Profil użytkownika

KierownikIC ♂
Zamieszcza historie od: | 11 stycznia 2020 - 7:29 |
Ostatnio: | 24 lutego 2023 - 9:06 |
- Historii na głównej: 33 z 33
- Punktów za historie: 4832
- Komentarzy: 17
- Punktów za komentarze: 89
Jestem kierownikiem pociągu
Tym razem to ja zostałem piekielnym, ale chyba na własne życzenie. Moja sąsiadka Pani Krystyna emerytka mieszkająca w tym samym bloku, tylko klatkę obok jakieś 2 lata temu zaczepiła mnie w sklepie z prośbą o pomoc. Powiedziała mi, że bardzo dawno nie jeździła pociągami, a chciała odwiedzić swoją rodzinę mieszkającą na drugim końcu kraju. Zaproponowałem jej aby przyszła do mnie do mieszkania, abyśmy wspólnie zaplanowali jej podróż, która miała odbywać się z dwoma przesiadkami.
Podczas wizyty sprawdziłem w internecie rozkłady jazdy i rozpisałem jej na kartce o jaki bilet ma prosić w kasie, oraz gdzie, i kiedy powinna się przesiąść. W razie wystąpienia jakiś komplikacji podałem je swój numer telefonu.
I to był błąd. Bo jakieś 3 miesiące później zadzwoniła do mnie, bym ponownie sprawdził jej połączenie. Udzieliłem jej wszystkich potrzebnych informacji. Pani Krystyna upodobała sobie podróże pociągami i postanowiła w ten sposób odwiedzać swoją rodzinę mieszkającą w różnych częściach kraju. Za każdym razem dzwoniła do mnie bym to ja zorganizował jej podróż. Później z jakiegoś powodu często zaczęła jeździć do Warszawy. I prosiła mnie bym podał jej godziny odjazdu, oraz pociągów powrotnych.
Po ciężkiej służbie wróciłem do domu koło 1 w nocy i położyłem się spać. O godzinie 6 rano zadzwonił do mnie telefon. Dzwoniła Pani Krystyna. Nie odebrałem. Zadzwoniła drugi raz. Byłem wściekły, ponieważ przerwała mój sen. Gdy zadzwoniła trzeci raz, pomyślałem, że coś się jej mogło stać. W myślach miałem już najgorsze scenariusze.
Zadzwoniła do mnie z pretensjami, ponieważ czekała na peronie na pociąg, a jeszcze go nie było. W krótkich słowach odpowiedziałem jej, że jest godzina 6 rano i nie jestem informacją kolejową, po czym się rozłączyłem.
Jak później z ciekawości sprawdziłem, jej pociąg był opóźniony 10 minut. Gdy spotkałem Panią Krystynę później w sklepie na "dzień dobry" już mi nie odpowiedziała.
Tym razem to ja zostałem piekielnym, ale chyba na własne życzenie. Moja sąsiadka Pani Krystyna emerytka mieszkająca w tym samym bloku, tylko klatkę obok jakieś 2 lata temu zaczepiła mnie w sklepie z prośbą o pomoc. Powiedziała mi, że bardzo dawno nie jeździła pociągami, a chciała odwiedzić swoją rodzinę mieszkającą na drugim końcu kraju. Zaproponowałem jej aby przyszła do mnie do mieszkania, abyśmy wspólnie zaplanowali jej podróż, która miała odbywać się z dwoma przesiadkami.
Podczas wizyty sprawdziłem w internecie rozkłady jazdy i rozpisałem jej na kartce o jaki bilet ma prosić w kasie, oraz gdzie, i kiedy powinna się przesiąść. W razie wystąpienia jakiś komplikacji podałem je swój numer telefonu.
I to był błąd. Bo jakieś 3 miesiące później zadzwoniła do mnie, bym ponownie sprawdził jej połączenie. Udzieliłem jej wszystkich potrzebnych informacji. Pani Krystyna upodobała sobie podróże pociągami i postanowiła w ten sposób odwiedzać swoją rodzinę mieszkającą w różnych częściach kraju. Za każdym razem dzwoniła do mnie bym to ja zorganizował jej podróż. Później z jakiegoś powodu często zaczęła jeździć do Warszawy. I prosiła mnie bym podał jej godziny odjazdu, oraz pociągów powrotnych.
Po ciężkiej służbie wróciłem do domu koło 1 w nocy i położyłem się spać. O godzinie 6 rano zadzwonił do mnie telefon. Dzwoniła Pani Krystyna. Nie odebrałem. Zadzwoniła drugi raz. Byłem wściekły, ponieważ przerwała mój sen. Gdy zadzwoniła trzeci raz, pomyślałem, że coś się jej mogło stać. W myślach miałem już najgorsze scenariusze.
Zadzwoniła do mnie z pretensjami, ponieważ czekała na peronie na pociąg, a jeszcze go nie było. W krótkich słowach odpowiedziałem jej, że jest godzina 6 rano i nie jestem informacją kolejową, po czym się rozłączyłem.
Jak później z ciekawości sprawdziłem, jej pociąg był opóźniony 10 minut. Gdy spotkałem Panią Krystynę później w sklepie na "dzień dobry" już mi nie odpowiedziała.
kolej
Ocena:
150
(154)
Jestem kierownikiem pociągu
Gdyby zapytać kogokolwiek z drużyn konduktorskich jaki jest najgorszy typ pasażera, to większość najprawdopodobniej odpowiedziała, że jest nim kolejarz.
