Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Miniaturowa

Zamieszcza historie od: 20 kwietnia 2011 - 8:57
Ostatnio: 10 lutego 2013 - 21:20
  • Historii na głównej: 26 z 43
  • Punktów za historie: 18681
  • Komentarzy: 412
  • Punktów za komentarze: 2639
 
zarchiwizowany

#20311

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O tym, jak opisywana wczoraj kujoneczka przeszła samą siebie. Na historię wpływ mają dwa niepowiązane ze sobą fakty.
Fakt pierwszy: rano, gdy nasza bohaterka szła korytarzem inna dziewczyna przypadkowo wpadła na nią. Przeprosiła, niby wszystko było dobrze.
Fakt drugi: akurat tego dnia miała nas odwiedzić Trójka Giertychowska. Pamiętacie tę instytucję? Prokurator + kurator + policjant. Na spotkanie z klasy zostałam wydelegowana ja i kujoneczka.
Na spotkaniu robiono najpierw jawną ankietę, kto zgadzał się ze stwierdzeniem podnosił rękę. Dziewczyna, jako jedyna z tłumu zgodziła się ze stwierdzeniami typu, że przemoc w szkole jest codziennością, że na korytarzach dokonuje się wielu pobić... Kompletna bzdura.
Piekielnie? Jeszcze nie. Spotkanie się skończyło, wszyscy się zbierają, a moja wspaniała koleżanka idzie do pani kurator. Cóż, przyznam się, że zostałam, żeby podsłuchać. Kujoneczka zgłosiła, że rano, na przerwie została pobita. Tak, przez tę dziewczynę, która na nią wpadła. Rano byłam świadkiem tej sytuacji, więc mogę Was zapewnić, że nie nosiło to żadnych znamion przemocy fizycznej. Niezdarności najwyżej.
Pod poprzednią historią zabrakło Wam mojego komentarza jak zareagowałam. Pierwsze co zrobiłam to poszłam do dyrektorki, opowiedziałam jak było naprawdę, powiedziałam o donosie. Wygląda na to, że kurator wyczuła, że z dziewczyną jest coś nie tak, bo dyrekcja nie dostała od niej zawiadomienia o incydencie.
W sumie w sprawie wspaniałych zachowań tej dziewczyny wizytowałam dyrektorkę średnio raz na miesiąc, bo była to jedyna osoba biorąca w takich sporach naszą stronę. Kiedyś, w akcie desperacji, załatwiłam nawet pogadankę z psychologiem szkolnym jak sobie radzić z atakami tej dziewczyny.

szkoła

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 95 (179)
zarchiwizowany

#20299

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Miałam w klasie w liceum kujonkę. Wiecie taką co nie jadła, nie spała, tylko się uczyła. Nawet na studniówkę nie poszła, bo to zaburzyłoby jej codzienny rytm powtarzania do matury. Dodatkowo była bardzo niesympatyczna i bardzo chętnie podlizywała się nauczycielom wkopując przy okazji całą klasę. ("Bo psze pani, bo X odpisał zadanie domowe od Y." lub "Bo psze pani, bo miała pani dzisiaj X przepytać, bo gadał na ostatniej lekcji.")
Szanowna koleżanka choć w uczeniu się na pamięć była mistrzem, absolutnie nie umiała nic sama stworzyć. Najprostsze wypracowanie przerastało ją, więc ściągała wszystkie z internetu. Zdarzyło się raz, że oddała takie samo wypracowanie jak kolega. Jakoś tak się stało, że nie było go w szkole, gdy polonistka wezwała kujoneczkę do wyjaśnienia. Domyślacie się co dziewczyna zrobiła? Rozpłakała się i powiedziała, że kilka dni wcześniej pokazała swoją pracę koledze, który bezczelnie, bez jej zgody odpisał od niej.
Gdy chłopak wrócił do szkoły został potraktowany mową umoralniającą o tym jak bardzo nie fair jest wykorzystywanie biednej, dobrodusznej koleżanki. Polonistka kazała mu dziewczynę publicznie przeprosić. Nie chciała słuchać o tym, że on to wypracowanie ściągnął z internetu. Bo, kto uwierzy trójkowiczowi, gdy wzorowa uczennica mówi coś innego?

szkoła

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 238 (292)

#19772

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Rzecz przydarzyła się koleżance mojej mamy, pani Asi, na początku lat dziewięćdziesiątych.
Kobieta zaszła w ciążę, planowaną i upragnioną. Poszła do lekarza ginekologa potwierdzić to oraz sprawdzić czy wszystko w porządku. Lekarz ciążę potwierdził, po czym pani Asia zapytała go, co teraz ma robić licząc na poradę lub jakieś wskazówki. Lekarz stwierdził, że zapisze jej tabletki.

