Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

KoparkaApokalipsy

Zamieszcza historie od: 1 lipca 2011 - 19:25
Ostatnio: 26 października 2022 - 14:35
  • Historii na głównej: 98 z 148
  • Punktów za historie: 55885
  • Komentarzy: 1844
  • Punktów za komentarze: 13307
 

#50430

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja partnerka nie została przyjęta do pracy jako niania. Rodzicom ewentualnego podopiecznego podobało się wszystko poza jednym: podejściem kandydatki do czytania. Myślicie, że odmawiała spełniania tego obowiązku?

Wręcz przeciwnie. Jest wielką zwolenniczką czytania dzieciom. Rodzice natomiast nie chcieli na to pozwolić, obawiali się bowiem, że dzieci potem prosiłyby także ich o czytanie.
Oni za to na takie figle-migle nie za bardzo mają czas, a ich niezawodnym sposobem na pacyfikację dzieci jest sadzanie ich przed telewizorem. Wtedy siedzą spokojnie, nie ruszają się, nie gadają, niczego nie chcą. Idylla. A czytanie? Fuj.

rodzice roku

Skomentuj (99) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 891 (991)

#50040

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Basen, koło niego jacuzzi - bynajmniej nie prywatne, takie na 4-6 osób, a że sezon w pełni nie było nawet w połowie puste.

W pewnym momencie wtarabaniła się do niego potwornie przebrzydła baba - gruba i stara, że mózg się marszczy. Jak to mówili w "Pamiętnikach z Wakacji" - mocno folkowa. Wyciągnęła swoje przebrzydłe, grube i stare nożyska, i jazda ścierać pięty takim dinksem do ścierania pięt, co w Tesco reklamowali. Nie pumeksem, tylko czymś w rodzaju tarki do parmezanu.

Może powinnam była coś zrobić, ale baba nie wyglądała na taką, co mówi w języku innym, niż ojczysty, a cała sprawa rozgrywała się za kilkoma granicami. Wybaczcie więc, że nie sprowokowałam żadnej smakowitej pointy. Uciekłam.

folkowa baba

Skomentuj (52) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 331 (697)

#49077

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wynajmowaliśmy kiedyś mieszkanie pewnej samotnej pani z synkiem.
Pewnego dnia zadzwoniła, że - Jezusie Maryjo - odcięli prąd. Domyśliliśmy się, że stało się to wskutek jakiejś pomyłki i dobrze byłoby rzecz jak najszybciej wyjaśnić.
Problem polegał na tym, że ja w innym mieście, ojciec jeszcze w innym, a papiery i rachunki wprawdzie w tym samym co ja, ale i tak nie zdążyłabym dojechać przed zamknięciem "prądowni", a tam nie chcieli nic na telefon, tylko osobiście. Najwygodniej byłoby więc, aby wyjaśnianiem sprawy zajęła się sama lokatorka.

Proste, prawda?
O, jak się myliłam.

Zaczęło się od tego, że - jak już wspominałam - Baba żali się, że o Matko jedyna, prądu nie ma, a ona ma mięso w lodówce, pranie do zrobienia i dziecko musi zadanie napisać.

Tłumaczę więc, że dobrze byłoby, aby ona się tym zajęła, bo ani ja, ani ojciec nie damy rady mimo najszczerszych chęci.

Ale dziecko w lodówce i mięso musi zadanie odrobić!

Tłumaczę babie jak krowie matematykę, że ona jest najbliżej prądowni, pracę skończyła, ma czas w przeciwieństwie do mnie i ojca - niechże więc tam polezie.

Ale ona musi ten prąd bo mięso trzeba wyprać i dziecku ciemno w lodówce!

Usiłuję zwrócić uwagę na fakt oczywisty - że nie mam żadnego interesu w zabieraniu babie prądu i nie musi mnie przekonywać o przydatności tego medium, tylko że po prostu nie w mojej mocy, za to w jej mocy jest przywrócić zasilanie...

Ale lodówkę trzeba napisać i dziecko wyprać!

Jeszcze raz tłumaczę, że prądu jej nie wyczaruję i że najszybciej i najłatwiej ten prąd ona załatwi sobie sama.

Ale prąd musi być, bo lodówka w pralce i zadanie, i ciemno, i nie ma jak prania napisać!

Podaję adres prądowni, unaoczniam jak mogę najdobitniej, że do zamknięcia przybytku została godzina, a ja choćbym pękła nie zjawię się tam ani za trzy godziny i że ona może tam iść i załatwić prąd...

