Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Triste

Zamieszcza historie od: 22 stycznia 2012 - 20:50
Ostatnio: 11 lutego 2019 - 2:58
  • Historii na głównej: 8 z 12
  • Punktów za historie: 4657
  • Komentarzy: 77
  • Punktów za komentarze: 376
 
[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
2 lutego 2019 o 23:13

Nie wiem, czy to kwestia ortopedów, czy w ogóle lekarzy specjalistów, ale przy takich historiach zawsze mi się przypomina moje kolano. W drugiej klasie gimnazjum na skutek urazu wypadła mi rzepka. Pierwszy ortopeda, polecony doktor z tytułami, zbadał mi złą nogę i zalecił basen (nie dał sobie powiedzieć, że to z tą drugą jest problem). Noga jakoś się zaleczyła, potem znowu skręciła, zaleczyła, skręciła, zaleczyła, skręciła... Rzepka wypadała ze stawu średnio raz na pół roku, przy tak szalonych akrobacjach jak na przykład wstawanie z łóżka :) Przez cały ten czas odwiedziłam około 20 ortopedów, prywatnych i na NFZ, z polecenia i "wyszukanych", w czterech różnych miastach (Gdańsk, Bydgoszcz, Toruń, Kraków). Dopiero ostatni był w stanie mnie skierować na odpowiednie badania, rehabilitację i w ogóle postawić diagnozę. Trafiłam do niego na pierwszym roku studiów ;) A rzepka, na przekór wszystkiemu, uspokoiła się jak zaczęłam myśleć poważnie o operacji.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
12 lipca 2017 o 17:51

Współczuję alergii i piekielnych rodziców :/ Mam nadzieję, że w następnym miejscu pracy nikt nie będzie Ci robił takich problemów. Ale odnośnie samego problemu - o ile chciałabyś zacząć się malować, nie myślałaś o kosmetykach naturalnych? Np. pudry, podkłady, cienie mineralne? Sama stosuję sporo takich produktów, świetnie działają na cery problemowe, a nuż by i Twojej skórze podpasowały :) Przykładowo: http://www.annabelleminerals.pl/

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
22 lutego 2017 o 16:37

Sam przegląd historii i komentarzy nasuwa tylko jeden wniosek - ile szkół, tyle opinii, a często ludzie z jednej klasy wynoszą zupełnie inne doświadczenia. Nie ma możliwości, żeby stwierdzić, czy obecny system dobrze działa, bo rozstrzał między poszczególnymi szkołami jest gigantyczny, ze względu na tysiące różnych czynników. Potrzeba nam spokojnego, analitycznego spojrzenia, popartego konsultacjami, wynikami badań, a nie (kolejnego) miotania się po omacku, i rozwalania wszystkiego w drobny mak, tym razem w imię "patriotyzmu" i "dobrej zmiany". Ech, marzenia...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
11 grudnia 2016 o 14:40

@mim: A nie chodzi przypadkiem o szacowanie? Trochę rzeczywiście to dziwnie sformułowane, ale czasem natrafiało się w podręczniku na jakieś równania, w których bez wykonywania obliczeń trzeba było mniej więcej oszacować wynik. W stylu: czy 49+501+439 to więcej, mniej czy tyle samo co 1000? Chodziło chyba o to, żeby nie wykonywać zawsze mozolnych obliczeń, gdy nie jest to konieczne.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
16 października 2016 o 0:51

@ooomatko: Przepraszam, ale ton Twojego komentarza dość dobitnie skojarzył mi się z tym: https://www.youtube.com/watch?v=mjEIaE85dU8

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
6 września 2016 o 16:58

O, który to mniejszy konwent się tak nieładnie zachował? Co do Pyrkonu to bym nie przypuszczała, że tak robią... Szokujące, jak na wielotysięczną, dochodową imprezę. Aż przykre w sumie. Przy ich wydatkach zatrudnienie grafika nie wydaje się takim dramatem.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 10) | raportuj
17 czerwca 2016 o 11:34

