Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

WhatISeeIsMine

Zamieszcza historie od: 17 sierpnia 2016 - 8:49
Ostatnio: 30 października 2018 - 10:15
  • Historii na głównej: 8 z 9
  • Punktów za historie: 1589
  • Komentarzy: 109
  • Punktów za komentarze: 1142
 

#78202

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam znajomą [Z], która opowiedziała mi taką historię ze swojego życia.

[Z] wyuczyła się w Polsce na pielęgniarkę, porozsyłała, poroznosiła CV i czekała na pracę (starając się w międzyczasie aplikować gdziekolwiek, bo przecież Poznań to duże miasto i ma dużo możliwości). Czekała jeden miesiąc, drugi, trzeci, szósty... w końcu przyparta do muru postanowiła wyjechać za granicę. Jak postanowiła tak zrobiła i praktycznie od zaraz pracę tu znalazła.

Ale! Pewnego dnia zadzwonił jej telefon (jej stary polski numer, który nadal ma aktywny i często go używa do kontaktów z rodziną lub podczas pobytu w Polsce). Hura! Oferta pracy w jednym ze szpitali, do których aplikowała. [Z] na początku nie wiedziała o co chodzi, jednak skojarzyła fakty i grzecznie podziękowała mówiąc, iż to już nieaktualne. Wtem krzyk, jak to tak? Toż to bezczelność! Aplikować na stanowisko i tak się rozmyślać!

[Z] odparła, iż bardzo chętnie przyjęła by ofertę, gdyby zadzwonili wcześniej... Tak ze 3 lata wcześniej.

słuzba_zdrowia praca

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 189 (195)

#79653

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam dużą rodzinę, połowa mieszka zagranicą. Ba, większość w tym samym mieście. Czasami spotykamy się przy grillu bądź tak po prostu.

Ostatnio właśnie przytrafił się grill. Już miałam zbierać się do domu, gdy jedna z kuzynek zapytała jak tam się ma mój mruczek. Standardowa odpowiedź, że mały wulkan energii szaleje jak zawsze. Ale niech zobaczy jaką puchatą kulkę sprawiła sobie moja znajoma. Kuzynka patrzy na zdjęcie, och i achy. Przez ramię spogląda jej szwagier (tu trzeba dodać, że jest to człowiek z typowo wiejską mentalnością, który potrafi dolać komuś bimbru do drinka, gdy ten ktoś nie patrzy. 3 miesiące dorabia i na miesiąc zjeżdża do Polski).

Ale wracając do tematu. Kuzynki [Sz]wagier zerka i mówi:
[Sz] Oo, znalazłem kiedyś takiego kota. Niby miał obrożę, ale stwierdziłem, że go sobie zatrzymam i nich mi myszy w stodole łapie. Jednak zaczął mnie wkur***, więc wziąłem wiatrówkę i mu w łeb strzeliłem, he, he, he.

W tym momencie zapanowała grobowa cisza. Jako pierwsza otrząsnęłam się z szoku, pewnie z powodu gniewu.

[J]a - Jeśli to prawda, to na twoim miejscu bym się nie chwaliła, bo jeszcze ktoś tobie tak w łeb strzeli.

[Sz] Niby czemu? To tylko głupi pchlarz był.

[J] Jesteś idiotą. Choć w sumie i tak już sobie strzeliłeś w stopę, bo te koty są tutaj warte, na nasze, jakieś 3,5-4,5 tysiąca złotych.

Szwagier spurpurowiał, a połowa towarzystwa (włącznie ze mną) zebrała się do wyjścia.

Dlaczego, dla niektórych, znęcanie się nad zwierzętami to powód do dumy?!

Zwierzeta kot znęcanie

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 204 (226)

#79401

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wybrałam się samochodem do centrum miasteczka, w którym mieszkam.

Byłam już prawie u celu, pozostało tylko skręcić w lewo. Poruszałam się po drodze z pierwszeństwem, minęłam rowerzystkę (jadącą po ulicy po mojej lewej stronie, czyli de facto pod prąd). Włączyłam lewy kierunek i, kierowana złym przeczuciem, zatrzymałam samochód przed wykonaniem skrętu.

