Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

chrisstofferr

Zamieszcza historie od: 14 sierpnia 2013 - 20:22
Ostatnio: 24 stycznia 2015 - 16:17
  • Historii na głównej: 11 z 21
  • Punktów za historie: 7715
  • Komentarzy: 10
  • Punktów za komentarze: 20
 

#61136

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w sklepie z artykułami komputerowymi. W ofercie mam również nawigacje samochodowe. I właśnie o kliencie, który kupił takie urządzenie będzie mowa.

Sytuacja rozpoczęła się pod koniec czerwca. Pan kupił nawigację i jeszcze tego samego dnia przyszedł wrzeszcząc, że żąda zwrotu pieniędzy gdyż ładowarka samochodowa mu nie działa. Podłączyłem, przez przejściówkę, ładowarkę do sieci - działa. Pan wrzeszczy, że to niemożliwe. Wskazałem na nawigację i zapis "ładowanie". Poradziłem sprawdzić gniazdko zapalniczki w samochodzie. Pan wychodząc wrzeszczał, że ma trzymiesięczny samochód, że zgłosi to do PIH-u. Następnego dnia przyszedł - okazało się, że gniazdo było niesprawne.

Po jakimś tygodniu Pan wraca wrzeszcząc, że żąda zwrotu pieniędzy, gdyż nawigacja nie działa - nie ma map. Odpalam urządzenie, sprawdzam. Mapy faktycznie się nie ładują. Nie mogły się ładować, gdyż ktoś usunął ścieżkę dostępu do map. Ustawiłem, mapy działają. Pan znów wyszedł wygrażając PIH-em. Zwrotu nie otrzymał.

Właściciele nawigacji wiedzą, że mapy należy aktualizować. Zawsze też powtarzam to każdemu klientowi.
Pan wrócił po kolejnym tygodniu, znowu żądając zwrotu pieniędzy, gdyż ma nieaktualne mapy. Tłumaczenie, że w instrukcji obsługi jest zapis jak należy zaktualizować mapy, było jak rzucanie grochem o ścianę. Powiedziałem, że za opłatą w kwocie 50 złotych, mogę to zrobić. Potrzebuję jednak paragonu, gdyż należy zarejestrować urządzenie, gdzie należy podać datę zakupu. Pan znów wrzask, straszenie PIH-em. Stwierdził, że on zatrudni fachowca.
Muszę dodać, że nie mam obowiązku serwisowania nawigacji i aktualizowania map - jest to w gestii klienta końcowego, o ile jest to zaznaczone czytelnie w karcie gwarancyjnej, a było.

Dwa dni później przyszedł do mnie "fachowiec". Czternastoletni chłopak. Wytłumaczyłem całą procedurę. Po kolejnych dwóch dniach wpada z wrzaskiem Pan, żądając aktualizacji mapy, gdyż fachowiec sobie nie potrafił poradzić. Powiedziałem o koszcie. Pan coś zaczął mruczeć, warczeć pod nosem, nawigację zostawił, na odchodnym rzucając, że ma być zrobiona na piątek (dzień wczorajszy).

I był Pan wczoraj. Kiedy już zamykałem. I wrzeszczy na mnie, że mam nie zamykać, bo on musi nawigację odebrać. Otworzyłem. Pokazuję Panu gdzie może sprawdzić wersję swojej mapy, zapisuję maila odnośnie pomocy, numer serwisu. Przechodzę do płatności, a Pan zdziwiony stwierdza, że chyba jestem niepoważny, że on nie był przygotowany na płatność, że on nie będzie płacił, gdyż to by było tak samo, jakbym chciał mu sprzedać samochód bez kół. Chciałem więc Pana pożegnać, gdyż byłem już po godzinach pracy. Powiedziałem, żeby przyszedł jutro, czyli dziś. Wtedy znów zaczął wrzeszczeć, że nie po to kupował nawigację, żebym teraz miał mu map nie wgrać, że on ma fachowca itd. Wyprosiłem Pana, powiedziałem, że jestem po godzinach pracy i nie mam ochoty słuchać wrzasków na swój temat. Pan jakimś cudem znalazł pieniądze na zapłatę za usługę. Wyszedł znów grożąc PIH-em.

Tylko spokojnie...

Klienci sklepy

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 571 (609)

#61137

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejna z historii z cyklu "żądam zwrotu, bo tak".

Pracuję w sklepie z artykułami komputerowymi. W ofercie sprzedaży mam również dekodery DVB-T. I właśnie o próbie zwrotu będzie ta historia.

