Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Sayagames

Zamieszcza historie od: 11 lipca 2014 - 20:39
Ostatnio: 29 września 2016 - 23:58
  • Historii na głównej: 4 z 8
  • Punktów za historie: 1256
  • Komentarzy: 23
  • Punktów za komentarze: 124
 
zarchiwizowany

#72086

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Będzie długo.
Słowem wstępu – zachciało mi się butów.

Chodząc po centrum handlowym z lubym, trafiliśmy na sklepu z obuwiem, gdzie znalazłam jedyny model Air Max, który mi się kiedykolwiek spodobał (po prostu nie mój styl). No ale luby namawia, sprzedawca namawia, pensja na koncie i do tego promocja. No jako prawdziwa kobieta nie mogłam się nie skusić. Po zakupie założyłam buty 3 razy w domu, żeby je trochę rozchodzić, ale z racji niesprzyjającej pory buty trafiły do szafy i tam miesiąc leżały. Nadeszły nieco ładniejsze dni więc i buty wyciągnęłam z szafy. Pocieszyłam się nimi dwa dni i to tylko w drodze do i z pracy, gdy trzeciego poranka odkryłam okropne pęknięcie w materiale, które na pewno nie było z mojej winy.

Wzięłam buty z paragonem i oryginalnym opakowaniem, oraz lubego i powędrowaliśmy do salonu. Tu się jeszcze problemy nie pojawiły. Po tygodniu dostałam smsa, że reklamacja została rozpatrzona pozytywnie i zapraszają do salonu gdzie będę mogła odebrać buty lub gotówkę. I tu się zaczynają schody.
Wchodzimy razem z przyjaciółką do sklepu, przedstawiam sytuacje i podaje wszystkie papierki. Sprzedawca zabrał je do komputera, a my oglądamy wystawę.

Rozmawiam z przyjaciółką, ona nagle robi dziwną minę i mówi:
[P]: Saya? – i wskazuje mi coś brodą za mną
Odwracam się i aż podskoczyłam bo sprzedawca stał dosłownie 5cm za moimi plecami i wpatrywał się we mnie
[S]: Aha, Saya, no to już wiem (muszę zaznaczyć, że nie lubię kiedy ktoś kogo nie znam mówi do mnie po imieniu, ale przełknęłam to bo ciągle czasami brak mi pewności siebie). Nie mamy tych butów na stanie, więc możesz sobie wybrać coś z kolekcji za taką samą kwotę.
[J]: Nie, dziękuję PANU, wole takie jakie oddałam do reklamacji.
[S]: No to możemy zamówić, ale to sobie będziesz czekała do nie wiem kiedy.
Tak, dokładnie tak do mnie powiedział sprzedawca.
[J]: W takim razie poproszę o zamówienie, poczekam.

Podeszłam do lady i podaje wszystkie dane, na koniec upewniając się, że przy odbieraniu butów nie zdziwię się, że będę musiała zapłacić. Zabrałam potwierdzenie zamówienie, upewniłam się, że to wszystko i pożegnałyśmy się.

Znowu po tygodniu sms, są do odbioru, proszę przyjść i zabrać.
No znowu z lubym pakujemy się do samochodu i jedziemy. W sklepie podaję wszystkie papiery, pan przynosi buty, oglądam je z każdej strony i potwierdzam, że je zabieram.
[S2]: XXX złoty YY groszy poproszę
[J]: Słucham? Przecież to są buty wymieniane na podstawie reklamacji – i podaje wszystkie papiery związane z moją reklamacją.
[S2]: Aha, ale ja tu nic nie mam – i dalej szuka w systemie – otrzymała pani bon?
[J]: Nie, żadnego bonu nie otrzymałam. Sprzedawca który wypełniał zamówienie mówił, że wszystko jest w porządku i nic nie otrzymałam oprócz tego potwierdzenia.
[S2]: Bo tu jest wpisane, że otrzymała pani bon. Pani przyjdzie w sobotę jak będzie kierownik, bo ja nie mam uprawnień, żeby to odkręcić.

