Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Bronzar

Zamieszcza historie od: 26 września 2010 - 10:35
Ostatnio: 28 stycznia 2015 - 9:34
  • Historii na głównej: 36 z 43
  • Punktów za historie: 13062
  • Komentarzy: 328
  • Punktów za komentarze: 2758
 

#7450

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja miała miejsce w pubie, dość porządnym zresztą. Przyszedłem tam z kolegą napić się piwa. Sytuacja przy barze:
[Ja]: Dzień Dobry poproszę hamburgera oraz Dębowe.
[Barmanka]:...
Była to młoda dziewczyna może dwadzieścia parę lat, możliwe, że studentka. Bez słowa wyszła na zaplecze, zapewne w celu przygotowania kanapki. Po chwili wróciła i zaczęła nalewać mi piwo. Zauważyłem, że leje Warkę laną. Postanowiłem wręcz zwrócić uwagę:
[j]: Przepraszam Panią, ale czy to jest na pewno Dębowe:
[B]: ... (wpatrzona gdzieś w dal).
[j]: Proszę Panią, prosiłem o Dębowe.
[B]: ... (Niczym w letargu)
Gdy szklanka wypełniła się piwem, barmanka otrzeźwiała, podając mi szklankę mówi:
[b]: Z hamburgerem to będzie w sumie 15 zł.
[j]: Przepraszam Panią, a jakie to jest Piwo?
[b]: Warka
[j]: Zamawiałem Dębowe...
[b]: Zamawiałeś Warkę, poza tym było mówić, widziałeś co lałam.
[j]: Nigdy nie piję Warki, bo nie smakuje mi to piwo, a powiedzieć próbowałem, ale była Pani zamyślona.
[b]: Bierzesz? (tutaj już nerwy zaczęły mi puszczać, nie cierpię gdy ja do kogoś zwracam się kulturalnie, a ta osoba nie odwzajemnia tego)
[j]: Zamawiałem Dębowe, więc wezmę jak mi Pani Dębowe poda!
[b]: Mówiłeś k**a Warkę! 15 zł!
[j]: Nie przypominam sobie żebyśmy przechodzili na 'Ty', poza tym nie chcę już tego piwa, hamburgera również, do widzenia.
Uśmiechnąłem się, podczas gdy piekielna barmanka wpatrywała się na mnie z wytrzeszczem oczu, jakby od kogoś w twarz dostała. Nagle wyjąkała:
[b]: Zamówił Pan to niech zapłaci, co może ja mam teraz za to zapłacić?
[j]: Do widzenia!
Wyszedłem i powiedziałem kumplowi, że zmieniamy lokal. Jeśli rzeczywiście barmanka musiała pokryć to ze swojej kieszeni to bardzo dobrze - dostała lekcję kultury. Dodam jeszcze, że często zdarzało mi się już, że barman nie podał tego co chciałem. Zawsze byłem jednak wyrozumiały. Tym razem jednak nie pomyłką, a chamskim zachowaniem barmanka wyrzuciła mnie z lokalu.

Pub

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 710 (992)

#7452

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja przydarzyła się mojemu ojcu podczas kursu na Prawo Jazdy jakieś przeszło 15 lat temu. Czasy były trochę inne i gnojenie kursantów przez instruktorów było praktycznie na porządku dziennym. Mojemu ojcu przytrafił się jednak wyjątkowy cham i gbur, człowiek o zerowej cierpliwości, który sypał wyrazami na k... i ch... ponad 60 razy na minutę. Aż dziw bierze, że ów człowiek był właścicielem mini ośrodka nauki jazdy. Owego dnia instruktor wziął do samochodu dwóch swoich znajomych, których miał gdzieś podwieźć. Byli oni w stanie wskazującym. Każdy błąd mojego taty spotykał się z bluzgami instruktora, oraz szyderczym wyśmiewaniem przez jego pasażerów. Tego wszystkiego już było za wiele - płacić poważną kasę za kurs, a być traktowanym jak ścierwo to poważna przesada. Ojciec pomyślał sobie "jeszcze raz mnie poniży to kończę tę farsę". Nie trzeba chyba nadmieniać, że jazda w takiej atmosferze jest dla człowieka bardzo stresująca i nietrudno o popełnienie błędu. Bardzo ruchliwe skrzyżowanie, zaświeca się zielone, ojcu gaśnie auto. Instruktor rzuca wylew niecenzuralnych słów pod adresem taty, a towarzystwo z tyło śmieje się do rozpuku. Ojciec wyciągnął kluczyki ze stacyjki, wyszedł z auta, wyrzucił je daleko, gdzieś w żywopłot i powiedział, że na następny dzień zgłosi się po odbiór pieniędzy za kurs. Oddalił się, ale w takie miejsce, żeby móc obserwować poczynania piekielnego instruktora. Ponad 20 minut zajęło mu przeszukiwanie żywopłotu. Na następny dzień bez słowa oddał pieniądze z tekstem "Pan już nigdy nie zostanie kierowcą". Po kilku miesiącach od tej sytuacji tata otrzymał Prawo Jazdy i do dziś jeździ bez stłuczki.

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 848 (996)
zarchiwizowany

#7426

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Prowadzę mały sklepik na pasażu jednego z hipermarketów. Pewnego popołudnia wszedł do mnie [c]hłopak na oko 20 lat. Na jego twarzy widniał głupi uśmieszek:
[c]: dzieńdobly
Od razu poznałem, że musi być upośledzony umysłowo, nie lubię takich klientów, bo zawsze mają dużo pytań, a nigdy nic nie kupują. Jak zawsze byłem jednak uprzejmy:
[ja]: dzień dobry, w czym mogę pomóc?
[c]: blylocek do cińćłećento chciałem
[j]: posiadam jedynie breloki z logo Fiata.
[c]: ale cińćłećento...
[j]: niestety przykro mi, nie mam
[c]: cińćłećento...
W tym momencie przypomniałem sobie, że rzeczywiście gdzieś miałem schowany taki brelok, miałem oddać na hurtownie, bo był dość niskiej jakości, ale skoro klient tak nalegał...
[j]: mam jedną sztukę, ale wygląda tak jak wygląda, jak pan uważa...
[c]: o ćińćłećento... moźna płaćić kaltą?
[j]: niestety nie posiadam terminala.
W tym momencie klient wyciągnął kartę do budki telefonicznej i wręczył mi ją - nie wziąłem jej jednak do rąk.
[j]: niestety obawiam się, że nie może Pan tym zapłacić!
[c]: cińćłećento, to ja na dowód chćę!
Po tm wyciagnął dowód osobisty i również próbował mi go wręczyć.
[j]: niestety, ale takiej formy płatności również nie przyjmę, brelok kosztuje pięć złotych, albo ma pan gotówkę, albo kupi sobie Pan innym razem jak będzie Pan miał!
[c]: ale ćińćłeczento!
W tym momencie jego mina spoważniała i zaczął spoglądać mi prosto w oczy. Troszkę się przestraszyłem, bo osobom niepełnosprawnym umysłowo może coś odbić, nagle wpadł w krótki, ale dość histeryczny śmiech, po czym powiedział do mnie:
[c]: Sory stary, do Cinquecento nie kupię, ale fajne masz te breloki z Toyoty, wpadnę po niego kiedyś. Narazie.
Przez dłuższą chwilę stałem jak wryty, zrozumiałem, że koleś postanowił mi wykręcić numer, choć dziwiło mnie, że nikt się temu nie przyglądał. Od razu pomyślałem, że przynajmniej będę miał co na piekielnych opisać ;)

Sklep

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 53 (185)