Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Zniewolona

Zamieszcza historie od: 29 maja 2013 - 16:36
Ostatnio: 29 czerwca 2016 - 22:01
  • Historii na głównej: 6 z 13
  • Punktów za historie: 2754
  • Komentarzy: 99
  • Punktów za komentarze: 855
 
[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
16 czerwca 2013 o 11:29

Tak samo nie zrozumiemy co jest zabawnego w przywiązywaniu petard do ogonów zwierząt, napadaniu grupką na kogoś słabszego od siebie czy podwijaniu nogi osobie idącej o lasce czy kuli. To jest jednak przerażające, że człowiek nie może się czuć bezpiecznie przez takich bezmózgów.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
16 czerwca 2013 o 11:24

Tutaj nic by Ci to nie dało. Konduktorka siedziała na drugim miejscu od okna. Zauważ, że siedząc przy oknie chroni człowieka bok wagonu. Siedząc dalej nic nikogo nie osłania, a kamień mógł iść po skosie. Większa szansa na oberwanie siedząc nie przy oknie lub stojąc. Co innego w tramwaju czy autobusie, tam siedzisz bezpośrednio koło szyby.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
16 czerwca 2013 o 0:29

Nie mam pojęcia. Jak dojechaliśmy na najbliższą i kolejną większą stację SOK nie widziałam. Jeśli się pojawili to już po tym jak poszłam ze stacji do domu - akurat to była moja stacja docelowa. Kierowniczka pociągu stwierdziła tylko, że nie ma sensu stać w polu i czekać na służby, młodych i tak nie znajdą. A straż nie jeździ w każdym pociągu i na dojazd na miejsce wezwania muszą mieć czas. Drezyny na sygnale nie widziałam :)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
11 czerwca 2013 o 15:20

180tys km. Rozrząd w porządku, mój model ma łańcuch. Głowica poszła. Wg diagnozy mechanika chłopak po prostu zajeździł. Nie dbał o niego, przy sprzątaniu znalazłam mnóstwo papierków po Mambie i Snikersach, podejrzewam, że nie dokonywał w nim żadnych kosmetycznych napraw, a kiedy zauważył, że jest coś nie tak z silnikiem po prostu opchnął auto.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
11 czerwca 2013 o 15:14

Przyznam szczerze, że nie mam zbytnio sił psychicznych i fizycznych by się tą sprawą zająć. Wada wyszła dopiero po jakimś czasie, podejrzewam, że by się zapierał tym, że on nic nie wie. Nie mam pewności, że moje działanie coś by wskórało, a pracując i ucząc się zwyczajnie szkoda mi nerwów i tracenia wolnego czasu na batalie, nawet jeśli coś by mogły przynieść pozytywnego. Samochód kupiłam i tak dosyć tanio, więc można powiedzieć, że ta naprawa to takie dobicie do ceny rynkowej. Cóż, człowiek jedynie najadł się nerwów, nie był przygotowany na taki nagły wydatek ok 2tys zł (na tyle wstępnie wycenili, w trakcie może wyjść więcej albo mniej), a to i tak po znajomości taniej.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 19) | raportuj
5 czerwca 2013 o 13:59

Uwierz, bylismy równie zaskoczeni i zniesmaczeni. Właściwie to nie czterolatki śpiewały, tylko pani, a one coś tam dukały w tle. A proboszcz był zachwycony. Jak reagowali parafianie - nie wiem, nigdy więcej drzwi zakrystii nie przekroczyłam, ot stałam się zwykłym uczestnikiem mszy, w dodatku omijające te, na których śpiewały dzieciaczki. Ostał się jeszcze 4 osobowy chór studentów, na wieczornej mszy. Oni śpiewali spokojniejsze pieśni przy skrzypcach. Nie mam pojęcia co odwaliło proboszczowi, że nas zlikwidował, a ksiądz prowadzący nawet jeśli wiedział to pewnie powiedzieć nie mógł. Albo taka wizja i tyle, podszedł swoim, nie innych gustem.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 22) | raportuj
4 czerwca 2013 o 19:46

Okupiłyśmy ten błąd obdartymi kolanami i siniakami. Zaczęłyśmy częściej czas spędzać na rolkach :)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
4 czerwca 2013 o 19:26

Nie potrafisz przyjąć, że ktoś faktycznie mógł nie mieć ku czemuś sposobności? Czy po prostu skończyły się argumenty?

