Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Tito

Zamieszcza historie od: 27 maja 2011 - 9:08
Ostatnio: 9 marca 2018 - 12:20
  • Historii na głównej: 20 z 31
  • Punktów za historie: 13237
  • Komentarzy: 130
  • Punktów za komentarze: 450
 

#30081

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielność tutaj będzie ogólna. Trochę długo, ale robi się ta sytuacja przerażająca...

Kilka przykładów wezwania pogotowia:
- amuputacja ręki piłą -> w rzeczywistości przytrzaśnięty paznokieć drzwiami;

- nagłe silne bóle w klatce piersiowej -> panu się nie chciało czekać w przychodni w kolejce, a że od 5 lat nikt mu nie robił EKG to oczekiwał, że my po przyjeździe mu zrobimy. Żadnych bóli nie było, a jedynie chęć badania serca profilaktycznie;

- nagły paraliżujący ból brzucha -> pana pobolewa od pół roku, miał stos badań, jest pod kontrolą lekarską, obecnie w trakcie trwania diagnostyki. Na pytanie co się zmieniło? Nic, ale ciągle mnie pobolewa;

- duszność -> panu zmarła żona miesiąc temu i nie wiedział jak sobie obiad ugotować;

- inne (nasze ulubione wezwania) -> starszy pan wszedł do wanny i nie miała siły go żona wyjąć;

- ból nogi (też jeden z naszych ulubionych) -> pana noga boli od dawna, ma skierowania, ale karetką to tak szybciej i do tego panowie zniosą. Co z tego, że przez kilka tygodni chodzi do toalety, chodzi do sklepu, etc, etc;

- drgawki, padaczka, umiera -> na miejscu zbiega dwóch chłopaczków i mówią, że muszą znaleźć mamę (pacjentkę) bo gdzieś poszła, żeby samemu do szpitala pojechać. Jak się szybko okazało była właśnie w monopolowym po lekarstwa ;)

- ospa wietrzna (tak tak, to taka choroba, którą wszyscy przechodzimy) -> pani nie ukrywa tego, że żąda przewozu do przychodni do pediatry, bo przecież dziecko nie może na dwór wychodzić. Wielce zdziwiona, że jej nie przywieziemy z powrotem po wizycie. Sprawa skomplikowana, ale nie mogliśmy po prostu zawinąć się na pięcie i sobie pójść. Tam przedtem był nasz lekarz firmowy i to się mocno zakręciło. Nauczkę dostała, bo w szpitalu lekarz powiedział, że tego się nie leczy w szpitalu, a on tu nie ma poradni i ma sobie iść do pediatry. Nie mam pojęcia jak wróciła do domu ;)

Mnożyć można dalej i dalej. Jednak co tu jest piekielnego? Wszak od tego jest pogotowie, aby jeździć i wozić.

Nie wiem skąd mam takiego pecha, ale w 90% po takich wyjazdach jadę do czegoś poważnego (czy to zasłabnięcia, udaru, reanimacji czy zawału) i pierwsze słowa, które nas witają to:
- gdzie wyście ku^$*^&% tyle czasu byli?!

Oprócz śmiesznej ospy żaden z pacjentów nie otrzymał tego czego oczekiwał. Zostali w domu.

Pamiętajmy, że zawsze możemy potrzebować karetki do naszych rodziców czy dziecka a ich nie będzie, bo ktoś liczył na szybszą wizytę u specjalisty czy jakieś badanie. 80% wyjazdów to pacjenci bez problemu, mogliby się udać do szpitala na izbę przyjęć autem/autobusem/tramwajem/sąsiadem czy po prostu piechotą. Chociaż lekarz rodzinny byłby lepszym rozwiązaniem.

Pogotowie wzywamy:
- utrata przytomności;
- zasłabnięcie;
- nagłe silne bóle w klatce piersiowej;
- udar;
- nagły poród (nie jak mam skurcze co 20 minut od wczoraj) tylko jak dzieciak wychodzi na świat ;)
- poważne urazy, upadki z dużej wysokości, spore obrażenia w wypadku komunikacyjnym (nie po to, żeby ubezpieczyciel miał kwit tylko jak coś się dzieje);
- drgawki, które się przedłużają lub powtarzają;
- porażenie prądem;
- silna duszność;
- zatrucia silnymi substancjami lub lekami;
- silnego krwotoku.

