Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

E4y

Zamieszcza historie od: 14 listopada 2011 - 23:38
Ostatnio: 11 grudnia 2017 - 21:19
  • Historii na głównej: 15 z 21
  • Punktów za historie: 3593
  • Komentarzy: 121
  • Punktów za komentarze: 865
 
[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
17 października 2017 o 16:58

Przesadzasz z tym "harowaniem jak dorośli". Odnośnie pisania – pisz ile wlezie, naucz się pisać innym charakterem pisma, potem kolejnym – trochę wprawy a dojdziesz do tego jak to obrócić na swoją korzyść ;)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
17 października 2017 o 16:43

@Kataszka: Prawda, złote chłopy! Ale do ran to ja bym ich nie przykładał ze względów sanitarnych :P

[historia]
Ocena: 29 (Głosów: 29) | raportuj
17 października 2017 o 14:03

Logicznie rzecz biorąc, żeby to serducho w człowieku ścisnąć "od zewnątrz", to trzeba je zgnieść o tylną ścianę klatki piersiowej. Bez uszkodzenia żeber chyba się po prostu nie da. Ponadto pewien zawodowy lekarz nawet mi o tym wspomniał kiedyś, że połamane żebra to częsty uraz w takich wypadkach. Nie nazwał bym tego "mniejszym złem" ani żadnym złem – to po prostu konieczność. Mam nadzieję, że kolega przeżył.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 17 października 2017 o 14:04

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 18) | raportuj
16 października 2017 o 11:34

@fenek: Otóż to. Spadki ludziom często do głów uderzają i załącza się "tryb sępa", jak jeszcze denat dobrze nie wystygł. Dodatkowo jak nie ma testamentu, to w pierwszej kolejności dziedziczą potomkowie.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
16 października 2017 o 11:21

@rodzynek2: Amstafy mi się źle kojarzą, bo kiedyś jeden mnie pogryzł. Z tego też powodu (logiki tu nie szukaj) nie chcę mieć psa niższego niż 60 w kłębie. Pies to ma być pies – duży, żeby przypadkiem nie nadepnąć czy nie kopnąć, nie musieć się za bardzo schylać żeby pogłaskać, ma być widoczny z daleka i najlepiej żeby był przerażający :D. Mój obecny pies spełnia swoją rolę idealnie – a w kłębie ma 68. Edit: U weterynarza żaden mały szczur nie podchodzi zaczepiać mi psa – to jest ogromna zaleta:)

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 16 października 2017 o 11:23

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
16 października 2017 o 5:09

@timo: Eee, nie da rady. To praktycznie niemożliwe.

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 24) | raportuj
16 października 2017 o 4:41

Kiedyś i mnie małolat zapytał, czy nie kupiłbym mu piwa. To kupiłem bezalkoholowe.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
15 października 2017 o 14:50

@rodzynek2: Nie ukrywam, że jest duży jak na psa, niemal 45 kilo. Ludzie się go boją wszędzie, a do tego jest czarny jak smoła. A rasy nie ma bo jest nierasowy – w książeczce zdrowia ma po prostu "wilk" – no i wygląda bardziej jak wilk niż jak pies.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
15 października 2017 o 14:41

@iks: O butelki już łachów nie darłem. Więcej bym na tym stracił chyba. Jak inne śmieci będą lądować u mnie, to wtedy coś z tym będę robił.

[historia]
Ocena: 18 (Głosów: 18) | raportuj
15 października 2017 o 14:38

@KaktusStefan: Dało by radę sprawę rozwiązać bez udziału policji i "nie robić sobie wrogów". Z początku miałem z tyłu głowy taką myśl, żeby machnąć na to ręką i potraktować jako pijacki wybryk. Jakby imprezowicze może podeszli do tego z jakimś szacunkiem do mnie, przeprosili za głupotę? Ale nie, tego nie zrobili – od razu zaczęły się wulgaryzmy, przeplatane prośbami, groźbami i wyzwiskami.

