Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Amczek

Zamieszcza historie od: 4 marca 2011 - 14:04
Ostatnio: 8 listopada 2013 - 7:10
  • Historii na głównej: 15 z 48
  • Punktów za historie: 13879
  • Komentarzy: 747
  • Punktów za komentarze: 4729
 

#16371

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielny tutaj będzie ten, kto zlecił takie ankiety - chyba tylko aby popastwić się nad ankieterkami (panie były w wieku około 35-45 lat i w drodze do stolika np. "moja" powiedziała, że chciała jakąkolwiek pracę po urodzeniu dziecka)

Aby nie przedłużać - tydzień temu miałam 2 godziny "wolnego" do odjazdu pociągu, więc zgodziłam się na ankietę, gdy zaczepiła mnie miła pani na ulicy. Ankieta dotyczyła herbaty i jako bonus miałam dostać kilkanaście torebeczek wybranej herbaty.

[A]nkieterka i [Ja] (po wypytaniu czy mam więcej niż 18 lat):

[A] Ile osób u pani mieszka?
[J] Mieszkam sama, czasami pomieszkuje chłopak, więc dwie.
[A] Oj... ja od ankiety dostaję... Możemy minimalnie to pozmieniać? Może być 6 osobowa rodzina ale ewnetualnie możemy 5 osobowe wypytywać...
[J] (???) Dobrze, to mieszkam ja, mój chłopak, moi rodzice i babcia.
[A] :) Proszę pani, pytanie TYLKO DO PANI, jaką pani pija herbatę? Rodzaje herbaty, czarna czy rumiankowa...
[J] Zwykle czarną albo Earl Greya.
[A] A może pani podać jeszcze 2? Muszą być 4 rodzaje herbat przynajmniej :(
[J] ...To jeszcze Darjeeling i malinową niech pani wpisze...[??]
[A] Dobrze, a jeszcze ile razy dziennie pani pije herbatę normalnie?
[J] Zwykle jedną wieczorem, czasem jeszcze jedną rano...
[A] Mogę wpisać minimum? MINIMUM to są 4 szklanki dziennie i co najmniej 2 rodzaje w ciągu tygodnia...
[J] Tak, dokładnie tak pijam herbatę, zwykle po jednej każdego rodzaju codziennie.

Oczywiście mój chłopak, moi rodzice i moja babcia również piją po co najmniej 4 szklanki dziennie (w tym 3 nieżyjących ale cóż to jest, gdy herbatka dobra).

[A] Proszę mi powiedzieć jak często kupuje pani herbatę? [pani spojrzała na mnie] Musi być co najmniej 2 razy w tygodniu...
[J] (No jak pijemy 20 szklanek dziennie to codziennie chodzę do sklepu) Powiedzmy że dwa razy w tygodniu.
[A] Czy ma pani ulubione firmy herbaciane? MUSI BYĆ *westchnienie* co najmniej 5 firm.
Tu już mi pani pomogła dobrać "moje ulubione firmy", bo z herbat znam Liptona i Tetleya, bo koneser herbat to ze mnie marny.

Było kilka normalniejszych pytań, np. czy piję w kubku czy filiżance, czy piję słabą czy mocną i inne.

Na koniec pani dała mi spróbować 4 herbat [czarna, biała, zielona, owocowa], podziękowała mi za współpracę i lekkie naciąganie.
Naprawdę nie wiem, ile osób faktycznie spełniałoby kryteria...

Warszawa

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 652 (704)

#15198

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wśród wielu moich dziwnych hobby znajdują się lalki, o czym już pisałam.

Jednym typem lalki są BJD - Ball Jointed Dolls.
Lalki są w większości ku... bardzo drogie - ja preferuję duże i mam dwie wielkie 65 centymetrowe giganty kosztujące po 1600zł/sztuka. Nie wszystkie są takie drogie, ale cena rzadko spada poniżej 500-600zł.
Przypomnę że rodziców nie mam i studiuję, więc z mojej skromnej pensyjki odkładałam głodząc się, bo hobby jest dla mnie ważniejsze niż ubrania czy jedzenie i naprawdę mi oczka lśnią jak widzę ładną lalkę :) Mój brat, sporadycznie mnie od roku wspierający, uważa że to głupota, ale ja mu nie wierzę.

Tak czy tak są osoby, które kupują lalki łatwo za nawet 10-15 tysięcy [zwykle limitowane edycje] ale są też takie jak ja, że miesiącami odkładały, kupowały na raty lub brały kredyt na upragnioną lalkę.