Dnia wczorajszego przyszła klientka, żądając zwrotu pieniędzy za dekoder. Uzasadnienie - dekoder nie działa, gdyż w moim miejscu zamieszkania nie ma zasięgu.
Zastanawiam się co ma to do rzeczy, szczególnie ze względu na to, że Pani kupiła dekoder dziewiątego lipca, a wczoraj był 25. Można było szybciej to zauważyć. tłumaczę, jednak klientka uparta i zwrotu żąda. Sprawdzam zawartość opakowania, czy wszystko jest w pudełku. Spojrzałem na sam dekoder. I opadły mi ręce. Wyglądał jakby Pani przejechała nim około 50 metrów po drodze żużlowej. Wszędzie były rysy, obicia, wgniecenia. Zwrotu nie przyjmuję. Pani twierdzi, że dekoder stał tylko pod telewizorem, a Ona tylko telewizor przesuwała. Tłumaczenia mnie nie interesują - towar uszkodzony. Pani się zapowietrza i stwierdza, że skoro nie chcę jej oddać pieniędzy to Ona zabiera dekoder i sama go sprzeda.

Proszę bardzo...

Klienci sklepy

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 383 (423)

#57409

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Po weekendzie wróciłem do pracy i pierwszą wiadomością jaką uzyskałem była informacja, że jestem oszustem i złodziejem.

Wyjaśnienie - w środę była u mnie klientka i zapytała o koszt tuszu zamiennika do drukarki. Poleciłem jej wersję XL (!) produkcji Active Jet (!). Koszt tego tuszu to 78 złotych.
W sobotę owa Pani była ponownie w sklepie, jednak tym razem był mój szef. Pani zakupiła zamiennik o standardowej pojemności tuszu, wyprodukowany przez firmę Orink. koszt - 50 złotych.

Niby nic niezwykłego. Jednak po jakimś czasie, na fan page'u Hejted na facebooku został zamieszczony post opisujący całą sytuacja, sugerujący, że różnicę zapewne "schowałbym" sobie do kieszeni.

sklepy

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 416 (558)

#56500

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja trwająca właściwie już tydzień ...

Słowo wstępu - pracuję w sklepie z akcesoriami komputerowymi. W ofercie mamy również naprawy.

[P]ani przyniosła do nas komputer stacjonarny, żeby zrobić przegląd. Internet wolno "chodzi:. Było to w sobotę. W poniedziałek szef dzwoni do Klientki, że z komputerem jest wszystko w porządku, prawdopodobnie wina leży po stronie dostawcy internetu. [P] przyjęła to do wiadomości i umówiła się, że w sobotę kompa swego odbierze.
We wtorek [P] przychodzi i pyta się co się dzieje z jej komputerem. Moje zdziwienie było chyba widoczne, gdyż byłem obecny przy ustaleniach odbioru. [P] twierdzi, że szef mój do niej nie dzwonił i ona chce wiedzieć co się dzieje z jej komputerem. Więc tłumaczę jeszcze raz. [P] chce jednak informacji od szefa. Dzwonię. Szef rozmawia z [P], ponownie wszystko ustalane jest na sobotę.[P] wychodzi.
Czwartek. [P] zjawia się po raz kolejny. Tym razem u szefa mojego i robi mu awanturę, że ten nie dzwonił, nie umówił się na odbiór ... powtórka z rozrywki ... szef prawie że ma ochotę rozerwać na strzępy [P]. Do soboty chwila.
Dzisiaj [P] była u mnie 3 razy za każdym razem wykłócając się, że szef do niej nie dzwonił i nie podawał żadnego terminu odbioru stacjonarnego. No żesz...

[P] dzwoniła dzisiaj dwa razy do szefa - za pierwszym razem żeby go zbluzgać za to, że do niej nie zadzwonił, za drugim, żeby oznajmić, że poda wszystkich na policję bo my jej instalujemy programy, które niszczą jej komputer zaraz jak upłynie okres gwarancyjny ....

Tylko spokojnie...

sklepy klienci

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 351 (471)

#56135

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja wczorajsza.
Idę sobie spokojnie do pracy. W pewnym momencie zaczepia mnie pewien [P]an idący o dwóch kulach.

[P] - Przepraszam bardzo, gdzie jest ulica Dziewińska 91.

Ogólnie zdębiałem - mieszkam około 20 lat na tej ulicy, praktycznie na jej samym końcu i nigdy nie spotkałem takiego numeru. Tłumaczę więc, że na tej ulicy numery nieparzyste kończą się numerem 61 i jest to kamienica, [P] zaś chciał znaleźć Centrum Kształcenia, którego nigdy na tej ulicy nie było i nie ma.

[P] - Czyli znowu mnie PUP zrobił w ch*ja. Wie Pan co, ja rozumiem wszystko. Ale ja się poruszam o dwóch kulach. I niech Pan zgadnie gdzie mnie ostatnio wysłali - na kurs brukarski.

a to Polska właśnie

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1237 (1277)

#54397

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia sprzed kilku minut.