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
4 czerwca 2013 o 19:24

Tłumaczy się ten, kto nie bardzo lubi być wytykany mimo swojego braku winy. Nigdy nie zrozumiem tego krytykowania, że ktoś się tłumaczy. Ma siedzieć cicho i przyjmować na klatę wszystko co inni mu zarzucą? Bo jak się zacznie tłumaczyć, to nagle winny? Tym sposobem każdy w sądzie nie mógłby tłumaczyć swojego postępowania, bo jeśli to robi, to coś na sumieniu musi mieć.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
4 czerwca 2013 o 19:16

Aktualnie mieszkam w malutkiej mieścince. Kilka lat temu mieliśmy tu proboszcza, który był bardzo zamknięty na wszelkie pertraktacje. Szkołę miałam do 16/18 (taka szkoła, mnóstwo okienek, raz na rano d 12, raz na drugą zmianę do wieczora siedzieliśmy w niej od rana do wieczora, bo sal brakowało), do tego dojazd 40km w jedną stronę, uzależniona od pociągów. Często wracałam do domu po 20. I nie było mowy o chodzeniu co piątek na spotkania, a tego owy proboszcz wymagał i zwyczajnie nie zgodził się, bym to załatwiła inaczej. Wykazujesz postawę dokładnie jak ten Arcybiskup z mojej historii - co mnie obchodzi, że nie możesz, musisz móc! My się nie dostosujemy, ani nie pójdziemy ci na rękę. Twoim zdaniem miałam rzucić szkołę, czy co? Nie, aż tak dla mnie bierzmowanie nie było ważne. Raczej przeczekałam liceum i podeszłam podczas studiów, na zasadzie 'dla dorosłych', bo też do normalnego bierzmowania mnie przyjąć nie chcieli, bo 'trzeba było iść jak inne dzieci w odpowiednim czasie!'. Witamy w logice kościoła. Wszystko trzeba dostosowywać do nich, a jak nie, to bezbożnik jesteś. I cóż, teraz jestem. Skutecznie mnie do siebie zniechęcali przez te lata.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
4 czerwca 2013 o 19:04

Zgodziłam się, ponieważ byłam (4 lata temu) wtedy wierząca i praktykująca. Przeczytałeś całą historię, czy tylko wyrywki?

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
4 czerwca 2013 o 19:00

Krowa, którą biją po łbie też dużo ryczy - z bólu. Ale w końcu nie wytrzyma i się odwinie. Ale to i tak będzie wina krowy, bo powinna milczeć i przyjmować to co dostaje. Nawet jeśli jest to dla niej niedobre.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 5) | raportuj
4 czerwca 2013 o 18:56

Hipokrytką? A czemuż to niby? Ja w swoim zachowaniu hipokryzji nie widzę. Raczej zawiodłam się na wspólnocie, do której przez całe życie należałam, działałam na jej rzecz. Teraz dojrzałam, że nie potrzebuję współistnieć w instytucji, która mnie do siebie zniechęca. Lepiej bez stresu, bez irytacji, bez zawodów wierzyć sobie w czterech ścianach, a od właśnie kościelnej hipokryzji trzymać się z daleka.

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 4) | raportuj
4 czerwca 2013 o 18:46

Nie. Ale poważnie się nad tym zastanawiam. Szkoda mi tylko kuzyna, który będzie miał chrzestną po apostazji. To niesamowite, jak w ciągu kilku lat poczucie wspólnoty kościelnej potrafi ewoluować - w moim przypadku w dół. A kiedyś dumnie śpiewałam w scholi kościelnej, a o bierzmowanie walczyłam jak tylko mogłam, a spotkałam się z takim zniesmaczeniem.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 5) | raportuj
4 czerwca 2013 o 18:33