Pani Asia tabletki kupiła, przed zażyciem jednak postanowiła przestudiować ulotkę. Co się okazało? Były to tabletki o silnym działaniu wczesnoporonnym.
Później, po rozpytaniu wśród znajomych okazało się, że pan doktor w poprzednim ustroju przeprowadzał aborcje, a jak aborcji zakazano, to był znany z tego, że nie miał skrupułów "pomóc" w przypadku niechcianej ciąży.
Czy pan doktor źle odczytał intencje pani Asi, czy może był z zasady przeciwny byciu w ciąży - nie wiadomo.

służba_zdrowia

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 473 (557)

#19646

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W podstawówce miałam duże problemy z ortografią, dlatego każdą moją pracę domową przed oddaniem sprawdzała mama. Jakież było moje zdziwienie, gdy dostałam wypracowanie z wielkim, czerwonym napisem "Błąd ortograficzny!" i poprawionym w słowie "porządek" z "rz" na "ż". Nie, nie odwrotnie.

Wróciłam do domu, skonsultowałam się z mamą i słownikiem. Ani mama ani słownik o wersji pisanej przez "ż" nie słyszał. Następnego dnia poszłam do pani zwrócić jej grzecznie uwagę, że chyba popełniła błąd. I co usłyszałam?
To ja, słownik i moja mama nie mamy racji. Porządek w sensie braku bałaganu owszem, pisze się przez "rz", ale porządek w frazie "u mnie wszystko w porządku" zdecydowanie przez "ż". Powiedziałam, że w żadnym słowniku nie znalazłam takiej wersji, pani się zirytowała, stwierdziła, że w takim razie na pewno mam stary słownik, a z nas dwóch to ona skończyła studia i ona wie lepiej. Koniec, kropka.

Jedyny plus tej sytuacji jest taki, że nigdy później nie miałam problemu z poprawnym napisaniem słowa "porządek".

szkoła

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 627 (671)

#19544

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Działo się to dawno temu, bo jak byłam w drugiej klasie podstawówki. Z jakichś powodów, których nie pamiętam, lekcję, która według planu nie była lekcją religii przyszedł przeprowadzić ksiądz. Tak się złożyło, że do klasy chodził ze mną chłopak - Świadek Jehowy. On nas nie nawracał, my go akceptowaliśmy, na lekcje religii po prostu nie chodził.
Gdy ksiądz wszedł do sali i zapowiedział dodatkową lekcję religii chłopak wstał i grzecznie poinformował, że w takim razie on wychodzi. Ksiądz zaczął krzyczeć, że on na to nie pozwoli. Gdy kolega próbował wyjść, ksiądz złapał go za rękę i mrucząc coś w stylu, że on temu małemu antychrystowi pokaże, ustawił go na środku sali i próbował zmusić do nauczenia się różnych modlitw. Jak się pewnie domyślacie było to bardzo upokarzające przeżycie dla tego chłopaka.

Dla nas, dzieci, było to wtedy szokiem, jak można być tak nietolerancyjnym. Czy zostały wyciągnięte wobec księdza jakieś konsekwencje? Nie mam pojęcia, wiem tylko, że etatu w szkole nigdy nie dostał.

księża

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 509 (607)

#19480

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam w akademiku, w apartamencie małżeńskim. Coś jakby kawalerka, z tą różnicą, że znajdująca się w akademiku i co się z tym wiąże, tania do wynajęcia.
Jeden z pierwszych dni po wprowadzeniu się, leniwy, weekendowy poranek, oboje z mężem siedzimy nie całkiem kompletnie ubrani. Dzwonek do drzwi.
- Chwileczkę! - Krzyknęliśmy i zaczęliśmy się pospiesznie ubierać.
- Proszę otworzyć! - Zakrzyknęła, co poznaliśmy po głosie, kierowniczka.
- Chwileczkę! - Odkrzyknął mój mąż.
- Nie chwileczkę, tylko teraz, przecież wiem, że pan tam jest! - W tym momencie usłyszeliśmy chrobotanie klucza w zamku i kierowniczka wpadła nam do pokoju z ekipą pięciu facetów. Konserwatorów jak się okazało. Na szczęście naciągałam na siebie koszulkę jak weszli.

