Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

aneczka89

Zamieszcza historie od: 18 października 2011 - 19:09
Ostatnio: 7 lipca 2013 - 12:05
  • Historii na głównej: 11 z 15
  • Punktów za historie: 14098
  • Komentarzy: 102
  • Punktów za komentarze: 891
 

#19652

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielnym był mój znajomy - piekielność była po części planowana, ale... nie aż na takim poziomie.

Znajomi mają córkę - czternaście lat (prawie piętnaście), bardzo sympatyczna dziewczyna, ładna, inteligentna, dobrze się uczy i generalnie większych problemów rodzicom nie sprawia. Na użytek tego opisu powiedzmy, że nazywa się Ania.

Ania ma jedną wadę: jest POTWORNĄ bałaganiarą. Generalnie jest tak, że gdzie skończy jakiejś rzeczy używać, tam ją zostawia. Nie robi tego ani celowo, ani złośliwie - ot, taki typ bujającej w obłokach artystki, która nie skupia się na tak przyziemnych sprawach, jak sprzątnięcie po sobie szczotki do włosów ze środka stołu, a kiedy ją upomnieć - jest zdziwiona (szczerze!) że coś zostawiła. "JA tu położyłam? Nie pamiętam...".

Moi znajomi dawno już odpuścili sobie namawianie jej, żeby posprzątała swój pokój - ma tam "artystyczny nieład" (czytaj: burdel na kółkach), ale to jej teren, nikt tam nie wchodzi, wiec nikt się nie przejmuje. Gorzej z resztą domu, bo też wszędzie można znaleźć różne rzeczy "zapomniane" przez Anię, od książek, przez jakieś ciuchy, na używanych talerzach skończywszy.

Znajomy - człowiek uparty, a przy tym z dużym poczuciem humoru - wymyślił metodę tyleż brutalną, co zabawną: jak Ania zostawi coś "gdzieś w domu", to znajduje to potem u siebie: w najlepszym razie w pokoju, na łóżku (np. brudne talerze), a najgorszym - w plecaku do szkoły albo w kieszeniach. Zawsze wtedy pokornie zanosi rzeczy na miejsce i uśmiecha się przepraszająco. Ale pewnego razu...

Przyszliśmy do znajomych na imieniny. Siedzimy, gadamy. Wchodzi Ania. Przywitała się z nami, coś tam powiedziała do matki, a na ojca spojrzała tak, że niemal widziałem krew w jej oczach. I poszła do siebie.

Patrzę, a mój znajomy czerwony, jego żona czerwona - i po chwili zaczynają się śmiać, starając się nie robić tego zbyt głośno. O co chodzi?...

Otóż dwa dni wcześniej Ania - przebierając się w łazience - zostawiła na środku podłogi całe swoje ubranie, po czym wyszła do koleżanki. Jej tata zachował się konsekwentnie, upychając kolejne części garderoby córki po jej plecaku, kieszeniach szkolnej kurtki, szafkach w pokoju.

No i pech chciał, że następnego dnia, po wyjściu ze szkoły, Ania poszła sobie do pizzerii, gdzie zaprosił ją pewien kolega (koledze najwyraźniej wpadła w oko, on jej też). Siedzieli sobie, gruchali nad pizzą, a w pewnym momencie Ania sięgnęła ręka do kieszeni kurtki wiszącej na oparciu krzesła, aby wyciągnąć paczkę chusteczek i - kompletnie zaskoczona, na oczach równie zaskoczonego kolegi - wyciągnęła... urocze, ciemnoniebieskie majtki. Z koronkami.

Ania od dwóch dni nie odzywa się do ojca.

Skomentuj (46) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1092 (1146)

#19353

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnio, gdy stałam samotnie w aptecznej kolejce, byłam świadkiem dosyć ciekawej wymiany zdań :).
Pora była dosyć późna, więc wszyscy stali, czule tuląc się do ściany i czekając na swoją kolej. Przede mną osób było od groma, więc z wielką ciekawością słuchałam, kto przyszedł po tabletki na ból gardła, kto po syrop na kaszel, a kto ma problemy z oddawaniem moczu. Nie działo się jednak nic fascynującego - aptekarka, choć wolna jak żółw, wcale na piekielną nie wyglądała.

Jednak w końcu mogłam obejrzeć sobie przedstawienie, bo przyszła kolej na pewną młodą parę. On wysoki, świetnie zbudowany, z drobną, ale równie śliczną kobietką pod pachą. Na początku widziałam tylko jej nogi, ale w końcu dostrzegłam, co tak usiłowała schować w torsie swojego faceta - miała obie (!!) ręce w gipsie.
Nie, to jeszcze nie koniec, ja dopiero się rozkręcam - przejdźmy więc do sedna.
Odzywać się będą: [M]ężczyzna, [K]obieta i [A]ptekarka.
M: Poproszę prezerwatywy.
Niektórzy już wiedzą, że wedle niektórych farmaceutek nie-z-tego-pokolenia w takiej sytuacji ostatnim rozwiązaniem jest wyciągnięcie ręki i podanie klientowi prezerwatyw. Tym razem, przed próbą nawrócenia niewiernych, pani postanowiła zbadać grunt - i co widzi? Żonatego faceta i jakąś ślicznotkę! Tego nie można tak zostawić.

A: A co, żony w domu nie ma?

Facet, prawdopodobnie przyzwyczajony, uśmiechnął się tylko i poinformował panią, że jego żona właśnie spoczywa na jego piersi.
Tutaj złamane ręce drobnej kobietki zostały chyba zauważone, bo pani piekielna uznała, że zagadka została rozwiązana - poznałam to po charakterystycznej żarówce nad głową, a może po minie detektywa Monka...?

A: No tak! Wiadomo! Kobieta, biedna, rączki ma złamane, a ty od razu ją wykorzystałeś! I to jeszcze ślub wziąłeś, żeby legalnie było! (jej słów dokładnie nie pamiętam, więc przepraszam, że wyglądają naturalnie, jak gra polskich aktorów w M jak Miłość).

Mina faceta z zaskoczonej szybko przerodziła się w dosyć rozbawioną, a potem na nowo przybrała obraz nieco znudzonej (a może pełnej litości? trudno stwierdzić).

M: No cóż, rozgryzła mnie pani... Znalazłem, tą to, połamaną laskę, więc czym prędzej uprowadziłem ją do samochodu i zawiozłem do sądu, aby móc ją bezkarnie dymać, ile zechcę. Związałem jej jeszcze nogi, żeby nie uciekła, ale się bałem, że mi ciernie samochód porysują, także, niestety, musiałem je zdjąć.

Droga pani natychmiast wytrzeszczyła oczy, najwyraźniej Spiderman i Rysiek z Klanu właśnie zaprosili ją na lot małym fiatem, rozpędzonym do prędkości dźwięku, w kosmos. Po odłożeniu gałek ocznych na miejsce stwierdziła, że mężczyzna kłamie.

M: No jak to? Nie widzi pani, jaka wyczerpana?
Po tym tekście poprosiła grzecznie o firmę i rozmiar i pognała do magazynu :)
Końcówka:
K: Wiesz co, Konrad...
M: Co?
K: Jak tak cię słucham... To się zastanawiam, jakie ty pornosy oglądasz, jak mnie w domu nie ma.

apteka

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 737 (831)

1