Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Miniaturowa

Zamieszcza historie od: 20 kwietnia 2011 - 8:57
Ostatnio: 10 lutego 2013 - 21:20
  • Historii na głównej: 26 z 43
  • Punktów za historie: 18681
  • Komentarzy: 412
  • Punktów za komentarze: 2639
 

#10402

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejna z punktu foto, nie jakaś specjalnie piekielna, ale mnie do dziś śmieszy. Znów wydruk zdjęć z cyfrówki, więc nic skomplikowanego, tym razem w salonie należącym do mojego chrzestnego. Znów w miarę pilnie potrzebowałam zdjęć. Obsługiwał mnie nowy [P]racownik. Grzecznie się oboje przywitaliśmy, pokazałam co i w jakiej ilości chcę i pytam na kiedy będą.
[P]: Na wtorek rano.
Trochę mi to nie pasowało, bo była sobota rano, a zawsze zdjęcia udawało mi się tam wywołać w godzinę, przy bardzo dużym ruchu w dwie-trzy.
Ja: A nie dałoby się coś wcześniej?
[P]: Nie bardzo, ruch mamy straszny, raczej nie da rady. Może na poniedziałek wieczorem...
[J]: Bo wie pan, ja tak raczej na dziś tych zdjęć potrzebuję...
[P]: Ja bardzo bym chciał, ale...
I tu nastąpił długi wywód na temat maszyn, które zostały zaprogramowane na jakiś super-hiper specyficzny format i standardowych wcześniej niż w poniedziałek drukować nie będą. W ogóle to nie jego wina, on przeprasza, on by chciał, ale nie może. No trudno, zaakceptowałam to, bo skoro nie ma takiej możliwości, to się wykłócać nie będę.
[J]: Dobrze, niech będzie na poniedziałek w takim razie, ale do odbioru w punkcie przy ulicy x.
Tu pracownik się zawahał, stwierdził, że no ostatecznie niech będzie odbiór w innym punkcie.
[P]: A na jakie nazwisko to zamówienie?
[J]: Na Y.
Jako że nazwisko mam to samo co właściciel gość zbladł, popatrzył na mnie przerażony i wyjąkał:
[P]: To te zdjęcia za pół godziny będą, dobrze?
Przyznam, że przystałam na to z chęcią. Coś mi się wydaje, że ten pan opowiadając mi o tych maszynach minął się z prawdą...

Punkt foto

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 603 (705)
zarchiwizowany

#9283

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Krakowskie MPK, autobus podjechał na przystanek, wsiadło wielu ludzi, wszystkie miejsca siedzące zajęte. Przednimi drzwiami wchodzi staruszek i zwraca się do mężczyzny siedzącego na miejscu dla inwalidów:
- Ma pan mi ustąpić!
Mężczyzna zignorował staruszka, lecz ten nalega coraz bardziej agresywnie. Kobieta siedząca koło mężczyzny ustąpiła staruszkowi, lecz jemu dalej było mało. Bo on jest stary, kto to widział żeby mężczyzna w sile wieku siedział... Tym bardziej na miejscu dla inwalidów skoro ON jest starszy. W końcu mężczyzna wstał i zdenerwowany poszedł na koniec autobusu. W tym momencie kobieta, która ustąpiła wcześniej staruszkowi miejsca w dość ostrych słowach wytłumaczyła mu, że jej mąż, którego z miejsca dla niepełnosprawnych właśnie wyrzucił JEST niepełnosprawny. Po czym odwróciła się i poszła za mężem.
Staruszek usiadł, torbę z zakupami położył na drugim siedzeniu i zaczął się rozglądać. Wstał i podszedł do dziewczyn siedzących na miejscu dla matki z dzieckiem.
- Macie mi natychmiast ustąpić, bo tam mnie nie chcą!
W tym momencie nie wytrzymałam i się wtrąciłam:
- O ile czy jest pan niepełnosprawny czy nie można się kłócić, to na matkę z dzieckiem pan nie wygląda, więc nie ma pan prawa żądać żeby dziewczyny panu miejsca ustąpiły.
Pan coś mruknął o niewychowanych młodych ludziach, ale wrócił na wywalczone miejsce dla niepełnosprawnych i więcej się nie odezwał.

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 229 (281)

#9064

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam na niewielkim osiedlu studenckim składającym się z trzech akademików. Często zamawiam rzeczy przez internet i zawsze zastaję na portierni awizo. W poprzednim akademiku wynikało to z faktu, że portierki w związku z pewną nieprzyjemną sytuacją przestały podpisywać odbiory poleconych. Myślałam, że tutaj taka sama sytuacja jest. Dodam jeszcze, że mój akademik jest najdalej od bramy, ale odległości między kolejnymi budynkami to jakieś 50 metrów, więc niewiele.
Niedawno gdy wracałam z uczelni zauważyłam samochód oznakowany jako własność Poczty Polskiej. Gdy go mijałam okno się otworzyło, siedzący w środku mężczyzna wskazał palcem na mój akademik, zapytał czy tam mieszkam, gdy potwierdziłam dostałam do ręki stertę awiz i kilka listów. Zdębiałam, nie skomentowałam tego, przesyłki dostarczyłam na portiernię. Dowiedziałam się, że to stała praktyka tego listonosza.
Cóż przynajmniej wiem (albo chociaż domyślam się), czemu awizo na portiernię czasem trafia kilka dni po jego wystawieniu.

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 386 (478)