Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Vixen_

Zamieszcza historie od: 29 listopada 2012 - 11:42
Ostatnio: 12 lipca 2018 - 3:13
  • Historii na głównej: 12 z 16
  • Punktów za historie: 9127
  • Komentarzy: 45
  • Punktów za komentarze: 460
 

#55844

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Straciłam wiarę w ludzkość.

W noc z 31 października na 1 listopada zorganizowano Nocny Maraton Filmowy z okazji Halloween. Nie wiem, czy to ze mną jest "coś nie tak", czy to reszta ludzi ma problem. Co ważne, w kinie sama młodzież (gimnazjum i liceum głównie plus kilku studentów)... Więc...

Sytuacja pierwsza:
Sama nie palę, uważam, że to głupota, ale rozumiem, że jeśli ktoś już pali to nie przestanie tylko dlatego, że mam takie życzenie. Okej. Ale bezczelne palenie na sali, w trakcie filmu? Pomieszczenie było tak zadymione, że z mojego rzędu (na górze) nie było widać napisów. Łudziłam się, że może włączą się czujniki albo chociaż zareaguje obsługa kina... ale po co?

Sytuacja druga:
To samo, co wyżej - nie uważam, żeby chlanie na umór przy każdej możliwej okazji było wyznacznikiem "fajności", ale nie mnie to oceniać i moralizować ludzi; chcą? niech piją... Problemem stały się zarzygane toalety (w damskiej, z czterech dostępnych kabin raptem jedna(!) nadawała się do użytku, a ludzi w cholerę) i chłopcy, którzy pod wpływem dużej ilości alkoholu, odkryli w sobie Mistrzów Podrywu.

Mój osobisty adorator-prześladowca-psychopata wytrwale komplementował moje oczy, zaproponował wyjście na zewnątrz pod pretekstem nauczenia mnie palenia po studencku, a na końcu wybełkotał, że ma chorobę lokomocyjną i zwymiotował. Jechaliśmy na ruchomych schodach.

Sytuacja trzecia:
Jak się zalali w trupa to i pousypiali. I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że zasnęli na schodach. Żeby wyjść z sali na przerwę trzeba było posiadać umiejętności ninja... Albo podeptać wszystkich i narazić się na zwyzywanie od najgorszych.

Sytuacja ostatnia, wisienka na torcie:
Obsługa, zamiast reagować na opisane wyżej sytuacje, wyprowadzała z sali osoby, które rozmawiały, "bo przeszkadzają pozostałym widzom"

Niesamowite to wszystko.

kino

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 521 (611)
zarchiwizowany

#55565

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Lekcja "ukochanego" wychowania fizycznego.
Pomijam fakt, że mamy WF dzielony na dwie grupy, a w mojej jest dziesięciu chłopaków i aż cztery dziewczyny. Pomijam, że wobec powyższego, jesteśmy zmuszone grać w piłkę nożną z chłopakami, a wiadomo, że oni nie patrzą, gdzie i z jaką siłą, kopią. Ważne jest, że upadłam.

Tak niefortunnie, kolano jakoś dziwnie wykrzywione, nie chce się wyprostować, boli jak mało co. Co robi nauczyciel? Udziela pierwszej pomocy? Chociażby interesuje się, czy wszystko w porządku? Może w innej szkole. W mojej - krzyczy, że mam się podnieść, bo miejsca nie ma, żebym się wylegiwała na boisku. Okej, koleżanka mnie podnosi, wychodzimy do szatni.

W międzyczasie okazuje się, że Pani Higienistka prosi dziewczyny z mojej klasy, z tej grupy, na bilans. Myślę sobie: ok, ktoś kompetentny, może coś poradzi. Utykając, idę do gabinetu.

Udzielono mi pomocy? A gdzie tam!

Higienistka nakrzyczała na mnie, że mam wyprostować tę nogę, bo nie może zmierzyć mi wzrostu.

szkoła

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 137 (285)

#54848

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Początek roku i pierwsze zebranie w praktyce oznacza pozbycie się większości pieniędzy: a to ubezpieczenie, a to komitet, a to składka na to i tamto, a to coś jeszcze. Cóż, zapłacone.

