Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Dertaz

Zamieszcza historie od: 30 czerwca 2011 - 0:35
Ostatnio: 30 lipca 2022 - 0:57
O sobie:

Miłośnik psów oraz innych zwierząt

  • Historii na głównej: 7 z 25
  • Punktów za historie: 6506
  • Komentarzy: 403
  • Punktów za komentarze: 1621
 
zarchiwizowany

#70093

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tekst poniżej znalazłem na facebooku EgzooVet, myslę że warty przeczytania, dlatego udostępniam na piekielnych.
"
"...bo ja tak bardzo kocham moje zwierzątko"

Dziś notka pesymistyczno refleksyjna. Zbliżają się święta i koniec roku. Okres zadumy, spotkań rodzinnych, a także refleksji i przemyśleń. W telewizji „Kevin sam w domu”, a Mikołaj odpalił już tiry i jedzie do nas z Colą. Niewątpliwie to również czas na szczeniaczki, kociaczki, króliczki i chomiczki, które spakowane w karton będą czekać pod choinką, a w połowie stycznia w dużym procencie pod najbliższym schroniskiem lub na portalach aukcyjnych w dziale „oddam”. Ciemna strona świąt. Nie ważne ile by się nie napisało, ile by się nie uświadamiało, to co roku jest to samo. Nie będzie to jednak notatka, ani o „zwierzętach prezentach”. Nie będzie to też notatka o tym, by może raz do roku odpuścić sobie łazienkowy spektakl rodziny stojącej nad wanną pod tytułem „Kto ukatrupi karpia”. Dziś polecimy szerokim tematem. A co! Skoro mamy ten okres zadumy, nowych postanowień i podumowania roku to może warto spróbować chociaż przez chwilę umieścić w tym wszystkim te nasze zwierzęta. Te nasze i nie nasze najlepiej. Świat idzie do przodu. Ludzie coraz bardziej otwarci na nowe idee. Tak wspaniale jednoczymy się wobec tragedii na świecie, jesteśmy tacy empatyczni względem siebie- cudownie! Po prostu cudownie. Dlatego więc tak ciężko mi pojąć dlaczego tyle osób nie jest w stanie tego algorytmu empatii przenieść na swoje zwierzęta. Gdzie się podziewają te najprostsze ludzkie zrozumienie?

Więc zaczynamy! Coraz bliżej święta, coraz bliżej święta...
Nie lubię poniedziałku. Chyba nikt nie lubi. Zabiegany Pan wchodzi do lecznicy ciągnąć na smyczy coś co kiedyś było owczarkiem niemieckim. Przed świętami trzeba pozałatwiać pewne sprawy. Od trzech miesięcy w sumie schudł z 40 na 20kg i zrobił się taki jakiś apatyczny, ale kto by pomyślał, że nowotwór? Wiadomo, przd świętami nie ma co operować, bo to każdy zalatany. Eutanazja. Druga sprawa, że przecież była szansa, iż samo przejdzie. Nie mógłby tak przecież chudnąć w nieskończoność.
Fakt, wymiotuje krwią, od 3 dni, ale myślałem, że się „czymś” przytruła i przejdzie. Nie od dziś wiadomo, że jak zwierzę ma biegunkę z dwumetrowym rozbryzgiem, a wymiotuje na trzy to po prostu się „zczyszcza”. Przy tych wszystkich eutanazjach bardzo podoba mi się, to „dobro zwierzęcia”, którego nie jestem w stanie pojąć i zrozumieć. Skąd to się wzięło? „Nie chcę leczyć, bo nie chce męczyć” - jest ktoś tu na sali kto mi to wytłumaczy? Oczywiście muszę tu napisać, o faworycie wypowiedzi gdy proponuję oddać zwierzę, zrzec się zwierzęcia: „wolałabym uśpić, bo on bezemnie będzie się męczył”. Jest i druga strona medalu, ciężko powiedzieć czy mniej lub bardziej ciemniejsza... Wpada szczur z zaawansowaną dusznością, leży na boku, rzęzi. Szybka akcja, umieszczam zwierzę pod tlenem, stabilizacja pacjenta, przygotowanie do dalszej diagnostyki.