Pogotowie Ratunkowe

Skomentuj (50) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 607 (677)

#30035

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jest mieszkanie, jest remont, niedługo się wprowadzamy czas zrobić internet, żeby nie było przerwy w dostępie jak się już przeprowadzimy. Wiadomo, że to dość istotna rzecz jest.
Pada na Netię, no pod naszym adresem najlepsza oferta.
Ok podpisane, paczka z modemem przyszła i ok.
Troszkę przebojów z paczką było, ale to inna historia.

Dzwoni pan monter, kiedy może zamontować. Grzecznie tłumaczę, że remont się przeciągnął z x powodów z nie naszej winy i na razie kabla nie ma jak ciągnąć. Ok, ok kontakt dostałem i mam dzwonić jak już będzie możliwość. Nawet za miesiąc.

Za dwa tygodnie pan mówi, że już anulowane, że trzeba od nowa, itd.

Powtórka z rozrywki. Umowa podpisana, modem w sumie już w domu jest -> ekstra.
Przychodzi sms, że paczka z modemem została nadana. Cóż, dwa mi nie są potrzebne, więc dzwonię na te osiemset jeden, osiemset dwa, osiemset trzy! Proponuję, że ja po prostu zostawię pierwszy modem, a drugiego nie wezmę i stan będzie ok.
Fajnie, fajnie, w porządku, niech Pan nie odbiera.
Cud, miód, malina.

Nagle po kilku tygodniach "pyk" internet nie działa. Dzwonie, pan technik myśli, szuka. Wspólnie doszliśmy do tego, że modem jest przypisany do innej umowy. Wszystko przestawione, adresy MAC się zgadzają.
Cud, miód, malina.

Po 7 miesiącach przychodzi pisemko, że mam oddać modem, bo inaczej kara 300zł, bla bla bla bla.
Dzwonię na te osiemset i tak dalej. Zdziwienie, tłumaczenie kilku osobom o co chodzi. Rezultat -> już załatwione, proszę zignorować pismo.
Cud, miód, malina.

Dzisiaj dostałem fakturę na 300zł...
Niby pani już skorygowała, ale w marcu też niby skorygowali...

netia

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 522 (576)

#30039

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym jak ja byłem po drugiej stronie -> czyli rodzina pacjenta.

Szczęście moje życiowe skręciło kostkę. No leciało do domu, bo pęcherz się upominał i bach na krawężniku się potknęła.

Sporo przeszła, ale gdy stanęliśmy na światłach - koniec. Dalej nie pójdzie. Północ, nie bardzo ma kto nas zawieźć. Koledzy z pogotowia nad podrzucili. W sumie szło bardzo prosto i gładko.

Na razie szyna gipsowa, a jak zejdzie obrzęk to kontrola u ortopedy w przychodni. Skierowanko dostaliśmy, recepty też.
Obrzęk w większości zszedł i zaczynam dzwonić po przychodniach.
1. Na grudzień
2. Na sierpień
3. Na lipiec.

-Proszę panią, ale noga teraz jest skręcona, no głupi wypadek, trzeba gips założyć. Nie można przecież czekać tyle miesięcy!

-No u nas niestety nie załatwimy. Ja nie wiem co państwo mają zrobić, ale my się tym nie zajmujemy. Ewentualnie proszę przyjść i prosić lekarza to MOŻE przyjmie.

W trzech przychodniach to samo słyszałem. Wręcz identyczne słowa. Dlatego sobie odpuściłem dalsze dzwonienie.

Na szczęście pracuję w tej branży i znajomy ortopeda w wolnej chwili spojrzał, pooglądał i dał dalsze zalecenia.

Ale co ma zrobić Kowalski?

służba_zdrowia

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 815 (881)

#21328

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wezwanie tuż przed północą: Dziecko się dusi. Wiemy, że pani była u lekarza 4h wcześniej z synkiem.

No nic, to coś się pogorszyło... Świsty, gwzidy, byleby szybko.