No i historia (z zeszłej jesieni) znajomej osoby, która złapała bakcyla - dziewczyna ciężko pracująca, mniej więcej w moim wieku [24 lata ma] kupiła sobie pierwszą lalkę za około 3 tysiące. Zapracowała na nią dzielnie, podobno chłopak też coś dorzucił.

Jednym z wielu elementów "przyjemnościowych" posiadania takiej lalki jest wystylizowanie jej a potem obfocenie, coby się na forum publicznym pochwalić ludziom zainteresowanym.
Martyna [imię robocze ;)] zabrała swoja lalkę w plener, aby zrobić jej ponure zdjęcia na tle usychających jesiennych drzew. Była sama z wielką lalką [2kg wagi] i aparatem na obrzeżach swojego miasta [Katowice zdaje się wtedy].

Podczas sesji, kiedy lalkę ustawiła i odeszła kilka kroków, aby przymierzyć się do zdjęcia przebiegł pies. Lalka wywrócona, w błocie [lalki są z żywicy, materiał niby trwały i mocny, ale łapie bród straszliwie]... Ale to nie koniec. Pies buldogopodobny dopada do lalki - bo fajna, jak gałganek, prawda? - i zaczyna nią szarpać. Martyna w krzyk wielki, bo pies ucieka z lalką, w końcu właściciel psa łapie, wydziera mu lalkę i zapina psa na smycz.

Pan się drapie po głowie - bo lalka zniszczona zupełnie [pokazywała smutne zdjęcia- połamane palce, oczy potłuczone, peruka porwana, ubranie porwane, wszędzie dziury po zębach] i mu głupio, bo to jego pupil zniszczył lalkę.

Uśmiechnął się [P]an i pocieszył, przeprosił, powiedział że zwróci aby potok łez i glutów przestał się sączyć z twarzyczki właścicielki lalki.

[P]- No, już nie płacz, dorosła kobieta! Zapłacę za szkody, bardzo mi przykro...

[M]artyna- Ale... ale ona droga była... Sukienka na zamówienie robiona, szklane oczy, peruka, buciki... Nic się nie nadaje do użytku...

[P]- To jedna z takich drogich lalek? Nie martw się, z zapasem będzie jak ci oddam

No i pan zaproponował jej 200zł "to jej na kawę i ciastko zostanie".
Martyna osłupiała i bardzo powoli wyjaśniła, że lalka kosztowała ją 3 tysiące, do tego oczy za 100zł, peruka za kolejne 100, buty za 150, strój za kolejne 400, makijaż robiła jej długo osoba i zapłaciła za niego 250zł [tak, takie drogie potrafią być te lalki - moje nie są aż tak luksusowe ;) ale ceny faktycznie potrafią być zaskakujące ]. Dodała, że jest studentką i pracowała bardzo długo na tę lalkę, aby ją mieć taką, jaką ma i że uczciwie pokaże mu rachunki, co kupiła i za ile.

Facet teraz wybuchnął śmiechem, po czym pogroził jej palcem, nazwał "dziwką która zwietrzyła szansę" i "za karę jej nic nie odda". Martyna kłóciła się z nim chwilę.
Na pomoc przyszedł jej brat [a może chłopak?] i wykłócili się, żeby podał dane osobowe to go zgłoszą bo nie trzymał psa na smyczy i zniszczył lalkę. Facet podobno był opryskliwy i gdyby nie różnica wagi między nim a bratek Martyny, to na pewno by się wdał w bójkę.
A że wiadomo, że facet wygra w sądzie, to się zgodził na zgłoszenie go.

Koniec? Szczęśliwie szczęśliwy.
Martyna się zaparła, zrobiła zdjęcia i zgłosiła gdzie trzeba. I faktycznie była sprawa, bo teraz chciwa Martyna poza rachunkami, aby udowodnić koszt lalki, dopisała że to przedmiot kolekcjonerski, więc unikalny, że kosztowało ją złożenie lalki dużo czasu i chociaż czekała pół roku, to "zarobiła" na czysto dodatkowe 1,5 tysiąca. Lalkę kupiła tę samą, nieco zmieniła stylizację, a za "dodatek" kupiła lepszy aparat.
Pan zapłacił karę, plus chyba 50zł za nietrzymanie psa na smyczy/w kagańcu.


