Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Amczek

Zamieszcza historie od: 4 marca 2011 - 14:04
Ostatnio: 8 listopada 2013 - 7:10
  • Historii na głównej: 15 z 48
  • Punktów za historie: 13879
  • Komentarzy: 747
  • Punktów za komentarze: 4729
 

#8624

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od czasu do czasu coś wysyłam za granicę - takie drobiazgi, które sprzedaję na forum dla lalek. 2 tygodnie temu chciałam wysłać do US przesyłkę listową [imię, nazwisko, adres i kraj podkreślony i dużą czcionką napisane USA], zapakowałam więc w kopertę bezbelkową i pomaszerowałam na pocztę.
U mnie na poczcie sytuacja wygląda tak, że panie wolą, aby nie zajmować się samowolnie znaczkami - one wolą to zrobić same, bo zwykle ktoś przykleja za mało więc i tak muszą dodać złotówkę i wykłócać się z klientem, że niewystarczająco dużo zapłacił. Potem jeszcze pani musi dodać "priorytet" i naklejkę z numerem nadania (tak zwana "r-ka"). Moje zadania ogranicza się do podania koperty i zapłacenia a potem odebrania potwierdzenia nadania.
Pani w okienku zważyła kopertę (zawsze cięższa nieco jest niż u mnie w domu na wadze kuchennej....):
[Pani] 6.50 proszę.
[Ja] Tak mało? Na pewno pani spojrzała, że to priorytet i polecony? - zdziwiłam się ceną, bo zwykle płacę koło 18 złotych.
[Pani] Tak, tak się zgadza.
Dosyć ucieszona (i tak mi ktoś zapłacił te 18zł za wysyłkę) że mam dychę więcej wróciłam do domu.
Dzisiaj listonosz przyniósł mi awizo - odebrałam własną przesyłkę z adnotacją, że za mało zapłacone na przesyłkę zagraniczną i skończyło to swoją podróż na urzędzie celnym... dodam, że notka była z datą dwa dni po jej wysłaniu, kolejne dwa tygodnie czekałam na jej powrót...

Poczta Polska

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 522 (576)
zarchiwizowany

#8737

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mało piekielna była pani, ale w sumie zabawna historia.
Jestem osobą dosyć dziecinną w niektórych aspektach - rozcięłam sobie palec i pilnie [bo wykrwawię się na śmierć!] wysłałam chłopaka po plastry do apteki zaznaczając, że chciałabym takie dla dzieci z jakimiś rysunkami. Dodatkowo chłopak (25lat) chciał kupic prezerwatywy, skoro już się do apteki wybiera.
Chłopak: - Poproszę Durexy [jakiśtamtyp] i plastry, o takie z księżniczkami.
Aptekarka: - Słucham??
[C] No prezerwatywy Durex i kolorowe plasterki, takie na ranę - mogą być te z księżniczkami albo z misiami.
[A robi wielkie oczy] No ale jak to?
[C powtarza]
[A] Ale to dla dziecka plasterki?
[C] No nie, dla mojej dziewczyny...
[A znowu wielkie oczy]
W końcu jej koleżanka podała mojemu chłopakowi wymagane przedmioty, chociaż sama też się trochę podśmiewała. Jak byłam sama następnym razem z chłopakiem w aptece, to pani mnie spytała rozbawiona czy wiem, że mam chłopaka pedofila ;) [oczywiście pani która dzień wcześniej obsłużyła go zaczerwieniła się mocno]

Apteka

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 198 (264)

#8449

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzisiaj naszło mnie na kanapki z indykiem, więc podreptałam do sklepu mięsnego. Kiedy przyszła moja kolej spytałam panią o szynkę z indyka, pokazała mi 3 różne rodzaje i wybrałam ten, który wyglądał najładniej bo smaków nie pamiętam na tyle dobrze, bo sporadycznie jem mięso.
Istotne! Nie noszę zwykle przy takich krótkich wyprawach okularów, a w sklepie ceny są napisane dużymi cyframi, za to nazwy mniejszymi i niekoniecznie czytelnymi literkami.
[Ja]- Poproszę... tę za 30zł, 15 deko.
Była to najdroższa opcja, ale w sumie to przypadek - przynajmniej według mnie, bo pani za mną (koło 50tki?) dosyć głośno skomentowała
[Pani]- No tak, musi po cenach dziecko mówić, aby wszyscy wiedzieli jakich ma bogatych rodziców! Nie może po ludzku poprosić o królewską! (nie wiem czy tak się nazywała szynka).
Dosyć cicho wymamrotałam, że bez okularów widzę tylko ceny, ale pani i tak się straszliwie obraziła i aż wstyd było mi potem poprosić o makrelę (5,60 sztuka).