Na miejscu siedzi chłopiec i nie wygląda na duszącego się.
Podpinamy aparaturkę - we krwi dobra ilość tlenu, osłuchujemy czyste płuca.
Pytam się chłopca czy mu duszno - twierdzi, że tak. Pytam się gorzej mu się nabiera powietrze czy wypuszcza. Mówi, że przy wypuszczaniu. (to może sugerować np. początek astmy). Kolega mi sugeruje szpital, więc przytakuję i proponujemy pani przewóz.
Tutaj drobny zwrot akcji, bo: pani mówi, że dostała receptę na leki, ale ich nie kupi bo nie ma pieniędzy.
My WTF? Dzieciak w tym momencie zrywa się z łóżka zaczyna biegać, skakać, mama go ubiera, a ten z III czy IV piętra dosłownie zlatuje. Tak właśnie wygląda dziecko, które się dusi...

Ja rozumiem, że ktoś nie ma pieniędzy na leki, ale naprawdę pogotowie tutaj nic nie może pomóc.
Po głębszym drążeniu tematu okazało się, że dziecko ma podrażnione gardło od kaszlu.

Apeluję: zastanówmy się trzy razy czy na pewno ta karetka jest potrzebna. Pomimo tego, że mamy dużo więcej karetek na x mieszkańców niż na zachodzie, to i tak wyjazdów jest bardzo dużo. W 80% przynajmniej pacjenci nie powinni wzywać pogotowia... Pamiętajcie, że kiedyś Wy możecie potrzebować naprawdę i wszystkie będą zajęte pypciem na nosie...

Pogotowie Ratunkowe

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 450 (490)

#21326

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wezwanie: młoda kobieta bez kontaktu. Nieprzytomna. Coś wypiła i nie można jej obudzić.
Telefon się urywa, adres zdążyli podać. W związku z tym, że słyszalna impreza i nie wiadomo co się na miejscu dzieje, dojeżdża do nas również policja.
Gwizdy, świsty, wszyscy szybko jadą.

Na miejscu 4 facetów po dobrej imprezie:
-Gdzie ta nieprzytomna kobieta?
-Ale my nie wzywaliśmy pogotowia...
-?!
-Kto w takim razie robi sobie takie jaja, że wzywa karetkę reanimacyjną?
-Ja nie dzwoniłem na pogotowie...

Policja sprawdza jakie oni mieli wezwanie, ja sprawdzam jakie my mieliśmy oraz numer telefonu. Odsłuchana rozmowa - sprawa jasna. Miała być kobieta bez kontaktu. Owszem leżała kobieta z małym synkiem, ale przytomna.

Finał? Policjant się wkurzył, mnie uspokoił i powiedział, że będzie mandat karny za bezpodstawne wezwanie służb ratunkowych.

-Yyyyyyyy, ile?
-500 zł!
-?!?! Tak dużo?
-A wie pan ile kosztował ten przyjazd? A jak ktoś teraz potrzebuje pomocy?

I bardzo dobrze, moim zdaniem.

Pogotowie Ratunkowe

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 650 (702)

#21327

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wezwanie: Gorączka u dziecka.
No nic, ktoś zadzwonił, ktoś przyjął to i my pojechaliśmy.
Na miejscu oburzenie, że umrzeć by już można po takim czasie.
-No na szczęście nikt nie umarł, słuchamy państwa, jak możemy maluchowi pomóc.
-Ma gorączkę od wczoraj...
-Mhm a co na to pediatra? Jakieś leki mały dostał?
-Nie było miejsc do lekarza poza tym myśleliśmy, że przejdzie...

Cóż nam w takiej sytuacji zrobić - albo kazać iść do lekarza i zostawić w miejscu (ta prawidłowa opcja) albo z uczynności i dobrego serca zawieźć do szpitala do pediatry, żeby ten przyłożył cztery razy słuchawkę i powiedział: proszę dać dziecku panadol czy nurofen (a jak bardzo małe to pół czopka paracetamolu).

Jako, że w tym przypadku chcieliśmy być dobrzy to proponujemy szpital...
-No dobrze, to się ubieramy.
Na co tata się pyta:
-Przepraszam, a do którego szpitala państwo jedziecie? Bo ja pojadę za wami...

I to nie jest jednorazowa sytuacja. Myślę, że każdy pogotowiarz może tą historię podpiąć do swoich doświadczeń.