Ludzie, nie zaczynajcie zbierać lalek. Nie będziecie jeść [bo za co?], spać [tyle kredytów spać nie da], tylko po nocach o nich myśleć ;)

Polsza

Skomentuj (67) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 440 (652)

#15199

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przebrnęliście poprzednie długaśne historie? :)

Wśród wielu moich dziwnych hobby znajdują się lalki, o czym już pisałam. W ramach hobby i drobnego zarobku szyję dla nich ubranka - nie to, że super profesjonalne, ale znajdują się osoby, które za sukienkę dla lalki małej zapłacą 40-50zł. Zaoferowałam się na forum, jakoś wisi tam temat i się czasem zgłaszają osoby aby im coś prostego uszyć.


Mówię o forum "Pullipowym", a więc lalki wielkości lalki Barbie.
Obok mojego nicku na forum jest dumna polska flaga, więc sporadycznie odzywają się osoby z Polski - aby pogadać, aby im pomóc, aby się spotkać jeżeli z Warszawy [zwykle to dziewczyny w moim wieku i zwykle sympatyczne], aby pohandlować.
Niedawno osoba poprosiła mnie o uszycie prostej koszuli, a w zamian zaproponowała domowo upieczoną szarlotkę - była pyszna, a koszulka się podobała :)
Tak więc nic nowego, bo lalkarzy w Polsce sporo.

Od kiedy jestem na swoim - no, może od 17 roku życia, interesuję się lalkami, a szyję od 18.
A więc z 4-5 lat temu, kiedy dopiero co rozwiesiłam ogłoszenie na forum, że uszyję ubranko odezwała się pani o nicku pokroju DarkShadowGoth.
Miała zero postów, ale po polsku napisała, że jej się podobają moje sukienki i chciałaby sukienkę zamówić i odebrać w Warszawie.
Upewniła się, że cena to 20$, spytała czy wolę w USD czy złotówkach, takie tam.
Spytałam ją (dosłownie tutaj muszę przedstawić) "na jakie ciałko mam to uszyć?"
Odpowiedź: "no na najdrobniejsze :)"

Moje ubranka są prezentowane na takim małym manekinie, zrobionym z niewidocznej na zdjęciu piłki do pingponga, co chyba było jedyna możliwą przyczyną nieporozumienia.

Uszyłam, zaprezentowałam zdjęcie sukienki na podłodze [więc chyba manekin się popsuł, już nie pamiętam] coby ładnie wyglądało.

Przelała pieniądze, no to się spotykamy aby odebrać ubranko. Zależało jej, aby jak najwcześniej się spotkać - wypadły mi zajęcia tak, że kończyłam o 12. "Na styk, ale ok, bo jej dzisiaj potrzebne".
Myślę sobie, że pewnie sesję zdjęciową sobie wymyśliła i jej się spieszy - a od zamówienia minęło 10 dni [od zapłaty powiedzmy 2-3dni].

Autobus się spóźnił, zimno bo koniec stycznia zdaje się, ale docieram na umówione miejsce.
[D]ziewczyna wiek licealny, chudzinka, zamarzała straszliwie czekając na mnie 15 minut dłużej - szczękając zębami pyta:

[D] To gdzie torebka z sukienką? Bardzo chciałabym już ją odebrać i iść do domu!

[Ja] No, mam ją u siebie w plecaku.

[D] A nie pogniotła się?

[Ja] Wątpię, w album włożyłam torebkę z nią.

[D] Jak się zmieściła??? [Oczy TAAAKIE wielkie zrobiła]

No i wyjmuję pakuneczek o wymiarach 20x10cm a dziewczyna bierze do rąk, obraca i w płacz. Sukienka ląduje na ziemi, dziewczyna na ławeczce.

Spośród szlochów wyłapałam, że myślała że to na dorosłą osobę [wielka suknia z różami, koronkami, rękawkami, kryzą itp za 50zł?] i że ona dzisiaj ma studniówkę. Już jej rodzice dali te 50zł na sukienkę i kolejne 50 na fryzjera, rodziców nie ma i nie wie co ma zrobić.

Jedyne co mogłam zrobić to jej wypłaciłam 60zł z bankomatu i oddałam gotówkę [zapłaciła niby 53zł powiedzmy, ale z Paypala by szło kilka dni] i powiedziałam, że to forum lalkowe, same lalki, same tematy o lalkach i skąd jej przyszło do głowy, że to na normalną osobę? Chciałam ją pocieszyć, powiedzieć że może znajdzie jakąś używaną, która przejdzie jako balowa, że mogę jej nawet pomóc, bo lubię takie zakupy, kupię jej kawę ciepłą w prezencie aby się uspokoiła...
(byłam miła, bo w sumie tragedia jest, a zakładałam, że skoro była na forum, to "towarzyszka broni... znaczy lalki")

Dziewczyna wyszarpała mi pieniądze i krzyczała, że ją wprowadziłam w błąd, bo jej nie powiedziałam o wymiarach.
I jak ją pytałam o rozmiary to już myślała, że wszystko OK [dla mnie najmniejsze działko to tak zwane Type 3, a dla niej XS], że przeze mnie będą się z niej śmiać bo ona nie ma sukienek i pójdzie jak obdartus. Ponieważ przeszła w ultradźwięki spasowałam, zabrałam sukieneczkę (którą potem za 25$ sprzedałam :) ) i wróciłam do domu.