Przyszedł do mnie takowy, w brudnym dresie, śmierdzący potem jakby się przez kilka dni nie mył z zapytaniem, czy mógłbym go przewieźć za darmo, ponieważ wczoraj skończył się jego bilet kwartalny ze zniżką kolejową. Gdy powiedziałem, ze nie ma takiej opcji, i musi kupić nowy bilet, poprosił mnie bym chociaż nie wystawiał opłaty za wydanie go w pociągu. Ponieważ kasa biletowa była czynna, nie miałem podstaw aby tej opłaty od niego nie pobierać. Poprosił mnie o wystawienie biletu na 1 klasę krytykując to w jak chamski sposób go potraktowałem.
Drugi raz spotkałem pana kolejarza w trakcie kontroli biletów. Zastałem go w czasie jak zajadał się śledziami w oleju, a na półce pod oknem stała otwarta puszka taniego mocnego piwa, a dwie opróżnione leżały pod siedzeniem. Gdy powiedziałem, że ma natychmiast skończyć jego spożywanie, kolejarz schował puszkę do torby twierdząc, że powinienem się leczyć.
Kolejarz wysiadł, a stację później przyszła do mnie podróżna z pretensjami. Poprosiła mnie o zmianę miejsca, ponieważ nie będzie podróżować w tak skandalicznych warunkach. W celu wyjaśnienia sprawy, poszedłem z nią do przedziału.
Pan kolejarz chyba z chęci zemsty rozrzucił puste puszki po całym przedziale, a pozostałość po śledziach w oleju wylał na wszystkie siedzenia.
Gdyby zapytać kogokolwiek z drużyn konduktorskich jaki jest najgorszy typ pasażera, to większość najprawdopodobniej odpowiedziała, że jest nim kolejarz.
Przyszedł do mnie takowy, w brudnym dresie, śmierdzący potem jakby się przez kilka dni nie mył z zapytaniem, czy mógłbym go przewieźć za darmo, ponieważ wczoraj skończył się jego bilet kwartalny ze zniżką kolejową. Gdy powiedziałem, ze nie ma takiej opcji, i musi kupić nowy bilet, poprosił mnie bym chociaż nie wystawiał opłaty za wydanie go w pociągu. Ponieważ kasa biletowa była czynna, nie miałem podstaw aby tej opłaty od niego nie pobierać. Poprosił mnie o wystawienie biletu na 1 klasę krytykując to w jak chamski sposób go potraktowałem.
Drugi raz spotkałem pana kolejarza w trakcie kontroli biletów. Zastałem go w czasie jak zajadał się śledziami w oleju, a na półce pod oknem stała otwarta puszka taniego mocnego piwa, a dwie opróżnione leżały pod siedzeniem. Gdy powiedziałem, że ma natychmiast skończyć jego spożywanie, kolejarz schował puszkę do torby twierdząc, że powinienem się leczyć.
Kolejarz wysiadł, a stację później przyszła do mnie podróżna z pretensjami. Poprosiła mnie o zmianę miejsca, ponieważ nie będzie podróżować w tak skandalicznych warunkach. W celu wyjaśnienia sprawy, poszedłem z nią do przedziału.
Pan kolejarz chyba z chęci zemsty rozrzucił puste puszki po całym przedziale, a pozostałość po śledziach w oleju wylał na wszystkie siedzenia.
kolej
Ocena:
179
(193)
Jestem kierownikiem pociągu.
Jechałem składem obsługiwanym przez EZT Pesa DART. Podczas postoju na stacji Warszawa Centralna przyszedł do mnie podróżny, który poprosił o wystawienie tzw "biletu kredytowego". Dla niewtajemniczonych chodzi o to, że przyznał się, że nie ma biletu i chciałby dostać "mandat" za jego brak. Lecz zamiast dowodu osobistego dał mi jedynie zaświadczenie o jego utracie. Niestety nie jest to dokument na podstawie, którego mógłbym mu takowy bilet wystawić. Z prostego powodu. Na tym dokumencie nie ma zdjęcia, i nie miałem pewności, że należy on do niego. Powiedziałem mu, że albo zapłaci za bilet, albo nie pojedzie. Podróżny próbował wziąć mnie na litość. Zaczął opowiadać historię jak to został okradziony, szef nie wypłacił mu pieniędzy, a teraz jedzie do swojej ciotki aby pożyczyć od niej pieniądze aby móc opłacić kwaterę i kupić coś do jedzenia.
Do dyskusji włączyła się inna podróżna, która stała za nim w kolejce po bilet. Nalegała abym jednak pozwolił mu jechać, bo widać, że człowiek jest w potrzebie. Żeby ukrócić niepotrzebną dyskusję zapytałem czy w takim razie opłaci jego jego bilet. Niestety właśnie tak postanowiła zrobić. I w trakcie jego wystawiania zrobiła mi wykład na temat tego, że powinienem mieć w sobie więcej empatii i zrozumienia dla innego człowieka.
W połowie drogi przyszła do mnie dziewczyna obsługująca wagon barowy WARS. Poprosiła mnie o interwencję, ponieważ jeden klient kupił już u niej 5 piw (które do najtańszych nie należą). Zaczepiał innych klientów. A gdy odmówiła mu sprzedaży szóstego piwa zrobił się agresywny, i groził rozwaleniem całego wagonu.
Jak się domyślacie tym klientem był wspomniany wcześniej podróżny. Gdy nakazałem mu opuszczenie WARSu i powrót na swoje miejsce, w bardzo wulgarnych słowach zakomunikował mi, abym się nie wtrącał, bo inaczej zrobi mi krzywdę.
Powiedziałem pracownicy WARS by dla świętego spokoju sprzedała mu te piwo (za wypicie których wydał więcej, niż kosztowałby jego bilet), i obiecałem załatwienie sprawy.