Gdzie tu piekielność? Po co karetka, po co tracić czas skoro tata jedzie tuż za nami? Nie szybciej byłoby wsiąść w auto i pojechać w te same miejsce?

Dla mnie to jest ok wyjazd, bo się nie napracuje. Nic nie zrobię oprócz kilku kartek dokumentacji i zamknięcia drzwi za mamą z maluchem. Problem jest kiedy zaraz potem jedziemy do poważnego wyjazdu jak zawał czy utrata przytomności pierwsze pytanie jest: Gdzie wyście tyle czasu k^%wa byli?!

A my? My bawiliśmy się w darmową taksówkę :)

Ciekawe jak tacy rodzice czyli by się w sytuacji gdyby maluch stracił przytomność i nie mogli do dobudzić.
A co robi karetka? czeka w kolejce na izbie przyjęć, żeby przekazać dziecko, które jest przeziębione (lub inne wspaniałe wezwanie typu pypeć na nosie czy wysypka...)

Pogotowie Ratunkowe

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 662 (716)

#18661

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pacjentka w bardzo ciężkim stanie, woda zalewa płuca, pani się dusi - trzeba szybko podać leki i przetransportować do szpitala.

- Musimy założyć wenflon i podać leki. ściągają państwo piżamę czy możemy rozciąć rękaw?
- Yyyyyy, eeeeee, yyyyyyy, eeeeee, może ściągniemy?... No dobrze, proszę ciąć. ALE OD WEWNĄTRZ I PO SZWIE.

Pogotowie Ratunkowe

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 536 (600)

#18279

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Opiszę trochę przydługawą historię, ale ku przestrodze innym.

Od lipca z moim życiowym Szczęściem remontujemy mieszkanie. Na szczęście nie musimy tam mieszkać póki co.
Remont miał trwać z 2,3 tygodnie - dziś jeszcze trzeba zrobić poprawki kosmetyczne i posprzątać dokładnie. Miał kosztować kilka tysięcy, a wyszło prawie 30 000zł. Stąd ogarnia nas już zmęczenie i znużenie tym wszystkim. Chcemy to już jak najszybciej skończyć. Zwracają uwagę na fakt, że jeden pokój chcemy wynająć coby spłacił się kredyt za remont. Także każde opóźnienie to mniejsze pieniądze dla nas.

Logistyka jest okropna: żeby zrobić drzwi, muszą być szafy, a żeby były szafy to muszą być gładzie i pomalowane ściany, itd, itd.

W lipcu zamówiliśmy drzwi, bo czeka się koło 4-5 tygodni na realizację. Po tygodni przyszedł pan, pomierzył wszystko i stwierdził, żebyśmy nic nie ruszali, bo sobie pouszkadzamy, a monterzy ładnie wszystko oprawią. Fajnie, miód toffi i orzeszki. Pomijając wszelakie poprzednie akcje z remontem doszło 3 tygodnie temu w końcu do montażu drzwi. Ucieszony, że to już koniec, że w końcu będą pieniądze z wynajmu, oczekuje panów monterów.
Uprzednio zadzwonili z pytaniem czy otwory są przygotowane. No to odpowiedziałem, że dziury w ścianach są. Nie mam pojęcia co to znaczy przygotowany otwór na drzwi :P (Teraz już mam).
Wnieśli swoje graty, drzwi, ościeżnice - wszystko ciężkie i nieporęczne. Standardowo czy mógłbym wstawić wodę na kawkę, a oni sobie śniadanie zjedzą. No w porządku też ludzie, wiadoma sprawa. Biorą miarkę i pada wszystkim znane słowo K*^&%! No nie pasuje! Co? Tutaj zamienione lewe drzwi na prawe?
Monter: Proszę pana, niestety jakiś debil to mierzył, ale tylko drzwi łazienkowe u pana pasują. Tak to jest jak wysyłają gówniarzy na pomiar...
Ja: Yyyy nie bardzo mi to odpowiada, ale co zrobić? Znowu mam czekać 5 tygodni?
M: No niestety, ale zaraz dzwonimy do firmy może mają takie na magazynie.
J: No to będzie chociaż jakiś rabacik :p
M: No z firmą trzeba rozmawiać.