Wywiad:
- Od kiedy trwają objawy?
- Ale my przyszliśmy go uśpić... On tak ma od tygodnia
- Od tygodnia? To czemu nie przyszliście Państwo wcześniej?
- Myśleliśmy, że sam zdechnie.

To samo tyczy się guzów, które zdublowały już masę ciała zwierzęcia. No cholerne raczysko, człowiek myśli, że wykończy tego zwierzaka w tydzień, a ono rośnie i rośnie i nic się nie dzieje! Beszczelne. Na dodatek biedne dzieci muszą patrzeć na cierpienie tego chomika, jak temu nowotworowi nie wstyd? Jeszcze ta nieznośna niewydolność nerek- lekarz zapewniał, że zwierzę z tym długo nie pożyje, a tutaj ciągnie się to i ciągnie! Na RTG podobno już nie było widać kości takie odwapnienie, a żuchwa gumowa, że on przecież polować nie mógł- jak ten gekon mógł tyle chodzić jeszcze – ZABAWNE!

Mamy wtorek. Ludzie budują pierwsze roboty wielkości łepka od szpilki, klonują owce, łazik jeździ po Marsie i wysyła nam zdjęcia. Na stole stoi pies, apetyt osłbiony od jakiegoś czasu, no ale wczoraj to już nic nie zjadł. Zaglądam w pysk, a tam trzeci, a może już czwarty krąg piekielny. Kamień zakrywa całe zęby. Dziąsła czerwone, miejscami z nich krwawi. Tłumaczę, że olbrzymi stan zapalny jamy ustnej, że zęby popsute. No dobrze, Panie doktorze, ale dlaczego on nie je? Bo on takie zęby to miał przecież „od zawsze”. Zapada niezręczna cisza, twarz opiekuna nie zdradza swoją mimiką, że zadała pytanie które nie powinno paść, a jednak padło. Konsternacja. Tak jak powiedziałem. To okres zadumy.

Przychodzi środa, a ja dalej jestem w szkoku- oby wytrzymać do jutra. Generalnie, od zawsze zastanawia mnie to „od zawsze”. Od zawsze biegunki, od zawsze wymiotuje, od zawsze kaszle, od zawsze te larwy wychodzą z oczodołu, „od zawsze nie je od pół roku”. Czy to jest naprawdę taki olbrzymi wysiłek by pojąć, że to małe lub duże co nam biega pod nogami w domu, zasuwa na kołowrotku w klatce, lub przylepione do szyby w terrarium na nas patrzy jest żywe? Gdzie w procesie myślowym w ludzkiej głowie umyka fakt, że jeśli pies ma ząb to ten ząb się może popsuć i boleć. Dlaczego nie chcemy spróbować uznać, że ta obrzęknięta i zwisająca bezwładnie kończyna jest chyba złamana i chyba boli jak diabli i chyba coś trzeba z tym zrobić? Oprócz „od zawsze” są jeszcze stany nagłe. Dotyczy to najczęściej guzów. Zasada brzmi, że im większy guz tym szybciej powstał. Zazwyczaj perforujący guz na klatce piersiowej wielkości kokosa to kwestia ostatniego spaceru, może w porywach dwóch dni. Paznokcie długości szponów mitycznej harpii u królików i świnek morskich, zazwyczaj jak zaczarowana fasolka kiełkują przez noc. Przy takim wyznaniu opiekunowi nawet powieka nie drgnie i zastanawiam się jak bardzo musi ta osoba musi myśleć, że rozmawia z idiotą, lub, że udało jej się kłamstwo stulecia.