I bardzo dobrze.

Genialna rowerzystka skręciła w prawo tuż przed moją maską. Bez ostrzeżenia.

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 145 (169)

#77704

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Swego czasu miałam pewną niepozorną wadę, byłam zbyt dobra i uczynna dla innych. Mimo iż nauczyłam się na własnych błędach, co poniektórzy za bardzo się przyzwyczaili. Obecnie wszelka odmowa z mojej strony skutkuje wielkim foszkiem z przytupem. Odmawiam, szczególnie, gdy ktoś mi rozkazuje, zamiast poprosić o pomoc.

Jedną z takich osób jest moja kuzynka (choć ona zawsze ma roszczeniowy ton, klasyczny pępek świata z kompleksem Boga). Lat 40, wszystko trzeba jej mówić/tłumaczyć kilka razy, cały jej świat to Facebook i gry na 'srajfonie'. Potrafi grać nawet podczas spotkania towarzyskiego i ma gdzieś uwagi na ten temat.

Niedawno otrzymałam wiadomość pt "znajdź mi nowy telefon, bo mój się zepsuł, a ty tam w tych internetach zawsze taniej wynajdziesz". Z relacji naocznych świadków, wiem że telefon upadł i już nie wstał. Nawet mu się nie dziwię.

Pytam jaki by chciała ten nowy telefon. Ona nie wie, byleby nie był za duży i ma być biały. Zaproponowałam by poszła do sklepu i zobaczyła, który model najbardziej jej odpowiada i dała mi znać. Ba! Nawet mogę pójść z nią w niedzielę i doradzić, bo w innym wypadku po prostu nie mam czasu na przeglądanie tysiąca ofert i zgadywanie czy dany model przypadnie jej do gustu. Okay, ona zadzwoni w niedzielę i pójdziemy.

Jak łatwo się domyślić, nie było żadnego spotkania w niedzielę, za to były dziesiątki wiadomości we wtorek, że ona musi już teraz, zaraz kupić telefon. Mówię, że w pracy urwanie głowy i do końca tygodnia nie mam czasu.

"Musisz mi znaleźć nowy telefon!". Ano nie muszę, zaoferowałam spotkanie w niedzielę, ale nie chciało jej się iść (argument, że ona nie ma czasu na takie bzdury, ona ciężko pracuje i w niedziele musi odpoczywać. No tak, bo pozostali to tylko leżą i pachną przez cały tydzień.), więc teraz mówi się trudno.

Kilka minut po tej rozmowie, dostaję kolejną wiadomość, link do strony sklepu (jedna z sieciówek) i dopisek że ona właśnie jedzie kupić ten telefon. Cena bardzo niska, ale w sumie model sprzed paru lat (planowała pozostać przy 'Jabuszku'). Jednak i tak coś mi nie pasowało. Okazało się, że genialna kuzynka weszła na stronę duńską, a nie szwedzką (mieszkamy w Szwecji). Miała niemałe zdziwienie, gdy powiedziałam jej o pomyłce :P choć i tak nie mogę zrozumieć jakim cudem nie zauważyła różnicy.

Koniec końców, telefonu jeszcze nie kupiła (ach ci doradcy w sklepach). Za to dostała od swojego męża jakiś przejściowy, by mogła dzwonić. No i zadzwoniła, w środku tygodnia, około 23, z numeru domowego.

[ja] ...halo?
[kuzynka] Przyjedź do mnie szybko! Mam problem!
[j] ...jaki problem?
[k] Zgubiłam tamtą kartę SIM i teraz mam nową, ale nie umiem jej włożyć (sic?!) bo jest za duża!
[j] Budzisz mnie i każesz przyjechać w środku nocy, bo nie umiesz włożyć karty SIM?!
[K] No tak, dalej, ubieraj się i przyjeżdżaj. Masz tu być za 5 minut.
[j] Pewnie, już się zbieram.

