Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Shadow85

Zamieszcza historie od: 28 kwietnia 2011 - 11:53
Ostatnio: 18 lipca 2019 - 12:34
O sobie:

Programista, wiecznie zmęczony, wiecznie w pracy.

  • Historii na głównej: 11 z 35
  • Punktów za historie: 7964
  • Komentarzy: 1666
  • Punktów za komentarze: 13489
 
zarchiwizowany

#9870

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Od jakiegoś czasu jeżdżę sobie z CB radiem w samochodzie. Antena na magnes przyczepiana do dachu.

Przy pierwszym montażu poprosiłem o takie zamontowanie anteny abym mógł ją odkładać na tylne siedzenie, co oczywiście okazało się dość nie wygodnym rozwiązaniem. Przenosiny do bagażnika zakończyły się, a jakże, urwaniem kabla, przy samej antenie (wiem ciapa ze mnie). Myślę głupio tak powiedzieć, że sam urwałem, antena na gwarancji, idę do sklepu, mówię, że spadła mi z dachu. Zgodnie z prawda powiedziano mi, że reklamacja nie może być uznana, ok nie mam zastrzeżeń. Poszukałem sobie jakiegoś serwisu CB. Znalazłem jeden niedaleko mojego miejsca pracy. Jadę tam w poniedziałek. Ważne: antena była rozmontowana przeze mnie, dokładnie wszystkie części, żadnej nie brakowało.

-Dzień dobry, mam problem z swoją anteną, spadła z samochodu i zerwał się kabel, poza tym jest w pełni sprawna. Czy mogą mi Państwo zarobić tą końcówkę?
-Andrzej [imię zmienione], podejdź do mnie, obejrzyj tą antenę, da się ją naprawić?
Rzeczony fachowiec stwierdził, że się da.
-Ok, dziś już jest praktycznie zamknięcie zakładu, proszę zostawić u nas antenę i przyjść jutro. Bardzo fajnie, że jest w częściach, to mniej policzymy za jej naprawę, bo nie trzeba jej rozmontowywać.
- Dobrze ile będzie kosztować usługa i czy mogę prosić jakiś kwitek, że zostawiam u państwa antenę [taki mój stary nawyk]?
- To będzie....50zł, a kwitek zaraz wypiszę
50zł, to masakrycznie dużo za taką usługę, ale myślę, zepsułeś, sam tego nie poprawisz, a jak tyle kosztuje to pewnie będzie dobrze zrobione. Dodatkowo, mieli mi założyć tzw. beczki, żeby można było łatwo odłączyć antenę.
Przyjeżdżam w poniedziałek, antena jest gotowa. Fachowcy montują, i dostrajają radio. Wygląda na to że wszystko fajnie gra i buczy. Nagle radio milknie i w żaden sposób nie da się go zmusić aby cokolwiek głośniej działało. Panowie oczywiście zniszczyli wtyczkę gruszki (tego mikrofonu), a to był jeden z objawów. No nic radio na gwarancji, jadę do sklepu, niech mi wymienią gruszkę. Udało się jedynie załatwić jej naprawę. Antena na dachu jadę do domu. Z serwisu gdzie naprawiali mi antenę do sklepu, a potem do domu było może z 10km. W drodze powrotnej, radio było włączone, a ja zadowolony, że tak fajnie działa. Jestem jakieś 100m od domu, nagle głośny trzask. Antena się ROZPADŁA(!) w drobny mak. Była źle skręcona. Pozłościłem się. Na szczęście nic wielkiego jej się nie stało, ale jak można się było domyślić, kabelek znowu się urwał. Antenę tym razem złożyłem do kupy, skręciłem najmocniej jak potrafiłem, zostawiając tylko dogodne dojście do przymocowania kabla.

W środę jadę do serwisu. Najspokojniej jak potrafię, tłumaczę Pani jaka jest sytuacja.

-Ale proszę Pana, ta antena otrzymała bardzo silne uderzenie [na antenie nawet jednej ryski], to jest złom i to powinien Pan do kosza wyrzucić. Proszę spojrzeć jaki to ma słaby magnes [stopka średnicy 20 cm], nasze anteny [typowe no name] po 150zł mają lepsze [moja była warta około 250zł, markowej firmy]
-Dlaczego nie powiedziała Pani tego w poniedziałek? Pani pracownik, źle skręcił antenę, ta po prostu się rozpadła
-Ale antena trafiła do nas w stanie kompletnie rozmontowanej
-Proszę, aby Pani pracownik, ponownie zmontował antenę i zarobił kabel.
-Ale to będzie Pan musiał za to zapłacić
-Proszę Pani już zapłaciłem, antena rozpadła się z waszej winy
-Zastanowię się...
Wzięła antenę, poszła na warsztat. Ten był przeszklony, więc wszystko z zewnątrz było widać. Postała chwilę z "fachowcami", widziałem tylko jak się śmieją i raczej nie za dobrze o mnie mówili, bo aż mi się ciężko na plecach zrobiło. Po skończonej robocie, ponowne strojenie radia i anteny. Tym razem chociaż nie zepsuli mi mikrofonu. Obsługująca mnie kobieta, stwierdziła, że nie muszę dopłacać za naprawę. Łapę za antenę i już widzę co się święci. Znów jest słabo skręcona bo cała lata. Ok podziękowałem, zapakowałem antenę do bagażnika, w domu sam ją skręciłem dużo mocniej. Na szczęście działa do dziś. Nigdy więcej nie odwiedziłem tego serwisu, a każdemu znajomemu go odradzam. Również na kilkunastu forach motoryzacyjnych dodałem opinię o nich.