Generalnie niby ta przesadna poprawność polityczna wydaje się śmieszna/głupia/nonsensowna, ale prawda jest taka, że ma swoje uzasadnienie. I tu nie chodzi tylko o to, że się czarny może obrazić, że nazywa się go czarnym, a raczej o sam fakt segregowania. Bardzo ciekawe badania były prowadzone na ten temat, o ile pamiętam, nie dalej niż 20 lat temu, czyli już teoretycznie w czasach tolerancji i dawno po zniesieniu segregowania (jak ktoś będzie bardzo dociekliwy, to mogę odkopać konkretne daty i nazwiska), na temat stereotypów w Ameryce. Jeśli przed trudnym testem studenci mieli wpisać swój kolor skóry (czarny albo biały), to Afroamerykanie osiągali gorsze wyniki, w porównaniu do momentu, w którym tej rasy nie musieli wpisać. Podobnie osiągali gorsze wyniki, gdy mówiono im, że to test inteligencji, niż gdy po prostu dawano im zadania do rozwiązania. Niesamowite i przerażające, jak głęboko to siedzi w psychice...

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
9 marca 2016 o 17:00

Jak już przy perypetiach z ortopedami jesteśmy... Moja pierwsza wizyta u ortopedy (prywatnie) wyglądała mniej więcej tak (lekarz bada lewe kolano): - Nooo, rzepka nieco luźna, ale to normalne, normalne... Hmm, zgina się dobrze... Nie boli? - Nie, ale... - Aaaa, dobrze, dobrze... A tak boli? - Nie, ale to drugie kolano by... - Tak, tak. Czyli nie boli? Moim zdaniem jest w porządku. Możesz wyprostować? - Tak, ale chodzi o drugie kolano, prawe jest kontuzjo... - Oczywiście. Nie widzę powodów do niepokoju. (tu się wtrącił nieśmiało mój tata) - Ale panie doktorze, to prawe kolano... - Tak, wiem. Zalecałbym basen, bo taki lekki luz jest normalny, basen zawsze dobrze wpływa na kolana. Uważam, że wszystko będzie dobrze, tylko trzeba ćwiczyć, z czasem wszystko się unormuje. Cóż, pan doktor, choć uznany specjalista i przyjaciel rodziny, był już dość przygłuchawy i chyba roztargniony :p Rodzice zgodnie stwierdzili, że bezpieczniej będzie poszukać innego lekarza ;)

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
16 lutego 2016 o 11:47

@FikMikfeegiel: Z całym szacunkiem, Yoda by się popukał w zieloną głowę, gdyby usłyszał swoje słowa w takim kontekście.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
10 lutego 2016 o 16:52

Gdyby tylko te złote rady działały, i ludzie, po usłyszeniu ich, doznawaliby nagłego olśnienia z rodzaju: "On/Ona rzeczywiście mnie krzywdzi, odejdę od niego/niej, dziękuję!". Świat byłby naprawdę pięknym miejscem. Sęk w tym, że psychopaci to manipulanci. Zaryzykuję stwierdzenie, że manipulanci niemal doskonali, dosłownie zabójczo skuteczni. Tak jak drapieżnik bez trudu wyczuje ranną ofiarę, tak oni lgną do osób, które są szczególnie wrażliwe na ich atak. I nie mają na czole wypisanego "jestem psychopatą!". Przez pierwsze miesiące człowiek nawet nie wie, co jest nie w porządku, bo jest przecież największym szczęściarzem na planecie - kochanym, docenianym, jest w samym centrum uwagi, dostaje miłość, której wcześniej tak bardzo brakowało. I to w jakich ilościach! Naprawdę, początki są po prostu boskie. A że nowy partner/partnerka jest trochę zazdrosny? Na początku tak delikatnie, że to całkiem w granicach normy, zresztą zaraz przeprasza, i tłumaczy, że to dla naszego dobra. A że chce tyle seksu? No, przecież to z miłości! A że czasem powie coś niemiłego? Ot, porywczość, zresztą zdarza mu się to rzadko. Hm, w zasadzie coraz częściej, i jakiś taki nieco brutalniejszy się stał, krzyczy, denerwuje się, namawia na rzeczy, na które nie mam ochoty... Pewnie przez stres w szkole/pracy, zresztą przeprasza, i obiecuje, że się poprawi, i tak mnie kocha! Oj, nie mogę już spędzać tyle czasu z rodziną i przyjaciółmi? On mnie potrzebuje i tęskni, pewnie dlatego. Ale zaczyna się robić coraz mniej miło, a ja jestem coraz bardziej zmęczona, wyczerpana, przyjaciele i rodzina się oddalili, w zasadzie został mi tylko on... Może odejść? Nie mogę, bo grozi, że zabije mnie/siebie/naszego psa/nasze dziecko... Że nikt inny mnie nie pokocha... Jak wspomniałam, takie osobniki często uderzają w słabsze jednostki - chwilowo osłabione depresją, samotnością, potrzebujące ciepła, mające kompleks miłosiernego samarytanina itd, można długo wyliczać. A jak jeszcze dopną swego, i pojawi się dziecko albo ślub - uciec od takiego jest tak ciężko, że trudno to sobie wyobrazić. Dlatego bardzo, bardzo podziwiam autorkę historii. Niecierpliwa, musisz być naprawdę niezwykle silna - gratuluję i tak trzymaj. Sama byłam w związku z psychopatą - mając 15 lat... Koszmar, który dziś, po czterech latach (w tym roku solidnej terapii) nadal potrafi wrócić w makabrycznych wspomnieniach. I całe szczęście, że moi rodzice potrafili mnie z tego wyciągnąć; gdyby nie oni, pewnie dziś już by mnie nie było. Także owszem, na psychopatów trzeba być wyczulonym, trzeba bardzo uważać, ale nie jest to wcale takie łatwe, jak sugeruje wielu ludzi, i sprowadzenie tego do "nie wybierajcie łobuzów" zawsze mnie strasznie boli. Mając lat 15, będą piątkową/szóstkową uczennicą z kochającą rodziną i wpojonymi zasadami, nie wybrałam łobuza, tylko miłego, czułego gościa potrzebującego pomocy. Dziś już wiem, jak rozpoznawać takich toksycznych facetów, ale wtedy nie miałam pojęcia. Niestety, najczęściej idzie się tego nauczyć tylko poprzez własne doświadczenie.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
7 grudnia 2015 o 19:02

