Profil użytkownika
Amczek ♀
Zamieszcza historie od: | 4 marca 2011 - 14:04 |
Ostatnio: | 8 listopada 2013 - 7:10 |
- Historii na głównej: 15 z 48
- Punktów za historie: 13879
- Komentarzy: 747
- Punktów za komentarze: 4729
Zamieszcza historie od: | 4 marca 2011 - 14:04 |
Ostatnio: | 8 listopada 2013 - 7:10 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
Ja tam zawsze płacę kartą...
Jak byłam dzieckiem wiedziałam do czego służą tampony, ale i tak z uśmiechem szczerości na pytania pani w sklepie dla kogo takie ilości odpowiadałam "to dla mnie, bo ja potrzebuję!". A kupowałam dobre 10 pudełek tygodniowo... Hobby dziecka? Robienie kwiatków z tamponów. Nacinałam niczym ośmiorniczkę i maczałam w farbie. BO TAKIE ŁADNE. Oto jak łatwo swoje kieszonkowe stracić...
Ano niestety potrafi to zepsuć humor ale rodzic ma związane ręce. Kupi - dziecko się nauczy że krzykiem załatwi (a proszę państwa, ja takie dzieci spotykałam i na studiach i jako klientów potem...). Jak oleje - no to dziecko się drze, ale trzeba ibuprom i udajemy że to normalne. Można też oczywiście po tradycyjnemu dac w tyłek, ale wtedy odezwą się ludzie że klaps to znęcanie się fizyczne nad dzieckiem - notabene już słyszałam historie, że 4 letnie dziecko groziło rodzicom zadzwonieniem na policję że je biją, bo nie chcieli kupić gry/słodyczy/konika w ciapki... Mali ludzie, ot co B-) Chociaż mnie rodzice... zostawiali jak się awanturowałam. Po prostu. Na pewno zza połki na mnie uważali, ale ja wpadałam w panikę i już po paru takich "zostawieniach na zawsze" byłam kochanym trzylatkiem...
Nie chcę wyjść na chama i tłuka, ale kto pisze jednocześnie podstawę i rozszerzenie przedmiotu? Rozszerzony angielski zakłada że umiesz podstawę + coś jeszcze. Jak ja zdawałam nie można było obu, tudzież były zupełnie inne pytania (nie było podstawa dla wszystkich taka sama i dodatkowe pytania dla rozszerzonych) Chyba że mam problemy z czytaniem po prostu i chodzi o podstawowy angielski i np. rozszerzony niemiecki. Prosze tylko o wyjaśnienie, czy coś się zmieniło.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 23 maja 2013 o 16:36
Mnie męczą takie historie (tak, wiem, nie chcesz to nie czytaj). Pieniądze sa po to, aby je wydawać, jeżeli rodzice się dorobili to niech kupują dzieciakowi co chcą!! To nastawienie i wychowanie, a nie proste "mają pieniadze to psują dzieciaka". Chociaż pewnie przemawia przeze mnie snob, bo słyszę na każdym kroku że jestem rozpuszczonym dzieciakiem, bo kupuję sobie bardzo drogie lalki, edycje kolekcjonerskie gier czy chadzam na sushi (A dodatkowo śmieją się, że jadam sushi a chodzę w starych butach - bo ubrania dla mnie nie są ważne ale to nieco za dużo dla niektórych) . Mea culpa - tylko że ja sama na to zarabiam i uważam że mam prawo...
No jak u mnie kurna, chociaż wszyscy Polacy :D Może ciotunia ta sama?
Ja się niestety pod tym podpisuję obiema rękami i nogami- starsze osoby mają słabszy refleks, wzrok i słuch. Nie są w stanie zareagować nawet idąc na przebiegające dziecko, a co dopiero jadącym 20 razy szybciej autem (albo i więcej). Tutaj że jak widzę wszyscy się bawią w rycerzy i minusują, a to jednak jest powazny problem nie tylko dla innych ale i dla samych ludzi starszych prowadzących auto. Dziadek kolegi, lat 84 (!!) nie chciał nigdy oddać prawa jazdy bo "przecież świetnie jeździ". Skończyło się na 4 osobach zmarłych i jednej rannej, bo na drogę wbiegł pies...
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 19 stycznia 2013 o 22:01
Są ludzie którzy chcą zarabiać i ludzie którzy chcą studiować ;) Nie znalazłam pracy w "wyuczonym" zawodzie i nigdy nie znajdę. W sumie to nie znam nikogo kto skończył studia i ma pracę "z zawodem", w tym wieku tylko osoby które od razu pracę zaczęły zarabiają więcej niż te 1500zł. No, z wyjątkiem kolegi farmaceuty który poszedł na studia bo miał do odziedziczenia 4 apteki w Warszawie po ojcu... No i ma je...