Jest i czwartek. Krawczyk z Golcami w TV śpiewa kolendy. Na stole wieczerza. Podzielony opłatek, ciepły barszczyk. Zosia wypatruje w oknie świętego Mikołaja. Na dworze pod choinką w płytkim dołku leży zakopany Azor. Uspany, żeby się (a w rzeczywistości domowników) nie męczył. Wracając do tej eutanazji to taka ciekawa sprawa. Patrzac na podejście ludzi do zwierząt, przeciwko wprowadzeniu eutanazji u ludzi jestem chyba w stanie podpisać się rękami i nogami. Widzicie oczyma wyobraźni taką sytuację?:

Przypadek 1
- Państwa syn złamał nogę tydzień temu, nie wygląda to dobrze...
- Ale, to go boli panie dr?
- No trochę tak... Pytanie, co robimy dalej
- Może uśpić? Żeby się nie męczył...

Przypadek 2
- Państwa babcia ma zapalenie płuc, w jej wieku to bardzo niebezpieczne
- To się długo leczy?
- No tak, organizm już nie młody
- To może nie warto już bo STARA.

Wróćmy jednak do naszej rodzinnej Wigilii. Oczywiście pod choinką przy kominku (nie pod tą na dworze) w kartoniku na małą Zosię czeka nowy piesek. Piesek oczywiście rasowy, ale miał pecha – bo urodził się 5 tygodni temu, a święta przecież nie będą czekać kolejnych trzech tygodni na to, aż pieska będzie można oddać. Co złego może się stać? Hej kolenda, kolenda...

Ja wiem doskonale co widzicie przed oczami, kiedy czytacie o całym tym braku empatii, o braku serca i odrobiny zrozumiena. Załącza się spojrzenie statystyczne: Źle ubrany, niewykształcony Pan koło 50, delirium tremens, zwierzę z kolczatką wbitą w szyję tak, że już zarosła. Nie moi drodzy! Ja często widzę młodych ludzi, dobrze ubranych, elokwentnych. Czasem widzę rodziców z dziećmi, które uśmiechają się słysząc, że zwierzę ma guza, że strasznie boli. Świadomość opiekunów z roku na rok wzrasta, ale niestety zwierzęta (szczególnie te rasowe) także padły ofiarą konsupcjonizmu. York w papilotach, rzadka odmiana barwna boa, niecodzienny ssak egzotyczny są wykładnią luksusu, a nie przyjacielem. Widać to zwłaszcza po rosnącej popularności małp utrzymywanych w domach mimo ich negatywnych opinni jako zwierząt domowych. Pewnie może z 2-3% czystających ten wpis odnajdzie w nim samego siebie, ale może i 50% z was zna takie właśnie osoby. Warto może przy wizycie na kawkę, ale w pubie przy piwie powiedzieć takiej osobie, że to co robi jest złe i zdradzić wielką tajemnicę wszechświata, że jednak zwierzę czuje i, że czasem je boli. Zafundujesz takiemu zwierzakowi może nie tyle Boże Narodzenie co Wielkie Odrodzenie.

*wszystkie historie w tekście i cytaty są autentyczne i pochodzą z codzinnych sytuacji jakie miewam ja i moi koledzy i koleżanki po fachu. Zmieniono nazwiska, daty gatunki zwierząt itp. Jeśli znalazłeś zbieżność w tekście dotyczącą swojej osoby, to zastanów się nad sobą. Bardzo dobrze się zastanów."

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (41)
zarchiwizowany

#59175

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dotychczas miałam konto w banku BZ WBK, i byłam zadowolona. Niestety nic nie trwa wiecznie!
W marcu kończyła mi się ważność karty, bank w takim wypadku wysyła następną. Marzec minął karty nadal nie ma. Bank otwarty w godz. 10-17, więc musiałam brać wolny dzień w pracy by się tam udać. Okazało się, że bank kartę wysłał, ale nie wiadomo gdzie i ostatecznie do mnie nie doszła. Karta typu paypass(można płacić bez PINu), więc tylko cud, że nikt z niej nie wypłacił pieniędzy. Karta została wysłana na początku marca, a zablokowana przeze mnie 7 kwietnia(dopiero wtedy dowiedziałam się, że została wysłana miesiąc wcześniej).
Mimo że karty nadal nie mam a jest już prawie połowa kwietnia, bank obciąża mnie kosztami zablokowania karty i jej używania.
Totalny absurd, mimo wyjaśniającej rozmowy telefonicznej, bank nie zamierza z tych opłat rezygnować. BZ WBK może nadal wysyłać kolejne karty, na które nie daję gwarancji, że dojdą i obciążać mnie przez kolejne miesiące opłatami za używanie kart, których nie posiadam.
Nie pozostaje mi nic innego jak chyba zamknąć konto w banku naliczającym opłaty za usługi z których skorzystanie uniemożliwia.
Dlatego chcę przestrzec innych przed bankiem BZ WBK, który nalicza koszty z kosmosu i tam też wysyła karty, narażając przez to swoich klientów na utratę pieniędzy z konta.