Ogólnie to jeszcze zebrałem zrypkę, że nie wyrwałem starych ościeżnic, bo otwory miały być przygotowane.
J: Panowie, a nie możecie dzisiaj tych ościeżnic wymontować? Na przyszłość będzie już mniej pracy.
Monterzy błysk w oczach:
M: MOŻEMY! Co prawda dniówka nam za dzisiaj przepadła, ale dogadamy się na te ościeżnice.

Kurde, jak dogadamy? To chyba w cenie jest, nie? No, myliłem się.

J: To z firmą się dogadujcie, a nie ze mną...
M: My z nimi nic nie będziemy...

I tak się pożegnaliśmy. Potem latania i dzwonienia do firmy, kiedy rabat, ile tego rabatu, kiedy montaż dobrych drzwi, co z ościeżnicami.
Okazało się, że wyrwanie starych ościeżnic to robota dla monterów, a nie dla mnie. Oprócz tego mają jeszcze wyrzucić stare drzwi na śmietnik. Dla mnie super! Chociaż o tyle mniej noszenia...

Pomijając rabat jaki zaproponowali - 50zł z ponad 3000zł rachunku. Stanęło na 200zł. Dobre i to, ale ile jestem stratny za wynajem?

Wczoraj ta sama ekipa montażowa się pojawia z dobrymi już drzwiami. Witają mnie, po czym jeden patrząc na niewyrwane ościeżnice zauważa:

Monter 1: Oj nie spieszy się panu z drzwiami, oj nie spieszy...
J: Wie pan, teraz to mi już obojętne, nigdzie mi się nie spieszy.

Zaczynają od wyniesienia drzwi i leci komentarz:
M1: Może by pan poznosił też trochę, a nie się nudzi tylko? Takiemu to dobrze...
J (z uśmiechem na twarzy): Widzi pan, ja wczoraj pracowałem, dzisiaj mam dzień odpoczynku...

Dalej wszystko byłoby miodzio, aż do czasu montażu ostatnich drzwi. Poszedłem sobie pooglądać dzieło. Owszem gdzieniegdzie były takie małe dziurki, bo gładź odprysnęła czy coś. Ok zamaluje to sobie jakimś akrylem - w sumie nigdy tego nie robiłem, ale się nauczę. Maleńkie dziurki to nie problem.
W jednych drzwiach widzę szparę pomiędzy ścianą, a ościeżnicą około 1,5cm. Do tego przy pokoju odpadł wielki kawał gładzi.

J: Panowie, ja rozumiem, że przy demontażu ościeżnic odpadł kawałek gładzi. Ale co z tą dziurą?
M: No to musi se pan to zalepić.
J: Ale czym taką dużą? Akrylem?
M: No raz akrylem, aż wyschnie, drugi raz i będzie dobrze.

Cóż mi było robić, widzę, że kolejne drzwi dookoła mają ogromne szpary. Zszedłem na dół, zadzwoniłem do firmy czy faktycznie mam sobie dziury sam lepić.

Sklep: Nie chce pana w błąd wprowadzać, ja skontaktuje się z szefem i dam panu znać.

Trochę czekałem, nikt nie oddzwaniał - no ok, wracam na górę i rozmawiają z szefem przez telefon.

M1 (ten, który uwielbiał komentować. Może miał gorszy dzień?): Tak k%@#@wa! Rabat 200zł, drzwi zamontowane, ościeżnice wyrwane, to jeszcze mu zatynkować i pomalować. Może jeszcze pana tu wprowadzić z meblami?
J: Dziękuję ja już sobie poradzę z wprowadzeniem i sobie pomaluję, ale dziur nie umiem zalepić. Gdybym umiał to robić, to bym sobie sam kupił drzwi i je wmontował. Nie mam do panów przecież pretensji, może takie wykończenie robi ktoś inny. Tak się umawiałem z firmą, że mnie interesuje tylko sprawdzenie czy drzwi się zamykają.
M: Tam tylko debile za tym biurkiem. Nic się nie znają.
J: Proszę pana, ale ja z tamtym debilem ustalałem warunki...
M: A co pan ma w umowie? To co pan sobie mówi nic nie znaczy, liczy się umowa!