Na następną stację wezwałem Policję. Niestety mimo wcześniejszego zgłoszenia na peronie ich nie było. Przyszli dopiero po 15 minutach nieplanowanego postoju. Agresywny pasażer został w elegancki sposób usunięty z pociągu.
Jak myślicie, kto pierwszy przyszedł z pretensjami o jego opóźnienie?
Jechałem składem obsługiwanym przez EZT Pesa DART. Podczas postoju na stacji Warszawa Centralna przyszedł do mnie podróżny, który poprosił o wystawienie tzw "biletu kredytowego". Dla niewtajemniczonych chodzi o to, że przyznał się, że nie ma biletu i chciałby dostać "mandat" za jego brak. Lecz zamiast dowodu osobistego dał mi jedynie zaświadczenie o jego utracie. Niestety nie jest to dokument na podstawie, którego mógłbym mu takowy bilet wystawić. Z prostego powodu. Na tym dokumencie nie ma zdjęcia, i nie miałem pewności, że należy on do niego. Powiedziałem mu, że albo zapłaci za bilet, albo nie pojedzie. Podróżny próbował wziąć mnie na litość. Zaczął opowiadać historię jak to został okradziony, szef nie wypłacił mu pieniędzy, a teraz jedzie do swojej ciotki aby pożyczyć od niej pieniądze aby móc opłacić kwaterę i kupić coś do jedzenia.
Do dyskusji włączyła się inna podróżna, która stała za nim w kolejce po bilet. Nalegała abym jednak pozwolił mu jechać, bo widać, że człowiek jest w potrzebie. Żeby ukrócić niepotrzebną dyskusję zapytałem czy w takim razie opłaci jego jego bilet. Niestety właśnie tak postanowiła zrobić. I w trakcie jego wystawiania zrobiła mi wykład na temat tego, że powinienem mieć w sobie więcej empatii i zrozumienia dla innego człowieka.
W połowie drogi przyszła do mnie dziewczyna obsługująca wagon barowy WARS. Poprosiła mnie o interwencję, ponieważ jeden klient kupił już u niej 5 piw (które do najtańszych nie należą). Zaczepiał innych klientów. A gdy odmówiła mu sprzedaży szóstego piwa zrobił się agresywny, i groził rozwaleniem całego wagonu.
Jak się domyślacie tym klientem był wspomniany wcześniej podróżny. Gdy nakazałem mu opuszczenie WARSu i powrót na swoje miejsce, w bardzo wulgarnych słowach zakomunikował mi, abym się nie wtrącał, bo inaczej zrobi mi krzywdę.
Powiedziałem pracownicy WARS by dla świętego spokoju sprzedała mu te piwo (za wypicie których wydał więcej, niż kosztowałby jego bilet), i obiecałem załatwienie sprawy.
Na następną stację wezwałem Policję. Niestety mimo wcześniejszego zgłoszenia na peronie ich nie było. Przyszli dopiero po 15 minutach nieplanowanego postoju. Agresywny pasażer został w elegancki sposób usunięty z pociągu.
Jak myślicie, kto pierwszy przyszedł z pretensjami o jego opóźnienie?
kolej
Ocena:
160
(174)
Jestem kierownikiem pociągu.
Jechałem ostatnim pociągiem IC z Berlina do Warszawy. Zadzwonił do mnie kolega z wcześniejszego pociągu aby ostrzec mnie, że wysadził w Kutnie ze swojego pociągu gapowicza. Pasażer twierdził że ma bilet, tylko nie potrafi go znaleźć. Kolega stał nad nim ponad 20 minut, gdy chciał mu wypisać wezwanie do zapłaty ten stwierdził, że nie ma dokumentów. Opisał mi też wygląd tego pasażera.
Gdy zatrzymaliśmy się w Kutnie gapowicz miał pecha. Chciał wsiąść do tych drzwi, którymi wysiadałem.
- Poproszę o bilet
- No ja właśnie chciałem go kupić - powiedział pasażer
- Ja go z chęcią panu sprzedam
- A czy mógłbym najpierw wejść do środka? - zapytał pasażer
- Do odjazdu zostały 3 minuty, sprzedam Panu bilet tutaj
W odpowiedzi zostałem obrzucony wyzwiskami. Że jestem taki i owaki i że mi nie daruje. No i wiele epitetów, których nie przytoczę.
Chciałem przecież mu tylko sprzedać bilet.
Jechałem ostatnim pociągiem IC z Berlina do Warszawy. Zadzwonił do mnie kolega z wcześniejszego pociągu aby ostrzec mnie, że wysadził w Kutnie ze swojego pociągu gapowicza. Pasażer twierdził że ma bilet, tylko nie potrafi go znaleźć. Kolega stał nad nim ponad 20 minut, gdy chciał mu wypisać wezwanie do zapłaty ten stwierdził, że nie ma dokumentów. Opisał mi też wygląd tego pasażera.
Gdy zatrzymaliśmy się w Kutnie gapowicz miał pecha. Chciał wsiąść do tych drzwi, którymi wysiadałem.
- Poproszę o bilet
- No ja właśnie chciałem go kupić - powiedział pasażer
- Ja go z chęcią panu sprzedam
- A czy mógłbym najpierw wejść do środka? - zapytał pasażer
- Do odjazdu zostały 3 minuty, sprzedam Panu bilet tutaj
W odpowiedzi zostałem obrzucony wyzwiskami. Że jestem taki i owaki i że mi nie daruje. No i wiele epitetów, których nie przytoczę.
