Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

dgi

Zamieszcza historie od: 29 sierpnia 2013 - 21:49
Ostatnio: 17 kwietnia 2019 - 18:20
  • Historii na głównej: 4 z 14
  • Punktów za historie: 1597
  • Komentarzy: 45
  • Punktów za komentarze: 168
 
zarchiwizowany

#61057

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mieszkam w domu jednorodzinnym. Ogólnie okolica blisko lasu, cud, miód, orzeszki. Jest tylko mankament. Osiedle się rozrasta, a domy rosną jak grzyby po deszczu. W końcu trafili nam się fajni sąsiedzi, starsze małżeństwo, pogadają, wypiją kawę, On miłośnik ogrodu, podpowie, pomoże, podmaluje drzewka. Ale zbyt kolorowo być nie może. Owy Pan zbudował kompostownik, my również mamy swój i wykorzystujemy go na maksa, sąsiad zaś, wszystkie odpady z ogrodu, typu liście, zwiędłe kwiaty itp, zamiast pozostawić aby zgniły i użyć jako nawozu, woli rozpalić sobie ognisko.
Wszelkie negatywne następstwa niestety dotykają nas. Dym zawsze leci w stronę naszego domu, nie mogę domyć białych ram okiennych, śmierdzi niemiłosiernie (wyobraźcie sobie duszące się mokre(!) liście różnych roślin) więc latem dusimy się przy zamkniętych oknach. Ale wiadomo, z sąsiadami trzeba żyć w zgodzie, ten raz na jakiś czas człowiek przeboleje. Jednak kiedy rozpalił po raz kolejny, widząc powiewające na suszarce świeżo wyprane pościele, myślałam, że mnie coś trafi... Szybka ewakuacja, sąsiad widząc, że biegamy i zdejmujemy, krzyknął tylko, że mu przykro i już gasi. Tylko po co skoro pranie i tak już nadaje się znów do pralki?
I teraz nie wiem czy to głupi nawyk sąsiada jest piekielny, czy to moi rodzice, nie interweniujący i zabraniający interwencji, bo "z sąsiadami trzeba żyć w zgodzie, a ten nie jest zły"...

sąsiedzi

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (34)
zarchiwizowany

#61029

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mój wybranek musiał szybko dorosnąć. Jego rodzice rozwiedli się i został zmuszony do zamieszkania z ojcem. Nie przelewa się, a ojciec jakby mógł to wszystko oddałby na święte radio.
Chłopak pracuje i dorabia gdzie tylko może, aby wiązać koniec z końcem i móc do mnie przyjeżdżać. Po 3 latach związku (mamy już po 20 lat) zdecydowaliśmy się na wspólne wakacje. Nic wielkiego, 5 dni w domku znajomego nad jeziorem. Gdy "teść" dowiedział się o tym, że jego syn ma jechać na wakacje z demonem (tak, opętałam jego biednego syna, przecież on miał zostać księdzem) poleciał do właściciela domku z awanturą, że on sobie nie życzy(!) i nic nie ma nam wynajmować. W końcu luby okłamał ojca, że jedziemy do innej miejscowości. Teraz biedny zdenerwowany człowiek wydzwania pod wszystkie numery kurortów i innych wynajmowalnych cudów, jakie znajdzie i dopytuje o rezerwacje na jego nazwisko...
Dobrze, że za wynajem zapłacone, a na zakupy pieniądze leżą u mnie, bo nie raz te na przyjazd do mnie przenosiły się w tajemniczych okolicznościach z portfela lubego...

teść

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 212 (324)
zarchiwizowany

#61028

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Po maturze pomyślałam sobie, że warto było by zarobić na wakacje. Dobrze się złożyło bo akurat przyjmowali uczennice do pomocy w sklepie (wyłóż, przynieś, wynieś, pozamiataj).
Z entuzjazmem ruszyłam pierwszego dnia do tego przybytku rozpaczy. I z godziny na godzinę mina mi rzedła.
Miałam być do pomocy, tym czasem pełnoetatowe pracownice snuły się po sklepie zagadując klientów (małe miasteczko, wszyscy się znają), a na pytanie gdzie dany towar rozłożyć (na "ich" działach)i co zrobić jak się nie zmieści, odpowiadały "znajdź miejsce, musi się zmieścić".
Po pracy poszłam po rozum do głowy i stwierdziłam iż szkoda już i tak popsutego kręgosłupa na nurkowanie w zamrażarkach i zapieprzu za pracownice etatowe. Wybrałam się po dniówkę. Panie i Panowie, praca wakacyjna dla uczennic, całe 3,75 na godzinę, czyli właściwie godzinę musiała bym pracować na paczkę czipsów. Żeby było zabawniej, praca również w soboty i niedziele, stawka ta sama, a umowa? Umowę miałam dostać po pierwszym miesiącu pracy.
Rok później stało się tak, że z dwóch głównych właścicieli małych sieci sklepów, zrobił się jeden. Mój były "szef" wykupił wszystkie sklepy od drugiego właściciela. Pracownicom (kasjerkom) wykupionych sklepów zaproponował umowę, oczywiście śmieciową, z zawrotną wypłatą 750zł. Przez chwilę poczułam się jakbym porzuciła najlepiej płatną pracę przy wykładaniu towaru, nie wspominając o uczuciu rozkapryszenia i niedocenienia możliwości pracy.
I tak się teraz zastanawiam, jak za taką pensję utrzymać rodzinę?

sklepy

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 101 (165)
zarchiwizowany

#53879

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Takie małe przemyślenia.
Kupiłam dzisiaj zegarek dobrej, znanej firmy zaczynającej się na "c", kończącej na "o", oraz słuchawki również dobrej firmy produkującej sprzęt wszelaki, zaczynającej się na "p" i kończącej na "c". (Nie podaję nazw, bo nie o to chodzi, jednak kto skojarzy będzie miał obraz opinii o tych firmach). Oba produkty tanie nie były, posiadają gwarancję na 3 i 2 lata. W czym piekielność? Ano w tym, że pomimo ceny, firmy, prestiżu firmy, na obu produktach widnieje ten malutki napisik "made in china". Serio? Nie twierdzę, że z Chin to od razu złe. Skoro takie wielkie firmy mają swoją produkcję tam, a nie np. w Zimbabwe i dają na te produkty gwarancję to niby wszystko jest ok. Weźcie pierwszy lepszy przedmiot do ręki, najlepiej plastikowy, podejrzewam, że w 90% znajdziecie ten mały szczegół. No właśnie i przez to nasza mnie taka myśl, że za kilka lat, zamiast do Anglii, Irlandii itp. krajów będziemy wyjeżdżać za pracą do Chin gdzie i tak jest już przeludnienie. Albo to my będziemy żyć w biedzie, a oni będę przeludniać się jeszcze bardziej coby starczyło pracowników na te wszystkie fabryki... Jeżeli tak wielkie firmy, będą cięły koszty produkcji w ten sposób w Europie nie zostaną żadne fabryki, więc wzrośnie bezrobocie i zmaleje popyt na te produkty. Błędne koło... Zastanawialiście się kiedyś nad tym?

Wielkie firmy

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -13 (25)