Zimą lepiej pić zimne napoje, jakby piły gorące to różnica temepratur będzie bardzo szkodliwa ;) W końcu beduini pijają gorącą kawę na pustyni, tak?
Kiedyś sądziłam że takie 2,5 tysiąca to po prostu minimum co się należy za pracę, bo jak patrzę na swoje rachunki za mieszkanie to za 1200zł bym zwyczajnie się powiesiła bo nie byłoby mnie stać nawet na jedzenie a na linę być może jeszcze tak... (odpowiadam uprzejmie że teraz mieszkam w dwie osoby i poza miejscami typu kino czy McDonald nie zarabiałam mniej jak koło 2k na rękę za pełen etat) A ludzie chcą wakacji, hobby, przyjemności, dzieci... Nie w PL chyba.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 4 stycznia 2013 o 13:07
Mnie już męczy że każdy spotyka cygana co ma luksusowy samochód i się z niego jedzenie wysypuje. Każdy. Spotyka. I idealnie na obserwowanie auta. A mi się to nigdy nie zdarzyło, wiec dostanę minusa. Zazwyczaj cyganie odchodzili z zakupami i dziękowali za nie. Raz widziałam jak jedli pod lidlem.
Albo kamerę albo chociaz napis "uwaga! teren monitorowany!" i naklejenie kamerki plastikowej za 39.99 co tylko straszy. Ojciec kolegi miał na takich sąsiadów wiatrówkę, co nauczyła ich bardzo szybko nie podchodzić... ale to było dłuższy czas temui teraz by to bardziej zaszkodziło niż pomogło...
No cóż, pewnie też bym miała kamienną twarz, wszak serek pleśniowy dosyć drogi jest a też uwielbiam... Chyba nie zrozumiałam piekielności.
Ja byłam w prywatnej podstawówce. Nasza sala gimnaztyczna miała około 8 mterów długości i 2,5(!!) metra szerokości, mieściły się materace i drabinki, klasy miały po maks 10 osób (niektóre mniej, bo 10 osób to było maksimum przewidziane na klasę). Wspominam to jako suepr zabawę, bo co w 7 osobowej klasie więcej trzeba ;)
Masz rację, jak jadę rano 189 Warszawskim to się i 400 zmieści.
Mi zawsze dają numer do kuriera o.o Raz pani nie chciała podać to wzięła mój i kurier oddzwonił z zastrzezonego. Ale fakt, pracują teraz przed świętami bardzo długo, przesyłkę wczoraj otrzymałam po 22 (pan dzwonił koło 17 i poweidział że nie wyrobi wcześniej i czy może tak późno być). Wszyscy teraz zamawiają dużo i kurierami.
Mnie zawse zastanawia, czemu osoby które nie chcą być pielęgniarkami zostają pielęgniarkami. To nie McDonald, że są tu osoby po informatyce, zarządzaniu i filologii chińskiej. Od pocztku wiedzą, że będą przewracać starsze, zasikane osoby na łóżku i latać po picie smarkaczom - taki zawód... Jeżeli sklepik był poza terenem szpitala a nie mogły na zmianie wyjść, to mogły ci cokolwiek dać z kuchni do picia- jakbyś bez wypisu opuściła teren, to one by beknęły.
Elfy podpierdzieliły ;) Kryzys jest, a Mikołaj też musi mieć urządzone ładnie.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 17 grudnia 2012 o 16:14
OliwoDoOgnia: widać mało kochałam książki, po liceum szczęśliwie znowu sięgnęłam po jakaś starą pozycję i na chwilę obecną 1-2 książki w tygodniu uprzyjemniają mi czas (ktoś musi wyrobić normę "połowy książki na rok", skoro niektórzy nie czytają wcale ;))... Fakt faktem dla mnie to był koszmar przeczytać te parę książek, czytałam dużą część w bólach (ostatnią ksiązkę przed katastrofą literatury czytałam w II gimnazjum - byli to Krzyżacy) i łzach. Tak samo z teatrem czy operą - obrzydza "dzieciakom" takie przybytki, bo im się to kojarzy z lekcjami i nudą. A Czechow chociażby jest świetny do oglądania na deskach teatru! Poza tym nawet jedzenie lodów można obrzydzić zmuszając kogoś do jedzenia ich.