Chciałem przecież mu tylko sprzedać bilet.
kolej
Ocena:
151
(159)
Jestem kierownikiem pociągu
Przyszło mi prowadzić pociąg TLK Pobrzeże z Kołobrzegu do Łodzi zwany przez wielu tzw. pociągu rzeźnią. Jest to pociąg znienawidzony przez drużyny konduktorskie. 14 wagonów, prawie prawie zawsze opóźniony, i setki problemów zgłaszanych przez podróżnych. Nie ma WARSu, gniazdek elektrycznych, klimatyzacji. A opóźnienie łapie się głównie przez to, że pasażerowie nie zamykają za sobą drzwi. Często po zrobieniu sobie nielegalnej przerwy na papierosa. Mimo to tysiące podróżnych rok w rok wybiera go w swoich podróżach nad Bałtyk rozkoszować się sinicami, parawanami i paragonach grozy. Co gorsza na niektórych stacjach cześć wagonów nie mieści się w peronach. A o tym, ze wielu pasażerów wybiera bilety bez wskazania miejsca już nie wspomnę.
Ja miałem to "szczęście" prowadzić go na jego ostatnim odcinku z Warszawy do Łodzi.
Jeden z konduktorów zgłosił mi, że ma problem z podróżnym i nie może sobie z nim poradzić. Podróżny był w stanie kompletnego upojenia alkoholowego o czym świadczyły porozstawiane po przedziale puszki po piwie. Po żmudnych negocjacjach udało mi się go nakłonić do okazania biletu. Pijany podróżny bilet posiadał ale z Kołobrzegu do Iławy czyli miał wysiąść jakieś 200km wcześniej. Powiedziałem, że niestety swoją stację dawno przespał i że na następnej stacji musi opuścić pociąg. W odpowiedzi usłyszałem, że(cenzura) mam sobie iść bo inaczej zrobi mi krzywdę. On jedzie do Iławy i nic go nie obchodzi.
Poprosiłem o pomoc SOKistów, którzy mieli swój posterunek w Skierniewicach. Panowie już czekali na peronie, gdy pociąg się zatrzymał. SOKiści spróbowali go obudzić. Podróżny gdy tylko wstał próbował uderzyć jednego z nich. Niestety miał pecha, bo nie trafił na leśnych dziadków, tylko na profesjonalistów, którzy nie raz pokazali mi na co ich stać. Delikwent został wyprowadzony w kajdankach. Poprosiłem o ustalenie jego danych, aby można mu było wysłać "mandat" za jazdę bez biletu. Mam nadzieję też, że został odpowiednio "obsłużony".
Pić to trzeba umieć
Przyszło mi prowadzić pociąg TLK Pobrzeże z Kołobrzegu do Łodzi zwany przez wielu tzw. pociągu rzeźnią. Jest to pociąg znienawidzony przez drużyny konduktorskie. 14 wagonów, prawie prawie zawsze opóźniony, i setki problemów zgłaszanych przez podróżnych. Nie ma WARSu, gniazdek elektrycznych, klimatyzacji. A opóźnienie łapie się głównie przez to, że pasażerowie nie zamykają za sobą drzwi. Często po zrobieniu sobie nielegalnej przerwy na papierosa. Mimo to tysiące podróżnych rok w rok wybiera go w swoich podróżach nad Bałtyk rozkoszować się sinicami, parawanami i paragonach grozy. Co gorsza na niektórych stacjach cześć wagonów nie mieści się w peronach. A o tym, ze wielu pasażerów wybiera bilety bez wskazania miejsca już nie wspomnę.
Ja miałem to "szczęście" prowadzić go na jego ostatnim odcinku z Warszawy do Łodzi.
Jeden z konduktorów zgłosił mi, że ma problem z podróżnym i nie może sobie z nim poradzić. Podróżny był w stanie kompletnego upojenia alkoholowego o czym świadczyły porozstawiane po przedziale puszki po piwie. Po żmudnych negocjacjach udało mi się go nakłonić do okazania biletu. Pijany podróżny bilet posiadał ale z Kołobrzegu do Iławy czyli miał wysiąść jakieś 200km wcześniej. Powiedziałem, że niestety swoją stację dawno przespał i że na następnej stacji musi opuścić pociąg. W odpowiedzi usłyszałem, że(cenzura) mam sobie iść bo inaczej zrobi mi krzywdę. On jedzie do Iławy i nic go nie obchodzi.
Poprosiłem o pomoc SOKistów, którzy mieli swój posterunek w Skierniewicach. Panowie już czekali na peronie, gdy pociąg się zatrzymał. SOKiści spróbowali go obudzić. Podróżny gdy tylko wstał próbował uderzyć jednego z nich. Niestety miał pecha, bo nie trafił na leśnych dziadków, tylko na profesjonalistów, którzy nie raz pokazali mi na co ich stać. Delikwent został wyprowadzony w kajdankach. Poprosiłem o ustalenie jego danych, aby można mu było wysłać "mandat" za jazdę bez biletu. Mam nadzieję też, że został odpowiednio "obsłużony".
Pić to trzeba umieć
kolej
Ocena:
207
(217)
Jestem kierownikiem pociągu
Przyszła do mnie podróżna, która chciała kupić bilet by przejechać jedną stację. Bilet miał być z ulgą na kartę dużej rodziny. Poprosiłem o jej okazanie. Podróżna po przetrząśnięciu zawartości portfela stwierdziła, że zapomniała jej zabrać z domu. Zapytała mnie czy nie mógłbym przymknąć na to oka.
- Niestety ale w tej sytuacji musi Pani kupić bilet normalny- odpowiedziałem
- Przecież jadę tylko jedną stację, w ogóle nie powinien żądać pan ode mnie biletu!
Gdy obsługiwałem jeszcze jednego podróżnego zauważyłem, że kobieta zamiast udać się na miejsce wskazane na bilecie, poszła w kierunku przedziału klasy 1. Podszedłem więc do niej.