mięsny

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 447 (619)
zarchiwizowany

#8642

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Krótka historia o panu, co jest listonoszem.
Zgubiłam w zeszłym tygodniu kluczyk do skrzynki - listy wyciągnęłam wtedy wieszakiem metalowym uformowanym w szczypce oraz nakleiłam karteczkę z prośbą do pana listonosza ("Zgubiłam kluczyk, bardzo ładnie proszę o przyniesienie listów do mieszkania lub zostawienie ich na skrzynce! :)" - mieszkam teraz na I piętrze, a mamy niziutkie piętra). Następnego dnia miałam awizo w skrzynce - udało się je wyciągnąć, ale nie udało mi się wyciągnąć już innego listu, bo miał tę metalową przyczepkę InPostu.
Zakryłam więc wlot do skrzynki tą karteczką tak, że nie dało się nic wrzucić (nie mamy takich otwieranych "całościowo" skrzynek na listy, można tylko pojedynczo je otwierać lub wrzucać listy przez wlot). W sumie cały swój segment skrzynki okleiłam.
No i dzisiaj miałam 4 albo 5 listów skrzynce, a karteczka z prośbą nie zerwana, a rozcięta i przez dziurę wrzucone listy...

//Jeżeli kogoś interesuje, to mam zakończenie mojej historii. Otóż nie ma nikt dubla kluczyka, bo jeszcze bym kogoś do sądu pozwała, e mi listy wykrada. Po świętach przychodzi pan i cały segment skrzynki wymienia za... 240zł :( I tak oto zrezygnowałam ze świąt na rzecz skrzynki ^^"

Poczta Polska

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 114 (216)
zarchiwizowany

#8013

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
NIedługo urodziny i pora się rozejrzeć za tortem - a to mi przypomniało o historii krótkiej z cukierni.
Kolega ma na nazwisko "Sowa" i chcieliśmy mu zamówić taki dopieszczony tort z nadrukiem. Powiedziałam więc pani, że chciałabym, aby na torcie była mała sowa wyjaśniając że kolega tak ma na nazwisko (pani spytała). Następnego dnia odebrałam tort na którym był wielki napis "Sówka"... Nie da się zaprzeczyć, że bardzo ładnie zrobiony. :)

Cukiernia na ochocie

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 38 (206)
zarchiwizowany

#7613

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jestem osobą, która dużo rzeczy zamawia online - głównie zza granicy (dodam, że taniej mi wychodzi z Japonii coś kupić niż to samo w Polsce; dodaję to, ponieważ jak mówię "mam spodnie z ebaya" to ludzie na mnie krzywo patrzą jak na rozpieszczoną krowę, chociaż sama zarabiam ;)), więc średnio raz na tydzień ląduję na poczcie. Dodatkowo z pracy czasami wysyłam po 100 listów. Wiele razy miałam przejścia z moim kochanym Urzędem Pocztowym - wiele pewnie zabrzmi nietypowo, ale niestety, to prawda. Rozpiętośc czasowa - 4 lata na różne historyjki które będę dodawać.

Panie na poczcie są też miłe i te pozdrawiam! Np biedną panią, co mi liczyła drobne jakiś czas temu!

Moja poczta wymyśliła akcję "Nie ma nieawizowanych przesyłek". Byłoby pięknie gdyby nie to, że zostawiają je w 90% (a to i tak dobrze!!), nie pukają do drzwi aby nie wchodzić na - o mój Boże - pierwsze piętro albo w przyszłości. Zdarza mi się cały dzień spędzić w domu, aby o godzinie 19 znaleźć awizo, że o 15 nikogo nie zastali. Ale o wiele bardziej podoba mi się awizo przyszłościowe. Podam przykład 3 przesyłek które zostały wysłane priorytetem (powiedzmy) 17, 21, 25 lutego. 4 Marca rano zastaję 3 awiza - codziennie 2 razy dziennie sprawdzam skrzynkę! - kolejno z 25, 27, 28 lutego. Więc faktycznie, nie ma awiz zaległych, tylko że pan listonosz raz w tygodniu je roznosi z datą wstecz, więc nie mogę złożyć reklamacji...