BZ WBK

Skomentuj (39) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 115 (273)
zarchiwizowany

#58538

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kilku znajomych wybrało się na działkę do jednego z nich, coby w przepięknych okolicznościach przyrody zgodnie się nawalić. Wzięli ze sobą wilczura, niech się psina wybiega przynajmniej. Okolica urokliwa, obok jeziorko, za płotem sąsiad. W żałobie, gdyż niedawno umarła mu zona i jedynym jego towarzyszem pozostał mały piesek, york.

Po dojechaniu na miejsce bractwo raźno przystąpiło do zabawy szkłem, wilczur gonił motylki i wszystko było jak trzeba. Rano, gdy pierwsze promienie słońca wygoniły sen spod powiek ucztujących, oczom im okazał się widok o tyle niecodzienny co nieśmieszny. Na trawie leżał cały wymiętolony, umorusany w ziemi i zupełnie nieżywy york. Wilczur wesoło poszczekiwał...

No tragedia. York, jedyna pociecha sąsiada, leży przed nimi, nie daje znaku życia i wszystko wskazuje na to, że to piesek marki niemieckiej na gościnnych występach tak sobie z nim zatańczył. Co robić? Panowie wymyślili, że upiorą yorka i podłożą na wycieraczkę sąsiadowi. Że niby skonał pod domem, co złego to nie my i w ogóle o co chodzi.

Jak uradzili, tak zrobili. Psie truchło wyszorowali w jeziorku, niepostrzeżenie podłożyli sąsiadowi pod drzwi i z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku wrócili do picia.

Po kilku godzinach do płotu (który jednak musiał być dziurawy, bo jednak wilczur na sąsiednie podwórko się dostał) podchodzi sąsiad. A smutne jego oblicze jak u Jezusa frasobliwego. I w te słowa się odzywa, że "panowie, tragedia!" "Ale o co chodzi, sąsiedzie? Cóż się stało?" "A to się stało, że chyba pochowałem żywego psa. Pimpek (czy jak się ten york nazywał) mnie opuścił w zeszłym tygodniu, zakopałem go w ogródku a dzisiaj znalazłem go pod drzwiami. Pewnie wygrzebał się spod ziemi i skonał pod domem..."

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 7 (73)
zarchiwizowany

#58105

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Procedura z którą warto przeszkolić z kumplami ( prawdziwymi a nie ku.wa takimi co tylko by dupę wozić )
Jedzie 5 nawalonych ( z kierowcą włącznie ) w pobliżu są gliny i nas zatrzymują do kontroli.

Auto musi znajdować się w odległości takiej by gliniarze nie zauważyli kto jest kierującym
Wszyscy wysiadają z auta PRZEDNIMI PRAWYMI drzwiami w kolejności:
1 pasażer z przodu
2 pasażer z tyłu po środku
3 Kierowca
4 pasażer z tyłu po lewej
5 pasażer z tyłu po prawej

Oczywiście tak szybko i zamętem by gliniarz nie zauważył kto faktycznie kierował ...
Oczywiście każdy gada że ja nie prowadziłem, a wszyscy siedzieli na tylnej kanapie .