- To jest wagon klasy 1, proszę o przejście do drugiej klasy-powiedziałem
- O co panu chodzi? Przecież i tak jest tu pusto!
- Ale żeby tu siedzieć trzeba mieć bilet na klasę pierwszą. Zapraszam na swoje miejsce.
Kobieta zabrała swoje rzeczy i z wielkim fochem opuściła przedział.
System skarg i reklamacji działa akurat bardzo dobrze. Już następnego dnia dostałem wezwanie do złożenia wyjaśnienia, na reklamację dotyczącą jakości obsługi. Napisaną przez podróżną zapewne jeszcze podczas jazdy. W treści były tylko 2 zdania.
"Bardzo niemiła i niekulturalna obsługa pociągu. Ostatni raz korzystam z państwa usług"
Przyszła do mnie podróżna, która chciała kupić bilet by przejechać jedną stację. Bilet miał być z ulgą na kartę dużej rodziny. Poprosiłem o jej okazanie. Podróżna po przetrząśnięciu zawartości portfela stwierdziła, że zapomniała jej zabrać z domu. Zapytała mnie czy nie mógłbym przymknąć na to oka.
- Niestety ale w tej sytuacji musi Pani kupić bilet normalny- odpowiedziałem
- Przecież jadę tylko jedną stację, w ogóle nie powinien żądać pan ode mnie biletu!
Gdy obsługiwałem jeszcze jednego podróżnego zauważyłem, że kobieta zamiast udać się na miejsce wskazane na bilecie, poszła w kierunku przedziału klasy 1. Podszedłem więc do niej.
- To jest wagon klasy 1, proszę o przejście do drugiej klasy-powiedziałem
- O co panu chodzi? Przecież i tak jest tu pusto!
- Ale żeby tu siedzieć trzeba mieć bilet na klasę pierwszą. Zapraszam na swoje miejsce.
Kobieta zabrała swoje rzeczy i z wielkim fochem opuściła przedział.
System skarg i reklamacji działa akurat bardzo dobrze. Już następnego dnia dostałem wezwanie do złożenia wyjaśnienia, na reklamację dotyczącą jakości obsługi. Napisaną przez podróżną zapewne jeszcze podczas jazdy. W treści były tylko 2 zdania.
"Bardzo niemiła i niekulturalna obsługa pociągu. Ostatni raz korzystam z państwa usług"
kolej
Ocena:
161
(175)
Jestem kierownikiem pociągu.
Po opublikowaniu poprzedniej historii wiele osób zarzuciło mi, że jestem służbistą. Może nie wiele osób wie, ale wielokrotnie jako pracownicy jesteśmy kontrolowani. Historia miała miejsce jakieś 3-4 lata temu i została mi opowiedziana przez kolegę pracującego na innej sekcji.
Do jego pociągu wsiadła grupa 4 kontrolerów zwanych potocznie "rewizorami". Dokonali oni wtórnej kontroli biletów. Sprawdzili wszystkim pasażerom bilety jeszcze raz, aby sprawdzić czy odprawa podróżnych przebiegła w sposób prawidłowy. Kontrolerzy mieli zastrzeżenia tylko do jednego sprzedanego na pokładzie biletu. Kontrolerzy zatrzymali do celów kontrolnych wystawiony podróżnej w pociągu bilet, wystawiając w zamian bilet zastępczy. Powodem zatrzymania było wystawienie biletu ulgowego osobie nieposiadającej odpowiedniego dokumentu do ulgi. Ponadto kontrolerzy zarzucili koledze, że bezpodstawnie odstąpił od pobrania opłaty 10 zł za wydanie biletu w pociągu, pomimo czynnej na stacji kasy biletowej.
Kolega złożył obszerne wyjaśnienie, mimo to został ukarany potrąceniem 30% premii. No cóż, nie dopełnił swoich obowiązków i poniósł z tego tytułu konsekwencje.
Z opisu kolegi wynikało, że przyszła do niego starsza pani, której wiek ocenił na grubo ponad 80 lat. Poprosiła o pomoc w wniesieniu do pociągu walizki. Kobieta miała również problem z wejściem do pociągu, lecz kolega postanowił jej asystować, aby nic się jej nie stało. Poprosiła też o sprzedaż biletu. Kolega sprzedał jej bilet z ulgą 30% (należącą się wszystkim podróżnym powyżej 60 roku życia). Nie pobrał też opłaty za wydanie biletu w pociągu, ponieważ podróżni powyżej 70 roku są z niej zwolnieni. Tak jak z obowiązku zgłaszania braku ważnego biletu.
Kontrolerzy zatrzymali ten bilet, ponieważ starsza pani nie posiadała przy sobie dowodu osobistego, ani innego dokumentu poświadczającego wiek. Kolega nawet przez chwilę nie pomyślał, że w przypadku tak wiekowej pasażerki powinien go sprawdzić.
Po opublikowaniu poprzedniej historii wiele osób zarzuciło mi, że jestem służbistą. Może nie wiele osób wie, ale wielokrotnie jako pracownicy jesteśmy kontrolowani. Historia miała miejsce jakieś 3-4 lata temu i została mi opowiedziana przez kolegę pracującego na innej sekcji.
Do jego pociągu wsiadła grupa 4 kontrolerów zwanych potocznie "rewizorami". Dokonali oni wtórnej kontroli biletów. Sprawdzili wszystkim pasażerom bilety jeszcze raz, aby sprawdzić czy odprawa podróżnych przebiegła w sposób prawidłowy. Kontrolerzy mieli zastrzeżenia tylko do jednego sprzedanego na pokładzie biletu. Kontrolerzy zatrzymali do celów kontrolnych wystawiony podróżnej w pociągu bilet, wystawiając w zamian bilet zastępczy. Powodem zatrzymania było wystawienie biletu ulgowego osobie nieposiadającej odpowiedniego dokumentu do ulgi. Ponadto kontrolerzy zarzucili koledze, że bezpodstawnie odstąpił od pobrania opłaty 10 zł za wydanie biletu w pociągu, pomimo czynnej na stacji kasy biletowej.