Pani kierownik uważa, że zrobiła to, co trzeba. W końcu musieli wentylację sprawdzić. A prywatność? Toż to akademik.

Akademik

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 622 (668)
zarchiwizowany

#19286

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Słowem wstępu: studniówka w moim byłym liceum odbywa się w pierwszą sobotę ferii zimowych. Historię zacznę opowiadać poniekąd od końca.
Wróciliśmy z ferii wypoczęci, by zacząć lekcje fizyką, z nielubianą i wyjątkowo nieutalentowaną nauczycielką. Taką legendą szkolną, w złym tego słowa znaczeniu.
- Niszczycie dobre imię szkoły, na które ja pracowałam całe życie - usłyszeliśmy od pani nauczycielki na wstępie.
- Ale o co chodzi? - zainteresowaliśmy się wszyscy.
- Wy wiecie o co chodzi! Jak tak można! Wszyscy powinniście być ukarani!
- Ale my naprawdę nic... - Broniliśmy się coraz słabiej.
- Nie udawajcie świętoszków!
Nauczycielka przeszła do tematu, zostawiając nas w stanie głębokiego zdziwienia, ale nic, ona zawsze dziwna była.
Dwie godziny później była biologia.
- Słyszałam, że się na studniówce dobrze bawiliście - wysyczała nauczycielka na powitanie. I znów spytaliśmy o co chodzi.
- No, cały pokój nauczycielski o tym huczy jakie fajne rzeczy umieszczacie w internecie.
Pytamy jakie, bo my nic nie wiemy.
- Ja nie widziałam, ale jakieś ostre zdjęcia podobno. I to takie osoby, że bym się nie spodziewała...
Szok się pogłębia. Nadeszła godzina wychowawcza z panią, o której już pisałam. Na wstępie pani wychowawczyni powiedziała, że ja oraz trzy moje koleżanki będziemy mieć znacznie obniżone zachowanie za skandaliczne zachowanie. Jakie? Same powinnyśmy wiedzieć.
Nosz kurcze, no! Nikt nam nie raczy powiedzieć co takiego zrobiłyśmy? Tym bardziej, że żadna z nas pijana podczas studniówki nie była, żadnej nie urwał się film, ba, wypiłyśmy po najwyżej 3 kieliszki wódki przez całą noc. Długi i dokładny rachunek sumienia również nie pomógł. W końcu, któryś z nauczycieli powiedział nam, że chodzi o jakieś zdjęcia na stronie lokalnej gazety.
Wiecie jakie ekscesy zostały uwiecznione? Razem z trzema koleżankami i naszymi osobami towarzyszącymi siedziałyśmy przy stole, a z między jedzenia i butelek z napojami wystawał jakiś centymetr czerwonej zakrętki. Nawet akcyzy nie było widać. Całą "aferę" nakręciła nasza cudowna pani wychowawczyni, która na to zdjęcie trafiła i ogłosiła w pokoju nauczycielskim, że na studniówce działy się straszne rzeczy, a my to rozpowszechniamy.
Koniec historii? Prawie tak. Dyrektor sprawą się nie przejął, choć na stronie gazety było kilka zdjęć z klas równoległych, gdzie wódka gościła w sposób nie tak zakamuflowany jak u nas. A czemu miałby się przejąć, zapytacie, przecież wiadomo, że na studniówkach się pije... No tak, ale nasze liceum jest "elitarne", a w podsumowaniu studniówek w regionie wszędzie "ąę" i zdjęcia tylko z poloneza, a u nas ostre picie. Nie zostaliśmy ukarani, bo wychowawcy w innych klasach stanęli murem broniąc osób złapanych sfotografowanych w sytuacji jednoznacznej, więc i naszej wychowawczyni nie wypadało nas karać nagannym zachowaniem
Więc teraz wróćmy do początku. Do studniówki.
Siedziałam razem ze znajomymi w sali, w której moja klasa miała wydawane posiłki, było koło pierwszej w nocy. W pewnym momencie wszedł gość z aparatem, zrobił nam kilka zdjęć, nie pytając o zgodę. Gdy wychodził zapytaliśmy czyim tatą jest, od kogo można będzie zgrać zdjęcia.
- Ja jestem fotografem - odpowiedział i wyszedł pospiesznie. Założyliśmy, że może jakimś fotografem wynajętym przez szkołę, bo nasz robił tylko zdjęcia z poloneza, a potem z osobami towarzyszącymi. Szczerze mówiąc nie przejęliśmy się.
Pan fotograf musiał wmieszać się w tłum rodziców i korzystając z tego, że nikt nie wiedział kim jest zrobił sporo zdjęć pijących wódkę ludzi. Po czym umieścił je w gazecie bez zgody zainteresowanych.