Nigdy nie zrozumiem "ciągania" uczniów do teatrów czy oper - rozumiem organizowanie tańszych biletów "dla chetnych ze wszystkich klas" a nie ciąganie każdego, na siłę i jeszcze straszenie że jak ktoś nie przyniesie składki, to cała klasa będzie mieć nie wiem... test z matematyki. To jak z lekturami szkolnymi - zraża ludzi do czytania. Mnie wychowano w miłości do książek, a jednak od gimnazjum do końca liceum nie czytałam praktycznie wcale...
@kattebush: masz rację, jestem idiotą że daję prezenty które ktoś chce dostać i moi rodzice też traktowali małe dzieci jak ludzi, a nie "do odklepania prezent bo nie wypada" :( Bez odbioru, idę się powiesić za to, że obniżam średnią IQ. Na szczęście moi rodzice nie żyją i nie będą dawać więcej prezentów przemyślanych.
Przykre, że nikt się nie umie wysłowić i musi podawać linka do obrazka. Ale rozumiem - powinnam mówić że są źli, bo nie chcą aby dziecko dostało prezent który sprawi przykrość. Napisałam że niesympatyczne jest zpraszanie przez wzgląd na majątek, ale widać miałam skrytykować że nie napisali "prosimy o nieprzynoszenie prezentów, tresujemy naszego synka i tylko dajemy mu prezenty do 5zł". W domu dziecka dostawaliśmy prezenty za 60zł, to mieliśmy lepiej...
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 14 grudnia 2012 o 0:08
A jan ie rozumiem (oj... posypią się minusy) takiego nastawienia "kiedyś czekoladę i było dobrze" - w nawiązaniu do jednego z komentarzy. Pewnie, bo czekolada to był towar luksusowy a teraz co - jeżeli dziecko lubi gry to ktoś ma mu kupić lalkę Barbie czy misia? Moi rodzice też pisali co dziecko chciałoby dostać- ba, rodzice dzieci dzwonili do siebie nawzajem co Izce, Maćkowi czy Amczkowi kupić. Za moich czasów już były zabawki inne niż czekolada, więc dostawałam kolejki, pluszowe żaby (zbierałam) czy żołnierzyki i nigdy nikt się nie burzył. Nie były to drogie rzeczy a jednak nie dostawałam też rzeczy "na odwal się" Teraz moi znajomi kupują mi gry, bo za kubki i świeczniki morduję - dodam, że to jakby mężczyźnie koledzy kupowali kapcie różowe- jak nie mają pieniędzy to składają życzenia, bo kupienie prezentu "na odwal się" jest gorze niż nie kupienie go wcale. Same życzenia są fajne, mam znajomych którzy mi nic nie kupują albo zapraszają na symboliczne ciastko i jest dobrze. Nie lubię prezentów na siłę. BARDZO. A kubek czy świecznik, o ile ktoś nie kolekcjonuje, to jeden z takich - "nie znam cię, w sumie nie lubię ale wstyd z pustymi rękami iść". Rozumiem że piekielni rodzice, bo zapraszają "drogich" rodziców dzieci ale jednak kurczę... u nas gra stoi za 80zł w sklepie i uważam że do 100zł to normalna cena za prezent. Takie czasy, że GRA TO ZABAWKA. Dodatkowo padł argument "to dziecko ma kupić prezent czy rodzic?" I nie wiem jak teraz to wygląda w elitarnych miejsach, ale jak byłam mała to RODZICE kupowali prezent żeby dziecko dało i wszyscy moi znajomi z dziećmi też KUPUJĘ prezenty "za dziecko". I jakoś tak myślałam że to tradycja.... Znajdźcie dziecko (mówimy o czasach kiedy na półkach sklepowych już coś było) które się ucieszyłoby z prezentu od "innego dziecka a nie rodziców" - jako że dziecko nie zarabia to może dać kamyk albo bukiet polnych kwiatków. 10 letniemu dziecku raczej się to nie spodoba jako prezent. Moi rodzice w "naszym" imieniu kupowali dzieciom prezenty, mój brat też pewnie będzie. Sypcie się minusy, powiedziałam co miałam powiedzieć.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 14 grudnia 2012 o 0:02
Ja zwykle dlatego czekam, aż ktoś podejdzie. Raz kolega (pracował w restauracji sushi więc rachunki nie mniejsze jak 100-150zł) musiał pokryć prawie połową pensji "niezapłacony" rachunek, bo jak znosił naczynia to inny klient przełożył pieniądze na swój stolik i zabrał nadmiar. Co gorsza widzieli to kucharze (gotują za ladą tak, że widać co kroją i jak) ale uznali, że tak będzie zabawniej bo nie będą przecież biec za gościem ;/
po 2 tygodniach? Gratuluję, ja od 3 miesięcy szukam CZEGOKOLWIEK, nawet w Mc mnie nie chcą ;__; Dobra, idę czytać dalej.