Kolega złożył obszerne wyjaśnienie, mimo to został ukarany potrąceniem 30% premii. No cóż, nie dopełnił swoich obowiązków i poniósł z tego tytułu konsekwencje.
Z opisu kolegi wynikało, że przyszła do niego starsza pani, której wiek ocenił na grubo ponad 80 lat. Poprosiła o pomoc w wniesieniu do pociągu walizki. Kobieta miała również problem z wejściem do pociągu, lecz kolega postanowił jej asystować, aby nic się jej nie stało. Poprosiła też o sprzedaż biletu. Kolega sprzedał jej bilet z ulgą 30% (należącą się wszystkim podróżnym powyżej 60 roku życia). Nie pobrał też opłaty za wydanie biletu w pociągu, ponieważ podróżni powyżej 70 roku są z niej zwolnieni. Tak jak z obowiązku zgłaszania braku ważnego biletu.
Kontrolerzy zatrzymali ten bilet, ponieważ starsza pani nie posiadała przy sobie dowodu osobistego, ani innego dokumentu poświadczającego wiek. Kolega nawet przez chwilę nie pomyślał, że w przypadku tak wiekowej pasażerki powinien go sprawdzić.
Kolej
Ocena:
192
(206)
Jestem kierownikiem pociągu
Po przejęciu pociągu od innego kierownika, razem z konduktorem rozpoczęliśmy wtórną kontrolę biletów. Wszedłem do przedziału gdzie siedziała rodzina z trójką dzieci. Pierwszy zgrzyt nastąpił gdy poprosiłem o bilety. Ojciec rodziny od razy wyskoczył do mnie:
- Ile razy będziecie sprawdzać te bilety?!
- Nastąpiła zmiana drużyn, i nie wiem kto jaki bilet posiada. Poproszę o bilety jeszcze raz- odpowiedziałem
Jak się okazało najmłodsze z dzieci miało nieważną legitymację. Powiedziałem, że trzeba będzie zrobić dopłatę (której wyszło jakieś 5zł z groszami)
- Przecież widać że się jeszcze uczy-odpowiedział ojciec
- Niestety w ustawie jest, że ulga szkolna nie należy osobie, która widać, że się uczy a jedynie posiadaczowi ważnej legitymacji szkolnej.
- Ale zapomnieliśmy sprawdzić!
- Ale kupić biletu ulgowego już państwo nie zapomnieli-odpowiedziałem
- Pan jesteś służbista, pana kolega, który wcześniej sprawdzał bilety nawet nie prosił o legitymację!
- Mimo wszystko proszę o dokonanie dopłaty, i tak idę państwu na rękę bo powinienem wystawić wezwanie do zapłaty za brak dokumentu do ulgi
- Dobra, masz pan, i udław się tymi pieniędzmi- odpowiedział ojciec
Lecz na tym się nie skończyło. Pan złożył oficjalną reklamację z żądaniem zwrotu dopłaconej kwoty, oraz pouczenia pracowników aby podchodzili do kontroli w sposób bardziej empatyczny i wykazywali więcej zrozumienia dla takich sytuacji. Ponieważ mój kolega widząc, że jadą z dziećmi nawet nie prosił o okazanie legitymacji. A ja byłem wyjątkowo arogancki i sprawiłem, że ich podróż przebiegła w bardzo niemiłej atmosferze.
Moim zdaniem trochę głupio, że musiałem pisać wyjaśnienie na temat tego, że postąpiłem tak jak należało. Ale żadnych konsekwencji z tego tytułu nie poniosłem. Za to kilka dni później spotkałem kolegę, którego zmieniałem wtedy. Miał do mnie pretensję, że rozpętałem niepotrzebną aferę, ponieważ za niedokładną kontrolę (zapis o kontroli tego biletu był w jego terminalu) zabrano mu 10% premii.
Po przejęciu pociągu od innego kierownika, razem z konduktorem rozpoczęliśmy wtórną kontrolę biletów. Wszedłem do przedziału gdzie siedziała rodzina z trójką dzieci. Pierwszy zgrzyt nastąpił gdy poprosiłem o bilety. Ojciec rodziny od razy wyskoczył do mnie:
- Ile razy będziecie sprawdzać te bilety?!
- Nastąpiła zmiana drużyn, i nie wiem kto jaki bilet posiada. Poproszę o bilety jeszcze raz- odpowiedziałem
Jak się okazało najmłodsze z dzieci miało nieważną legitymację. Powiedziałem, że trzeba będzie zrobić dopłatę (której wyszło jakieś 5zł z groszami)
- Przecież widać że się jeszcze uczy-odpowiedział ojciec
- Niestety w ustawie jest, że ulga szkolna nie należy osobie, która widać, że się uczy a jedynie posiadaczowi ważnej legitymacji szkolnej.
- Ale zapomnieliśmy sprawdzić!
- Ale kupić biletu ulgowego już państwo nie zapomnieli-odpowiedziałem
- Pan jesteś służbista, pana kolega, który wcześniej sprawdzał bilety nawet nie prosił o legitymację!
