Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

SzynSzylka

Zamieszcza historie od: 12 kwietnia 2012 - 22:00
Ostatnio: 14 stycznia 2024 - 21:19
O sobie:

dom bez zwierzęcia to tylko puste miejsce

  • Historii na głównej: 15 z 27
  • Punktów za historie: 10335
  • Komentarzy: 216
  • Punktów za komentarze: 1416
 

#60481

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia GorzkiejCzekolady http://piekielni.pl/60439#comments przypomina mi, jedną z historii dotyczących rodziny, która sprowadziła się kilkanaście lat temu do naszej miejscowości.
Dla wyjaśnienia: rodzice + 5 dzieci (obecnie 7), z gatunku tych, co rzucają urwami jeszcze zanim nauczą się słowa MAMA.

Relacja mojego wujka mieszkającego po sąsiedzku:
Pewnego dnia przyłapał część pociech z owej rodziny jak wynoszą opał z jego szopki. Na jego wyraźnie widoczne oburzenie (okazane słowem i czynem) zareagowały:

- A co ty sobie myślisz? Czym matka ma w piecu palić? (po czym obrażone spokojnie oddaliły się z ogródka wujka).

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 587 (605)

#58689

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym jak zyskałam miano kablarza.

Zaczynałam dopiero karierę, pracowałam w sklepie w którym jestem do dziś, jednak wtedy w ramach pracy wakacyjnej za mniej niż wypada, ale cieszyłam się że mam zajęcie. Pojawił się "współpracownik", wg którego obecna płaca to obraza, o czym wciąż głośno rozprawiał. On jest stworzony do wyższych celów, więc po co pracować? Oto jak w końcu wyglądała moja zmiana, gdy przypadała w parze z w/w osobnikiem:

Pan, dla którego nie ma w kraju pracy dla ludzi z jego wykształceniem, na początku pokazywał zainteresowanie posadą. Czy dzielił się obowiązkami takimi jak obsługa, sprzątanie, karmienie zwierząt? Nic bardziej mylnego. Otóż z początku siadał w kącie i czytał zdjęte z półek książki o zwierzętach. Następnie podchodził do klientów zainteresowanych zwierzakami żeby BŁYSNĄĆ ROZLEGŁĄ WIEDZĄ, ale szybko mu się znudziło.

Z czasem wyglądało to tak, że chłop w którym zmieściłoby się co najmniej 5 takich chucher jak ja, siedział przez bite 8 na krzesełku i kimał, grał w gierki na telefonie lub znajdował podobne równie twórcze zajęcie, a ja biegałam dookoła i zajmowałam się wszystkim. Jednak mając na głowie klientów, towar i sklep ogólnie, nie dało się tego obrobić, co w krótkim czasie zauważyła szefowa. Ja usłyszałam tylko, że jako dziewczyna powinnam wiedzieć, że wypada posprzątać itp i w ogóle ochrzan od góry do dołu, że sklep zapuszczony.

Jednak koleś nie przewidział, że kamery zamieszczone w sklepie nie są dla picu. Szef postanowił przejrzeć materiał z kilku dni i trafił na właściwe sytuacje - gość dostał ostrzeżenie i od tego czasu pracował w innej placówce, w której miała na niego oko jego dziewczyna i skończyło się opieprzanie w pracy.
Od innych koleżanek dowiedziałam się, że koleś rozpowiadał komu tylko się dało, że smarkula podważa jego kompetencje, wpieprza się i wymądrza bo studiuje i że to na pewno przeze mnie musi teraz zapieprzać jak inni.

sklep zoologiczny

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 442 (522)

#58399

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Za słabo reklamujemy swoje firmy...

Koleżanka stoi na kasie (ważne - ubrana w bluzę zapinaną z przodu), ja kręcę się dookoła i sprzątam. Wchodzi [P]an na oko już dobrze po 50-ce. Koleżanka podaje mu towar, kasuje. Nagle pan stwierdza, że jako sprzedawczyni, koleżanka powinna bardziej zachęcać klientów do zakupów, po czym wychyla się nad ladą i z głupim uśmieszkiem rozpina koleżance zamek od bluzy odsłaniając bieliznę.
Koleżanka zszokowana nawet nie zareagowała, tylko wpatrywała się w niego ze szczęką opadniętą tak nisko, że sięgała podłogi. Podbiegam i (może nie krzykiem, ale podniesionym głosem):
[J] - Co to ma znaczyć? Mogę wiedzieć co pan sobie wyobraża?
[P] - Ja tak tylko chciałem żeby było miło i by wam klientów zachęcić, bo wy za mało się staracie to chciałem pomóc.
[J] - To jest sklep zoologiczny a nie burdel, więc klientów zachęca towar na wystawie, a nie odsłonięte cycki! Proszę zabrać zakupy i oddalić się zanim wezwę policję! Ciekawe czy będzie panu miło jak panu postawią zarzut molestowania!