Sprawa do sądu ewentualnie każdy dostanie mandat za opuszczenie pojazdu przy kontroli (za opuszczenie przyjąć)

w sądzie nikt nic nie pamięta bo byli pijani.
Sprawa zostanie umorzona ze względu na brak sprawcy ...

sytuacja sprawdzona działa!!!!!

jak oszukać prawo polskie

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -23 (39)
zarchiwizowany

#27646

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kuzyn zdawał na prawo jazdy, niestety w dzień w którym przypadł egzamin, miał także iść na wesele swoich znajomych którzy mieszkają w tym samym mieście co znajduje się WORD. Kolega więc na egzamin pojechał w garniturze, co ważne w lewej kieszeni wewnętrznej garnituru miał koperrte z życzeniami dla młodej pary.

Historia działa się parę lat temu kiedy jeszcze w autach egzaminatorów nie było kamer. Na placu zdał wszystko, wjechał na miasto, i koperta zaczęła mu przeszkadzać w manewrach kierownicą, wyjął więc kopertę i położył na pulpicie auta. Egzaminatora po chwili hyc za kopertę i schował do kieszeni, nie sprawdzając zawartości.
Kolegę tak zatkało że nic nie powiedział. Pojeździł trochę jeszcze po mieście i egzaminator kazał wracać w stronę WORDu (jakieś 20 min przed czasem), oczywiście zdał.

Do dziś zastanawiamy się jaką minę miał egzaminator gdy wreszcie zajrzał do środka.

WORD PIŁA

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 213 (279)
zarchiwizowany

#26458

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia http://piekielni.pl/26452, przypomniała mi podobną sytuację.

Byliśmy z kolegą i kumpelką na spacerze, i zaatakowały ją dwie dziewczyny, które myślały że spokojnie ją stłuką a my będziemy się przyglądać. Były dość zdziwione gdy sytuacja się odmieniła dla nich. Co prawda ja i kolega ich nie uderzyliśmy ale przytrzymaliśmy im ręce a kumpela trzasnęła parę razy każda z liścia. Po wypuszczeniu uciekły w stronę osiedla.

Park przy osiedlu

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (55)
zarchiwizowany

#26457

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Chciałem wszystkich użytkowników przestrzec przed firmą Cyfra +, która naciąga klientów (a dokładnie okrada)
W grudniu 2010 podpisałem umowę z nimi na telewizje cyfrową, cyfra w kwietniu podniosła opłatę o 69 zl nie informując mnie o tym. Gdy napisałem emaila do nich, dowiedziałem się ze byłem o tym niby poinformowany dużo wcześniej i ze miałem tylko 14 dni na zerwanie umowy z przyczyn podniesienia abonamentu. Oczywiście termin tej już dawno minął.
Gdy zapytałem jak mnie niby poinformowali, okazało się ze wysyłali powiadomienie oraz nowy regulamin zwykłym listem (nie poleconym i żadnych dowodów nie mają). Jakiekolwiek wyjaśnienia tej sprawy zakończyły się fiaskiem.
Oto list od nich:
„odpowiadając na e-mail, uprzejmie wyjaśniam, że informacja o wprowadzeniu zmiany cen została do Pana wysłana listem zwykłym. CYFRA+ nie ma obowiązku wysyłania takiej korespondencji listem poleconym.
Pomimo powyższego nie zdecydował się Pan na rezygnację z Umowy w związku brakiem akceptacji zmian.
Mając na uwadze ww. wyjaśnienia, z przykrością stwierdzam, że brak jest podstaw do uznania Pana wniosku.”
Z poważaniem Katarzyna Krezymon

Sprawa prawdopodobnie skończy się w sądzie bo z pracownikami cyfry nie można się dogadać ani nic wyjaśnić(także telefoniczna rozmowa okazała się być tylko stratą czasu). A pisałem do naprawdę dużego grona, wymienię tylko parę nazwisk: Łukasz Starczewski, >Paulina Zarzycka, Paula Rozborska, Anna Shamoun,.
Wszystkie te osoby cały czas twierdzą to samo, ze nie da się już nic zrobić i musze zapłacić te 1035 zł. W czasie pisania z nimi lub telefonowania miałem uczucie że wszyscy maja wykutą jedną formułkę i cały czas ją powtarzają.

Uważajcie wiec na cyfrę plus, chyba ze lubicie się włóczyć po sądach, ta firma działa poza prawem, oczywiście do czasu rozprawy musze opłacać ten abonament, a na sprawę czekam już pol. roku.