Piekielność?
5pkt za wybór forum anglojęzycznego z lalkami na szukanie sukni.
8pkt za nie skojarzenie ceny [koleżanki w liceum płaciły po 1000zł za suknie o.O ała!].
10pkt za zostawienie tego na ostatni dzień.
500pkt za krzyczenie na mnie, jak chciałam jej - być może nieudolnie ale jednak - pomóc.

Pozdrawiam mroczną użytkowniczkę, która konto skasowała tego samego dnia.

forum, Warszawa, moje mieszkanko i rotunda

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 657 (709)

#15196

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wśród wielu moich dziwnych hobby znajdują się lalki, o czym już pisałam. Niestety, nie każda lalka okazuje się być taka wspaniała, jak się wydawała na początku i w takim układzie trzeba lalę sprzedać.

Sytuacja sprzed może 2 lat.
Pomyślałam, że spróbuję ją wystawić na allegro - chodziło o lalkę Pullip, która po przeliczeniu na złote polskie [wraz z kosztem wysyłki] kosztowała mnie około 550zł [jak to dolar wysoko stał].
Lalkę wystawiłam nieco stratnie, bo za 500zł, ale zwrot lalki kosztowałby mnie 100zł więcej.
No i jednocześnie potrzebowałam pilnie gotówki.
Lala stała w pudełku może 2 tygodnie, w końcu ją obfociłam i wrzuciłam na 10 dni. 9 dnia, w końcu ktoś ją kupił. Ucieszyłam się, bo osoba z Warszawy to się upiecze stanie na poczcie. Płatność gotówką przy odbiorze.

Umówiłam się z panią przy metrze. Byłam parę minut wcześniej. Zapowiedziałam, że będę z lalką w pudełku [około 45cmx25cm] w ręku, tak i tak ubrana. No i podchodzi do mnie dziewczyna/pani wyglądająca na może 25 lat z wielkim facetem, który mógł być jej mężem ale równie dobrze ojcem.

Pani bierze laleczkę, ogląda, piszczy jaka ładna/słodka, mówi ile o nich czytała, jakie one niecodzienne, szkoda że ich w Polsce nie sprzedają [teraz sprzedają, ale taniej wychodzi mi zamówienie w USA], że sobie postawi na półce, że tak chciała, że to, że tamto, że siamto.
W końcu bo tych rozpływach, ochach i achach prosi aby (dajmy na to) Andrzej zapłacił. No i Andrzej zapłacił mi 50zł.

Uśmiechnęłam się czekając na resztę, ale państwo zaczęli odchodzić więc zachodząc drogę mówię, że jeszcze 450zł, w końcu aukcja za 500zł.
Pani zrobiła nieprzyjemną minę, pan się napiął.
[Piekielna]- Myślałam że to literówka, przecież ten bzdet [tja, słodka/ładna/wymarzona] dla dzieciaka nie może być wart, barbie też kupuję po 40-50zł!
[Ja]- Ale proszę pani, ja zapłacę 30zł samej prowizji dla allegro, a lalka kosztowała mnie prawie 600zł, i tak obniżam cenę, bo potrzebuję gotówki. Wyraźnie było napisane 500zł i...
[P]- ALE TO NIE JEST WARTE TYLE! TO PLASTIK, A NIE ZŁOTO!
[J] - Czy pani dopłaci brakujące pieniądze...
[P]- PRZECIEŻ TO TYLKO ZABAWKA DLA DZIECKA!

Rozumiejąc, że Pani zainteresowana jednak nie jest tą tandetą dla dziecka (lalka ma wielki napis "Not suitable for children under 15 - collectable item only, handle with care") lalkę zabrałam [w pudełku niewygodnie sie ją trzyma, więc trudne to nie było], pieniądze wcisnęłam w dłoń Piekielnej i już miałam odchodzić jak pani w krzyk:
-nZŁODZIEJKA!
No, to ja chodu i do metra. Za bramkami poczułam się bezpieczniej, lalkę schowałam do plecaka i tyle tego miłego.