Koleżanka była w takim szoku, że przez cały czas stała jak słup, nie potrafiąc się odezwać. Dopiero jak facet poszedł to oprzytomniała na tyle, żeby zapiąć bluzę. Ciekawe jak daleko posunąłby się w "uszczęśliwianiu naszych klientów", korzystając z szoku dziewczyny gdybym nie zareagowała...

sklep zoologiczny

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 556 (738)

#57960

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dawno nie pisałam, co tam się działo w sklepie zoologicznym. Przeczytałam dziś kilka historii o debilizmie ludzi kosztem zwierząt i postanowiłam krótko opowiedzieć o niespodziance, jaka spotkała nas w ostatnie święta wielkanocne.

Nie miałam planów na Lany Poniedziałek, więc postanowiłam zajść i posprzątać zwierzakom - zawsze wygodniej kiedy klienci nie kręcą się nad głową i nikomu nie przeszkadzają porozkładane w tym celu trociny, żwirki, wiaderka itp., a i zwierzaki mniej się denerwują.

Nie od razu zorientowałam się co, ale coś mi nie pasowało...
Ciemno, zimno i - za cicho. Zapalam światło - nie działa. I wtedy zaskoczyłam w czym rzecz - brak prądu wiąże się z awarią ogrzewania i co gorsza - wyłączeniem oprzyrządowania w akwariach.

Nie wiadomo jak długo nie było prądu, a brak oświetlenia nie pozwalał na określenie co się dzieje w akwariach. Szybka decyzja - telefon do kolegi. Poinstruowana sprawdziłam skrzynkę na zapleczu, jednak z nią wszystko ok, pozostaje skrzynka główna - Ta jednak znajdowała się na klatce schodowej kamiennicy i potrzebny klucz którego nie miałam. W czasie gdy czekałam na przyjazd kolegi, próbowałam ratować co się da, a pierwsze co mi przyszło do głowy to pootwierać akwaria i mieszać rękami wodę by ryby dostały trochę powietrza. Niezbyt przyjemne bo woda była lodowata ale w końcu trzeba pomóc żywym istotom.

W końcu dotarł kolega i udało mu się przywrócić prąd. Filtry i grzałki ruszyły i nastała jasność. Wtedy zobaczyliśmy straty - przez zimno i brak powietrza 3/4 ryb pływało już do góry brzuchami. W dodatku piec od ogrzewania szlag trafił. W samych akwariach sprzedażowych padło ryb za 20 tysięcy, a nie liczę akwarium wystawowego kolegi akwarysty, pełnego rzadkich rybek, które od kilku lat kupował z własnej kieszeni (najtańsza kosztowała 200 zł).

Mało piekielne powiecie - ale brak prądu nie wyniknął z awarii, a ze zwykłego debilizmu. Okazało się, że skrzynka z głównymi bezpiecznikami została pogięta, drzwiczki wyłamane a bezpieczniki zniszczone. Do dziś nie wiemy, czy to głupota wyrostków z nadmiarem energii czy świadomy atak. Jednak zniszczona była tylko nasza skrzynka. (przypadkiem też dowiedzieliśmy się, że właściciel konkurencji wiedział o naszych kłopotach szybciej niż ktokolwiek inny).

I wisienka - straty udokumentowane, wniosek złożony, odzew - odszkodowania nie będzie z braku winnych!! Bo może liczono, że sprawca przyjdzie i się przyzna? Przez zwykły ludzki idiotyzm zginęło kilkaset niewinnych rybek, a my do końca zimy nie mieliśmy ogrzewania w sklepie.

konkurencja psia mać

Skomentuj (55) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 760 (838)

#29237

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Myślałby kto, że nie potrzeba studiów wyższych do znajomości podstawowych gatunków zwierząt, lub też chociaż wiedzieć jakie zwierzę ma się w domu. Ja też tak myślałam, a tu takie rozczarowanie... A może po prostu to ja się nie znam i nie wiem co sprzedaję?