Sytuacja z wczoraj. Pani od Historii postanowiła przygotować dla klasy karty pracy. Okej, są, co ważne - skserowane szkolnym ksero (wiem, byłam je odebrać od Pani Jadzi). Pani przed rozdaniem kart oznajmia... że każdy ma położyć na ławce zawrotną sumę 20 groszy, tym samym zwrócić jej za ksero. A jeżeli ktoś nie ma? Trudno, nie dostanie, ma pisać ręcznie.

Czytając, sytuacja może nie wydaje się piekielna, a wręcz śmieszna, ale powiedzcie mi: jak? Jak to się stało, że zapłaciłam składki (w tym na ksero także), a musiałam dopłacić za kartę pracy skserowaną na szkolnym sprzęcie? Czy to może Nauczycielka sobie "dorabia"? A co z osobami, które zwyczajnie tych pieniędzy nie miały (niektórzy nie korzystają ze sklepiku, po szkole wracają do domu i nie potrzebują pieniędzy? Albo już je wydali? itp.)?

szkoła cudów

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 366 (508)

#54504

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zdecydowałam się na zmianę szkoły. Głównym powodem było "spięcie" z nauczycielką od języka hiszpańskiego. Dzielnie walczyłam o swoje, w sprawę zostało zaangażowane nawet Kuratorium, ale koniec końców postanowiłam, że wyniosę się z tej "elitarnej szkoły".

Chcę zabrać swoje papiery. Co ważne, szkoła oddalona od mojego miejsca zamieszkania godzinę drogi autobusem, z przesiadką. Auta brak.

Podejście pierwsze:
Pani w Sekretariacie patrzy na mnie wzrokiem rasowego mordercy; papierów mi nie wyda. Czemu? Jestem niepełnoletnia, muszę przyjść z rodzicem. Najlepiej z obojgiem. Bo tak.

Wracam z niczym.

Podejście drugie:
Przychodzę z mamą, Pani w Sekretariacie szczebiocze, że może jeszcze się zastanowimy. Odmawiamy, Pani stwierdza, że ona musi mieć w dokumentacji podpis obojga rodziców, więc dopóki mój tata nie przyjedzie - ona papierów nie wyda. Bo tak.

Wracam z niczym.

Podejście trzecie:
Rodzice obecni, dokumentacja podpisana. Ale Pani papierów nie wyda. Ona musi mieć potwierdzenie z mojej nowej szkoły, że jestem przyjęta. Bo tak.

Wracam z niczym.

Podejście czwarte:
Znów pojawiam się sama, więc Pani z Sekretariatu morduje mnie wzrokiem, bo śmiem im statystyki obniżać. Daję potwierdzenie z nowej szkoły. Ale jeszcze papierów mi nie wyda. Nauczyciele muszą podpisać mi obiegówkę, że z niczym nie zalegam. Ostatnią na liście mam Panią Higienistkę. Wszystko fajnie, ale nie ma jej dzisiaj w szkole. Kiedy będzie? MOŻE jutro. Dzwonić. Bo tak.

Wracam z niczym.

Podejście piąte, ostatnie:
Zdobyłam podpis, potwierdzenie przyjęcia dostarczyłam, rodzice podpisali dokumenty. Wszystko jest, więc Pani z Sekretariatu niechętnie wydaje mi papiery. Ok, do widzenia, idę sobie. Jaka reakcja Pani? A taka:

- Spadnij ze schodów, gówniaro jedna!

Nie ma co, milutko.

szkoła

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 700 (830)
zarchiwizowany

#48227

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sytuacja sprzed kilku godzin, a we mnie nadal, na samą myśl, budzi się żądza mordu. Szybkim krokiem pędzę na autobus i kiedy od ulicy (i tym samym przystanku) dzieliło mnie kilka kroków - widzę, że mój numer właśnie podjechał. Z lewej pusto, z prawej pusto, autobus stoi, bo na przystanku spory tłumek... Truchtem przebiegam przez ulicę tuż przed autobusem (zaznaczam, nadal stojącym), ale "od wypadku" macham do Piekielnego Kierowcy. Drzwi zatrzaskują mi się przed nosem, jednak chwilkę potem znów się otwierają. Ok, może Kierowca mnie nie zauważył, albo już wcześniej nacisnął przycisk?, zdarza się. Wchodzę i słyszę... krzyki (nie kulturalne zwrócenia uwagi, albo nawet podniesiony ton, tylko wrzask).

