Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

KoparkaApokalipsy

Zamieszcza historie od: 1 lipca 2011 - 19:25
Ostatnio: 26 października 2022 - 14:35
  • Historii na głównej: 98 z 148
  • Punktów za historie: 55885
  • Komentarzy: 1844
  • Punktów za komentarze: 13307
 

#72277

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W pracy pracujemy na różnych wspólnych sprzętach (wirówki, cieplarki itp.). Na wiele z nich obowiązuje zeszycik rezerwacji bądź kalendarz on-line, a karteczka z informacją o tym, jak i gdzie można się zapisywać jest przyklejona do każdego urządzenia. Ogólnie jest też zwyczaj, by wszystko, co wkłada się do wspólnych przestrzeni/sprzętów/szafek podpisywać.

Niedawno jednak zaczęły nam się pojawiać w cieplarce tajemnicze kolby i probówki: w żaden sposób nie opisane (tzn. opisane tak, że właściciel wiedział, co w nich ma, ale nie szło dojść, kto jest właścicielem) i pozostawione przez kogoś, kto nie miał rezerwacji. Czasami hodowle w tych kolbach przerastały, zdychały, zaczynały śmierdzieć, żyć na nowo, ewoluować i przysyłać emisariuszy negocjujących warunki rozejmu.

Wywiesiliśmy na drzwiczkach cieplarki kartkę A5 z ładnie i uprzejmie sformułowaną prośbą, by tego nie robić. Nie pomogło.

Po jakimś czasie przykleiliśmy na drzwiach obok starej kartki nową, A4, z wielkimi czerwonymi wołami oraz zdecydowanie mniej uprzejmie sformułowaną prośbą. Kartka była usytuowana strategicznie, czyli tak, że otwierając drzwiczki trzeba było jej dotknąć, a ustawiając temperaturę trzeba było na nią zerknąć.

Kilka dni temu, gdy chciałam (zgodnie z rezerwacją) zacząć korzystać z cieplarki, znów znalazłam w niej całe góry niepodpisanej w żaden sposób bujnej wegetacji. Po karczemnej awanturze właściciel się znalazł. Tłumaczył, że nie zauważył kartek.

No i teraz już sama nie wiem... Jeśli kłamał, to jest to niepojęte chamstwo. Mam jednak dziwne wrażenie, że mógł mówić prawdę, a jeśli tak, to od teraz już chyba naprawdę nic mnie nie zdziwi w kwestii ludzkiego nieogaru.

nieogar

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 253 (275)

#71920

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Do średnio zatłoczonego autobusu wchodzi stareńka babuleńka (a może nawet prababuleńka?) z wnukiem w wieku późnopodstawówkowo-gimnazjalnym. Oczywiście na ten widok zrywa się pierwszy z brzegu dżentelmen. Babuleńka z miłym uśmiechem wskazuje zwolnione miejsce wnusiowi, żeby sobie usiadł.

Wnusio siada z bananem na twarzy.

Ja wiem - jej wybór. Sama pewnie wychowała swoje dziecko, które tak z kolei wychowało wnusia. Tylko, że jakoś tak, no, kurde no...

P.S.
Wnusio nie miał żadnych gipsów, kul ani nawet smutnej minki, która mogłaby wskazywać, że kiepsko się czuł.
Gdy otrząsnęliśmy się z szoku, miejsce dla babulinki też się znalazło.

takie będą rzeczypospolite

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 193 (251)

#71958

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Co jakiś czas kolejna osoba chwali się w Internetach tym, jak to się fajnie bawi z papugą, ilustrując swoje wypowiedzi zdjęciami, od których włos się jeży na głowie. Nie będę już pisać dokładnie, co to za przypadki. Dość, że mniej więcej raz na kilka dni jakiś pacan wrzuca zdjęcie ptaka jedzącego trującą roślinkę lub fast food, względnie bawiącego się czymś, czym łatwo może się skaleczyć/zadławić (skaleczenie języka oznacza dla większości ptaków śmierć głodową, a że dzioba używają jak ręki, to o skaleczenie nietrudno).

Po zwróceniu uwagi, mniej więcej w 1/3 przypadków właściciel reflektuje się, dziękuje za radę i zmienia postępowanie. Pozostali? No cóż.

"Bo wyście wszyscy są hejterzy i trolle". No tak. Teraz każde złe słowo w internecie to hejt i trolling. Trochę taka internetowa wersja poprawności politycznej.

"Mojej papudze się jeszcze nigdy nic nie stało". To znaczy, że jeśli zagram w rosyjską ruletkę i za pierwszym razem się nie zastrzelę, rosyjska ruletka staje się dla mnie całkowicie bezpieczną zabawą?