Wcześnie rano kiedy jeszcze spałam, dzwonił do mnie telefon ze sklepu, ale spałam. Potem nie oddzwoniłam bo i tak jechaliśmy tam z chłopakiem na zakupy.

Wchodzimy do salony, przedstawiam sprawę kierownikowi
[K]: Ja się kontaktowałem z panią, ale nikt nie odbierał, proszę przyjść w poniedziałek, bo centrala zamknięta a to oni muszą to odkręcić.
Tu już mi się cierpliwość kończyła, ale i tak musieliśmy przyjechać, więc odebranie telefonu nic by nie zmieniło.

W tygodniu nie miałam czasu, bo miałam same całodniowe zmiany w pracy, więc pojechaliśmy w sobotę – zamknięte coś robią w środku. Następnego dnia znowu przyjeżdżam, już otwarte i nawet jest kierownik.
[J]: Dzień dobry, udało się coś z tą moją reklamacją?
{K}: Tak, tak. Poproszę dokumenty z reklamacji.
Zeskanował, poszedł na zaplecze, wyszedł gdzieś jeszcze i wrócił w końcu.
[K]: Musze pani oddać pieniądze, ponieważ mieliśmy zalanie sklepu i część towaru poszła w straty.
Wzięłam pieniądze, wyszłam wkurzona jak osa – cały miesiąc ganiania na darmo.

Koniec? Jeszcze nie. Szukałam w internecie takich samych butów i podobnej cenie i znalazłam w e-sklepie tej sieci, jeszcze 10zł taniej. Dobra ostatnia szansa dla nich, biorę.
Zamówienie poszło, jako sposób dostawy wybrałam kuriera, żeby już nie ganiać, opłata za pobraniem.

Następnego dnia, przyjechał kurier, ale ja byłam w pracy i nie spodziewałam się go tak szybko, więc nie zostawiłam pieniędzy w domu. Tata poprosił kuriera, żeby przyjechał ponownie następnego dnia, bo na pewno paczka będzie odebrana i wziął do niego numer. W pracy nie mogłam rozmawiać, a kończyłam bardzo późno, więc następnego dnia z samego rano telefon do pana kuriera – nie odbiera. Później znowu – znowu brak odpowiedzi. Postanowiłam sprawdzić na stronie DPD gdzie jest moja paczka i wściekłam się niemiłosiernie –rezygnacja klienta z paczki, poszła dnia poprzedniego o 20 na zwrot.

Dzwonimy do DPD, żeby to odkręcić. Nie będę przytaczać rozmowy z konsultantem, ważne jest tyle, że był nie miły, krzyczał na mnie i jedyne czego się dowiedziałam to, że mogę się pocałować tam gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę, a jak chce składać skargi to mogę im naskoczyć.

Na szczęście po kontakcie z e-sklepem, pani konsultantka (już miła) wszystko odkręciła, przeprosiła 3 razy za firmę kurierska i buty w końcu są. Kurtyna.

buty zakupy kurierzy

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (33)
zarchiwizowany

#67948

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Praca z ludźmi wiąże się z wieloma różnymi sytuacjami. Przyjemnymi i tymi mniej również.

Pracuję sobie wczoraj grzecznie jak co dzień. Nóżką ze znudzeniem pukam w kasę, bo ludzi na sklepie wcale - godzina późna - a wszystko zrobione.
Nagle drzwi się otwierają i do sklepu wchodzi klientka – starsza pani [SP]. Uprzedzeń do starszych nie mam, bardzo lubię te leciwe klientki, którym mogę doradzić a potem wdzięczne i zadowolone wracają i chwalą sobie moją pomoc.
Także witam klientkę miłym „dzień dobry” wraz z uśmiechem. I siedzę sobie dalej, klientka buszuje po sklepie, podpytuje moja koleżankę o jakieś rzeczy.

