Profil użytkownika
E4y ♂
Zamieszcza historie od: | 14 listopada 2011 - 23:38 |
Ostatnio: | 11 grudnia 2017 - 21:19 |
- Historii na głównej: 15 z 21
- Punktów za historie: 3593
- Komentarzy: 121
- Punktów za komentarze: 865
« poprzednia 1 2 3 4 5 następna »
@Armagedon: Wskazałeś punkty które mnie również zastanawiają. Jedno wielkie "WTF?!". Nie mam pojęcia jak można w ten sposób funkcjonować a jedyne co mi świta – chyba wzięła sobie do serca tekst piosenki Elektrycznych Gitar pod tytułem "Przewróciło się". To złamane biurko to dla mnie też zagadka – bo jak drobna dziewczyna, tak ze czterdzieści kilo, miałaby to uczynić? Kiedyś miałem okazje zmierzyć się z meblem ze sklejki – płyty 120x90 za chiny ludowe nie byłem w stanie tego złamać skacząc po niej. Odnośnie trzeciego punktu – sądzę, że to drugie. Cała sytuacja jest dość świeża, nie mam zielonego pojęcia jak dalej postąpić bo zignorować tego syfu nie sposób. A jeśli chodzi o jej dietę piwno–pizzową – to może i "jedzie" w ten sposób, ale nie sądzę, że łoi browary przepalając fajami przez całe dnie. Więc pewnie melanże.
@bazienka: Mam srebrny/szary samochód z czarnymi zderzakami – a ona się ubrała w czarną kieckę i jasnoszary sweter, pasujący odcieniem prawie idealnie do koloru nadwozia. Jak dla mnie to jest pod kolor i w sumie nic dziwnego w tym nie widzę. Odnośnie bałaganiarstwa. Sam w tej materii święty nie jestem – robię po prostu bałagan i nie kwapię się do ogarniania go, dopóki nie zacznie mnie irytować. Biurko mam wiecznie zastawione różnościami aż się nie mieści już nic: aparat, "gwizdki" USB, przenośne dyski, papiery, faktury, jakieś potrzebne dokumenty (naprawdę potrzebne) – i na tym wszystkim pady od konsoli. To leży sobie na biurku, ale nigdzie poza nim. Wyrko też nigdy nie pościelone, bo to istotnie głupiego robota. Ma być czyste a nie na pokaz mody sypialnianej. Co najważniejsze – ma być ogólnie czysto i jest czysto. Doskonale rozumiem, żeby po jakiejś nasiadówie zostawić takie opakowania i flaszki po browarach na cały dzień następny – "a niech se stoi, sprzątnę jak kac minie". Nie rozumiem natomiast jak można doprowadzić mieszkanie do takiego stanu jaki tam zobaczyłem. Bo "bałagan" i "syf" to zupełnie dwie różne rzeczy.
@mikmas: Na przykład pod apartamentowcem w samym środku Warszawy. Poza wypasionymi gablotami stoją tam też auta zupełnie "zwykłe", niektóre z nich zwykłe i w dodatku stare.
Nie można zapominać o przedsiębiorcach od tanich papierosów z jakiejś lewizny!
Jakimi frykasami kota nie nakarmisz, to kot i tak będzie ganiał za ptakami czy myszami. Pies to chyba dobre rozwiązanie.
@Israfil: No! Jeszcze z pocałowaniem ręki :P Sytuacja jest nieco skomplikowana, więc nie mam pojęcia. Obecnie jej najbliższą rodziną jest dziadek (mój tata) i ja. Ze swoim ojcem i bratem (który został u ojca) utrzymuje kontakt, ale chyba tylko dla zasady. A moja siostra znów zapadła się pod ziemię i jedyny kontakt to sms-y. Telefon odebrała raz i chyba tylko po to aby mi powiedzieć, że celowo próbuję jej ograniczyć kontakt z córką (!). Całkowicie przy tym ignorując to, że przez ostatnie dziesięć lat dzieciaki (obecnie już pełnoletnie) wychowywał ich ojciec a odkąd siostrzenica przyjechała do mnie, zjawia się średnio raz na dwa-trzy miesiące na kilka dni najwyżej.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 27 września 2017 o 9:35
@sutsirhc: Daleko było do hotelowych wygód, jednak nie aż tak tragicznie jakby się mogło wydawać. Zabraliśmy dwa dodatkowe śpiwory, żeby nimi "wyrównać" podłoże. Siostrzenica wcisnęła się w poprzek samochodu między deskę rozdzielczą a siedzenia, a ja na siedzeniach, również w poprzek. Wyglądało to dość komicznie. Cała podróż w ten sposób nie wyglądała. Tam gdzie się dało, nocowaliśmy w bardziej ludzkich warunkach.