I hit:

"Ja jestem dorosły! Dorosłej osobie nie trzeba mówić, co ma robić!"
I tu następuje zwarcie w moim mózgu. Jeśli nieletni z głupoty zabije zwierzę, to znaczy, że nieletni z głupoty zabił zwierzę. Jeśli dorosły z głupoty zabije zwierzę, to znaczy... że zrobił to nie z głupoty, tylko specjalnie?
Może Wy pomożecie zrozumieć ten argument?

właściciele zwierząt

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 267 (305)

#71824

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Grupa koleżanek ze studiów pojechała na wakacje do leśnego domku należącego do rodziców jednej z dziewczyn. W ramach opieki i nadzoru znalazł się tam też jej starszy brat.

Inna z dziewczyn była wojującą feministko-pro-wszystko. Bardzo szybko zaczęła buntować się przeciwko temu, że dziewczyny przygotowywały śniadanie, gdy "rodzynek" odpoczywał. Nie, nikt jej nie zmuszał do gotowania. Po prostu nie podobało jej się, że koleżanki z własnej woli uległy opresyjnemu patriarchatowi oraz szowinistycznej kulturze gwałtu.

Zaproponowano jej, żeby w ramach egalitarnego podziału obowiązków wzięła drugi rower, drugi plecak i następnego dnia na wzór owego chłopaka zwlekła się z łóżka o siódmej, by razem z tą opresyjną seksistowską świnią popedałować do marketu oddalonego o kilkanaście kilometrów oraz przypedałować z powrotem pod górkę z produktami, z których uciśnione kury domowe mogłyby zrobić kolejne śniadanie.

Nie skorzystała z propozycji, ale nadal wojuje.

Hipoministki

Skomentuj (89) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 372 (438)

#71429

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Byłam kiedyś na pokazie walk bronią białą. Scena była oddzielona od widowni sznurkiem na palikach - oczywiste więc było, że granica nie stanowi żadnej fizycznej ochrony, a jedynie wyznacza linię, poza którą widzowie będą poza zasięgiem zamierzonych i niezamierzonych ciosów. Między sznurkiem a pierwszym rzędem krzeseł było jeszcze ok. 1,5 m wolnego miejsca "na wszelki wypadek".

Rola sznurków na palikach umknęła grupce kilku chłopczyków w wieku przedszkolnym, którzy - jak to dzieci - od razu zaczęli naśladować sportowców (aktorów? no, pokazywaczy) i biegać po tym nawszelkowypadkowym pasie sali, niebezpiecznie grawitować w stronę sceny, a w końcu przełazić pod sznurkiem.

Dziwne, że nic nie dotarło też do rodziców ani do organizatorów imprezy nawet w momencie, gdy dwa razy w ciągu kilku minut chłopczyk wbiegł za sznurek i prawie spotkał się z przeznaczeniem każdego śmiertelnika. Aktorzy, mimo że byli wyraźnie zażenowani, kontynuowali pokaz (była to grupa z Japonii - może liczyli na to, że organizatorzy w końcu zainterweniują, może u nich zwracanie uwagi i stawianie wymagań organizatorom nie jest przyjęte, może pomyśleli "a kij, jedno gaidzińskie dziecko w tę czy w tamtą...").

W końcu ja postanowiłam zwrócić uwagę matce jednego z chłopców (chociaż nie powiem, żeby nie pojawiły się w mojej głowie myśli o nagrodzie Darwina i o tym, że latorośl takiej kretynki pewnie sama też rozumem nie będzie grzeszyć). Nie liczyłam, że kierowca autobusu zaklaszcze. Nie liczyłam, że gromadka dzieci w strojach ludowych przyniesie mi czekoladę na aksamitnej poduszce, ale miałam nadzieję, że chociaż matka chłopczyka zrozumie zagrożenie i jakoś zapanuje nad synem.

Oburzyła się.
Oburzyła się "sąsiednia" matka.
Oburzył się cały pierwszy rząd widzów.

Może ja czegoś nie ogarnęłam? Może szatkowanie pięciolatka naginatą miało być częścią pokazu?

matka roku

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 330 (354)

#71182

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dostałam kiedyś z uczelni zaproszenie na dwudniowe warsztaty w ramach programu walki z seksizmem, promowania równouprawnienia i takich tam.

Sobota - temat 1. Jak bronić się przed przemocą, jak reagować na ataki na siebie.

Niedziela - temat 2. Jak ograniczyć w sobie potrzebę złego traktowania innych i stłumić instynkty wywołujące agresję.



W sobotę zajęcia przeznaczone wyłącznie dla kobiet, a w niedzielę zajęcia przeznaczone wyłącznie dla mężczyzn.

Ba dum tss

Skomentuj (55) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 295 (335)

#68715

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Akcja rozgrywała się na FB i odbiła się szerokim echem. Nie brałam udziału w walkach, ale widzę, że nikt z aktywnych uczestników nie "zaklepał" sobie historii, to opiszę:

Pewna ę ą bułkę przez bibułkę restauracja ogłosiła nowe menu, w którym znalazła się ryba o dość idiotycznej nazwie, a mianowicie "pstrąg krakowski". Z racji, że taki zwierzak nie istnieje, zatem wyguglać go ciężko, a jednak chciałoby się wiedzieć, co się zje, pewna pani spytała, co to za pstrąg jest.