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 23) | raportuj
13 października 2017 o 6:04

W takich czasach żyjemy, że już nic nie wiadomo... Pod Grunwaldem w przeszłości się nieźle kotłowało – a dziś kotłuje się na Placu Grunwaldzkim! I to tak, że nawet nic nie widać gołym okiem. Tylko studentki z brzuszkami chodzą :)

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 26) | raportuj
12 października 2017 o 17:08

@irysek: Lepiej dmuchać na zimne. Jak dla mnie, rozwiązaniem problemu nadmiernej ilości kotów jest zredukowanie ich populacji. To samo tyczy się watah dzikich psów. Niestety to chyba marzenia ściętej głowy – bo wystarczy o tym wspomnieć a zaraz zaczną się piłować jakieś nadmiernie pro–zwierzęce oszołomy.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 28) | raportuj
12 października 2017 o 16:46

A potem lincze na kierowcach którzy kota rozjechali lub wkręcił im się między półoś a blok silnika – ponieważ znalazł schronienie w komorze silnika. Nadmiar kotów to też plaga.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
12 października 2017 o 16:31

@bazienka: Jeśli o chodzi stricte o pieniądze, to ja po prostu staram się unikać ich pożyczania jak mogę. Już się na tym po prostu "przejechałem". Jak słyszę "pożyczysz mi sto złotych na <coś>?" – to działa na mnie jak woda święcona na szatana. Wolę być nawet nieco stratny, ale mieć pewność, że kasa pójdzie na ten akurat cel. Jako przykład – znajoma, samotna matka. Do tych skromnych nie należy, więc wolę wsadzić ją i jej dzieciaka w samochód i po prostu zapłacić za ich zakupy.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
12 października 2017 o 15:16

@weron: Musze przyznać, że pojechałaś lekko po bandzie :) Do tej pory miałem przed oczyma sytuacje pożyczania przedmiotów, które nie mają aż tak ogromnego wpływu na ogólnie pojęte "życie". Pożyczając cokolwiek, trzeba mieć to na uwadze. W historii którą przytoczyłaś idzie o "mieć albo nie mieć" (dach nad głową). A to moim zdaniem jest już zupełnie inna waga. "Pożyczanie" czegokolwiek o tak krytycznym znaczeniu "na gębę" to już nie jest naiwność – to zakrawa na szaleństwo (z mojej perspektywy).

[historia]
Ocena: 22 (Głosów: 22) | raportuj
12 października 2017 o 13:29

@bazienka: Myślę, że konieczność spisywania umowy wskazuje na brak zaufania do danej osoby. Tylko czemu takiej osobie wtedy cokolwiek pożyczać?

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 16) | raportuj
12 października 2017 o 12:52

Do pożyczania rzeczy ja podchodzę jak pies do jeża i wszystko zależy od "co" i "komu". Pożyczam jedynie wtedy gdy prawdopodobieństwo odzyskania przedmiotu jest bliskie bardzo pewności. Nie zmienia to faktu, że nawet wtedy zdarzało się, że przedmiot już nie wracał z przeróżnych przyczyn. Powiedzenie "dobry zwyczaj, nie pożyczaj!" zbierało swoje żniwo. Najważniejsze, że "wyszło szydło z wora" w przypadku byłej koleżanki i to, że odzyskałaś swoją własność!

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 12 października 2017 o 12:53

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 13) | raportuj
12 października 2017 o 10:51

Jak zobaczyłeś, że jest za krótki... to strzeliłeś karpia?

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
11 października 2017 o 21:33

Widzę tu pewien... hmm. Trend? Wskazujący na to, że wchodzenie gdzieś zamaskowanym jest całkiem w porządku. Jasne – gdy jest zima taka, że wąsy zamarzają a wiatr tak silny, że z butów wyrywa. Wtedy kontekst noszenia masek w celu ochronienia się przed mrozem jest jasny. Co wtedy, gdy kontekst jest niejasny? Wtedy zakładamy, że posiadacze masek na twarzach za główny cel ich noszenia mają ukrycie swojej tożsamości – tylko po co? Pierwszym co przychodzi na myśl jest popełnienie jakiegoś czynu za który grożą konsekwencje – na przykład rabunek bądź pobicie. Całkowicie normalnym zachowaniem jest ucieczka przed grupą, która reprezentuje jakiś konkretny zamiar – a jaki zamiar może mieć grupa osób zakrywających twarze o trzeciej w nocy na stacji benzynowej, gdy temperatura jest powyżej dziesięciu stopni? Na pewno nie ochrona przed mrozem. Przypuszczam, że każdy przynajmniej widział jak wygląda pobicie – ciosy pięściami, kopnięcia i ogólna brutalność zdarzenia. To budzi strach, który motywuje do zadbania o własne bezpieczeństwo przede wszystkim. Ponadto ja wiem, że zaraz znajdą się tu jacyś mocarze, którzy by podołali i ich "rozwalili" jak stoją i to pewnie nawet jedną ręką. W historii mamy jednak sytuację przedstawioną z perspektywy kobiety (która zakładam, że "z natury" ma mniej siły niż trzech dwudziestoletnich chłystków) w towarzystwie pana dozorcy w dość już słusznym wieku.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
11 października 2017 o 14:03