Szkoła i gazeta

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 126 (202)

#18731

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Panowie kurierzy widzę, że mocno bronią się przed oskarżeniami, a ja niestety poskarżyć się muszę, choć przekonana jestem, że nie na tych panów, lecz na jakąś zakałę rodu kurierskiego psującą im opinię.
Zamówiłam elektronikę, wartość paczki niemała, szczególnie dla mnie, studentki. Żeby nie było problemu z odbiorem paczka miała być dostarczona do firmy mojego taty, gdzie zawsze ktoś jest od godziny 7 do 19.

W dniu, w którym się spodziewałam przesyłki, o godzinie 16:30 dzwoni do mnie nieznajomy numer. Odbieram.
[Kurier]: Zostawiam paczkę w monopolowym.
Żadnego dzień dobry, żadnego przedstawienia się. A mnie zamurowało.
[Ja]: Ale czemu?
[K]: Bo firma nieczynna. Do 15 godziny otwarcia. Zostawiam w monopolowym.
No tak, rzeczywiście, pracownicy są do 15, tata jako właściciel sam do wieczora przesiaduje.
[J]: Proszę zapukać, ktoś zaraz panu otworzy.
[K]: Ale ja widzę, że nikogo nie ma! Zostawiam w monopolowym.
Zagotowało się we mnie, bo jak pan kurier widzi, że nikogo nie ma? Rentgen w oczach? A poza tym właścicieli sklepu nie znam, a trochę strach obcym ludziom powierzać paczkę.
[J]: Niech pan zapuka!
Pan kurier z wielką łaską zgodził się zapukać wyrażając jednak swoje głębokie powątpiewanie w sens tego działania. Po chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
[K]: Ojej, ktoś jednak jest - zdziwił się jeszcze na koniec sympatycznej rozmowy pan kurier i bez żadnego pożegnania rozłączył się.

kurierzy

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 528 (584)

#18607

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W liceum chodziłam do klasy integracyjnej i wtedy poznałam "wspaniałą" panią nauczycielkę i wychowawczynię w jednym.
W telegraficznym skrócie: klasa integracyjna to taka, do której chodzą przynajmniej trzy osoby z orzeczoną niepełnosprawnością, nie może mieć więcej niż 20 osób, jest dofinansowywana, a osobom niepełnosprawnym przysługują dodatkowe godziny na nadgonienie materiału na przykład po operacji.

W mojej klasie był wspaniały chłopak, zawsze uśmiechnięty, zawsze koleżeński, ale z wyglądu zniekształcony przez chorobę, prawie pełnosprawny ruchowo, trochę opóźniony społecznie, z inteligencją trochę poniżej przeciętnej, choć w niektórych dziedzinach wybitny. Największy problem miał z mówieniem. Ze względu na chorobę mówił bardzo niewyraźnie, ale po tygodniu rozumiało się 90% tego, co mówił.
Szanowna pani wychowawczyni gdy się do niej odzywał ignorowała go, odmówiła odpytywania go, odnosiła się do niego ze wstrętem. Przez trzy lata nigdy nie potraktowała go przyjaźnie. Dodatkowo pod koniec trzeciej klasy liceum wezwała go do siebie i kategorycznie zabroniła mu podchodzić do matury wmawiając mu, że i tak sobie nie da rady, że jest do niczego, że matura jest dla mądrzejszych. A w mojej ocenie maturę podstawową, na te minimalne 30% zdałby spokojnie. Ważne jest to, że perspektywą matury bardzo się cieszył, a po tej rozmowie bardzo się załamał. Mimo naszych namów i interwencji u dyrekcji, do matury nie podszedł, bo za bardzo do serca wziął sobie słowa nauczycielki.