W końcu SP podchodzi do kasy, gdzie zadaje jej sakramentalne „czy zapakować pani zakupy do reklamówki?”. No i SP zaczyna mnie dopytywać czy nie mam mocniejszych reklamówek, bo się przeprowadza i są jej potrzebne. Odpowiadam, że mam takie mocniejsze promocyjne i w nie mogę zapakować, albo dać płatne duże i mocne reklamówki.

[SP]: No ale nie może mi pani dać tych dużych reklamówek.
[J]a: Oczywiście, że mogę ale musi pani za nie zapłacić, ponieważ są większe i mocniejsze niż nasze zwykłe.
[SP]: No dobrze to Pani da mi te 4 płatne i zapakuje jedna w drugą. I tych promocyjnych trochę.
Myślę sobie no dobrze, dam jej kilka, przeprowadza się a ja znam ten ból. Grzecznie pakuję, więc te nieszczęsne zakupy w duże siatki i zapakowałam jeszcze 3 czy 4 te promocyjne małe.
[SP]: No to takich dużych zakupów tylko?! – oburzona zwróciła mi uwagę.
[J]: Nie mogę pani dać kilkunastu tych siatek, musi być również dla innych naszych klientów – dla świętego spokoju dorzuciłam jeszcze dwie. – Płaci pani XXX złoty YY groszy.
[SP]: A gratis?!
[J]: Słucham? W tej ofercie którą pan zakupiła nie ma żadnych gratisów w tej chwili.
[SP]: No ale do takich zakupów?!
Już trochę zdenerwowana, bo klientka w postawie roszczeniowej i przyjemna jak ból zęba, ale nic nie pokazuję uśmiech ciągle na moich ustach. Podumałam chwilę i myślę, mamy w zniszczonym opakowaniu urządzenie Veet do depilacji, które w normalnej sytuacji kosztuje ok. 80zł, ale z racji uszkodzonego opakowania miałyśmy do sprzedaży za 1 grosz. Poza tym zawartość pudełka kompletna. Podreptałam do drugiej kasy i przyniosłam to nieszczęsne urządzenie.
[J]: W takim razie mogę zaproponować pani takie urządzenie za 1 grosik do pani zakupów.
[SP]:No ale kompletnego to pani nie ma?!
[J] już mocno zdenerwowana: Chce pani gratis, więc oferuję pani kompletne urządzenie za jeden grosz z racji uszkodzonego opakowania, normalnie kosztujące 80zł. Jeśli chce pani w nieuszkodzonym pudełku mogę przynieść z półki. Mam liczyć czy iść po te z półki?
[SP]: No niech już będzie.
Policzyłam, dałam paragon, podziękowałam i zaprosiłam ponownie. I zajęłam się porządkowaniem kasy. SP jeszcze robiła coś z tymi zakupami przy moim stanowisku i coś tam fukała, po czym wyszła obrażona.

Na koniec, już parę minut po tej sytuacji podchodzi do mnie [K]oleżanka.
[K]: Ja wiem, że Ci się nóż w kieszeni otwiera na takich klientów. Mnie również, ale musimy być miłe.
[J]: Przecież byłam do samego końca.
[K] ze śmiechem: Wiem, widziałam. Czekałam kiedy pękniesz.

sklepy drogerie zakupy

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (27)
zarchiwizowany

#61056

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dla odmiany dzisiaj o tym, że nawet nasza służba zdrowia nie zawsze jest piekielna.

Tak się stało mój tata złamał ostatnio nogę. Tak pechowo, że w kostce i do tego poszły więzadła - 9 śrub i 2 blachy.
Wiadomo, konieczna operacja. Jak sam tata twierdzi to najprzyjemniejsze wspomnienie ze szpitala. Pani anestezjolog bardzo miła, dała zastrzyk na rozluźnienie i potem narkoza. Miał też blokade w kręgosłupie, więc zadbali. Pod koniec operacji zaczął źle reagować to od razu wybudziła i dała rozluźniający "na drugą nóżkę", to od razu mu się wesoło zrobiło, śpiewać mu się zachciało :)

Już po wyjściu ze szpitala, ze zmianami opatrunków problemu nie ma, panie pielęgniarki bardzo profesjonalne, a przy tym wesołe babeczki. Przy zmianie gipsu na lżejszy, pani pielęgniarka była nawet tak miła, że umyła tacie noge -była wtedy ponad dwa tygodnie w gipsie i wiadomo, że brudna - a nie musiała tego robić.