- Mimo wszystko proszę o dokonanie dopłaty, i tak idę państwu na rękę bo powinienem wystawić wezwanie do zapłaty za brak dokumentu do ulgi
- Dobra, masz pan, i udław się tymi pieniędzmi- odpowiedział ojciec
Lecz na tym się nie skończyło. Pan złożył oficjalną reklamację z żądaniem zwrotu dopłaconej kwoty, oraz pouczenia pracowników aby podchodzili do kontroli w sposób bardziej empatyczny i wykazywali więcej zrozumienia dla takich sytuacji. Ponieważ mój kolega widząc, że jadą z dziećmi nawet nie prosił o okazanie legitymacji. A ja byłem wyjątkowo arogancki i sprawiłem, że ich podróż przebiegła w bardzo niemiłej atmosferze.
Moim zdaniem trochę głupio, że musiałem pisać wyjaśnienie na temat tego, że postąpiłem tak jak należało. Ale żadnych konsekwencji z tego tytułu nie poniosłem. Za to kilka dni później spotkałem kolegę, którego zmieniałem wtedy. Miał do mnie pretensję, że rozpętałem niepotrzebną aferę, ponieważ za niedokładną kontrolę (zapis o kontroli tego biletu był w jego terminalu) zabrano mu 10% premii.
kolej
Ocena:
164
(198)
Jestem kierownikiem pociągu
Przyszła do mnie roztrzęsiona podróżna, aby poinformować mnie, że przesiadając się z innego pociągu zapomniała zabrać z niego torbę z laptopem. A ponieważ był to dosyć drogi model, kupiony raptem tydzień wcześniej, to bardzo zależało jej na jego odzyskaniu. A jak wiadomo tego typu sprzęt pozostawiony bez opieki w pociągu bardzo szybko może znaleźć nowego właściciela.
Jak już wspomniałem we wcześniejszej historii, rozwiązywanie problemów, które podróżni sami sobie tworzą to moja specjalność więc z odzyskaniem sprzętu nie miałem większego problemu. Wystarczyło, że zadzwoniłem do kierownika tamtego pociągu i poinformowałem go o sytuacji. Laptop na szczęście był tam gdzie pozostawiła go podróżna. A, że kierownik tamtego pociągu kilka godzin później przejeżdżał przez stację na której wsiadała podróżna to torbę z laptopem miał odebrać jej mąż.
Podróżna była tak zachwycona, że tak szybko udało mi się rozwiązać jej problem, że próbowała wcisnąć mi w podziękowaniu stuzłotowy banknot. Powiedziałem, że nie zrobiłem tego dla pieniędzy, a podziękowania należą się kierownikowi tamtego pociągu. Bo to on do czasu odbioru, będzie się musiał zając jej sprzętem.
Od całej sytuacji minęły jakieś 2 miesiące, gdy spotkałem podróżną po raz drugi. Poznałem ją od razu i zapytałem jak się miała sprawa z laptopem.
- To pan nie wie? Przecież napisałam bardzo długą pochwałę na Pana i Pana kolegę.
- Niestety nic do mnie nie dotarło
- Niemożliwe! Żeby mieć pewność, że na pewno dotrze, wysłałam ją poleconym. Nawet gdzieś jeszcze mam w portfelu potwierdzenie odbioru.
Podróżnej zrobiło się przykro, ponieważ postanowiła napisać ją własnoręcznie i miała zajmować aż 2 strony.
Mnie zabolało jakie firma ma podejście do pracownika. Pochwały od podróżnych mam wrażenie, że od razu trafiają do kosza. W przeciwieństwie do skarg. O ile nigdy nie przeczytałem pochwały od pasażera to zdarzyło mi się pisać wyjaśnienie jeszcze tego samego dnia, gdy miała miejsce sytuacja. Zadzwoniłem z ciekawości do kolegi z tamtego pociągu. Do niego też nic nie dotarło.
Nie oczekuję jakichkolwiek gratyfikacji pieniężnych, lecz miło byłoby dowiedzieć się, że ktoś docenia naszą pracę. Bo czasem robimy dla podróżnych rzeczy, która wykraczają daleko poza zakres naszych obowiązków.
Przyszła do mnie roztrzęsiona podróżna, aby poinformować mnie, że przesiadając się z innego pociągu zapomniała zabrać z niego torbę z laptopem. A ponieważ był to dosyć drogi model, kupiony raptem tydzień wcześniej, to bardzo zależało jej na jego odzyskaniu. A jak wiadomo tego typu sprzęt pozostawiony bez opieki w pociągu bardzo szybko może znaleźć nowego właściciela.
Jak już wspomniałem we wcześniejszej historii, rozwiązywanie problemów, które podróżni sami sobie tworzą to moja specjalność więc z odzyskaniem sprzętu nie miałem większego problemu. Wystarczyło, że zadzwoniłem do kierownika tamtego pociągu i poinformowałem go o sytuacji. Laptop na szczęście był tam gdzie pozostawiła go podróżna. A, że kierownik tamtego pociągu kilka godzin później przejeżdżał przez stację na której wsiadała podróżna to torbę z laptopem miał odebrać jej mąż.
Podróżna była tak zachwycona, że tak szybko udało mi się rozwiązać jej problem, że próbowała wcisnąć mi w podziękowaniu stuzłotowy banknot. Powiedziałem, że nie zrobiłem tego dla pieniędzy, a podziękowania należą się kierownikowi tamtego pociągu. Bo to on do czasu odbioru, będzie się musiał zając jej sprzętem.
Od całej sytuacji minęły jakieś 2 miesiące, gdy spotkałem podróżną po raz drugi. Poznałem ją od razu i zapytałem jak się miała sprawa z laptopem.
- To pan nie wie? Przecież napisałam bardzo długą pochwałę na Pana i Pana kolegę.
- Niestety nic do mnie nie dotarło
- Niemożliwe! Żeby mieć pewność, że na pewno dotrze, wysłałam ją poleconym. Nawet gdzieś jeszcze mam w portfelu potwierdzenie odbioru.