Piekielna z mężem/bratem/ojcem chyba szukała w torbie biletu coby bramki przekroczyć lub telefonu, aby na mnie nasłać policję - wciąż krzycząc, oczywiście.
Metro szczęśliwie mnie uratowało. Naprawdę miałam przez sekundę wizję, że jak w filmie będę uciekać a oni mnie gonić o.O

Sprawę allegro przedstawiłam, ale pani zdążyła mi wystawić negatywny komentarz, że chciałam ją naciągnąć, zażądałam więcej niż w aukcji i chciałam jej wcisnąć bubel zupełny, a nie "wspaniały przedmiot kolekcjonerski, który pani sądziła, że może zakupić".

Szczęśliwie sprzedałam lalkę na forum międzynarodowym i w sumie odrobiłam straty, bo ktoś był z Europy i tyle samo by za nową zapłacił.

AlleDrogo

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 486 (562)
zarchiwizowany

#15556

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie koniecznie piekielna, ale nieco irytująca opowieść o pizzeri jakoś w okolicach Gdańska.
Krótka.
Kolega pojechał ze swoją narzeczoną na nadmorskie wakacje - jednego dnia bardzo głodni znaleźli nie sieciową pizzerię skąd dobiegał piękny zapach. Tasiemce w jelitach się obudziły a więc weszli do środka.
Studenci - kwota ograniczona, ale stać ich było na pizzę XXL i napoje. Kolega miał prawie co do grosza odliczone fundusze (mówili że na każdy dzień mieli oddzielnie spakowane pieniądze) no i tak podał panu w kasie. Znaleźli sobie pizzę [powiedzmy] "Plażowicz", ale kolega poprosił bez grzybów - ma alergię bądź "coś podobnego że go brzuch boli" a wybranka serca grzybów nie znosi, więc policzono im to jako pizzę z 3 a nie 4 składnikami, a więc około 5zł mniej.
Wyszli na zewnątrz, bo wtedy dla odmiany w lipcu było słońce, usiedli przy stoliku.

Pan przyniósł im pizzę, sosy, napoje. Coś się nie zgadza jednak - na pizzy są grzyby. I to sporo ich, że się wyskubać nie da. Spytał więc pana co jednocześnie jest kasjerem i kelnerem.
- A... bo widać że studenci i chcecie oszczędzić, to w prezencie od firmy macie! *i banan na ustach*

Kolega niestety bardzo się zaczął kajać mówiąc, że mogą zapłacić ostatecznie np. połowę ceny za nową pizzę, ale oboje nie mogą jeść grzybów i bardzo dziękują za ofertę, ale będą chorzy po tej pizzy.

Kelner rzucił tacą z pizzą aż napoje podskoczyły i nieuprzejmie stwierdził że "pizze mają składniki to nie trzeba było wydziwiać tylko inną wziąć". Trochę poklął i zniknął w czeluściach baru.
Niestety więc napoje wypili i pizzę zostawili napoczynając fundusz dnia następnego i zjedli kolację w McDonaldzie już w samym Gdańsku.

Pizzerija

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 80 (184)
zarchiwizowany

#15289

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Krótka historia o rękach.

Dzisiaj wylądowałam w nietypowych [jak dla mnie] okolicach Warszawy, bo w okolicach Hali Mirowskiej o której istnieniu się dzisiaj dowiedziałam. Koleżanka się w środku ze mną umówiła, cel nieistotny.

Jako że [jak pisałam] szyję ubranka dla lalek to często śledzę bazarkowe rzeczy- bluzki, spodnie, spódnice, nawet używane- aby z nich potem coś uszyć.

W drodze na miejsce spotkania przyciągnęły mnie stragany.
Znalazłam całkiem fajne spódnice [12zł/sztuka], ale nie wiedziałam do końca, czy materiał nie będzie za śliski. Już chciałam dotknąć kiedy przerwała mi starsza pani [S]przedająca owe wspaniałości.

[S] Nie dotykać brudnymi rękami!
[Ja] A jak umyję będzie okej? Muszę sprawdzić czy materiał jest dobry...

Kiwnęła głową. Wyjęłam z torebki chusteczki takie nasączane i dokładnie wypucowałam ręce. Trzymając w lewej dłoni chusteczkę, prawą [albo na odwrót] znowu sięgam po spódnicę.

[S] Nie dotykaj! Mydłem [?] mi pobrudzisz spódnice!
[J] ?? Na chusteczce?
[S] Tak, tym na chusteczce!