Dzwonię do domu, żeby wzięli mi umowę przeczytali (zapomniałem wziąć z domu). Z tej umowy wynika montaż od A do Z. Dzwonię do sklepu raz jeszcze, i słyszę, że panowie skończą w tygodniu, bo teraz pojechali na inny montaż.

J: Jak pojechali? Przecież drzwi w pokoju mi osadzają.
Dostaję numer do szefa.
Kojarzył już mnie, bo te drzwi jakieś pechowe, z nim ustalałem rabat, etc.

J: Witam, taka i taka sprawa, z monterami nie da się rozmawiać, bo są na mnie obrażeni.
Sz: Proszę pana wszystko załatwione, przepraszam za tę sytuację. Zrobią dzisiaj panu od A do Z montaż.

Wracam na górę, a tam już worki z cementem itd :p

M1: Skarżyć się ku$#@ będzie. Cwaniaczek...
I w tym stylu ciągle mu się odbijało...

J: Proszę pana, a kto zaproponował dogadanie się co do wyrwania ościeżnic? Hm?
M1: No i ma pan gratis demontaż!
J: Hahaha no nie do końca, bo w sklepie twierdzą, że to jest w cenie.
M1: Wie pan co? Wie pan co?
J: No co wie pan co? Kto tu jest cwaniaczkiem?

M1: Jakby pan był taki bardziej bardziej... To by pan w umowie o wykończeniu uwzględnił wzmiankę. A ja jestem przekonany, że tego nie ma.
J: Nie mam przy sobie umowy, więc nie mamy o czym rozmawiać.

M2: Ma pan wkładki jakieś do zamków?
J: Hehe, wie pan co? Miały być, a jeśli nie, to czemu była różna cena drzwi bez wkładek i z wkładkami? Bodajże 30zł różnicy na sztuce.
M2: Aha, no dobrze ja zaraz to wyjaśnię.
Rozmawia przez telefon: No klient twierdzi, że miały być wkładki.
M1: Pewnie! Teraz to klient wszystko co powie to dostanie...

Wszystkie dziurki zostały zatynkowane. Ja sobie teraz tylko pomaluje.
Pamiętajcie, walczcie o swoje do końca. Niestety na każdym kroku trzeba uważać, żeby ktoś nas nie robił w konia.

I gdyby nie ta akcja z demontażem ościeżnic wcześniej, to wiele ich ściem bym kupił.

Jako kontrast powiem, że dwa dni wcześniej inni panowie montowali szafy w domu. Dzięki ich uprzejmości przyjechali za dwa dni z akrylem, żeby zalepić mi szpary z powodu jakiś tam nierówności, chociaż akurat tutaj nie mieli takiego obowiązku.

Semko drzwi Wrocław Galeria Domar

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 425 (513)

#17296

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja często się powtarzająca, ale w takim stylu to zdarzyła mi się tylko raz :p

Wyjazd pogotowia do jakiegoś tam niezbyt poważnego zachorowania w domu. Rozmowa w drzwiach (PR-pogotowie, RP- rodzina pacjenta)
PR: Dzień dobry, piesków w domu nie ma?
RP: Bry.. są, ale łagodne nie gryzą.
PR: Dobrze, ale prosimy zamknąć, bo my mamy na sobie wiele zapachów, pies wyczuwa, że jego pan jest chory, a my przy nim coś tam będziemy robić. (Co dom to te samo tłumaczenie)
RP: Ale on naprawdę nie gryzie...
PR: No to jak państwo nie zamkną psiaka to my nie wchodzimy w takim razie, a jeśli on wybiegnie to wówczas wychodzimy.
RP: A to ja muszę iść po męża, bo ja się go boję. STASZEK...!

Pogotowie Ratunkowe

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 924 (970)

#12523

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia zasłyszana od kolegi:

2 w nocy wezwanie do rany ręki...
Na miejscu okazuje się skaleczenie nożykiem kuchennym gdy pacjent obierał ziemniaki.
Kolega mówi:
-Panie ja wszystko rozumiem, ale spać pan nie możesz, że o 2 w nocy ziemniaki obierasz?
Pacjent ze stoickim spokojem odpowiedział:
-Ale przecież wy też nie śpicie...

Pogotowie

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 597 (665)