Przyłapany wieki temu listonosz (miałam wtedy współlokatora, który prawie cały dzień był w domu - tak pracował) pod skrzynką na listy - mój współlokator był w mieszkaniu, ja wyszłam na godzinę na zakupy.
- Czemu mi pan awizo zostawia?
- A... bo pani w domu nie ma- uśmiecha się listonosz
- Ale jest mój współlokator, ma podpisany papierek, że może odebrać no i na pewno pan z nim rozmawiał.
- (chwila ciszy) tak, odebrał chłopak ale wolałem do rąk własnych!
- Mój współlokator to dziewczyna :)
Pan listonosz się zmieszał i wręczył mi malutką paczuszkę (kolczyki w środku, niezbyt więc wielka i ciężka).

Moje wielkie szczęście mnie spotkało. Zamawiałam na święta na prezent takie prawdziwe deseczki do sushi, z pałeczkami i w ogóle wypas, z USA ale wciąż fajne. 55$ zapłaciłam za nie plus przesyłka. Pani wpisała w deklaracji 55$ i pewnie nikt by cła nie narzucił przed świętami, ale jakiś współpracownik sprzedawczyni wpisał o jedno zero za dużo i nagle miałam zapłacić 100$ zła (wtedy ok. 380zł). Dobrze, że był rachunek w środku i dostałam mailowe wyjaśnienie z kopią realną od sprzedawcy (pieczątka) że to był błąd...

Co jakiś czas trzeba wymienić kartę. U mnie w banku kartę wysyła się zwykłym listem niepoleconym, ekonomicznym. W zeszłym roku karta mi się złamała i miałam pieniądze uwięzione na koncie - a jak na złośc nie miałam do kogo zadzwonić, aby mnie wspomógł lub nawet abym mu wysłała pieniądze [wakacje były]. Zamówiłam więc kartę, pani powiedziała że będzie w ciągu 3 dni wysłana.
Tydzień, drugi, trzeci... nic. Wprawdzie przesłałam swoje pieniadze na konto znajomego i miałam gotówkę, ale wciąż mi karta potrzebna. Już podirytowana idę na pocztę mówiąc o tym... I co się dowiaduję?
- Nasz listonosz ma 60 lat... No i tak nie dostarczamy ostatnio (? ostatnio?) tych listów nieoznaczkowanych, bo się męczy, taki upał.. Raz na dwa tygodnie roznosi, bo to dużo osób takie listy ma...
Tak, na przykład rachunki za które można zapłacić karę... A od 2 lat mam sympatycznego, łysego pana koło 35 roku życia (naprawdę sympatyczny!) na zmianę z 25 letnim idiotą ;)

Ostatnio wysyłałam sporo, bo 300 listów. Bez polecenia, po prostu reklamowe listy. Ale pani musiała KAŻDY zważyć, że na pewno każdy tyle samo waży, mimo że w środku była tylko cienka gazetka... Trochę się zmartwiłam, bo chciałam tylko te listy zostawić w okienku a nie blokować.

Na pytanie, co mi daje numer nadania panie nie potrafią mi odpowiedzieć, tłumaczą że to wciąż system testowy, "nie każdemu chce się wprowadzać" (myslałam że muszą zeskanować każdą przesyłkę RR).

Kilka mocno szorcików na pytanie czemu nie ma przesyłki:
- Jak coś ważnego, to samemu się jedzie kupić!
- Takie małe to się zgubiło pewnie...
- Mamy za mało listonoszy, to nie donoszą awizo
- Na pewno ktoś z rodziny odebrał już (mieszkam sama od 2 lat- numer wskazywał na przesyłkę "nową")
- Czego pani chce, kiedyś przyjdzie!
- *moje ulubione* Na pewno pani odebrała, a jeżeli nie to znaczy że jeszcze nie przyszło (!!)
- Numer pani ma? Adres? Nazwisko? (2 sekundy przerwy) Aha... To nie ma.
- No my tylko ręcznie sprawdzamy to nie ma jak...
Dodatkowo parę tygodni temu czekałam na list, ale infolinia obsługuje tylko paczki. Poszłam do pani do okienka mówiąc, że 2 tygodnie czekam, że to ważne, że był priorytet. Pani z oburzeniem powiedziała:
- No chyba nie oczekuje pani, że będę teraz iść grzebać w worku z listami żeby pani list znaleźć!!