Serwis CB

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 83 (195)

#9263

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia [K]olegi i jego dość już starego samochodu.
Jak wiadomo stare to jest dobre wino i wapno, samochody w pewnym wieku zaczynają być po prostu skarbonkami. Tak i w tym przypadku coś stało się z samochodem, rozrusznik niby kręci ale nie zapala. Kolega nie zrażony odstawił samochód do warsztatu.

Tam zastał starego [F]achmana, z fajką przyklejoną na stałe do dolnej wargi. Fachman coś posapał, podumał, podrapał się w głowę na, której rosły mocno przerzedzone tłuste włosy.

[K]- I jak, da się coś z tym zrobić?
Fachman zaciągnął się fajką, splunął i zachrypniętym głosem odpowiedział
[F]- Zważyć...

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 670 (786)
zarchiwizowany

#9310

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Skoro tematy zaczęły schodzić na narodowości Romskie, przytoczę historię mojego taty.

[T]ata jest dobrym człowiek, lecz zbytnio ufnym. Pewnego dnia po wizycie u dentysty miał zrobić zakupy w jednym z supermarketów (mało ważne w jakim). Miał do tego odpowiednio odliczoną sumkę kasy.

Na parkingu przed supermarketem, został zaczepiony przez jednego z przedstawicieli ww. narodowości. Osobnik ten sprzedawał... spalinowe piły łańcuchowe marki "STEEL" (nie mylić z STIHL). Na pierwszy rzut oka (ja również się dałem nabrać), łudząco przypominała ona markowy sprzęt wcześniej wspomnianej firmy. [R]om zaczął prawić baśnie, pokazywać jak pięknie działa (w powietrzu, bez prezentacji w akcji z elementem drzewnym). Po zakończonej prezentacji Tato zapytał ile:
[R]- 700zł, tanio, bardzo tanio
[T]- Nie mam tyle, dziękuję
Po czym oddalił się w stronę sklepu. Został jednak dogoniony, złapany za rękę.
[R] A ile masz?
[T] 150
[R] Dawaj
Tata zrobił poważny błąd, wyciągnął portfel, a następnie pokazał jego zawartość. Tu zabłyszczały oczy Roma
[R] O masz 180, dawaj dawaj.
Wziął od taty całą zawartość jego portfela wręczył piłę bez pudełka. A z samochodu wyciągnął kolejną.
[T] A jakaś instrukcja obsługi? Klucze do łańcucha?
[R] Za mało "piniędzy", nie dam

Tato, z nowo zakupioną piłą wracał do domu. Po drodze spotkał znajomego, starszego jegomościa, który potwierdził słowa Roma, że ta piła warta jest 700zł, sam ma taką etc. Oczywiście, również dał się zwieść podobnej nazwie i wyglądzie do markowego sprzętu.

W domu, po drobnej awanturze z mojej strony (podróbka, bez gwarancji, instrukcji obsługi, kluczy, czegokolwiek, zupełnie w domu nie potrzebna), przyszedł czas na wypróbowanie tego ustrojstwa. Oczywiście, przy pierwszej próbie zagłębienia piły w drzewo, silnik zaczął przerywać, nie miał siły obrócić łańcucha, piła gaśnie. To wszystko dla 3 cm rowka w drzewie :)

Sprawdziłem później w internecie, te podróbki można spokojnie kupić za 100zł. Cieszę się tylko, że tato nie miał przy sobie więcej pieniędzy.

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 154 (204)
zarchiwizowany

#9152

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jestem programistą

W pracy piszemy wiele różnych aplikacji w wielu różnych językach. Między innymi strony www. Ponieważ wielu użytkowników ciągle stosuje przeglądarkę IE w wersji 6, postanowiliśmy ich uświadomić, że najwyższa pora aby ją zmienić (ma przeszło 12 lat i sprawia same problemy w trakcie implementacji nowych rozwiązań, co zresztą nikogo z nas nie dziwi).

