Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Lewanna

Zamieszcza historie od: 12 lipca 2011 - 23:23
Ostatnio: 9 lipca 2012 - 2:19
  • Historii na głównej: 14 z 36
  • Punktów za historie: 11536
  • Komentarzy: 161
  • Punktów za komentarze: 1066
 

#18718

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie o moim „ulubionym” banku.

Idę kiedyś do bankomatu, wiem, że na pewno mam pieniądze, a bankomat mówi: chała, brak środków na koncie. Pierwsza myśl to rozwalić dziada, druga - iść do banku i zrobić drakę. Wybrałam drugą możliwość.

Panienka z okienka okropnie się zdziwiła. Sprawdziła wszystko dokładnie, okazało się, że się „po prostu pomyliła” - zamiast potrącić mi 80 zł, potrąciła 800. Zamiast środków na koncie miałam debet, rata za pralkę nie poszła, bo nie miała z czego. Panienka była oburzona moimi pretensjami - przecież ona się tylko pomyliła, wszystko się już wyjaśniło.

Pieniądze już mam z powrotem, to znaczy będę miała jutro, dzisiaj jeszcze nie mogę z nich korzystać. Poprosiłam wobec tego, żeby wysłała tę zaległą ratę, na którą było wystawione zlecenie stałe (stałe zlecenia są bezpłatne). A panienka na to:
- Opłata 3 zł.
Pytam z jakiej racji, przecież to stałe zlecenie, a panienka z uśmiechem:
- Ale nie miała pani środków na koncie, więc nie poszło jako zlecenie stałe, musi pójść jako jednorazowe.

Tego mi było trzeba. Nie miałam środków na koncie, bo mi je przez pomyłkę zabrała, a teraz każe sobie płacić za swoje błędy? Draka, jaką zrobiłam, była naprawdę godna podziwu. Aż kierowniczka przyleciała.

Oburzona panienka usiłowała się bronić:
- Przecież to tylko trzy złote.
- Ale to moje trzy złote. - Darłam się. - Po wyjściu z banku mogę je oddać pierwszemu żebrakowi, jeżeli wpadnę na taki pomysł, ale nie zamierzam płacić bankowi za błędy jego pracowników.

W końcu kierowniczka przeprosiła mnie (do panienki cały czas nie docierało, że robi coś nie tak), odzyskałam swoje pieniądze tego samego dnia, rata poszła bez dodatkowej opłaty.

Minęły może dwa miesiące i ta sama historia: znowu bankomat informuje mnie, że brak środków na koncie. Wściekłam się, wpadłam do banku jak burza. No i co się okazało?

Moje pretensje są nieuzasadnione. Bank właśnie wdraża nowy system, wprowadzają do niego dane, jednorazowo mogą wprowadzić dane tylko dziesięciu osób. Ja jestem w którejś tam dziesiątce, pieniądze powinny być dostępne za pół godziny. Na moje pytanie, co mam robić przez te pół godziny, uprzejma pani poinformowała mnie, że mogę przecież iść na kawę lub po zakupy. Zaproponowałam jej wobec tego, żeby mi pożyczyła trochę pieniędzy, bo za kawę czy zakupy muszę zapłacić, a oni pozbawiają mnie dostępu do moich pieniędzy. Pani była oburzona: jak tak można, przecież oni robią wszystko dla klientów, a klienci ciągle niezadowoleni.

Rzeczywiście, ten bank nie ma szczęścia do klientów. Od znajomych też słyszałam różne historyjki związane z jego funkcjonowaniem, powoli ludzie przenoszą się do innych banków. Chyba i mnie to czeka.

bank z żubrem

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 618 (642)

#15851

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejna historyjka z Allegro.

Kupił u mnie książkę pewien pan. Nie odzywał się przez dwa tygodnie, więc wysłałam mu przypomnienie. Wytłumaczył się, że zapomniał, przeprasza, już przelewa pieniądze.

Po kolejnych dwóch tygodniach, kiedy nadal nie było pieniędzy, wystąpiłam do Allegro o zwrot prowizji. No i wtedy się zaczęło.

Do każdego delikwenta, który nie zapłacił za zakupiony przedmiot, Allegro wysyła mail z pytaniem, co się stało. Pan widocznie też dostał takiego maila, bo zaczął mnie bombardować korespondencją.

Najpierw było, że już zapłacił. Żebym koniecznie sprawdziła, bo na pewno mam pieniądze na koncie. Sprawdziłam, nie było. No to on sprawdzi u siebie. Za chwilę mail od niego, że właśnie sprawdził, nie wiadomo dlaczego pieniądze wróciły z mojego banku, ale on już wysyła. Po dwóch dniach dalej nie było.

Dostawałam od niego po kilka maili dziennie. Tłumaczenia były różne: a to już wpłacił, a to zaraz wpłaci, a to właśnie idzie do banku, bo przez internet nie może przelać, a to wpłaci następnego dnia, bo w tej chwili nie ma pieniędzy na koncie.

Grzeczny był, nie powiem, ale korespondencja z nim pochłaniała trochę za dużo czasu. W końcu napisałam mu, że koniec, nie chcę żadnych wyjaśnień, albo za trzy dni pieniądze znajdą się na moim koncie, albo wystawiam negatywa.