Podróżnej zrobiło się przykro, ponieważ postanowiła napisać ją własnoręcznie i miała zajmować aż 2 strony.
Mnie zabolało jakie firma ma podejście do pracownika. Pochwały od podróżnych mam wrażenie, że od razu trafiają do kosza. W przeciwieństwie do skarg. O ile nigdy nie przeczytałem pochwały od pasażera to zdarzyło mi się pisać wyjaśnienie jeszcze tego samego dnia, gdy miała miejsce sytuacja. Zadzwoniłem z ciekawości do kolegi z tamtego pociągu. Do niego też nic nie dotarło.
Nie oczekuję jakichkolwiek gratyfikacji pieniężnych, lecz miło byłoby dowiedzieć się, że ktoś docenia naszą pracę. Bo czasem robimy dla podróżnych rzeczy, która wykraczają daleko poza zakres naszych obowiązków.
kolej
Ocena:
189
(189)
Jestem kierownikiem pociągu
Jechałem ekspresem z Warszawy do Krakowa zwanym potocznie Pendolino. Podczas postoju na stacji Warszawa Zachodnia, minutę po planowanym odjeździe zauważyłem idącą spokojnym w kierunku mojego pociągu elegancko ubraną kobietę w wieku ok. 60 lat. Zaczekałem aż znajdzie swój wagon i wejdzie do pociągu, po czym podałem maszyniście gotowość do odjazdu.
Chwilę później ta sama kobieta wparowała do przedziału służbowego. Zażądała abym natychmiast zatrzymał pociąg i zawrócił go z powrotem na stację Warszawa Zachodnia. Podróżna miała ze sobą jeszcze jedną walizkę, która została na dole w przejściu podziemnym. W niej został jej bilet oraz inne ważne dokumenty. Odpowiedziałem, że to nie moja sprawa i pociągu na pewno nie zatrzymam, a tym bardziej nie zawrócę. A jeżeli nie ma biletu to musi kupić nowy z opłatą dodatkową w wysokości 130zł. W odpowiedzi usłyszałem, że nie nadaję się na stanowisko kierownika pociągu. Że powinienem kible na dworcu szorować, a nie pracować z ludźmi.
Tak oczywiście zachowałbym się gdybym wiedział jak cała sytuacja się zakończy. Ponieważ rozwiązywanie problemów, które tworzą sobie sami podróżni to moja specjalność, przejąłem się sprawą pozostawionego bagażu. Zadzwoniłem do kasy biletowej i poprosiłem aby ktoś zabezpieczył walizkę, zanim zostałaby przywłaszczona albo co gorsza uznana za podejrzany pakunek i zabrana przez odpowiednie służby. Następnie z dyspozytorem uzgodniłem, że specjalnie dla podróżnej pociąg zatrzyma się na najbliższej możliwej stacji, czyli w Grodzisku Mazowieckim. Sprawdziłem nawet o której odjeżdża najbliższy pociąg do Warszawy. Jednak mimo to podróżna uznała, że lepszym zajęciem dla mnie byłoby sprzątanie dworcowych toalet.
A wszystko dlatego, że odmówiłem wezwania dla niej taksówki, ponieważ ona razem z motłochem nie będzie jechać pociągiem osobowym.
Jechałem ekspresem z Warszawy do Krakowa zwanym potocznie Pendolino. Podczas postoju na stacji Warszawa Zachodnia, minutę po planowanym odjeździe zauważyłem idącą spokojnym w kierunku mojego pociągu elegancko ubraną kobietę w wieku ok. 60 lat. Zaczekałem aż znajdzie swój wagon i wejdzie do pociągu, po czym podałem maszyniście gotowość do odjazdu.
Chwilę później ta sama kobieta wparowała do przedziału służbowego. Zażądała abym natychmiast zatrzymał pociąg i zawrócił go z powrotem na stację Warszawa Zachodnia. Podróżna miała ze sobą jeszcze jedną walizkę, która została na dole w przejściu podziemnym. W niej został jej bilet oraz inne ważne dokumenty. Odpowiedziałem, że to nie moja sprawa i pociągu na pewno nie zatrzymam, a tym bardziej nie zawrócę. A jeżeli nie ma biletu to musi kupić nowy z opłatą dodatkową w wysokości 130zł. W odpowiedzi usłyszałem, że nie nadaję się na stanowisko kierownika pociągu. Że powinienem kible na dworcu szorować, a nie pracować z ludźmi.
Tak oczywiście zachowałbym się gdybym wiedział jak cała sytuacja się zakończy. Ponieważ rozwiązywanie problemów, które tworzą sobie sami podróżni to moja specjalność, przejąłem się sprawą pozostawionego bagażu. Zadzwoniłem do kasy biletowej i poprosiłem aby ktoś zabezpieczył walizkę, zanim zostałaby przywłaszczona albo co gorsza uznana za podejrzany pakunek i zabrana przez odpowiednie służby. Następnie z dyspozytorem uzgodniłem, że specjalnie dla podróżnej pociąg zatrzyma się na najbliższej możliwej stacji, czyli w Grodzisku Mazowieckim. Sprawdziłem nawet o której odjeżdża najbliższy pociąg do Warszawy. Jednak mimo to podróżna uznała, że lepszym zajęciem dla mnie byłoby sprzątanie dworcowych toalet.
A wszystko dlatego, że odmówiłem wezwania dla niej taksówki, ponieważ ona razem z motłochem nie będzie jechać pociągiem osobowym.
kolej
Ocena:
208
(224)
‹ pierwsza < 1 2 3 4 > ostatnia ›