Pracuję w sklepie z akcesoriami komputerowymi, który znajduje się na pasażu marketu. przed marketem są stojaki dla rowerów. Na pasażu jak większość się domyśla jest całkowity zakaz zostawiania jednośladów. praktycznie każdy o tym chyba wie. Mi się przynajmniej tak wydawało. Przed wejściem do sklepu pewien [P]an zostawił swój pojazd i w długą na sklep. Mimo krzyków ochroniarza, że jest to zabronione. Ja sklep na chwilę zamknąłem celem umycia kubka po kawie. Wracam i to był mój błąd.
Przed kotarą zamykającą sklep soi ów Pan wraz z ochroniarzem. I od razu na mnie z "mordą"

[P] - Gdzie żeś k*rwa był. Nie widziałeś, że rower zostawiłem ch*ju. A jak by mi go zaj*bali. Przecież Ci mówiłem, że na chwilę idę i masz pilnować.

Moja odpowiedź, że za to mi nikt nie płaci, nic takiego nie mówił, że pod marketem są stojaki, oraz tłumaczenia ochroniarza, że mówił, że jest to zabronione nic tutaj nie dały. Pan zabrał swój pojazd i wyszedł. Tylko po co wszczynał awanturę ...

sklepy

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 406 (484)

#54171

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak już kilkukrotnie wspominałem pracuję w sklepie z akcesoriami komputerowymi.

Historia którą przedstawię jest wciąż w toku, jednak podejrzewam, że happy endu nie będzie. W swoich usługach mamy również naprawy komputerów, co w sumie nie dziwi. Przyszedł do nas pewien Pan z problemem. Windows nie chciał się uruchamiać. Po sprawdzeniu wszystkiego szef mój stwierdził, że najskuteczniejszy będzie format. Zadzwonił do Klienta, ten zaś wyraził na to zgodę. Następnego dnia - przedwczoraj - komputer był do odbioru. Pan się jednak nie zjawił.

Akcja zaczęła się dopiero wczoraj od rana. Pan przychodzi i pyta się dlaczego nie przywieźliśmy mu komputera. Tłumaczę, że wczoraj dzwoniłem z informacją, że można go odebrać. Usłyszałem jedynie coś w stylu "skoro płacę to wymagam - miał być mi on dostarczony". Zbyłem to, facet jeszcze chwilę powarczał sobie jak to się traktuje klientów, zapłacił i wyszedł.

Można byłoby to zakończyć ale nie ... Pan wrócił po jakichś czterech godzinach i od progu prawie że krzyczy. Próby zapytania się o co chodzi nic nie dały. Pan stwierdził, że popsuliśmy mu komputer, bo on ma co innego niż było, poza tym jak dał kiedyś komputer na czyszczenie to "oni" nic mu nie robili i wszystko zostało jak było. Więc tłumaczę czym różni się czyszczenie od reinstalowania systemu. Stwierdził, że go to nie obchodzi, nie tak powinno się traktować klientów, i że przez nas stracił wszystkie maile.

No fakt, to może być nieprzyjemne ...

Jednak gdy Pan powiedział, że ma pocztę na ZERODWA trochę mnie wcięło. Spytałem, czy próbował się logować do swojej poczty. Odpowiedź po raz kolejny zaskakująca - Nie, ponieważ on się nie może zalogować, ponieważ usunęliśmy mu program do przeglądania jaki miał, i on inaczej nie wejdzie, i teraz KATEGORYCZNIE ŻĄDA abyśmy mu naprawili to co skopaliśmy, a poza tym skoro usunęliśmy mu program to on i tak przecież stracił wszystkie maile.

Później zażądał rozmowy z szefem, na którym chciał wymusić wizytę domową, aby zainstalować Firefox i Chrome. Szef powiedział, że nie udziela wizyt domowych.

Dziś po raz kolejny przyniósł kompa... ciekawe co znowu nie będzie po jego myśli...

sklepy

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 446 (520)

#53978

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak już kilkukrotnie wspominałem pracuję w sklepie z akcesoriami komputerowymi. Sklep znajduje się na pasażu pewnego hipermarketu.

Przychodzi do mnie klient, który dzień wcześniej kupił u mnie kamerkę internetową. Reklamacja - kamerka śnieży. Po podłączeniu faktycznie przy próbie ustawienia ostrości pojawia się "kasza". Mimo iż nie miał pan pudełka, po konsultacji z szefem, przyjąłem kamerkę na gwarancję. Ponieważ klient nie chciał czekać na rozpatrzenie jej, postanowił dopłacić i wziąć lepszą. I na tym mogłoby się skończyć.