Ale mięso w pralce i ciemno!

Męczyłam się z babą pół godziny, ale trzeba przyznać - w końcu zajarzyła.

baba

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 909 (1159)

#46721

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zbudowano niedawno dużą, wyczesaną w kosmos pętlę... co tam pętlę, terminal! Okęcie dla tramwajów i autobusów, aż w telewizji mówili o heptyliardach megaton betonu, żelbetonu i kostki brukowej.

Koło pętli jest parking, tzw. parking zaporowy, coby ludzie spoza miasta parkowali, wsiadali w tramwaj i nie męczyli Matki Natury wyziewami ze swoich automobili.

Parking jest, jak przystało na taką okoliczność, spory - tak mi się przynajmniej wydawało. Wczoraj przyglądnęłam się dokładniej.
Płaska przestrzeń dostępna dla samochodów poza drogą jest, owszem, spora, ale miejsca parkingowe wyznaczone są na jakiejś 1/3. Resztę zajmuje rondo... ale jakie rondo! Wyczesane w kosmos, wielkie jak Droga Mleczna, promień ma taki, że mógłby po nim spokojnie krążyć pociąg. Tylko po co rondo przy wjeździe na parking, na którym na minutę mija się może 0,1 samochodu? Nie wiem.

komunikacja_miejska

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 467 (595)

#46178

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jest sobie chłopak, do 25-go roku życia mu jeszcze daleko, studiuje dwa kierunki. Za źródło utrzymania służy mu renta po zmarłym ojcu.

Wszyscy wiemy, że studenci często nie są zbyt zamożni, ale ten chłopak mimo otrzymywanej co miesiąc renty żyje po prostu w nędzy, często głoduje, od lat musi dbać o te same dżinsy i sweter.

Dlaczego?
Z pieniędzy ograbia go jego zdrowa fizycznie i psychicznie, a do tego całkiem jeszcze młoda (po 40-tce) mamusia, która nie próbuje nawet znaleźć pracy, ba, której nie chciało się nawet iść zarejestrować się w PUPie, by dostać zasiłek, do którego miałaby prawo. Kiedy tylko syn próbuje się zbuntować, matka uderza w płacz, szantażuje (chorą(?) matkę na śmierć głodową chcesz zostawić!), grozi.

Trwają próby wysłania chłopaka do psychologa, by jako-tako pozbierał się psychicznie i był w stanie pomóc matce nie poprzez utrzymywanie jej i pozwalanie na marazm, ale poprzez wspieranie jej w powrocie na rynek pracy... na razie do celu jeszcze daleka droga.

nikt tak nie kocha jak matka

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 679 (807)

#45379

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Grunwald, kilka lat temu, obozowisko dla "cywili", późny wieczór.

Moja matka siedziała przy ognisku przed swoim namiotem, ojciec już spał w środku. Grupa młodych chłopców przechodzących obok podeszła i spytała, czy mogą dołożyć papierki do naszego ogniska do spalenia, bo nie chcą zaśmiecać łąki, a koszy brak. Oczywiście matka się zgodziła, zbudowana taką postawą u młodzieży.

Przez chwilę jeszcze siedziała przy ognisku w melancholijnym nastroju, wpatrując się - jak pewnie większość z nas w takich chwilach - w dogasający ogień.
W końcu wstała, odwróciła się chcąc wejść po coś do namiotu.

W tym momencie wybuchły naboje podłożone przez tych s*synów do ogniska.

Gdyby nie wielka kłoda leżąca przy ogniu akurat od strony namiotu oraz ta sekunda, w której moja matka odwróciła się tyłem do ogniska, dzisiaj byłaby niewidoma i oszpecona. Dzięki niesamowitemu szczęściu skończyło się na osmalonych ubraniach i dziurkach w "tropiku" od rozrzuconych iskier.

Sprawa została zgłoszona na policję, ale do dziś rodzice nie dostali wezwania na rozprawę...

to taki wiek podobno...

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1007 (1059)

#43501

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Laboratorium biochemiczne to rozbite szkło, stężone kwasy i zasady, bakterie oporne na antybiotyki chętnie wskakujące we wszelkie ranki, pyły, opary i różne inne przyjemności.

Oczywiście w każdym takim laboratorium znajduje się apteczka oraz odbywają się regularne szkolenia BHP.
Apteczka jest ogólnodostępna, a jednak zamykana na klucz - ktoś mógłby przecież ukraść gazę i sprzedać ją na czarnym rynku, prawda?