A ja trochę uwagę nursetki rozumiem... I szczerze, nieco zdziwiło mnie, że spędzenie 1,5 godziny w pociągu jest uznane za spory wyczyn, a przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Jak miałam 15 lat, to spędzałam w pociągu 3 godziny w jedną stronę, by dwa razy w miesiącu spędzić czas z chłopakiem. No i cóż, naukę się brało ze sobą ;) Podobnie potem, gdy co weekend, przez niemal dwa lata, jeździliśmy na zmianę 2 godziny w jedną stronę. Gdy z kolei moja mama miała wypadek w Warszawie (my mieszkamy w Bydgoszczy, część rodziny - w Krakowie), to przez jakiś miesiąc zmienialiśmy się tak, by co dwa dni u mamy ktoś był. Tata wtedy chyba naginał czasoprzestrzeń. Oczywiście, nie chcę nikogo osądzać, sytuacje bywają różne, ale jakoś tak... Nie potrafiłabym zajeżdżać do ciężko chorej matki raz na 2-3 tygodnie, jeszcze mając możliwość jechać z tatą. Być może wynika to właśnie z tego, że sporo jeżdżę/jeździłam do swoich bliskich, i przez to widzę tę sytuację inaczej. Aczkolwiek nie poczytuję Twojego zachowania, Armageddonis, za piekielne czy nieodpowiednie, absolutnie. Chciałam tylko zaznaczyć, że dla niektórych te 2-3 tygodnia to rzadko. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, wiadomo :) Zachowanie reszty rodziny naturalnie nieporównywalnie bardziej piekielne, smutne i niewłaściwe. Bardzo współczuję, szczególnie Twojej mamie, że musiała to znosić w tak trudnym dla siebie czasie.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
28 października 2015 o 18:43

To ja się może wypowiem, bo o moją historię tu chodzi. Nie chodziło mi o piekielność samych sprzedawców, choć uważam, że zatrudnianie osób, które się nie znają na sprzedawanym towarze, nie jest okay. Podobnie jak wielu innych użytkowników, sądzę również, że zoolog to sklep specjalistyczny. Piekielność tam opisywana dotyczyła samej działalności zoologów, często wynikającej właśnie z decyzji właścicieli, tego zarządu z Warszawy i im podobnych. Bo to oni wyznaczają krzywdzące dla zwierząt standardy, decydują o sprzedaży niskich jakościowo karm oraz wciskaniu klientom dropsów, i jeszcze zwalniają tych, którzy się do tego nie stosują. Inna sprawa to to, że sprzedawca, nawet wyedukowany, nie będzie próbował klienta wyedukować. Moim zdaniem to jest właśnie piekielność - jak ma tym zwierzętom być dobrze, gdy nawet osoba ze stosowną nie wiedzą nie spróbuje się nią podzielić? I kolejna sprawa - opisywany tam przypadek dotyczył w dużej mierze właściciela sklepu, który wystąpił w Pytaniu na Śniadanie jako specjalista, a wiedzy specjalistycznej absolutnie nie posiadał, wręcz propagował wiedzę dla zwierząt krzywdzącą. A informacje poszły na cały kraj... Plus jest taki, że PnŚ się zreflektowało i zaprosiło potem osobę ze Stowarzyszenia Pomocy Świnkom Morskim, która sprostowała błędne informacje.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
28 października 2015 o 17:58