Strona www ładnie działa, nie była specjalnie dostosowywana, dlatego w kilku miejscach jakieś graficzne braki były, ale poza tym pełna funkcjonalność zachowana. Jedynie w stopce pojawia się komunikat, o tym, że warto zmienić przeglądarkę na nowszą.

Kilka tygodni temu otrzymujemy mail od jednego z kontrahentów. W nim cała litania dyrektorów, przez których ta wiadomość się przewinęła.

"Dzień dobry
Strona bardzo nam się podoba, ale prosimy o dostosowanie jej do przeglądarki Internet Explorer 6, gdyż na naszych terminalach jest problem z upgrade przeglądarki"

Według tych ludzi, łatwiej zmienić aplikację niż wgrać na kilka komputerów nowszą wersję przeglądarki, lub jakąś jej alternatywę, których jest pełno, większość darmowych.

Najzabawniejsze było to, że odpisaliśmy, z prośbą o wyszczególnienie "Co nie działa" (nie było o tym zupełnie mowy w mailu). Odpisali, że muszą sprowadzić kompa z odpowiednim oprogramowaniem i dopiero będą testować. Do tej pory czekamy na odpowiedz :D

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 128 (224)
zarchiwizowany

#9065

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jestem informatykiem.

Historia, którą chcę przytoczyć działa się pod koniec moich studiów. Zachciało mi się uczyć w innym niż moje rodzinne miasto, Krakowie. Studia zaoczne to i byłem tam tylko na weekendzie (w tygodniu pracuję). Każdy wyjazd wiązał się z zostaniem na noc w pewnym schronisku młodzieżowym. O dziwo mimo iż pomieszkiwali tam głównie studenci nie było tak źle, jak mogło by się wydawać :) W schronisku panowała zasada, że wykupywało się wyrko a nie pokój (te były 2-8 osobowe), także można było trafić na różne typy ludzi jako współlokatorów. Tyle tytułem wstępu, przejdźmy do historii właściwej.

Przez dwa lata jak tam nocowałem, bardzo często natrafiałem na tych samych ludzi (też studentów), nie koniecznie z mojej uczelni. Jednym z nich był pewien przyszły aktor, również przyjezdny, z własnym samochodem. Często zdarzało nam się nocować w jednym pokoju, po jakimś czasie wymieniliśmy się numerami i umawialiśmy się tak, żeby jednak trafić do jednego pokoju. Historia działa się pewnej soboty, kiedy to kolega miał ostatnie egzaminy, a ja przyjechałem tego dnia kiedy miał się wybierać na oficjalną imprezę wraz z wykładowcami z okazji ukończenia szkoły, miała być ona połączona z rozdaniem dyplomów.

Żeby wprawić się w dobry humor kolega, zatankował się paroma piwkami, i zamówił taxi. Było to z sporym wyprzedzeniem i odpowiednim potwierdzeniem, że tak taksówka będzie o umówionej godzinie.

Wybija umówiona godzina, a karocy, ani widu ani słychu. Stoimy we trzech wraz z ochroniarzem obiektu (przez tyle czasu, człowiek zdążył poznać całą obsługę), palimy sobie fajki i czekamy.

Ochroniarz jako obeznany i miejscowy, pyta do jakiej korporacji kolega dzwonił. Ten nie pamiętał, ale miał numer. Szybkie sprawdzenie i dowiadujemy się, że są godni zaufania i praktycznie najtańsi w mieście, no ok, czekamy dalej.

20 minut po terminie, [K]kolega nie wytrzymał dzwoni. [T]Telefonistka
[K]-Dzień dobry, zamawiałem taxi na ulicę XXX, kiedy będzie?
[T]- Witam, niestety nikt nie przyjedzie nie ma wolnych samochodów w tej chwili.
[K]- Ale jak to? Przecież była umówiona znacznie wcześniej?
[T]- Przykro mi nie ma wolnych samochodów, zapraszam do ponownego skorzystania z naszych usług.

Kolega zbladł, w sumie powinien być już na miejscu, a tu nie ma kompletnie czym dojechać, autobusy z miejsca gdzie było schronisko kursowały rzadko, wzywanie innej firmy już nie wchodziło w grę. No umarł w butach. Tak oto umawiać się z dorosłymi poważnymi ludźmi na cokolwiek.

A żeby nie było nikomu smutno, powiem że historia dobrze się kończy. Odwiozłem kolegę własnym samochodem i było po problemie. Jednak przed wyjazdem zostałem ostrzeżony przez ochroniarza, że mam to załatwić szybko bo zbliża się cisza nocna.

Po powrocie usłyszałem tylko, że znajomy ochroniarz jest zdziwiony, że bawię się w samarytanina. Cóż, czasem może warto?

"Tanie Taxi"

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 9 (53)