"No krakowski"

Pani zatem wytłumaczyła, że chodzi jej o nazwę gatunku. Pstrąg pstrągowi nierówny, nie ma się co dziwić.

Informacji nie uzyskała, natomiast po dłuższej (i ze strony tej pani bardzo kulturalnej mimo widocznej determinacji) wymianie zdań dowiedziała się, że:

- oni se mogą nazywać jedzenie jak chcą i nikomu nie muszą mówić, co to tak naprawdę jest
- jest upierdliwa
- leczy swój ból d*y kosztem restauracji (sic)
- ma nie cwaniakować
- jak jej się nie podoba to...

chyba właściciel

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 302 (454)

#68690

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejny pan pochwalił się na forum, że kupił sobie papugę - i to nie byle jaką. Ręcznie karmione osobniki tego gatunku osiągają ceny kilku tysięcy złotych.

Papugę trzyma w klatce, w której nie jest ona w stanie nawet w pełni rozłożyć skrzydeł. OK, kubatura klatki jest spora, ale tylko z racji wysokości... którą ptak może najwyżej wykorzystać po to, by skoczyć z góry na główkę i się zabić, bo na pewno nie polata; nawet się nie przeciągnie.

Facet oczywiście nie prosił o pomoc, nie pytał o radę, nie dziwił się, że (jak widać na zdjęciach) papuga jest smutna i wystraszona, ma połamane pióra. Jedyne, czego pragnął to "wow, ale jesteś super". Facet pochwalił się bowiem również tym, że klatkę dorwał na promocji, bo przecież on taki cwany i bystry.

Gdy zwrócono mu uwagę, że taką klatkę może sobie co najwyżej w***ystawić na sprzedaż na alledrogo, a swojemu pupilowi powinien zapewnić coś innego wpadł w szał, zwyzywał wszystkich od polaczków cebulaczków i gdzieś przepadł.

O cenach nie piszę z powodu postawy "drogi zwierzak powinien mieć drogie rzeczy". Chodzi mi o to, że skoro facet miał dziengi na ptaka (oraz karmy dla niego, bo ten gatunek okruszków nie je) to miałby i na nową klatkę. Powstrzymała go jedynie duma uniemożliwiająca przyznanie się do błędu.

zwierzaki

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 321 (379)

#67510

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na forum hodowców zwierząt pewna pani prosiła o radę, bo jej jedna papuga zdechła, a druga zaniemogła.

Radę dostała, ale mimo to dniami i nocami wylewała swoje żale, na gorąco relacjonując powolne zdychanie owej papugi i okraszając wszystko tysiącami smutnych emotków. Opisywała rozpacz i poczucie krzywdy, że jak to JEJ było ciężko, że za co JĄ los tak doświadczył. Retorycznie pytała, jak ONA sobie z tym psychicznie poradzi, jak ONA psychicznie to wytrzyma. Kij z tym, jak się czuje ptak. Grunt, żeby z milionami emotek opisać, jak to babie źle.

Potem było jeszcze gorzej, albowiem druga papuga również przeniosła się do krainy wiecznych łowów. Zaczęły powstawać elegie na jej cześć.

Część użytkowników zaciekawiła się jednak, co mogło tak szybko zmieść do grobu dwa ptaki po kolei. Koniec końców okazało się, że baba obie papugi wykończyła poprzez udostępnienie im do zabawy trującej rośliny (lista trujących roślin jest łatwa do znalezienia na każdej stronie zajmującej się tematem).

Zero refleksji. Zero poczucia winy. Poczucie niesprawiedliwości i krzywdy za to level 9000.

Dobrze tylko, że pani kolejnych ptaków już na pewno nie weźmie, bo to taka straszna trauma i taki ból, że ona już nie da rady tego drugi raz przechodzić...

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 388 (456)

#67509

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Swego czasu przeleżałam w szpitalu 3 dni celem wykonania badań krwi.

Nie, nie jakiś magiczny stały monitoring nanobotem podanym dożylnie, który przemierzając moje tętnice wysyłałby radiowe sygnały o swoich znaleziskach do turbokomputera. Zwykłe pobranie krwi i wysłanie do laboratorium na oznaczenia poziomów różnych takich. Po prostu NFZ nie refunduje tego typu badań, jeśli nie są połączone z hospitalizacją przez przynajmniej 2 noce.

Czy tylko mnie się wydaje, że lepiej płacić za pobranie i oznaczenie, niż za pobranie, oznaczenie oraz 3 dni karmienia i obsługi pacjenta?

słuzba_zdrowia

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 350 (402)