Czemu tej pani zależało żeby do matury nie podszedł? Nauczyciele z mojego liceum lubią chwalić się statystykami ("Bo 70% moich uczniów zdaje maturę na przynajmniej 80%.") i bała się, że ten chłopak jej statystyki popsuje.

Pomyślicie może, że w takim razie pani nauczycielka wybitna była. To teraz krótko i zabawnie o jej wybitności.
Lekcje z "Pana Tadeusza", pani nauczycielka zadaje pytanie:
- Co miał Jacek Soplica?
Ludzie strzelają, że kawałek ziemi, konia, celne oko... Sypią się jedynki, mimo że część odpowiedzi była przynajmniej poniekąd poprawna. Jaka byłą odpowiedź oczekiwana? "Jacek Soplica miał możliwość zarządzania głosami rodziny."
Dalej "Pan Tadeusz" - Jak miał na imię brat Jacka Soplicy?
Znów posypały się jedynki. W końcu nam wyjawiła. Według tej pani brat Jacka Soplicy miał na imię Sędzia.
Podczas omawiania "Cierpień młodego Wertera" pani nauczycielka wciąż mówiła, że popełni samobójstwo, najlepiej poprzez strzał w głowę. Poza tymi "drobnymi" osobistymi dywagacjami odpytywała nas dokładniej niż z jakiejkolwiek innej lektury. Zapowiedziała kartkówkę, dopytujemy więc jakiego typu pytania mogą się pojawić.
- Na przykład o to, co zostało włożone do trumny Wertera.
- Tam była ta różowa wstążka, prawda? - zapytała jedna z moich koleżanek.
- Nie różowa, a bladoróżowa, a to duża różnica! - obruszyła się nauczycielka.
Następnego dnia rzeczywiście pojawiło się pytanie o przedmioty w trumnie. Napisaliśmy więc jak jeden mąż o tej bladoróżowej wstążce. I co? I dostaliśmy połowę punktów, bo to nie była wstążka, a przepaska. Na teście pojawiło się również pytanie: Pod jakimi drzewami siadał Werter? Znów zgodnie napisaliśmy, że pod lipami. I znów szanowna pani obcięła nam punkty. Czemu? Bo poprawna odpowiedź to "Pod dwiema lipami". Tak, zdaniem tej pani "jaki" to pytanie o ilość.
Na szczęście ta pani już nie pracuje. Została wyrzucona po tym, jak skończyłam liceum.

Liceum

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 615 (645)

#18802

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnio w krakowskim MPK na wyświetlaczach pomiędzy filmikami o bohaterskich interwencjach wspaniałej straży miejskiej, pojawia się informacja, że w zeszłym roku, w autobusach dokonano 64 kradzieży.
Wydało mi się, że jest to dziwnie mało, bo zatłoczonych autobusów, a więc i okazji do kradzieży kieszonkowej nie brakuje. Dopiero potem przypomniałam sobie co opowiedziała mi koleżanka...

W zeszłym roku moja koleżanka padła ofiarą kradzieży portfela, właśnie w krakowskim autobusie miejskim. Potrzebując zaświadczenia o utracie dokumentów, nie licząc jednak na odzyskanie czegokolwiek, udała się na policję.

Została zapytana tam o okoliczności kradzieży, opowiedziała jak było. Kolejne pytanie dotyczyło tego, czy jest pewna, że portfela nie zostawiła gdzieś indziej. Była pewna. Przed wejściem do autobusu wyjmowała z portfela bilet. I nie, nie zostawiła go na przystanku. Panowie policjanci zapytali czy istnieje możliwość, że portfel wypadł jej z torebki, gdy była już w autobusie. Nie, nie ma takiej możliwości. I tu nastąpiło kulminacyjne pytanie: czy widziała jak ktoś wyjmował jej portfel z torebki? Tu musiała przyznać, że nie widziała. Panowie policjanci stwierdzili więc, że nie mogą mieć pewności, że była to kradzież i zgłoszenia nie przyjęli.

policja

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 758 (786)