Poczta/Ebay

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 52 (232)
zarchiwizowany

#7611

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jestem osobą, która dużo rzeczy zamawia online - głównie zza granicy (dodam, że taniej mi wychodzi z Japonii coś kupić niż to samo w Polsce; dodaję to, ponieważ jak mówię "mam spodnie z ebaya" to ludzie na mnie krzywo patrzą jak na rozpieszczoną krowę, chociaż sama zarabiam ;)), więc średnio raz na tydzień ląduję na poczcie. Dodatkowo z pracy czasami wysyłam po 100 listów. Wiele razy miałam przejścia z moim kochanym Urzędem Pocztowym - wiele pewnie zabrzmi nietypowo, ale niestety, to prawda. Rozpiętośc czasowa - 4 lata na różne historyjki które będę dodawać.

Sytuacja z zeszłego tygodnia (zamówiona bluza z Hong Kongu). Stoję grzecznie do okienka i już widzę moją paczkę - jedyna zgniło-żółta, a zawsze w takie pakują.
- Dzień dobry, listonosz nie awizuje ale na infolinii mi powiedzieli, że od 3 dni przesyłka na mnie jest.
- My nie mamy na bieżąco zaległych nie awizowanych!
- No to niech pani spojrzy... 28 do państwa dotarła
Pani się odwraca- za sobą ma 3 szafeczki z półkami ale tylko po nich przejechała wzrokiem
- Nie ma.
Podaję pani numer nadania
- Nie ma! No nie ma, (imię żeńskie) by na pewno odłożyła zagraniczną, nic nie mamy zza granicy
Wciąż patrzę na przesyłkę wystającą z szafeczki, ale uprzejmie nic nie mówię aby zobaczyć efekt pracy, bo kolejki nie było. Jakby pani się odwróciła w lewo, to by miałą ją przed dziobem.
- Taka duża, koło 40cm długości... Puchata bo w srodku ubrania. O wiem! Może... może pani poszuka takiej zgniło-żółtej, zawsze z Hong Kongu wysyłają w takiej kopercie!
Pani umęczona się odwróciła w obie strony i JEST - jedyna kolorowa koperta.
- Ooo... jednak (imię zeńskie) musiała źle odłożyć i nie spisać numeru....

Przesyłkę dostałam, podziękowałam pani za poszukiwania (!!) i poszłam do domu z nową bluzą.

Poczta Polska

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 40 (170)

#7512

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Bohaterką będzie piekielna (?) pani z rejestracji w przychodni połączonej ze szpitalem.
Ostatnio bardzo pogorszył mi się stan zdrowia i MIMO, że jestem prywatnie ubezpieczona z pracy, to na zabiegi szpitalne lekarze każą powtarzać badania u ichniejszych lekarzy i tylko do nich umawiać się na konsultacje. Tak więc zamiast umówić się do chirurga 3 dni wcześniej i bez kolejki (na konkretną godzinę), to na konsultację czekałam miesiąc, no ale niech będzie, pierwszy raz w życiu korzystam z NFZ.
Miałam numerek 3 i miałam być "od 11" - lekarz przyszedł koło godziny 13 "bo się zasiedział". Element istotny, bo osób było koło 15 i wszyscy rozdrażnieni. Moja kolej, konsultacja... Mam się umówić na badania i potem potwierdzenie wyników badań za tydzień (!!) i iść z tą sprawą do recepcji.
- Dzień dobry, ja na konsultacje do doktora XYZ na ósmego...
- No, ale jak to? Terminy mam od 25.
- Ale lekarz powiedział, że mam tylko przynieść i potwierdzić wyniki badań.
- Zlecenie od lekarza na niestandardowe badanie poproszę.
Trochę mi witki oklapły, ale wciąż jestem w miarę miła.
- Nie mam nic takiego, miałam tylko zejść i powiedzieć.
- No to pani się umówi na 25, weźmie od lekarza i przyjdzie wtedy, no nie mogę przecież wyjść stąd i iść lekarza pytać, mogła pani sobie wymyślić.
Tłumaczę pani dosyć dobitnie, że zabieg mieć muszę jak najszybciej, że miałam mieć do końca marca, że właśnie wyszłam, że kolejka...
Pani ciężko westchnęła.
- Kartę!
Podałam kartę, pani zaczęła wpisywać moje dane... Spojrzała na mnie, przeprosiła za zachowanie i zadzwoniła do lekarza, który potwierdził to, co mówiłam. Pani z uśmiechem oddała mi kartę i karteczkę z zapisanym nowym terminem badań i konsultacji.
- Przepraszam, powinna pani od razu się przedstawić.
O co chodzi?
Mam to samo nazwisko co chirurg, chociaż spokrewnieni nie jesteśmy :)

Szpital/przychodnia

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 710 (830)