@sutsirhc: Nie do końca tak, ponieważ to nie był zestaw, tylko laweta na ramie Sprintera standard. DMC tego Sprintera–lawety to 3,5t, masa pojazdu to coś około dwóch ton. Ładunek i 130 kilo "mięsa" wyszło mi poniżej 3,5t, nie miałem się o co martwić :) Dokładnych mas za chiny teraz nie podam bo nie pamiętam.
@wampisia: W 940 jedynie siedziałem, ale miałem okazję pojeździć 740 i to wystarczyło, żeby się przykleić do szwedzkiego żelaza :) Sedan czy kombi? E: poszło również PW.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 26 września 2017 o 15:49
@majkaf: Gdyby ktoś znajomy popisał się taką głupotą i chciał ode mnie za tak absurdalnie małą kwotę auto odkupić – wyprowadził bym go z błędu i uświadomił do którego poziomu "nieogarnięcia" doszedł w swojej dedukcji. W sytuacji na parkingu z obcymi ludźmi, po prostu obawiałem się zdradzać takie informacje. Masz też rację, ludzie często nie rozumieją :) Co do kierowców – u mnie akurat jedynie ja prowadziłem, laweta mnie nic nie kosztowała, ale byłem za ten pojazd odpowiedzialny i podpisaliśmy uprzednio odpowiedni papierek upoważniający jedynie mnie. Umowa to umowa, więc młoda miała kategoryczny zakaz pomimo tego, że może w świetle prawa. Ale gdyby coś się stało, to mnie by męczyło sumienie. Jeszcze kwestia przepłacania. Nie wiem nawet jakbym miał do tego podejść :) Bo wartość przedmiotu nie jest czymś arbitralnym w takiej sytuacji – jeden będzie widział takie auto jako sterta starych części warta nie więcej niż, powiedzmy złoty pięćdziesiąt za kilogram, ale z drugiej strony znajdzie się taki co będzie w tej stercie widział unikalny zabytek w kiepskim stanie i obie wartości będą się znacząco różnić. A ja należę do tego drugiego typu i gotów jestem poświęcić własną krwawicę, aby pewnego dnia ujrzeć go w pełnej krasie :)
@majkaf: Czasem chyba żaden argument nie zadziała. Nadmienię też, że tym gościom żadnych finansowych szczegółów nie zdradzałem. Nie wspomniałem też skąd to auto jedzie więc przypuszczam, że wartość oszacowali z grubsza po tym jak fura wygląda "na oko" w popołudniowej szarówce i tym, że "nie pali" i "nie jeździ". A wyglądała niezbyt efektownie – bo istotnie przestała minimum pięć lat w szopie–graciarni, przywalona całą stertą gratów, starych mebli, wielką ilością jakichś szmat i brezentów, desek – i łódką pychówką z dziurą w dnie. Można też posunąć się o krok dalej i założyć, że nie byli jakimiś całkowitymi tłukami i cośtam w temacie wiedzieli w tym to jaką wartość auto może osiągnąć względnie małym nakładem pracy. To rodzi przypuszczenie, że najzwyczajniej w świecie chcieli spróbować swoich sił bo może ja nie miałem świadomości co wiozę? Całe szczęście, wiedziałem :) A z mojej perspektywy – nawet gdyby kwota była właściwa, sumując wszystkie wydatki, to auto nadal nie było by na sprzedaż, bo kupiłem je w zupełnie innym celu niż tylko sprzedać z zyskiem jak stoi.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 26 września 2017 o 13:56
@majkaf: Kwota jaką mi zaproponował ledwie pokryła by koszt samego paliwa.