Schowałam chusteczkę do torebki.
[S] No pani sobie żartuje! Teraz pani ma brude ręce od tej torby!

Spasowałam, podziękowałam, poszłam w stronę wspomnianej hali aby tam zrealizować swoje uprzednie plany.
Pani chyba nie chciała jej jednak sprzedać.

okolice Hali Mirowskiej

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 185 (227)
zarchiwizowany

#15197

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wśród wielu moich dziwnych hobby znajdują się lalki, o czym już pisałam.

Na forum międzynarodowym, gdzie się udzielam pod utajnionym nickiem, jest też sekcja BST [buy, sell, trade] gdzie można sprzedać lalki niekochane już albo lalki przerobione [ludzie szyją im nowe ubrania, zmieniają oczy, makijaż, włosy, czasami rzeźbią elfie uszy, skrzydła i w sumie tylko wyobraźnia ich ogranicza].

Lalki [Pullipy - łatw do kupienia w Azji, USA i co bardziej rozwiniętych państwach Europejskich ale za dużo więcej] o których piszę przychodzą w zestawie z ubraniem i peruką, które to można łatwo zmienić, tak samo oczy.

Jednak z osób wystawiła kilka lalek dopiskiem że jest z Niemiec i w Niemczech swoje lalki kupuje [ważne dla historyjki] i z Niemiec będzie wysyłać. Ceny poda na PM jak ktoś zapyta.

Znalazłam lalkę, która w sumie jest łatwa do kupienia, ale tutaj jest oferowana bez peruki, bez oczu i bez ubrania - czyli nastawiam się na nieco tańszą opcję, a właśnie taka lalka jest mi potrzebna, bo chcę ją sama wystylizować.
Plus kupując w Niemczech koszt wysyłki niższy, czas oczekiwania krótszy no i nie muszę cła płacić.

No i kontaktuję się z [U]żytkowniczką (na potrzeby strony będzie po Polsku i skrócona wersja):

>>Amczek:
Witam! Jestem zainteresowana kupnem lalki XYZ, mieszkam w Polsce, więc nie powinna być zbyt droga wysyłka. Wystarczy mi opcja z numerem nadania, mogę zapłacić przez PayPal.

>>[U]:
Witaj! Lalkę XYZ wysyłam bez ubrania, peruki i oczu - tak dodaję, bo może ktoś przeoczył.
Lalkę sprzedaję za 120 euro plus 10 euro za wysyłkę. Daj znać, czy ciebie to interesuje.


Otrząsam się nieco, sprawdzam czy przeczytałam dobrze ale faktycznie - w sumie 130 euro. Na chwilę obecną 130 euro to około 520zł.
Lalka - dokładnie ta, którą chce - nowa, w pudełku, z peruką, oczami i ubraniem oraz wysyłką z USA lub Japonii do Polski kosztowałaby mnie 110-120 dolarów - co daje mniej jak 330zł.


>>Amczek:
Oj, to spasuję, nie mam tyle pieniędzy. Na ebayu lalka pełna jest z wysyłką po 120$ więc miałam nadzieję za coś w okolicach 60$ za golasa.

>>[U]:
Przykro mi, ale kupuję moje lalki w Niemczech i tutaj lalka kosztuje 150 euro, więc sprzedaję za tyle, ile mnie kosztowała.

>>Amczek:
No rozumiem, ale tutaj większość ludzi kupuje w USA, Japonii albo Hong Kongu i lalki są dużo tańsze, więc nie wiem, czy ci się uda je sprzedać

>>[U]:
Nie wiem, ale muszę je pilnie sprzedać, a kupowałam je w Niemczech, a w Niemczech Pullipy są po 130-160 euro i za tyle je chcę sprzedać. Jedną kupiłam w USA i było dużo taniej, ale szła tydzień.


Cóż, życzyłam jej powodzenia w sprzedaży, bo "pewnie ktoś z Europy się zdecyduje". Była bardzo miła, więc nie wiem czy piekielna do końca.

Nie do końca rozumiem, czemu ktoś miałby kupować drożej, skoro ona kupiła drożej. A w USA lalka kosztuje 80-90$ bo wysyłki ze sklepów online są za darmo albo za 5$.

No i temat wisi od pół roku :)

Lalkowy świat Amczka

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 20 (104)

#14651

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Całość opowiadana po fakcie przez koleżankę i jej narzeczonego.