Po zakończeniu połączenia, wyłączyłam telefon i poszłam spać. Kuzynka czekała chyba pół nocy, sądząc po ilości połączeń i wiadomości (wszystkie o tym jak bardzo się na mnie zawiodła). Ale przynajmniej od tamtego momentu mam z nią spokój.

Tak, że ten...

Rodzinka. Nie zadzieraj za swoim doradcą.

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 318 (358)

#76330

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W temacie wesel.

Jak (nie) zapraszać na wesele.

1. Jeśli osoba, którą chcesz zaprosić, mieszka niedaleko ciebie przyjedź do niej do domu, razem ze swoją drugą połówką. Najlepiej o 23, gdy leży w łóżku z wysoką gorączką i katarem do pasa (o czym dobrze wiedziałeś).

2. Trzymaj palec na dzwonku, tak długo, aż drzwi się nie otworzą.

3. Kompletnie zignoruj zwrot "to nie jest najlepszy moment" i na siłę wpakuj się do domu (co nie jest trudne, gdy twoim przeciwnikiem jest osoba osłabiona chorobą).

4. Wręcz zaproszenie, szczebiotając ponad skalę tolerowaną przez ludzkie ucho.

5. Głośno powiedz, że twój gość MUSI się pojawić na ślubie (Nawet jeśli będzie to oznaczało 12h podróż, w jedną stronę, z innego kraju, tylko na weekend).

6. Zatkaj sobie uszy i tupnij nóżką jak 5-latek, gdy osoba zapraszana powie, że "byłoby bardzo miło, ale nie może nic obiecać".

7. Wyjdź obrażona z domu. I nie zapomnij trzasnąć drzwiami.


Ciąg dalszy, możliwe że, nastąpi...

Wesele

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 145 (203)

#75885

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przeglądając losowe historie natrafiłam na jedną o przejeździe kolejowym. Przypomniało mi to czasy, gdy jeszcze mieszkałam tuż na granicy z Poznaniem (kto z okolic pewnie już wie o jakie miejsce dokładnie chodzi).

Moje liceum znajdowało się w centrum miasta. Miałam wygodne połączenie autobusowe, a sam autobus zatrzymywał się na pętli 150m od mojego domu, tuż za przejazdem kolejowym (co prawda jeździł co 30min, ale omijały mnie przesiadki).

Jakiś czas wcześniej postanowiono zmodernizować/ulepszyć przejazd i wybudowano perony, na których pociąg zatrzymywał się przed przejazdem (ten przejazd słynie z tego, że jest bardzo często i długo zamknięty, generuje ogromne korki, często trasę 15min pokonuje się w 1/1.5h), jeszcze bardziej wydłużając czas przejazdu. Ogólnie perony miały ułatwić ludziom dojazd do pracy w centrum, autobusy i pociągi miały chodzić jak w zegarku, by można było się przesiąść z pociągu na autobus. Chyba wiadomo jaka była rzeczywistość.

Pewnego feralnego dnia standardowo wyszłam z domu 10min przed odjazdem autobusu (a mieszkałam tylko 150m dalej - nawet nie 2 min. idąc). Gdy byłam 15m od przejazdu, szlabany zaczęły się zamykać. Nauczona już doświadczeniem w takiej sytuacji, po prostu przeszłam. Tym razem za przejazdem stała Policja, ukryta za reklamami. Panowie poczekali aż do nich podejdę, szykując się do wystawienia mandatu, zapytali dlaczego przeszłam przez zamknięty szlaban.

Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że jeśli bym nie przeszła i czekała aż szlaban znów się otworzy, to mogłabym tylko pomachać do odjeżdżającego autobusu.
Od razu padły słowa, że wyolbrzymiam, bo przecież rozkład jazdy jest zsynchronizowany i na pewno bym zdążyła.

Nie zgodziłam się na wypisanie mandatu, dopóty dopóki nie przekonamy się wszyscy na własne oczy. Tak więc, Panowie policjanci, byli naocznymi świadkami jak ludzie idący z pociągu ustawiają się przed zamkniętym szlabanem, pociąg rusza przejeżdżając przez przejazd, autobus w tym czasie odjeżdża, po kolejnych 3 min. otwiera się szlaban i można przejść bez łamania prawa. Dzień jak co dzień.

