekolady za pomoc. Było to dla mnie dziwne, bo o ile nie oczekiwałam zapłaty, o tyle warknięcie „Dzięki!” pozostawiło pewien niedosyt.

Odezwała się dzisiaj, z pytaniem, czy nie pomalowałabym jej na bal karnawałowy. Odpowiedziałam, zgodnie z prawdą, że nie mieszkam już w rodzinnym mieście i w najbliższym czasie się nie wybieram. Zażartowałam, że brzuch już pod brodą i wojaże mi nie w głowie. No i się zaczęło. Jestem samolubną jędzą, bo nie pędzę na złamanie karku malować Jej Wysokości. Poza tym co ja plotę – ciąża nie choroba, „ten mój” może mnie przywieźć (no tak, to „raptem” 200 km) i w ogóle wymyślam problemy. Już z czystej złośliwości zapytałam czy przewiduje zwrot kosztów benzyny w obie strony z okazji takiego pogotowia kosmetycznego. „Tak na mnie liczyła! Taka ze mnie koleżanka!”

Ano taka, ale jakoś nie mam poczucia winy.

koleżanka

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 767 (867)

#57029

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatni odcinek o mojej "siostrze". Nie będę więcej o niej pisać, bo mam nadzieję jej więcej nie spotkać.

W poprzedniej historii opisałam jak tłumaczyła mi, że wyrodna ze mnie córka, bo matki na święta odwiedzić nie chcę. Zapowiedziała się na całe 3 dni, a ja nie chcę mieć z nią kontaktu, więc uprzedziliśmy moją mamę, że wpadniemy, ale po świętach.

Dzień przed Wigilią dzwoni do mnie zapłakana mama. Najcudowniejsza z córek i najwspanialsza z sióstr oznajmiła jej, że w Wigilię będą u niej teściowie, w związku z czym do mamy nawet nie zajrzy. A i lepiej żeby mama się nie pokazywała, bo jej teściowie to ludzie na poziomie!

Powiedzieć, że się zdenerwowałam, to mało, ale nie chcę używać niecenzuralnych słów. Mieliśmy z mężem spędzić spokojny wieczór objadając się pierogami, a tak spakowaliśmy te pierogi i przyjechaliśmy do mamy. W czasie kolacji siostra dzwoniła i do mamy i do mnie. Żadna z nas nie odebrała. Pewnie chciała się upewnić, że zgodnie z jej życzeniem mamy zepsute święta, a tylko ona ma takie "na poziomie".

Niedoczekanie.

siostra

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 819 (935)

#56973

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja siostra.
Kto czytał, ten wie czego się można po niej spodziewać. Kto nie czytał - odsyłam do http://piekielni.pl/55383

Wczoraj w okolicach południa usłyszałam pukanie. Zerkam przez wizjer - siostra z mężem. Przyznam - nie wiem co mnie podkusiło, może to że wyglądała całkiem przyjaźnie, może to że obawiałam się scen na klatce. W każdym razie zostali zaproszeni do środka.

Przez dwie godziny tłumaczyła mi, nie przerywając ani na moment, jaka wyrodna ze mnie córka, że nie chcę do matki na święta przyjechać. Dla wyjaśnienia - chcieliśmy przyjechać, ale w innym czasie niż siostra z rodziną. Kiedy zauważyła, że nie odnosi zamierzonego skutku, a limit cierpliwości mojego męża na jej bełkot niebezpiecznie się wyczerpuje, zmieniła front. Zaczęła snuć wizje wszelkich powikłań i problemów jakie mogą mnie spotkać w ciąży i przy porodzie. Kiedy powiedziała "jakiś duży masz ten brzuch, pętak ma pewnie wodogłowie" cierpliwość mojego męża osiągnęła poziom 0 i zostali stanowczo wyproszeni.

Na koniec wizyty powiedziała oburzona do swojego męża "Nawet obiadem nie poczęstują! Co za obyczaje!"
Nigdy więcej.

rodzina

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 741 (855)

#56631

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Leżę w szpitalu. Nic zagrażającego mieszkańcom mojego brzucha ale niestety leczenie tego wymaga. Traf chciał, że na oddziale, oprócz mnie, jest jeszcze jedna "ciężarówka". Siłą rzeczy zaczęłyśmy rozmawiać.

Dziś, po dobrym śniadanku, siedziałyśmy obie na korytarzu. Ja zajadałam się mandarynkami, które są aktualnie na szczycie listy zachcianek, współrozmówczyni zagryzała pączki czekoladkami. Ujmując trzeciego ogromnego pączka w dłoń, nagle wypaliła:
- Ja nie rozumiem jak ty możesz się tak głodzić!
Z początku nie zrozumiałam, ale towarzyszka wskazała na owoce i powiedziała:
- Ciągle te diety i diety, ale w ciąży nie powinnaś, szkodzisz dziecku! Powinnaś porozmawiać z psychologiem!
Odparłam, że wcale się nie głodzę, wręcz przeciwnie, a owoce jem dlatego, że je uwielbiam. Pokręciła głową z miną doświadczonej matrony i powiedziała coś, co do tej pory próbuję zrozumieć.
- Ja to nie wiem jak można lubić owoce. Pewnie sobie wmawiasz żeby ci łatwiej było dietę utrzymać! A ja ci powiem, że w ciąży trzeba być grubym, bo to zdrowo dla dziecka!
Dojadłam tę obrzydliwą mandarynkę i pod pretekstem drzemki zamknęłam się w sali.

Wniosek z tego prosty: jeśli w piątym miesiącu ciąży nie mam 25 kg na plusie, powinnam zacząć leczyć się na głowę. Szkoda mi tylko jej dzieciątka, sylwetka jej męża świadczy o tym, że jej zasady dotyczą nie tylko ciężarnych.

ciężarne

Skomentuj (48) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 712 (830)

#55383

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja siostra jest osobą, dla której ważne są tylko pozory, typ "zastaw się a postaw się". Ona nazywa to "dbaniem o reputację" a ta "reputacja" to nic innego jak opinia sąsiedzkiego koła plotkarskiego.

Jest tak zapiekła w swoim podejściu, że prawie mnie pobiła, próbując mi wytłumaczyć, że to dla niej ogromna ujma, że starsza siostra, stara panna, ma czelność robić większe wesele niż ona miała i do tego z młodszym mężczyzną! W związku z tym zaproszenia na ślub ani na wesele nie otrzymała.

Zadzwoniła dziś, po 6 rano, zakomunikować mi, że jedynym sposobem na odzyskanie siostrzanej miłości jest bym przy wszystkich sąsiadach ją gorąco przeprosiła za brak zaproszenia, najlepiej płacząc nad własną głupotą, no bo jak można zakazać wstępu na wesele tak cudownej osobie. Do tego, w ramach rekompensaty, powinnam dać jej jakiś prezent, oczywiście o cenie adekwatnej do przewinienia. Dwutygodniowa wycieczka na Hawaje załatwi sprawę.

Ręce mi już nie opadają, przywykłam. Strach pomyśleć co będę musiała jej kupić za tę historyjkę...

Rodzina

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 908 (1074)