Znajoma trafiła pod kroplówkę po wypadku - dosyć poważne uszkodzenia miała, m.in. problemy z miednicą i udami [nie mogła nawet usiąść, czyli wysiusiać się czy dosięgnąć do magicznego przycisku wzywania pielęgniarki], a przez ogólne zmęczenie mówiła na tyle cicho, że można pomylić z westchnieniami.

Kasia [powiedzmy] spędziła tam trochę czasu, odwiedzana regularnie przez chłopaka - z tego co wiem rodzice pracowali za granicą i niestety "nie stać ich było na powrót" (jakiś projekt architektoniczny, byliby obarczeni zbyt dużymi kosztami jakby zrobili sobie jednodniową choćby przerwę). Zawsze była nieszczęśliwa i zapłakana, ale nie tylko z powodu bólu. No i wymienię na co raz dziennie się skarżyła narzeczonemu:
- kroplówka 24/7 więc dużo się "zbiera" i kilka razy woreczek z moczem po prostu się przepełnił i wylał bo nikomu nie chciało się zmienić.
- wraz z powyższym jej pościel śmierdziała, na co NARZEKAŁY PIELĘGNIARKI ale zmieniana nie byłą
- miała leżeć płasko a ją "podrzucali" na łóżku na wizytę ordynatora aby ładnie siedziała.
- spać nie mogła razem ze współlokatorką, bo panie oglądały głośno telewizję z jednej strony, a z drugiej była toaleta która ciekła i była intensywnie użytkowana.
- panie były niemiłe i warczały że "nie raczy odpowiedzieć" na ich pytania.

Ogólnie już po kilku dniach, a miała tam spędzić kolejny tydzień czy dwa, chłopak się wkurzył, jednak rozmowa z nikim nie dała skutku.
A więc zastosował inną taktykę. Podczas pobytu uśmiechnięty, piękny, w garniturze z pracy powitał jedną z wrednych pielęgniarek przy ichniejszej kanapie/ przy kontuarze [lada?].
- Ależ upał, co? Aż szkoda tej mojej Kasieńki...
- Ta, ta...
- Ale w sumie to się pewnie panie cieszą, że do was trafiła, prawda? Tyle pieniędzy....!
Pani pielęgniarka ponoć oderwała się od gazety i spojrzała ze zdziwieniem
- No przecież to córka XYZ [jakieś ważne nazwisko w dziedzinie leczenia, właściciel jakiegoś szpitala czy cośtam]! Oj, jak Kasieńka rok temu trafiła z małym problemem to już po 3 dniach wszystkie pielęgniarki wyszły z TAKIMI kieszeniami, w końcu tatuś miły. Paniom na pewno też się coś kapnęło już, prawda? W końcu już kilka dni tu leży a dla niej na pewno są panie ultra miłe, bo inaczej by się teść wkurzył... Ale nikt nie ryzykuje, więc na pewno ma super opiekę. Jaka szkoda że jeszcze za słaba aby mówić, ale na pewno by tylko panie chwaliła...
No i odszedł uśmiechając się promiennie.

Nagle do końca pobytu pielęgniarki dwoiły się i troiły, także przy współlokatorce Kasi [bo może znajoma jakaś?], wszystkie opatrunki i leki się zmieniało prawidłowo, badania były robione od razu (gwoli wyjaśnienia - czasami wystawiają pacjenta na łóżku/wózku na korytarz aby ten "czekał w kolejce na badanie")...

Clue sytuacji jest ostatniego dnia, jak rodzicom udało się dojechać na wypis córki, aby ta się kurowała w domu już. Oczywiście wszyscy tulą, przepraszają że nie było, że kochana córeczka tak dzielna a taka mała [hm, 26 lat?] przecież.

Pielęgniarka z oczami jak spodki powiedziała:
- Ale pan to nie XYZ.
Ojciec Kaśki tylko wzruszył ramionami, przytulił córkę i pojechali do domu.

Na pewno się panie pielęgniarki pluły, że za darmo były miłe dla dwóch osób...!

Szpital Warszawski

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 800 (854)
zarchiwizowany

#13700

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Akurat nadrabiam zaległości na Piekielnych i była historia o biletach i naciąganiu "2zł do bilety brakuje". No i mam historię z zeszłych wakacji. Ale tu taka miła.

Z kolegą wracaliśmy z wyprawy, tyle że ja pociągiem a kolega autem [nie będę nudzić czemu tak] i kolega odprowadzał mnie na dworzec. No i pojawia się "Jakiś Pan" - koło 50tki, twarz jak burak, koszula przepocona, marynarka pachnąca zapiekankami przewieszona przez ramię, spodnie zalane jakimś napojem i ogólnie pan wydaje mało przyjemny zapach [jeden z tych pięknych dni po 36 stopni] i prosi o złotówkę czy dwie, bo mu karta jedna i druga nie działa a gotówki nie ma a musi pilnie do domu wrócić a nie bardzo coś mu chcą ludzie dawać.