Lekarz taty młody, świetny człowiek, spokojnie można się z nim dogadać. Jedna z ran gorzej się goiła, sprawdził czy wszystko dobrze.

Także wierzę, że mimo wszystko pracują w polskiej służbie zdrowia ludzie z powołaniem, którzy dbają o pacjenta.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -17 (21)
zarchiwizowany

#60845

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dzisiaj o piekielności polskiego prawa.

Jestem młodą dziewczyną, mam zaledwie 18 lat. Mój Tata to bardzo porządny facet, zawsze mogłam z nim porozmawiać i moim zdaniem w swojej roli spełnia się znakomicie do tej pory.

Jednak Tato jest rozwodnikiem. Rozstał się ze swoją pierwszą żoną, a trochę później poznał moją Mamę, z którego to związku wzięłam się ja.

Tato ze swoją pierwszą żoną, dajmy na to Teresą, spotykał się przed ślubem długo, bo cztery lata bodajże. Zwykła znajomość, kobieta wydawała się pożądna. Piekło zaczęło się zaraz następnegodnia po ślubie. Tereska zmieniła się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i stała się kompletnie inną osobą. Zacznijmy od tego, że była ona i jest nadal osobą bezrobotną. Dlaczego? Nie, nie dlatego, że nie mogła znaleźć pracy, tylko dlatego że kiedy już jakąś znalazła, za chwilę z niej wylatywała, za spóźnianie się, nieprzychodzenie i zwyczajne nieróbstwo. Muszę powiedzieć, że mój tata ciężko pracował, często też na całe weekendy. Co zastawał w domu, kiedy zmęczony wracał? Pijaną Tereskę i jej towarzystwo, przepijających jego pieniądze, a w domu totalny syf.

Nie wiem ile dokładnie owy związek trwał, ale w końcu się rozwiedli.

Po kilku miesiącach Tata dowiedział się, żejest ojcem trzymiesięcznego dziecka (nawet nie jest pewien czy to jego dziecko). Polskie prawo skonstruowane jest tak, że ojciec ma dwa tygodnie (!) na udowodnienie tego, że nie jest to jego dziecko, a później nie ważne, musi na nie płacić. Nawet jeśli po tym czasie udowodni, że nie jest ojcem musi płacić.

Kilka lat temu moja siostra, nazwijmy ją Agata, powiedziała że nie chce widywać się z moim Tatą. Tak więc kontakt się urwał. Ja siostrę widziałam dwa razy w życiu.

Tato zawsze wywiązywał się i ma na to wszystkie potwierdzenia, wczesniej przekazów na poczcie, a później przelewów. Ale wystarczy, że Tereska pójdzie do komornika i powie, że Tato się nie wywiązuje i Pan Komornik na rzecz uciśniej samotnej matki, natychmiast zajmuje pensje, by odzyskać kwotę. Bez żadnej sprawy w sądzie. Sprawa odbywa się dopiero później, po tym jak Pan Komornik zabierze już dużo pieniędzy, które się ani Teresce, ani jemu nie należą.

Takich sytuacji było już kilka. Teraz moja siostra (sic!) jest już pełnoletnia. I teraz ona naciąga mojego Tatę na pieniądze, mimo że dostaje co miesiąc alimenty.

Na razie rozwiązania sprawy brak, pieniędzy nie ma i Tato jest regularnie okradany. Tato powiedział, że ma tylko jedną córkę...

I powiem Wam szczerze, nie wiem co jest bardziej piekielne. Tereska z Agatą regulanie okradające mojego Tate, czy Polskie prawo pozwalające na okradanie niewinnych obywateli.

abusurdy_polskiego_prawa

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (34)

1