Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

LittlePretty

Zamieszcza historie od: 25 grudnia 2011 - 16:55
Ostatnio: 12 marca 2019 - 12:01
  • Historii na głównej: 2 z 6
  • Punktów za historie: 1562
  • Komentarzy: 161
  • Punktów za komentarze: 1323
 
zarchiwizowany

#23031

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia zasłyszana.

Mniej więcej w latach 80-tych lub na początku 90-tych w moim miasteczku mieszkało małżeństwo z córką, na potrzeby historii nazwijmy ją Kinga, w wieku około 11 lat. Mieli oni sąsiada, dobrego przyjaciela rodziny, często odwiedzali się nawzajem, a i córka sama chodziła do pana, którego uważała niemalże za wujka.

Pewnego dnia Kinga wyszła do ′wujka′. Nie wracała stamtąd jednak bardzo długo, więc rodzice zaczęli się niepokoić. Poszli do sąsiada, który powiedział, że dziewczynki u niego nie było. Na policję trafiła sprawa o zaginięciu córki.

Odnaleziono ją po kilku dniach. W foliowym worku. Poćwiartowaną i wyrzuconą do pobliskiego lasu.

Zabił ją sąsiad. Ten sam który przez lata był najlepszym przyjacielem rodziny i któremu bezgranicznie ufali...

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 67 (219)
zarchiwizowany

#22871

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Oto historia o tym, jak pozbyłam się kolczyków, które dostałam od nieżyjącej od 6 lat babci, a współlokatorka 70 zł i połowy ubrań...
Ostrzegam bardzo długo, bo sama sprawa trochę się ciągnęła.

Ci, którzy mieszkają/mieszkali w internacie lub tym podobnym wiedzą, że czasem można trafić na różnych ludzi w pokoju. Przez mój, w zeszłym roku przewinęło się w sumie pięć nie mieszkających już tam dziewczyn. Dwie z nich wspominam bardzo miło, pozostałe już niekoniecznie. Jedną z nich była Karina.

Karina wprowadziła się mniej więcej pod koniec września zeszłego roku, niedługo po wyprowadzce dwóch innych piekielnych. Na początku wszystko było w porządku, dogadywałyśmy się w miarę dobrze, każda z nas starała się zachować po sobie porządek (mieszkałyśmy w trójkę, prócz Kariny mieszkała z nami jeszcze Julia), jednym słowem okej. Do czasu...

Po kilku tygodniach zaczęłam zauważać ginięcie z mojego portfela drobnych pieniędzy (2, 5 zł), jednak nie zwracałam na to większej uwagi, wiadomo, zawsze można było je gdzieś wydać, lub po prostu mogły wypaść. W każdym bądź razie nie przejęłam się tym.

Niedługo po tym Julia powiedziała, że prawdopodobnie jej portfel schudł o 20zł, ale nie jest pewna, co mogło się stać z tymi pieniędzmi, wydała, zgubiła, czy zostawiła w domu, postanowiła się tym, jednak specjalnie nie martwić. Był to mniej więcej koniec października.

Jakieś trzy tygodnie później Julia powiedziała mi, że tym razem straciła 50zł. Na pewno ich przypadkiem nie wydała, bo nie jest to specjalnie drobna suma, żeby nie zauważyć wydatku. Mówiła również, że na pewno nie zostawiła ich w domu, bo zginęły tydzień wcześniej i sprawdzała czy nie leżą na jej biurku. Zaczęła podejrzewać kradzież. Zupełnym "przypadkiem" Karina pojawiała się wtedy w coraz to nowych ciuchach, dodatkach, butach lub chwaliła się na jakich to zakupach z koleżanką nie była.

Na początku stycznia Julia trafiła do szpitala. Jej szafa z ubraniami w internacie nie była zamykana na klucz, gdyż został on w niej złamany na początku września. Po powrocie stamtąd nie mogła znaleźć spodni, paska i dwóch bluzek, które niezwykle podobały się Karinie. J. była niemal pewna kto ją okrada, jednak nie miała na to żadnych dowodów, więc nie mogła nic zrobić.