https://s3.amazonaws.com/f.cl.ly/items/2c423b132E233F3e212A/tanio-dobrze-szybko.png
@hatesmog: W żadnym wypadku się nie zrażam, nie zamierzam również w przyszłości skracać czegokolwiek. Jedynie muszę trochę większą uwagę przywiązać do tego, aby nie zbaczać zbytnio z obranego tematu :)
@plokijuty: Ponad tysiąc kilometrów w jeden dzień, moim zdaniem to już wkracza na pole usiane niebezpieczeństwami: zmęczenie i znużenie przede wszystkim. My jechaliśmy po pięć dni w każdą stronę, nadkładając drogi zwiedzając. Inna sprawa, że wolałem nie cisnąć do oporu bo pojazd – Sprinter-laweta nie był mój. Tak więc turlałem się najwyżej 80-90 jak droga na to pozwalała. W końcowym rozrachunku, "tam" wyszło 1665 kilometrów, licząc z Warszawy do Jyväskylä, "z powrotem" jechaliśmy krótszą trasą i licznik wskazał 1530 kilometrów.
Faktycznie, całość się zanadto rozwlekła. Podczas pisania całkiem mi to umknęło, bardziej byłem pochłonięty chęcią przedstawienia kontekstu i przyczyn aniżeli skutków piekielności. Wyciągnę na przyszłość wnioski.
Mam wrażenie, że czytam o mojej przyszłej teściowej. Też wredna, chełpiąca się kasą jej męża. O czepianiu się mojego "grata" nie wspomnę. W którego zresztą włożyłem ogrom środków we wszelkiej postaci.
A to dlatego, że czarne Wołgi już nie jeżdżą!
Reakcja obsługi tego przybytku moim zdaniem normalna, zważając na to w jakim kraju żyjemy i jak z tym było w historii tego kraju. Ponadto, tolerancja nie jest równoznaczna z akceptacją. Homofobem jestem i w czasach "tolerancji" liczę na to, że wszyscy będą to tolerować. Moim skromnym zdaniem, związki osób o tej samej płci nie powinny mieć miejsca ponieważ nie służy to niczemu. Chyba, że zaspokajaniu potrzeb natury włóż-w-dziurę lub chęć zabawienia się w coś innego, bo dzieci z tego nie będzie. LightInDark słusznie prawi.
Pies ma chyba jakiś dadatkowy zmysł, pozwalający wyczuwać złych ludzi. Mój też wyczuwa intencje i od razu szczeka i warczy.
Pamiętam jak mnie rodzice czarną Wołgą straszyli gdy bywałem nieznośny :) Mawiali: "Zobaczysz, jak będziesz tak się dalej zachowywał, to przyjadą komuniści czarną Wołgą i Cię porwą, bo oni niegrzeczne dzieci zabierają"
Kierowca może powinien w totka zagrać? "Trafić" w jedyny pociąg (w dodatku jeżdżący z tak zawrotną częstotliwością) to już jest chyba tzw. "fart".
Ano Fiata. Ritmo "ze skorpionem" ;) W porównaniu do Twojego Bravo, to mój jest już staruszkiem. A Fiat dnem motoryzacyjnym w żadnym wypadku nie jest. Nigdy nie doświadczyłem sytuacji w której auto by się rozkraczyło "na amen". W mojej rodzinie od ponad dziesięciu lat jeżdżą trzy fiaty i żaden nie zawiódł :)
Mój też jest z zeszłego wieku i po trzydziestu latach od produkcji też nic mi nie trzeszczy, nie puka a i mocy mu nie ubyło - zbadane, był na hamowni w zeszłym roku :) A czy napęd na tył jest jest aż takim udogodnieniem w codziennej jeździe? Na suchej drodze to wsio ryba, ale na śliskiej nawierzchni, tylny napęd wymaga nieco więcej koncentracji. A przedni dużo wybaczy.
Może i pomysł gimnazjalny, ale sześć razy w ciągu jednego dnia to chyba lekka przesada. A jak już sieć nie ma do kogo dzwonić z ofertami i zaczynają obdzwaniać tych samych klientów to moim zdaniem mają za dużo telemarketerów.