Dla mnie na szczęście skończyło się to tylko na pouczeniu i spóźnieniu do szkoły, a groził mi wysoki mandat za 'genialne' pomysły jakiś urzędników, którzy chcieli ulepszyć życie ludzi, ale (znów) im nie wyszło.

komunikacja_miejska

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 143 (205)
zarchiwizowany

#75233

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moi Drodzy, apel!

Od kilku dni mamy "przyjemność" czytać opowiastki i komentarze naszego rodaka z (rzekomo) Holandii (ponoć już niedługo pełnoprawnego Holendra - chwała za to!), który niema sobie równych w zmyślaniu kłamstw.

Sama się o tym bardzo dobrze przekonałam wczoraj, iż jakikolwiek zwrócenie uwagi czy ujawnienie jego kłamst, wywołuje agresję i jeszcze więcej zmyślonych historyjek z Polakami w rolach głównych (jak np. niedawna opowieść o zamordowaniu człowieka, ponieważ był Polakiem. - ani trochę nie jest to powód do dumy).

Tak więc Kochani, minusujcie dalej historie, ale przestańcie reagować w komentarzach, to tylko jeszcze bardziej go zachęca (wiem, sama popełniłam ten błąd, szczerze żałuję).

Jest to człowiek z poważnymi chorobami psychicznymi i miejmy nadzieję, że szybko znajdzie pomoc wykwalifikowanych specjalistów.

Miłego dnia.

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 59 (109)

#74991

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O pracy za granicą, u Polki, przy sprzątaniu domów prywatnych.

Wstęp: sprzątanie, praca jak każda inna, tu najłatwiej zacząć, aby otrzymać umowę i móc zarejestrować się w urzędach (by później znaleźć lepszą pracę i pójść do szkoły na naukę języka, choć czasami wystarczy znać tylko angielski). A więc do rzeczy:

- umowa godzinowa, bez określonej liczby godzin w miesiącu (coś jak nasza śmieciówka, z tą różnicą że jednak liczy się do emerytury), czyli nigdy nie wiesz ile zarobisz.
- wynagrodzenie: dla nowoprzybyłych- była to duża suma, jednak wobec standardów kraju- śmiesznie mała.
- jeśli coś zniszczysz MUSISZ odkupić lub szefowa potrąci Tobie to z pensji. Firma była ubezpieczona, ale niestety(chyba) tylko od większych sum + klienci nauczyli się wykorzystywać uległość szefowej względem nich.

- reklamacje i skargi: albo jedziesz na poprawkę (za darmo oczywiście), jeśli klient sobie tego życzy. Albo masz te godziny niezapłacone, bo "klient mi za to nie zapłaci, więc ja wam też nie zapłacę". Z czasem klienci nauczyli się zgłaszać skargi o byle co, byle by nie płacić. Zdarzyła się również sytuacja gdzie szefowa zmyśliła skargę, byle nam nie zapłacić. Niestety dziewczyny, które sprawa dotyczyła, nic z tym nie zrobiły.
- podwyżka: każde pytanie o podwyżkę jest ignorowane. Jeśli jednak ktoś wystarczająco długo nie odpuszcza to słyszy: "nie mogę Ci dać podwyżki. Przecież ja rodzinę muszę utrzymać" (bo my pracujemy dla rozrywki). A po tygodniu/dwóch dana osoba otrzymuje wypowiedzenie pod byle pretekstem.

- dla niektórych (w tym mnie) praca była 3 dni w tygodniu, ale i tak musisz być zawsze dostępna w razie W. (Mnie udało się wynegocjować pracę tylko w te określone 3 dni, a w pozostałe pracowałam gdzie indziej).
- chorobowe: nie wolno było chorować, a jeśli już to miesiąc wcześniej dać o tym znać, by szefowa mogła znaleźć zastępstwo. Zachorowałaś z dnia na dzień? To organizuj sobie zastępstwo sam lub i tak przyjdź do pracy. Zdarzyło mi się zachorować na dłużej (prawie 3tyg), co drugi dzień miałam telefon kiedy wracam, bo ona nie ma nikogo do pracy. Krzyczała, że nie mogę tak z dnia na dzień iść na chorobowe, próbowała wymusić mój szybszy powrót.