W któryś poniedziałek, kiedy jeszcze nie przyjechałam z domu do internatu zadzwoniła do mnie Julia:
- Little Pretty, zginęła mi stówa.
- Jak to zginęła ci stówa?
- No miałam 400zł w portfelu, z czego 300 miało iść na białą szkołę i 100 na przeżycie w tym tygodniu i nie mam jej.
- Jesteś pewna, że tyle miałaś? Nie zostawiłaś gdzieś?
- Nie. Było tak, że w pokoju byłam ja i Karina. Szłam umyć zęby (łazienki mamy poza pokojami, żeby tam dotrzeć, trzba przejść ok 10m korytarza) i chwilę przed tym sprawdzałam ile mam. były 4 stówy. W pokoju została sama Karina, wróciłam i brakuje 100zł. Zrobiłam jej małą awanturę, bo nikogo innego w pokoju nie było, wyparła się. Ona musiała to zabrać, tym bardziej, że mówiła, że rodzice obcięli jej kieszonkowe do 50 zł, a ona chciała iść za to kupić sobie bluzkę i prezent koleżance. Nie wiem co robić, bo za białą muszę zapłacić.
- Dobra, ja już jadę, pogadamy popołudniu.
Gdy weszłam do pokoju torba Julii stała na środku pokoju. Przesunęłam ją, a moim oczom ukazało się zmięte 100 zł. Dzwonię.
- Znalazłam twoją kasę, leżała zmięta na podłodze pod torbą.
- Niemożliwe. Te pieniądze były wyjęte prosto z bankomatu, nie mogły się pozginać. Widocznie się wystraszyła i oddała.

O tej sprawie nie wspominałyśmy do czasu, kiedy zauważyłam zaginięcie moich złotych kolczyków i łańcuszka. Powiedziałam o tym Julii. Stwierdziła, żebym spytała Kariny, może nic z nimi nie zrobiła i znajdą się magicznie jak jej 100 zł. Tak też zrobiłam. Jedyną odpowiedzią K. było "zobacz za łóżkiem". Okazało się, że tam powędrował mój łańcuszek, znajdujący się uprzednio w kuferku z biżuterią.

Przelało to czarę goryczy. Tego samego dnia zrobiłyśmy Karinie awanturę, stawiając ją pod ścianą. Przez kilka błędów, które popełniła, została zmuszona do przyznania się do kradzieży 100zł, reszty z barku dowodów nie.

Jakieś dwa dni później Karina weszła do pokoju zapłakana, rzuciła mi się na szyję przepraszając. Na moje pytanie o co chodzi, odpowiedziała, że to ona ukradła kolczyki i sprzedała je. Chciała je odkupić, ale nigdzie już ich nie było. Jej mama po nią jedzie i się wyprowadza, a pieniądze za kolczyki zostaną mi zwrócone. Tak też się stało. Nie zmienia to jednak faktu, że kolczyki miały większą wartość sentymentalną, niż materialną, której nikt mi nie zwróci. Do kradzieży całej reszty K. się nie przyznała, a my nie mogłyśmy jej tego udowodnić.

A teraz na sam koniec. Kiedy po Karinę przyjechała jej matka, wychowawczyni internatu wspomniała o tamtych 100zł. Jedynym komentarzem matki było "To po co jej tyle pieniędzy w portfelu? Miała by mniej to Karinka by nie ukradła."

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 381 (391)
zarchiwizowany

#22781

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kolejna historia z Kasią w roli głównej.

Otóż od około 2 lata Kasia ma chłopaka. Nic w tym dziwnego, pomimo wątpliwej urody Katarzyny. Ale jak to mówią "każda potwora...". Samo posiadanie chłopaka nie jest niczym piekielnym czy nienormalnym, lecz przy Kasi nic takim nie jest. Do rzeczy..

1. Pewnego dnia Kasia przyszła do szkoły niezwykle uradowana. Nikt nie zwracał na to uwagi, nikt nie pytał o powód szczęścia, więc Kasia sama postanowiła się nim podzielić: "Wiecie, wczoraj był u mnie Marek i było tak fajnie... Całowaliśmy się i w ogóle, a potem zaczął mnie rozbierać... I uprawialiśmy seks... Ja nie wiem jak do tego doszło, bo to stało się tak nagle... Ale było super i chcę to powtórzyć, nawet nie wiecie jakie to niesamowite uczucie, jak w ciebie wchodzi... Ale teraz boję się, że jestem w ciąży, bo robiliśmy to bez zabezpieczeń..."

2. Normalne są już opowieści w stylu "A mój Marek to cały rok się starał żeby mnie zdobyć", "A ja z moim Markiem to byłam wczoraj w sklepie i była tam taka seksowna bielizna i on chciał mi ją kupić, bo stwierdził, że będę w niej mega gorąco wyglądać" lub "Byłam wczoraj u mojego Marka i jego mama upiekła ciasto. Zjadłam jeden kawałek, patrzę... A tu ciasta nie ma! Pytam więc Mareczka czy on to zjadł, a on że przecież go znam, obżartuch jeden".