@piekielnakunegunda: Paradoksalnie, najlepszy stacjonarny zoolog, z jakim miałam do czynienia, to właśnie taki malutki, osiedlowy. Znalazłam tam sianko z ziołami, marki niewiadomojakiej, po którym moje dziewczyny nie chcą się już przestawić na Zuzalę - mięciutkie, świeże, z naprawdę sporą ilością ziół. Vitapolu i tym podobnych tam nie uświadczysz :)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
28 października 2015 o 15:30

@Vetheranka: Odpowiedziałam w komentarzu niżej :)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
28 października 2015 o 14:12

@imhotep: Z moczu ;) Akwarium ma kiepską wentylację, więc amoniak się tam gromadzi w dość dużej ilości. Tym większej, im rzadziej ktoś sprząta. Abstrahując od tego, że gryzonie mają bardzo czuły węch i jest to dla nich zwyczajnie nieprzyjemne, to duże stężenia mogą być groźne. Nie będę się tu wypowiadać dokładniej, bo się na tym aż tak dobrze nie znam, ale wydaje mi się, że mogą wynikać problemy z układem oddechowym, oczami itp.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
28 października 2015 o 14:01

@piekielnakunegunda: Hamaczki i legowiska podałam jako przykład, podobnie jak nie wymieniłam wszystkiego, do czego pomysłowi nabywcy tych zwierzątek usiłują je zmusić. Moje mają obecnie półkę i trap na wybieg, klatka otwarta 24/7, więc większość atrakcji to bieganie po pokoju ;) Co do wypychania rolek po papierze sianem - polecam do środka włożyć ogórek, i dopiero wtedy zatkać z obu stron sianem. Zabawa jest przednia :D Sęk w tym, że to wszystko, o czym piszesz, to głównie wystrój wybiegu, jakieś wymyślne sposoby podawania jedzenia, czyli coś, co gwarantuje ograniczoną ilość czynności. Świnki jedzą, leżą, chodzą, biegają, śpią. Odpowiedzialnym właścicielom to wystarczy, i czerpią z tego radość. Sama cieszę się niesamowicie, gdy widzę, że dziewczynom się podoba nowe miejsce do leżenia, albo smakuje im nowy przysmak (ostatnio hitem jest dynia). Ale wielu ludzi oczekuje, że świnki będą zachowywać się jak szczury czy chomiki - biegać w kołowrotkach, wykonywać jakieś akrobacje, wspinać się, przynosić jakieś drobne przedmioty, czy Bóg wie co jeszcze. Dlatego sprzedawcy się do tych oczekiwań dostosowują, i sprzedają np. smycze do wyprowadzania świnek. Też już kupuję tylko w internecie, ale nie mam zbytnio miejsca, żeby trzymać 60 kg żwirku... A szkoda, bo rzeczywiście oszczędność spora. Pewnie, że kastracja jest, i choć jak zawsze niesie pewne ryzyko, to jest świetnym rozwiązaniem, gdy ktoś ma świnki oporne na łączenie z tą samą płcią, albo chce trzymać razem zżyte rodzeństwo, matkę z synem itd. W historii jednak mowa o tym, że pan sprzedawca polecał trzymać parkę bez kastracji, właśnie po to, by były młode, które potem mógłby sprzedać. I to jest w tym temacie piekielne. A ja myślę, że zasady SPŚM są bardzo dobre. Wizyta przedadopcyjna nie jest niczym strasznym, jeśli komuś zależy na dobru zwierzaka - te pół godziny można naprawdę znieść, a świnki nie trafiają do pseudohodowli (co jest szczególnie ryzykowne przy świnkach o rzadkim i pięknym umaszczeniu) ani nie zostają żywym pokarmem. A to transportowanie zwierzaków może i jest dla nich uciążliwe, ale myślę, że i tak o niebo lepsze niż siedzenie w sklepie, gdzie oprócz kiepskiej karmy i warunków, często są stresowane przez tłum, dzieci, hałasy, inne zwierzęta... A potem często trafiają do niewiele lepszych miejsc. Kolejny punkt dla wizyt przedadopcyjnych ;)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
19 października 2015 o 11:05