Trochę pomarudziłam, że pan tu zejdzie zaraz z upału, niech mu dołoży dyszkę [ja byłam bez grosza również] nawet jakby na coś innego poszła. Kolega jednak zaproponował kupno biletu, a za uzbierane 5 czy 6 zł aby pan sobie kupił wodę b o zaraz padnie. Kolega bilet kupił, coby pana spławić [kolega nie narzeka na płynność gotówkową- bilet 1 klasa koło 120zł..... zazdroszczę koledze] i podał swój numer telefon "bo pan na pewno odda" ale się tej gotówki nie spodziewał, chociaż tego samego dnia przyszedł sms o numer konta.

Dwa tygodnie nic.
W 3 tygodniu oczekiwania kolega doczekał się miłego smsa [córka Jakiegoś Pana rodziła akurat] i zwrotu 10 krotności pożyczki z dopiskiem, że gdyby nie jego pomoc, to córka by zeszła, bo ktoś musiał jej opłacić pobyt w prywatnym szpitalu [cośtam pisał o powikłaniach i lekarzach nfz co chcieli już trupka wyciągać, a w prywatnej klinice odratowali].

Więc nie każdy na pewno naciąga :)
Kolega podzielił się połową łupu, jako że ja go namówiłam [co przywitałam z radością]. Jakiś Pan wbrew opiniom lekarzy został dziadziusiem. A więc happy end od początku do końca, bo po 3 tygodniach nawet mi się oparzenia słoneczna zagoiły.

Dworzec Centralny

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 95 (213)
zarchiwizowany

#12754

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jako że mam już wakacje po sesji, to mam sporo wolnego czasu między pracą a pracą i zagnało mnie do schroniska dla zwierząt z paczką żywnościową [kupuję za około 50-150zł karmę, na ile fundusze pozwalają- piszę to, bo zachęcam do tego samego! szczególnie brakuje karm specjalistycznych, czyli dla kotów/psów starszych i maluszków], akurat na zmianie był mój kolega i jakaś pani koło 40tki, która to pracuje tu od lat.
Zostałam dzisiaj uraczona przez tę panią historią mojej kicy i jej braciszka. Krótka, chwytająca za serce a ręce same chwytają się za głowy.

Kociaki takie niedopieszczone około 1-2 tygodniowe [!! w sumie dostalam opis "półślepe kluseczki które muszą pić mleko mamy"] przyniosła kobieta "ani młoda ani stara", bo nie stać ją na weterynarza a już jedno kocię padło i się boi, że pozostała dwójka też.
Zdarza się często, więc przejmuje schronisko dwójkę kociątek, bo widać że głodne, niewymyte przez mamę. Pro forma pani przy wpisywaniu "stanu schroniskowego" spytała ową kobietę, czy nie było mamy przy nich albo w pobliżu, bo one ewidentnie są niedokarmione przez mamę i się boi, czy przeżyją.

I tu finał. Kobieta zdziwiona szczerze powiedział:
- Jak to niedokarmione? Stawiałam im miskę z Whiskasem przez te 3 dni i nie chciały jeść!
Wielkie oczy Pani Odbierającej- poinformowała, że takie małe to jeszcze nie jedzą suchej stałej karmy, tylko od mamy i ponowiłą pytanie, czy kotki gdzieś nie było.
- No była, ale ona była taka brudna a kociaki takie słodkie to je wzięłam, ale mi coś nie chcą jeść tego Whiskasa.

Pani Odbierającej opadły witki skrajnie, już nie powiedziała tylko panią pogoniła [zwykle osoby zostawiają nawet po 5-10zł na karmę, pani się tylko zmyła szybko]. Oba kociaki dało się odratować, co z tym padniętym nie wiadomo [czy był z mamą czy nie] i tak dziewczynka wylądowała u mnie mając około 3 miesięcy a chłopca przygarnęła inna osoba parę dni później.

W sumie nie wiadomo, czy kobieta głupia czy złośliwa, bo w końcu kociaki odniosła... Ja mam w domu małego dzikusa który teraz suchą karmę jada i niedługo stuknie jej rok, ale widać jeszcze parę dni i miałabym pod dachem innego kociaka...

Przed pobytem w schronisku

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 154 (182)