No i tu najfajniejsze: „Niech pani wystawia, ale zobaczy pani, jak się pani zdziwi, gdy pieniądze będą na pani koncie. Człowieka łatwo skrzywdzić, nie chcę już pani książki, dla mnie ważne, że zapłaciłem. Jeszcze mnie pani będzie przepraszała” - i tak dalej w płaczliwym stylu. Chyba chciał, żebym poczuła wyrzuty sumienia, że gnębię niewinnego, uczciwego człowieka.

Pieniądze nie wpłynęły do dzisiaj. A historia miała miejsce jakieś cztery lata temu.

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 554 (630)

#15252

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O dziennikarzach telewizyjnych będzie, którzy porażają inteligencją.

Firma, w której pracowałam, mieściła się na warszawskiej Pradze. Nasze okna wychodziły na spokojną uliczkę, którą przemieszczali się ruscy handlarze ze stadionu na Bazar Różyckiego i odwrotnie.

W jednej z bram starej kamienicy naprzeciwko czaili się złodzieje. Kiedy ruskie handlarki szły sobie spokojnie, wypadali znienacka z bramy, wyrywali im torebki i uciekali. Kiedyś jedna za nic nie chciała puścić torebki - widocznie miała tam niezły utarg - łobuz tak długo szarpał, aż ją przewrócił, a później ciągnął za sobą po ulicy tak długo, aż pasek od torebki się urwał.

Z naszych okien wszystko było widać, postanowiliśmy interweniować. Policja i straż miejska owszem, były zainteresowane, podjęto jakieś działania, niestety, bezskuteczne. Napady cały czas się powtarzały.

W końcu wpadłam na pomysł, żeby zadzwonić do telewizji. Robią różne programy interwencyjne, niech to sfilmują i pokażą, bo przecież takie napady w biały dzień to jest naprawdę wielki skandal. Zadzwoniłam do wybranej redakcji, streściłam sprawę. Oczywiście przyjadą. Wytłumaczyłam im gdzie i poprosiłam, żeby się jakoś zakamuflowali, złodzieje nie muszą wiedzieć, że będą filmowani.

Przyjechali następnego dnia. Z pełną paradą, oznakowanym samochodem, cała grupa: facet z wielką kamerą na ramieniu, dźwiękowiec obwieszony różnymi ustrojstwami, pani dziennikarka i jeszcze ktoś tam z obsługi.

Siedzieli u nas parę godzin, wypili morze kawy, wypalili masę papierosów i nic. Nie było żadnego napadu, nikomu nic nie wyrywano, nie mieli co filmować. W końcu zebrali się i pojechali. Niezadowoleni byli bardzo.

Gdy wychodziłam z pracy, portier poinformował mnie, że dzisiaj też obrobili kilka ruskich. Tyle że przy drugiej bramie, której od nas nie widać, bo zasłaniają ją drzewa i inne budynki.

Tak to złodzieje okazali się sprytniejsi od dziennikarzy.

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 385 (481)

#14601

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nigdzie nie ma tylu piekielnych, co na Allegro - każdy, kto korzystał z tego serwisu, zgodzi się chyba ze mną.

Jakiś czas temu sprzedawałam na Allegro książki dla dzieci. Fajne, niedrogo, szły jak świeże bułeczki. Nauczona przykrym doświadczeniem przy każdym opisie dodawałam klauzulę: "Nie wysyłam za pobraniem".

Pewnego dnia kupiła u mnie książkę jakaś dziewczyna. Po zakończeniu aukcji przysłała mi maila, że życzy sobie wysyłkę za pobraniem. Odpisałam, że nie ma takiej możliwości. Na to ona przysłała mi maila, w którym nawyzywała mnie od oszustek, że chcę ją okraść, że zmieniam zasady aukcji po jej zakończeniu.

Wiadomo, że po zakończeniu aukcji nie można wprowadzić żadnych zmian. Usiłowałam jej to wytłumaczyć, ale nie dotarło. Dalej mnie wyzywała od oszustek. W końcu napisałam, że czekam na wpłatę, a jak nie, to występuję do Allegro o zwrot prowizji.

Wpłaty oczywiście nie było, zwrot prowizji dostałam. Sprawę uznałam za zakończoną. Wystawiłam komentarz negatywny.

Minął może rok, kiedy dostaję od panienki maila z prośbą o usunięcie negatywnego komentarza. Tłumaczyła się, że do aukcji przystąpił jej 10-letni syn, który nie przeczytał zasad i zalicytował. Zapytałam więc, która wersja jest prawdziwa - czy ta, że chce wysyłki za pobraniem, czy ta z zakupem dokonanym przez syna.

No i wtedy się zaczęło! Takimi wyzwiskami nikt mnie jeszcze nigdy nie obrzucił. Pomijając wulgaryzmy, zostałam nazwana "starą panną, która kocha literaturę dziecięcą", "konfidentem życiowym" (cokolwiek to znaczy), dowiedziałam się, że na pewno jestem tak samo brzydka jak głupia, że trącę pedofilią. No i życzenia: "żebyś ty nigdy w życiu szczęścia nie zaznała".

Cytuję dokładnie, bo mam te wszystkie maile. Miałam ochotę złożyć na nią skargę, bo to ewidentna obraza, ale dałam sobie spokój. Osoba najwyraźniej z zaburzeniami psychicznymi. Trzeba leczyć a nie karać. Nie mam czasu na zajmowanie się wariatami.

Piekielna panienka chyba nie tylko ze mną miała scysję, bo po jakimś zawieszono jej konto. Wisi do dzisiaj :)

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 448 (540)