1.
Do sklepu wkracza pani czymś wyraźnie podenerwowana. Po kilka razy ogląda każdą klatkę z gryzoniami, po czym zwraca się do nas:

[P] – Czy są chomiki?
[J] – Oczywiście – pierwsze klatki z lewej, chomiczki w 3 gatunkach, takie, siakie i owakie.
[P] – Bo wie pani, syn jutro z wakacji wraca, a dziś znalazłam jego chomika sztywnego w klatce – on jeszcze taki młodziutki a już nie żyje i muszę szybko podmiankę zrobić...
[J] – A jakiego chomika syn miał?
[P] – Chyba syryjskiego.
[J] – Proszę więc, tu są syryjskie różnokolorowe, czy któryś jest podobny?
[P] – Co pani mi tu pokazuje? Same rude i łaciate, a nasz szary i z pręgą!

Jak nietrudno się domyślić zmarły chomik był innej rasy i szybko wyszukałyśmy kandydata na zastępstwo. Wiem, mało zabawne, a jeszcze mniej piekielne, ale niestety to nie jest pojedyncza sytuacja – do takich „podmianek” sprzedajemy chyba więcej zwierząt niż normalnie. Postanowiłam jeszcze wypytać o okoliczności zgonu pierwszego zwierzaka (a nuż mogę coś doradzić by historia się nie powtórzyła).

[P] – Bo wie pani, syn zawsze go karmił i rozpieszczał, a on nagle przestał jeść i dziś sztywny...
[J] – A warzyw pryskanych nie dostawał?
[P] – Nie, on nie lubił warzyw.
[J] – A coś poza zwykłą karmą?
[P] – Tylko czekoladkę i czasem cukierka...

A potem ludzie dziwią się, że zwierzak niedawno kupiony nie przeżył kilku tygodni.

2.
Odwiedza nas pan lekko zagubiony, ogląda zwierzaki i w końcu jego uwaga skupia się na mnie:

[P] – Czy są książki o szyszlach?
[J] – Chyba szynszylach?
[P] – No coś w ten deseń.
[J] – Niestety, akurat nie mamy na stanie, we wtorek mają przyjść z dostawą, ale jeśli chodzi o coś konkretnego, to może będę mogła pomóc bez książki?
[P] – Aha... No nie wiem... No bo wie pani, w sumie ja nie wiem co to jest ani jak wygląda, tylko słyszałem że to się na futra hoduje i że niezła kasa może z tego być. No a ja kupiłem niedawno działkę i ogrodziłem siatką i tam kilka sosenek i świerczków rośnie i pomyślałem, że kupię kilka i tam wypuszczę i się będą mnożyć, a ja kokosy będę za futro zgarniał.

Wytłumaczyłam grzecznie, że na studiach spotkałam się z przedmiotem „hodowla zwierząt futerkowych” i to, czego tam się dowiedziałam o utrzymaniu tych zwierzaków trochę nie bardzo pokrywa się z przedstawionym biznesplanem. Niestety nie wiem, czy interes się udał.

3.
Klient w sprawie karmy dla pieska wyglądem przypominającego długowłosą świnkę morską (nie, nie mam nic do Yorków, ale jestem lekko uprzedzona do większości szczęśliwych posiadaczy, a dokładnie tych, którzy sądzą że są ponad plebsem zadowalającym się mniej szlachetnymi rasami psów).

[K] – Jaką pani mi poleci karmę dla yoreczki?
[J] – Mamy karmy ogólne dla małych ras, albo specjalistyczne, specjalnie dla yorka na włos i...
[K] – Nie, nie, mi chodzi o karmę dla yoreczki.
[J] – Tak więc powtarzam, że dla Yorków mamy...
[K] – ALE TO JEST YORECZKA! Jeżeli pani się nie zna, to proszę się ze mną nie kłócić, bo ja przecież wiem jakiego mam psa!

Zgłupiałam... wychodzi na to, że rasa Yorkshire terrier dzieli się na podrasy – york i YORECZKA.

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 766 (802)