Nie do końca rozumiem, kto tu był piekielny? Pani Izabela? Wydaje mi się, że jej obowiązkiem jest nakarmić dzieci. Na autostradzie ciężko o miejsce, które w podobnej cenie jak McDonald obsłuży 30 dzieciaków. Jeden fast food przepełniony, ok, zgodziła się pojechać do drugiego, a że w drugim też byli ludzie... No zdarza się. Oczywiście, że zajęło to dużo czasu, i pewnie dla kierowcy i przewodnika to nie było miłe, ale nie za bardzo widzę, jak można by było tę sytuację rozwiązać inaczej.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
15 października 2015 o 10:51

@Nyanyan: O, dzięki, na pewno sprawdzę :)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
15 października 2015 o 0:21

@ssnn: Chciałabym, żeby trafiła na główną, choć wysokie notowania nie są już ważne. Po prostu zależy mi na tym, żeby uświadomić jak największą ilość ludzi, że istnieje konkretny problem z wiedzą sprzedawców w sklepach zoologicznych. Jeśli dzięki temu choć jedna świnka, chomik, mysz, myszoskoczek, szczur itd, będzie miał/a zapewnione godne warunki bytu, to już będę szczęśliwa :)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
15 października 2015 o 0:17

@rokiowca: Niestety, dużo sklepów stacjonarnych woli ściągać tanie badziewie. Mniej więcej z tego samego powodu w supermarketach nie znajdziesz porządnego pieczywa - stawiają na tanie rozwiązania i tyle. Z drugiej strony trafiają się miejsca wyjątkowe - 500 metrów od domu mam zoologa z przemiłą panią ekspedientką, która ma w ofercie świetnej jakości siano z ziołami. Pierwsze stacjonarnie kupione, które moja świnka-niejadka raczyła zjeść ;)

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
14 października 2015 o 21:28

@celica: Dokładnie tak jak mówi Nyannayan :) Niektóre samce, podobnie jak niektóre samice, rzeczywiście siebie nie tolerują. Ale po pierwsze jest to zdecydowanie mniejszość wszystkich przypadków, a po drugie dużo zależy od samych metod łączenia. Często dwie świnki, które na początku się nie znoszą, da się połączyć za pomocą odpowiednich metod (zapoznawanie przez kraty, wspólne głaskanie itd.). Oczywiście, istnieją świnki aspołeczne, ale tych jest bardzo mało.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
14 października 2015 o 21:24

@Nyanyan: Ja obecnie jestem tylko na Caviarni, i stamtąd adoptuję Jesień i Zimę od MAS ;)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
14 października 2015 o 20:05

@FunnyToraChan: Niestety... Nie dociera do niektórych, że świnki nie są tak ruchliwe jak mniejsze gryzonie, i takie sprzęty uszkadzają im kręgosłup. Kiedyś widziałam specjalny duży kołowrotek dla świnki. Nawet było jej zdjęcie w tym kołowrotku. Tragedia :(

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
14 października 2015 o 20:00

@Nyanyan: O, bardzo się cieszę :) Dobrze, wiedzieć, że wszędzie znajdą się ludzie świadomi sytuacji zwierząt i chcący im pomagać. Również pozdrawiam, Ciebie i Twoje stadko :D

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
14 października 2015 o 19:08

@Frankenstein: Co więcej, kupowanie zwierzaków w zoologicznych to wspieranie tego błędnego koła. Ja raczej adoptuję - zwierzaki są przebadane przez dobrych weterynarzy, ich stan jest znany, na dodatek daje się dom zwierzakowi, który często nie zaznał jeszcze szczęścia. Właśnie w piątek trafią do mnie dwie śliczne samiczki z pseudohodowli (mieszkały w 11 świnek w jednym akwarium). Nie mogę się doczekać :)

« poprzednia 1 2 3 4 następna »