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 102 (188)
zarchiwizowany

#18870

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mój znajomy wracał z imprezy oddalonej parę kilometrów od jego domu, łapie stopa wraz z dwoma innymi kolegami(czas akcji noc). Zatrzymuje się młoda dziewczyna i ich zabiera. Po drodze jednak zachciało się jej skorzystać z toalety, więc zatrzymała się na poboczu, weszła trochę w las, by nie było jej widać, reszta siedzi w aucie. Czekają 5 min , nie ma jej, 10 dalej nic. Po 20 minutach doszli do wniosku ze coś jest nie tak, więc w dwójkę poszli jej szukać jeden został w aucie.
Gdy ją znaleźli miała 8 ran kłutych.




Usiadła na jeża.

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (111)
zarchiwizowany

#18779

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Do firmy Provident Polska oddział Szczecinek zostało wysłane takie o to podanie o pracę, pisownia orginalna(dodam jeszcze że zostało napisane odręcznie bardzo brzydkim pismem, część była korektorem pomazana):

Podanie o prace do Dyrekcji Firmy "Provident POSKA" S.A.
oddziału w Szczecinku

Mieszczoncego się na ulicy: Mickiewicza 3, kod 78-400 Szczecinek. Zwracam się do państwa firmy i Dyrekcji o przyjęcie mnie do pracy w charakteże i na stanowisku jako przedstawiciel Państwa firmy „Pro. Pol. S.A.”. Obecnie jestem na bezrobociu. O ofercie pracy dowiedziałem się z gazety codziennej „Temat Szczecinecki”. Jestem zarejestrowany w Powiatowym Urzędzie Pracy, bez prawa do zasiłku i innych swiatczeń. Po przeczytaniu państwa firmy oferty którą państwo zamieścili w „Temacie Szczecineckim”. Postanowiłem nawiązać z firmą wspułpracę i przyjąć się do pracy na w/w stanowisku. Miałem do czynienia jóż z tym stanowiskiem i umiem rozmawiać z ludzmi. Więć zwracam się do waszej firmy o przeanalizowanie mojego podania i życiorysu i wystawienie mi pomocnej odpowiedzi oraz i przyjęcie mnie do pracy. Proszę o rozpatrzenie mojego podania i życiorysu za co będę z góry wdzięczny i szczeże oddany dla sprawy za załatwienie mojej sprawy.
Mój telefon kontaktowy: xxx xxx xxx
Andrzej XXXXXXX
P.S. Wyrażam zgodę na przetważanie mojich danych osobowych dla celów firmy „prowident Polska”. I celach marketingowych dla ważności stron, podpisuję tą zgodę w pełni świadomy i na umyślę.
Andrzej XXXXXXX

Podanie o pracę

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 197 (269)
zarchiwizowany

#18704

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Miałem kiedyś ciekawą historię w jednym ze Szczecineckich marketów.
Godzinna 8 rano, bardzo mało ludzi, ja kasuje się w kasie nr 1, a drugi klient podjeżdża z koszykiem mleka(4 zgrzewki po 12 szt) kasjerka lat koło 45, wzdycha że będzie ciężko(nie za bardzo wiedziałem wtedy o co jej kaman). Bierze kartkę papieru i coś tam liczy, wbija na kasę 168 szt, facet oczy jak pięć złoty.
Klient: chyba trochę za dużo
Kasjerka: ale tak mi wyszło
Klient: a nie 48
Kasjerka: (długa pauza) no nie wiem, ja zapytam koleżanki. Asiu ile będzie szt w 4 zgrzewkach mleka
Koleżanka: 48 szt
Kasjerka: na pewno
Koleżanka: (już z miną zażenowania totalnego) na 100 %
Wreszcie wbija 48 szt mleka, spojrzałem jeszcze raz na faceta, który tylko głową pomachał na całą tą sytuację. Morał szefostwo powinno zakupić kalkulatory na stanowiska kasjerskie.

Market w Szczecinku

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 165 (203)