Dzięki dużemu szczęściu test bojowy zapomnianej od lat apteczki odbył się w momencie, gdy właściwie nie była potrzebna. Ot, dziewczyna delikatnie skaleczyła się w palec czystym, zdezynfekowanym szkłem. Niby nic, ale opatrzyć trzeba.

Przez 15 minut pół zakładu głowiło się nad tym, jak otworzyć apteczkę. W końcu dziewczynę opatrzono plastrem kupionym w sklepiku instytutowym.

Coś mi się zdaje, że od dzisiaj wszyscy będą bardziej uważać na swoje bezpieczeństwo...

BeHaPpy

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 725 (773)

#43014

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejna historia o państwu Pe.

W mrocznych latach '90 państwo Pe przenieśli się z zacisznego osiedla w samo epicentrum patologii: na blokowisko, takie z prawdziwego zdarzenia, pełne blokersów.

Córka państwa Pe, podówczas młodsza nastolatka miała ogromne problemy z odnalezieniem się w nowym środowisku i wkupieniem w łaski blokerskiej dzieciarni. Młody człowiek ma wtedy dziwne pomysły, a przecież i dorosłym czasami ciężko jest zachować tożsamość, gdy znajdą się w nowym otoczeniu. Dziewczynka postanowiła upodobnić się do rówieśnic, obwiesiła pokój plakatami popowych gwiazd i ogólnie zdegenerowała, a degeneracja ta swój wyraz znalazła głównie w makijażu, raczej niestosownym u tak młodych osób.

Co zrobił pan Pe? Zamiast porozmawiać z córką, wytłumaczyć jej pewne zjawiska, pomóc jakoś w odnalezieniu się w nowym miejscu lub chociaż wspierać córkę i być przy niej w najtrudniejszym okresie... obciął jej rzęsy.
Bez rzęs się nie umaluje - problem solved.

państwo patologiczni

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 692 (814)

#42644

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia cafee przypomniała mi taki kwiatek z popularnego niegdyś teleturnieju dla uczniów szkół podstawowych.

Pytanie brzmiało: jak nazywa się barwnik, odpowiadający za odcień skóry i jej ciemnienie w czasie opalania.

Młody zgodnie z prawdą odpowiedział "melanina".

Otóż nie. Odpowiedź zapisana na karteczce prowadzącego brzmiała "pigment".
Klucz to klucz, może faktycznie nikt nie spodziewał się po dziesięciolatku znajomości słowa "melanina" wobec czego klucz uwzględniał mniej szczegółową odpowiedź, ale dlaczego żaden z dorosłych - prowadzący, reżyser - nie znali tego pojęcia i nie uznali odpowiedzi chłopca?

W teleturnieju nie grało się dla przyjemności, stawka możliwa do wygrania była dość spora (chyba szła na szkołę). Nie pamiętam, czy młodemu udało się odrobić stratę.

telewizja kłamie

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 604 (664)

#39880

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejna rozmowa autobusowa, tym razem o... ale czekajcie na pointę.

Pani mówi do swojej koleżanki:
- Wiesz, ja jak najszybciej chcę już w domu być, bo dziecko mam chore. Od paru dni mi córeczka już kaszle, katar ma, no biedactwo małe. Daje jej syropki, smaruje ją maścią *** (audycja nie zawiera lokowania produktu) po pleckach, ale mało, żeby jej nie podrażniło. Poza tym to wie pani: człowiek to sobie w nocy wstanie jak mu nos zatyka, wysmarka się, a dziecku to przeszkadza, źle śpi, męczy się...

(zdziwiło mnie to troszkę, bo pani wiekowo pasowałaby mi raczej na babcię dzidziusia, ale co ja tam wiem. Mogła Sara stuletnia urodzić, to mogła i ta pani)

...już w piątek z nią u lekarza byłam, dostała zwolnienie, dzisiaj do pracy nie poszła...

W tym momencie musiałam zacząć udawać, że kaszlę aby nie było słychać mojego parsknięcia śmiechem. Co jak co, ale w porównaniu z tą mamuśką moja nadopiekuńcza mama daje mi kilometrowe luzy. Zastanawiam się, czy skoro mamuśka "plecki smaruje", to pomaga też swojej córeczce się wysmarkać, żeby jej w nocy nie męczyło.

mamuśka

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 783 (919)