Autor bardzo ciekawie i trafnie ujął "kondensat" piekielności na piekielnych. Podoba mi się :)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 6) | raportuj
11 października 2017 o 12:40

Troszkę pospiesznie napisane ale zgadzam się. Niektóre komentarze tak właśnie wyglądają.

[historia]
Ocena: 34 (Głosów: 36) | raportuj
11 października 2017 o 8:33

@Jorn: Widząc, że nikt nie udziela pomocy, należy zatrzymać się i zabezpieczyć miejsce i tej pomocy udzielić. Nawet jeśli nie przez wzgląd na przepisy, to chociaż przez to, że jesteśmy ludźmi.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 12) | raportuj
10 października 2017 o 19:25

@bloodcarver: W sytuacji jaka miała miejsce, dużo bardziej wolałem zatroszczyć się o dobro i jakikolwiek komfort psychiczny Natalii. A nie jakiejś hipotetycznej i cudzej żony z przyszłości. Inna rzecz – "naprostować". Kawał czasu usiłowałem, marnowałem swój czas żeby cokolwiek do jego łba wcisnąć. A Natalia raczej nie mogła go "naprostować" z wiadomych przyczyn. Co do podjętych wtedy decyzji to uważam je za słuszne i nie czuję się niczemu winny.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
9 października 2017 o 21:34

@Armagedon: W październiku nie podjął pracy. Pod koniec września poinformował, że jednak tej pracy nie podejmie (po wielokrotnych próbach kontaktu). Po tym przypuszczam, że w październiku miał zacząć.

[historia]
Ocena: 20 (Głosów: 22) | raportuj
9 października 2017 o 21:27

@Imnotarobot: Myślę, że to efekt zbyt dużych różnic w charakterach. Mój siostrzeniec wdał się w matkę – roszczeniowy typ, pępek świata – dodatkowo był faworyzowany i żadne dobre moralne wzorce się w nim nie utrwaliły. Na mnie się wypiął jak miał chyba czternaście–piętnaście lat i od tamtej pory nie miałem na niego żadnego wpływu. Do siostrzenicy dotarła (najwyraźniej przeskakując jedno pokolenie) roztropność i ciekawość po moim ojcu, dodatkowo wspierana przeze mnie i moich rodziców. Dwa typy tak skrajnych charakterów pod jednym dachem: moralny i amoralny, nie współgrają ze sobą. @kometax @Lynxo Przemoc to ostateczne rozwiązanie – i wcale nie potrzebował bym do tego kumpli. Bo i na co tam oni? Taka nauczka w postaci "piąchopiryny" może i by zadziałała – na chwilę. A na dłuższą metę przyniosłaby więcej szkody niż pożytku. Poprawczak natomiast to inna para kaloszy – rozwiązanie chyba gorsze od poprzedniego. Poprawczaki w tym kraju nie są od poprawiania – one są od produkowania młodocianych przestępców i nauczania kombinatorstwa. Więc wysłanie takiego chłystka do tej instytucji to by był gwóźdź do trumny. Jedynym rozwiązaniem jest zmiana postępowania osób go wychowujących, wykształcenie uznania właściwych autorytetów, wymaganie dyscypliny i nauczenie jak krowie na rowie co jest złe a co dobre. Wpojenie właściwych moralnych wzorców. Bez tego każde działanie będzie skazane na porażkę. Chociaż w tym wieku naprawa charakteru jest już chyba niewykonalna.

« poprzednia 1 2 3 4 5 następna »