- pracowałyśmy w parach. Mnie trafiła się 'Prawa Ręka' szefowej: najdłuższy staż, najlepszy pracownik itp., itd. Wynajmowała mieszkanie u szefowej, tuż obok niej, tak więc często była gościem na kawce, a jak kawa to i trzeba o czymś pogadać. Nie było lepszego tematu niż to, co mówią pozostałe dziewczyny, szczególnie gdy dotyczyło to szefowej.
- jeszcze przed wyjazdem znałam całkiem dobrze angielski, co przez dłuższy czas czyniło mnie jedyną osobą, która w razie nieobecności szefowej mogłaby się dogadać z klientami (pozostałe dziewczyny bardzo słabo/ w ogóle nie znały angielskiego lub dopiero się uczyły języka narodowego). Najbardziej bolało to 'Prawą Rękę', przez co uprzykrzała mi życie.

- co weekend, na zmianę, prałyśmy szmatki do pracy na kolejny tydzień. Szefowa nigdy nie dała nam chociaż by proszku. A gdy się o niego upomniałyśmy to padło stwierdzenie, że proponowała nam to, ale odmówiłyśmy(!). Z czasem nastąpił bunt i szefowa dostała wszystkie szmatki do prania, tak jak powinno to być od początku.
- utrudnienie nauki języka, po przez układanie grafiku w sposób kolidujący z lekcjami. Chodziło o to, byśmy nie miały szansy zmienić pracy (no bo jak bez języka), jak również nie miały możliwość dochodzenia swoich praw, wobec jej nadużyć.
- Mój osobisty hit- szukanie w między czasie innej pracy: podczas mojego chorobowego miałam "zaszczyt" gościć szefową w swoich skromnych progach. Doszły ją słuchy, iż szukam innej pracy. Próbowała mnie przekonać, że nigdzie nie będę miała lepiej niż u niej. Gdy to nie podziałało, próbowała, straszyć wypowiedzeniem już w tym momencie. Jedyne co udało jej się wtedy osiągnąć, to poszarpać moje nerwy.
A wypowiedzenie złożyłam sama, miesiąc później. Zostawiając ją w wakacje bez rąk do pracy. W ogóle nie czułam się winna :) w nowej pracy miałam 100 razy lepsze warunki :)

zagranica

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 158 (206)

#74758

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Coś jeszcze o piekielnych kierowcach.

Jadę sobie spokojnie o 7.20 do pracy, prostą drogą przy samym morzu. Ograniczenie 90km/h, a że policja lubi czatować ma tym odcinku to tego się trzymam. Z naprzeciwka widzę sznur samochodów, oraz kolarza, który był daleko przed nimi.

Gdy już kilka ostatnich metrów dzieliło mnie od kolarza, pani jadąca za nim postanowiła go wyprzedzić, wjeżdżając całym samochodem na mój pas.
W ułamku sekundy hamulec i klakson. Życie przelatuje przed oczami, bo w tym miejscu jedynym ratunkiem jest głęboki rów.

Pani wróciła na "swój" pas dosłownie milimetry od mojego samochodu. Nawet nie spojrzała na mnie i nie zwolniła. Po prostu pojechała dalej jak gdyby nigdy nic, wioząc dwie małe główki na tylnym siedzeniu.

Po tym zdarzeniu musiałam się zatrzymać na najbliższym parkingu i ochłonąć. Na samą myśl o czołowym spotkaniu dwóch samochodów jadących 90km/h jest mi niedobrze.

Ps. Pierwszą rzeczą, jaką kupię po wypłacie, będzie kamera samochodowa.

zagranica kierowcy

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 199 (221)

1