Kamerka w pudełku jednak powędrowała w ręce pięcioletniego dziecka, które zaczęło się nim bawić na zasadzie podrzuć i złap. Klient nie zdążył odejść 10 metrów od mojego sklepu, kiedy pudło wzleciało wysoko i jeszcze niżej spadło. Wrócił. Chciał oddać kamerkę i ponownie dopłacić by wybrać lepszą. Przy mojej odmowie zapowietrzył się, zaczął burczeć i wyzywać mnie, że co to za sklep, który zarobić nie chce. Po moim pytaniu czy kamerka się źle sprawdza, powiedział że nawet nie zdążył przecież dojść do domu. Spytałem więc dlaczego chce ją wymienić. Znowu zapowietrzenie. Kiedy zaś powiedziałem, że widziałem całą sytuację zrobił się czerwony, zaczął znowu burczeć, że sklep nie chce zarobić i ze słowami, że jeśli nie będzie działać on tu wróci. Wyszedł... Czekam już na niego drugi tydzień.

sklepy

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 542 (564)

#53329

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejny z klientów ciekawych.
Sklep w którym pracuję, jest o tyle ciekawie ustawiony, że lada jest dość wysoka. Kiedy siedzę za nią na krześle, nie widać że mam 2 metry wzrostu. Poza tym noszę wiecznie okulary, jestem ogolony i chodzę w koszulach. Więc z wyglądu - taki miły, grzeczny chłopiec, choć mam 27 lat. Te szczegóły są dość ważne dla całej historii.

Przyszedł pan w celu zakupienia myszki. Pytanie podstawowe - bezprzewodowa, na USB czy PS2. Pan stanął przy ladzie i z całą stanowczością stwierdził że na USB i pokazał model. Ja lekko schylony sięgam do szuflady po myszkę na USB - taką jaką pan sobie życzył, gdyż kolor, który chciał - bodajże niebieski - nie był wystawiony z powodu braku miejsca w gablotce.
Podaję mu myszkę, by na nią spojrzał. Nagle słyszę paskudne krzyki i obelgi w moją stronę, że jestem niekompetentny, że krętacz, naciągacz, że chłam chcę mu wcisnąć, że taki szczeniak nie powinien pracować jak się nie zna.
Pan rzucał jeszcze chwilę mięsem. Ja zaś kiedy usłyszałem krzyk, bardzo szybko się wyprostowałem. Zdębiał. Spytałem jaki jest problem. Pan już cichym głosem powiedział, że on zawsze kupuje myszy na USB i nie jest płaskie wejście tylko okrągłe i prosi o taką właśnie mysz.

Czy tak trudno było powiedzieć, że chce się na okrągłe wejście, a nie zgrywać znawcę, który z przekonaniem wrzeszczy, że to ja jestem niekompetentny?

sklepy

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 607 (695)

#53330

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Klienci i tusze ciąg dalszy.

1. W tej historii piekielnym byłem ja. Moja wina. Ból zęba odebrał mi racjonalne myślenie. Chciałem już się znaleźć na fotelu dentysty, by usunąć mą bolączkę.

Wchodzą trzy panie i proszą o tusz. Pierwsza rzecz - jaki model drukarki bądź numer tuszu. Jedna z pań wyciąga komórkę i pokazuje mi zdjęcie drukarki. Rozdzielczość jakieś 240x180 więc niewyraźne, poza tym jest to zdjęcie drukarki bez żadnych napisów. Więc pytam dalej jaki jest producent drukarki. Panie twierdzą, że nie wiedzą i proszą o tusz. W tym momencie ból wziął górę i zaczernił moje myślenie. Podałem WSZYSTKIE możliwe czarne tusze do WSZYSTKICH modeli drukarek jakie posiadałem. Popatrzyły i spytały, co niby mają zrobić. Powiedziałem tylko, że to wszystkie czarne tusze jakie mam na stanie i mogą je zakupić wszystkie i próbować dobrać do drukarki. Wiem, moja wina.

2. Przyszedł klient po tusz. Podaje mi nazwę producenta i model. Chodziło o tusz do HP 5010 - jest to dość ważne. Sprawdziłem numer tuszu, jednakże nie miałem go na stanie. I wtedy pan zaczyna na mnie wrzeszczeć, że jak to nie mam, skoro on go widzi - i pokazuje mi zupełnie na inny tusz. Podaję mu go więc, a on z tryumfem na twarzy mówi:
- I proszę jest - wskazując na model HP 1050.
Mówię więc, że powiedział mi co innego. Ten zaś odparł:
- A co to za różnica? Poza tym powinien się pan domyślić.

3. Doprowadziłem też klientkę do płaczu, gdyż nie chciałem jej sprzedać tuszu. Pani chodziło o tusz "czarną perłę" do tatuażu. Faktycznie, skoro sprzedaję tusze do drukarek, to i tusze do tatuaży muszę mieć na stanie.

sklepy

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 468 (518)