A kto napisał, że chcę je szukać? Ja je w sobie miałam. Byłam osobą wierzącą. Ba, nadal jestem. Ale nie w sposób, w jakim przedstawia mi to Kościół (m. in. Arb. z tej historii). I to od Kościoła odeszłam (wtedy w nim byłam, a moją batalię o sakrament opisałam chyba dosyć dokładnie) po latach nieprzyjemności.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 5) | raportuj
4 czerwca 2013 o 18:30

Każdy ma swój własny subiektywny wór - spotykając się z samym negatywnym działaniem mam prawo widzieć swój wór w tym a nie innym świetle. Niestety, choć chciałabym inaczej. Ci dobrzy są albo dobrze poukrywani przede mną, albo mam jakiegoś strasznego pecha. Jedyną pozytywną osobą jaką spotkałam w całym religijnym świecie była moja nauczycielka religii z liceum.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 5) | raportuj
4 czerwca 2013 o 18:12

"Historia sprzed kilku lat, dokładnie 4" "mimo iż jeszcze kilka lat temu myślałam, że jeszcze resztki mojego wpojonego katolicyzmu jakoś się uratują" :) Wystarczy?

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 6) | raportuj
4 czerwca 2013 o 18:05

Wiem co znaczy bynajmniej. Polecam przeczytać jeszcze raz zdanie i zastanowić się, czy czepianie się było potrzebne.

[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 3) | raportuj
4 czerwca 2013 o 16:23

Normalnie CSI, odprysk lakieru poda wszystkie informacje włącznie z grupą krwi kolegi z pracy sprawcy :)

[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 3) | raportuj
4 czerwca 2013 o 16:14

Przepraszam, zakładasz. Przepisy przepisami, znajomość ich niestety nie gwarantuje nam, że wina będzie po odpowiedniej stronie. Jak wiadomo, policja czy ubezpieczyciel nie widzieli zdarzenia, operują tylko tym co słyszą, ew mogą zobaczyć. Owszem, mogłabym stać w miejscu, gdzie mnie zatrzymało po kolizji, być wredną suką i mieć w dupie to, że ludzie nie mają jak przejechać na drodze, bo ja czekam na policję, aby zobaczyli co i jak. I jak wspomniałam, kiedy nie ma jednoznacznych dowodów, a drugi kierowca kłamie, jest słowo przeciw słowu.

[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 3) | raportuj
4 czerwca 2013 o 16:11

Ciągle zakładacie, że wszystko poszło super, gładko, panowie policjanci uwierzą na słowo, etc. Cóż, zakładam, że stuknęłam na pasie przeciwnym. Odrzuca mnie na bok, osoba stuknięta też zjeżdża. Nie tamujemy ruchu, więc odjeżdżam/odpychamy auto moje na bok. Przyjeżdża policja. Opowiadam moją wersję wydarzeń. Pan zaprzecza i twierdzi, że to ja byłam nieuważna i zwyczajnie wjechałam mu w tył, bo np nie trzymałam odpowiedniej odległości, a on musiał awaryjnie hamować, bo coś tam. Byłam już świadkiem lub uczestnikiem (jako pasażer) różnych wypadków i niestety, nie tak prosto udowodnić jak było na prawdę, kiedy jedna strona kłamie na naszą niekorzyść, a świadków brak. Jeśli nie jesteśmy w stanie udowodnić, że to wina samochodu przed nami, to niestety, ale wina spada na nas.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
4 czerwca 2013 o 14:22

W tym przypadku gdyby chciał się wyprzeć byłoby słowo przeciw słowu. Zero świadków, on stuknięty z tyłu, ja z przodu. On twierdzi, że wjechałam mu w tył. Jest mokro, może jechała głupia baba za szybko? Jak myślisz, czy moja ubezpieczalnia przyjęłaby moje wyjaśnienia jako dowód? Bo ja wątpię.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
30 maja 2013 o 13:06

Jestem właśnie takim 'zwykłym ludkiem' i połowa tego co napisałeś jest dla mnie ciemną magią :) I moje potrzeby korzystania z internetu nie są aż tak zaawansowane by konfigurować wszystko w stronę jak najmniejszych strat. Mieszkam w małym mieszkanku, nie potrzebuję kilometrowych zasięgów. Do tej pory korzystałam z modemów od dostawcy usługi i nie narzekałam.

« poprzednia 1 2 3 4 następna »