3. Gdy Kasia i Marek przeżywali kryzys każdy musiał o tym wiedzieć. Pewnego dnia podeszła do mnie, otworzyła portfel ze zdjęciem Mareczka, zaczynając tym samym monolog: "Och... Po co ja mam jeszcze jego zdjęcie... Przecież to już koniec, teraz jesteśmy w separacji... Ale było tak fajnie... Chyba muszę je wyrzucić, ale tak mi go szkoda".
Kilka dni później ponownie doszło między nimi do zbliżenia, po czym Mareczek powiedział jej, że ten seks niczego nie zmienia i dalej są tylko znajomymi...

4. Kiedy ponownie się ze sobą zeszli, historie miłosne powróciły. Oto kolejna z nich "A wczoraj to ja byłam u Mareczka i leżeliśmy sobie na łóżku i on zaczął się do mnie dobierać... I mówię mu ′może nie?′, a on dalej swoje, więc ja znowu ′ale może nie′ ale on dalej. I ja tak bardzo tego chciałam ale znów mówię mu ′ale może nie?′. I chwilę później weszli jego znajomi do pokoju i dobrze, że nie odkryli koca, bo by wszystko widzieli..."

Historii opowiadała dużo więcej, ale wyglądały mniej więcej tak samo, więc nie widzę sensu powtarzania.

Na koniec słowo ode mnie: ludzie co mnie obchodzi życie erotyczne innych? Kasia chyba uważa, że jej powinno interesować szczególnie.

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (36)
zarchiwizowany

#21573

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Witam wszystkich. Jak wiele osób ostatnio postanowiłam przestać żerować, a zacząć spisywać własne historie. Jedna z nich będzie o mojej znajomej, której pomimo szczerych chęci pozbyć się nie mogę. Nazwijmy ją Kasia.

Otóż Kasia jest osobą dość specyficzną. Uwielbia jeść. Szczególnie jedzenie innych. Wszyscy nasi znajomi dopóki nie wyciągną własnego pożywienia, sprawdzają czy Kasi nie ma w pobliżu. Myślicie przecież wypada się dzielić? Oto kilka historii gastronomicznych z Kasią.

1. Martyna miała kiedyś batonik. Zwykły, mały batonik. Postanowiła się nim podzielić ze swoją przyjaciółką Marleną, powiedziała jej więc o posiadaniu takowego i chęci zjedzenia go w czasie późniejszym. Odbywało się to w obecności Kasi. Jakiś później Kasia podeszła do Martyny pytając: "Otworzysz wreszcie ten batonik, czy mam czekać jeszcze dłużej? Chcę go zjeść"

2. Karol miał kiedyś cukierki. Kiedy Kasia je zobaczyła, podeszła do Karola, mówiąc: "Daj jednego". Chłopak nie wyraził zgody na podzielenie się, schował cukierki i odszedł, zostawiając torbę z nimi. Kiedy chwilę potem wrócił zobaczył Kasię szperającą po tobie w celu odnalezienia słodyczy, gdy spytał co robi, odpowiedziała: "Przecież mówiłam, że chcę cukierki". Podczas próby zabrania jej torby, dziewczyna kurczowo się jej trzymała, a chwilę później wyrwała z niej kilka cukierków i odeszła z krótkim "ha!" na ustach.

3. Pewnego dnia Marlena miała kanapkę, w której była m.in kukurydza. Po jakimś czasie podeszła do niej Kasia, mówiąc: "O, kukurydza!", po czym... włożyła rękę do kanapki, wyciągając z niej kukurydzę. Jak się domyślacie, Marlenie od razu przeszedł apetyt.

4. Innym razem Marlena (dziewczyna ma największego pecha do Kasi) przyniosła domowe pierniczki. Większość zjadła bez wiedzy Kasi, jednak o ostatnim już się dowiedziała. Jak nietrudno się domyślić zażądała jednego z nich, jednak spotkał ją zawód, gdyż ciasteczek już nie było. Wzięła więc pudełko po nich i zaczęła zlizywać okruszki.

5. Gdy Martyna miała ze sobą jakiś napój, Kasia zechciała się go napić. Kidy usłyszała odmowę jego właścicielki, spytała: "A mogę powąchać?" po czym wzięła butelkę i wąchała tenże trunek.

Jeśli Wam się spodoba, dodam więcej historii z Kasią, gdyż przez ostatnie półtora roku znajomości trochę się tego nazbierało ;)

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 80 (370)

1