[PK]: Co ty sobie wyobrażasz!? Tak wybiegać przed autobus? Mogłem cię zabić! [...]

I dalej w ten deseń. Ja na twarzy klasyczny karpik. Ani jednego samochodu, autobus stał, a nawet, jeśli nagle by ruszył, to przecież nie z prędkością wystrzelonego pocisku. Zanim by ruszył, dawno byłabym na chodniku. Ale w porządku, rozumiem, że nie powinnam wyskakiwać "znikąd". Może Pan miał jakiś stresujący dzień, albo był po prostu zmęczony? Przecież też jest tylko człowiekiem, mógł się unieść, nie?

[Vix]: Przepraszam Pana, i dziękuję, że Pan zaczekał.

Myślałam, że na tym koniec historii. Każdy inny człowiek dałby spokój. Przeprosiłam. Ale nie Piekielny.

[PK]: Co mi po twoich przeprosinach!? Mógłbym iść siedzieć! - i znowu tyrada w tym stylu.
[Vix]: Proszę na mnie nie krzyczeć. Przecież Pana przeprosiłam, poza tym, autobus stał...
[PK]: Co mnie obchodzi, że stał!? (WFT? to chyba dość znaczący szczegół)
[Vix]: Ale prosiłam, żeby Pan na mnie nie krzyczał. Nie jestem Pana znajomą...
[PK]: Nie pyskuj, gówniaro, bo cię wysadzę!

W tym momencie się we mnie zagotowało. Wszystko rozumiem, naprawdę, ale chyba gdzieś są granice. Moja mama, kasjerka, nigdy nie zwyzywała klienta. Tata również pracuje z ludźmi, ale nikomu nigdy nie nawymyślał. Pan był w pracy, a nie sądzę, by jakikolwiek "pracownik" miał prawo obrażać "klienta"...

[Vix]: A od kiedy my jesteśmy na "ty", bucu jeden? Płacę za bilet, jestem trzeźwa, to Pan się awanturuje.

Autobus (wreszcie) ruszył. Miałam pecha, bo przystanek, na którym chciałam wysiąść był na żądanie... Pewnie się domyślacie, że facet się nie zatrzymał, chociaż nacisnęłam przycisk "stop"? Na następnym, również na żądanie, też nie raczył stanąć, przejechał kilka metrów; wysadził mnie w jakieś błoto i krzaki.

Oczywiście w akompaniamencie krzyków, że mam już "wypier... z tego autobusu, bo mu psuję nerwy".

Reasumując, musiałam wracać się taki kawał drogi jakimś rowem z błotem po kostki i krzakami, które wczepiały mi się we włosy. I nie wierzę, że Piekielny Buc nie widział, że chce wysiąść. Zostałam również zwyzywana. Spisałam rejestrację autobusu, numer, datę, godzinę. Tylko czy skarga cokolwiek da?

komunikacja_miejska

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2 (86)

#43812

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Poniedziałek zawsze jest dla mnie dniem "żywych trupów", a że spadł śnieg... cóż, wielce niepocieszona i nieszczęśliwa wysiadam z autobusu i idę w kierunku podziemia. Chodniki i schody oblodzone jak jasna anielka, ludzie niemal "tańczą na lodzie" i nie zanosi się na poprawę warunków. Kiedy myślałam, że uda mi się nie zabić... poślizgnęłam się, zachwiałam i "Fruu...!" - widowiskowo poleciałam w tył. Ale, ale...!

...przed upadkiem i połamaniem sobie tyłka w trzech miejscach ocalił mnie miły Pan Dres. Zanim dałam radę cokolwiek powiedzieć, podziękować, "Ortalionowy Wojownik" uraczył mnie tymi oto słowami:

[PD]: Piękna nieznajoma, *urwa, uważaj, bo się *yjebiesz na zbity ryj i już nie będziesz taka piękna.

Romantyzm?
Zwykły żart?

Na dokładkę dodam, że straciłam dziś rano portfel. Nie wiem, czy zgubiłam, czy "ktoś" mnie "odciążył"?

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 580 (754)