Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

harles112

Zamieszcza historie od: 6 kwietnia 2012 - 21:33
Ostatnio: 6 kwietnia 2018 - 7:12
  • Historii na głównej: 4 z 13
  • Punktów za historie: 3100
  • Komentarzy: 3
  • Punktów za komentarze: 12
 
zarchiwizowany

#69173

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia http://piekielni.pl/68924 skłoniła mnie do opisania Wam cyrków związanych z pogrzebem mego Ojca 4 lata temu.
Z góry przepraszam jeśli kogoś obrażam używając niektórych określeń, ale osoby o których piszę zasługują na to.

Ojciec zmarł nagle w nocy. Ja z mamą struci cały dzień chodzimy załatwiać wszystkie sprawy: Urząd, pogrzeb, stypa...

W urzędzie pech chce awaria prądu i nie mogą nic zrobić, no cóż zdarza się. Umówiliśmy się na telefon i dalej poszło sprawnie.

Piekielności zaczęły się w kancelarii parafialnej.
W kancelarii przyjął nas najpierw organista; podaliśmy mu nazwisko zmarłego, dokumenty przygotowane, czekamy na księdza. Przyszedł klecha (przepraszam, inaczej go nie nazwę).
Najpierw nie pasował mu termin, bo jest pielgrzymka do Skępego (albo gdzieś tam) ale ugiął się.

Poszedłem następnego dnia z nią do kościoła, żeby ją wspierać. mama poszła do konfesjonału w wiadomym celu.
Tam spowiednik przekazał jej, żebyśmy oboje po mszy wstawili się do kancelarii bo proboszczunio chce z nami rozmawiać.
Sługa Boży poinformował nas,iż jest w wielkim konflikcie z naszym grabarzem bo coś tam i mamy nie być zdziwieni jak na pogrzebie nie będzie mikrofonu dla księdza i brak dzwonów*.
W dosadnych słowach wytłumaczyłem klesze, że płacimy i wymagamy, w czterech literach mamy jego konflikt z grabarzem i zapewniłem, że w zakładzie pogrzebowym usłyszą te same słowa.

Ceremonie pogrzebową prowadził proboszczunio i na wstępie wypalił petardę: "W dniu dzisiejszym obchodzimy wielkie święto Maryjne więc radujmy się"... komentarz chyba jest zbędny...

zarówno mikrofon jak i dzwony były.

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 113 (257)
zarchiwizowany

#67638

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Może mało piekielne, ale...

Miałem ostatnio okazję dorobić na imprezie masowej jako "ochrona" (z moją posturą cudzysłów więcej niż zasadny).

Stoję sobie w wyznaczonym punkcie odgradzając sobą przestrzeń VIP od garderoby artystów.

Dostaje rzez radio info, że Hiperartysta wylądował i trzeba ludzi żeby go osłonić coby go małolaty nie zgniotły. Było nas 15tu i ledwo dawaliśmy radę. Średnia wieku 15, a rośli faceci posturą przypominających Dweyna Johnsona z trudem odpychała falę piszczących i rozhisteryzowanych dziewczynek... kolega patrzący na to z innego punktu miał ponoć niezły ubaw. Po jego koncercie rozdawanie autografów było bardzo podobne, z tą różnicą, że mieliśmy wsparcie w postaci barierek, które na niewiele się zdały. Rozdawanie autografów zakończyło się bo jakiś inteligent pociągnął Hiperartystę za włosy (dredy).

Ludzie, ja rozumiem, że gwiazda, że rzadki widok na żywo, ale to tylko człowiek tak samo jak my tylko inaczej na życie zarabia. Wyluzujcie.

imprezy masowe gwiazdy i psychofani

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 104 (192)
zarchiwizowany

#67497

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia mojej cioci umieszczona za zgodą i ku przestrodze.

Zuchwałość oszustów nie zna granic.

Parę dni temu do [C]ioci zadzwonił ktoś podający się za Policjanta [PP]

[PP] - Witam. Aspirant Belzebub Piekielny, komenda Policji 7 kregu Piekła, czy z Panią Ciocią Zameldowana w 1 kręgu, a mieszkająca w 2 kręgu?
[c]- tak, w czym mogę pomóc
[PP]- szanowna Pani. jakimś sposobem na Pani koncie bankowym znalazły się oznakowane przez nas operacyjne pieniądze, które są w sposób specjalistyczny oznakowane. W związku tym aby udowodnić że faktycznie pracuje na policji proszę zadzwonić pod numer 666 666 666, a ja zadzwonię do Pani za pół godziny.

Ciocia zadzwoniła i potwierdziła, że ktoś taki faktycznie pracuje w Policji. Po około 45 minutach znowu dzwoni PP

[pp]- udało się Pani potwierdzić moją tożsamość?
[c]- tak, ale nadal nic nie rozumiem.
[pp] już tłumaczę, prawdopodobnie pieniądze które ktoś wpłacił na Pani są to pieniądze niewycofane z jakiejś starej naszej operacji. Czy mogła by Pani pobrać tą kwotę z banku i dostarczyć do naszego punktu operacyjnego gdzie zamienimy Pani pieniądze na zwykłe nie oznakowane, bo niestety nie może Pani posiadać takich nominałów u siebie. Jednocześnie informuję, że będzie pani zabezpieczona przez naszych tajniaków.
[c]- a o jaką sumę chodzi?
[pp]- z naszych ustaleń wynika że na pani koncie znajduje się 10 tys. zł.

Ciocia zgodziła się. Umówiła się na konkretny dzień i szykowała się na wizytę w placówce banku. Dzień przed wymianą w drzwiach Cioci pojawiło się dwóch panów po cywilu ale z odznakami i legitymacjami w rękach. [KP1] i [kp2]
[kp1]- dzień dobry, kapitan Michał Archanioł, Komenda stołeczna Policji. Poszukiwała Pani ostatnio Aspir. Belzebuba Piekielnego?
[c]- tak, a o co chodzi?
[kp2]- ansp. Belzebub to ja. Czy kontaktował się ktoś z Panią i podawał się za mnie?
[c]- tak, ale nie rozumiem?
[kp1]- cokolwiek nakazał człowiek podający się za kolegę jest nie ważne. Od jakiegoś czasu ktoś podszywa się pod nas i próbują okradać ludzi. Serdecznie przepraszamy za kłopoty.

Tak więc drodzy czytelnicy uważajcie, bo nie łatwo się dać zrobić w konia.
(Dla dociekliwych, ciocia nie ma konta internetowego i nie korzysta z bankomatów)

oszuści_psełdopolicyjni

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -6 (32)
zarchiwizowany

#40916

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Podobno z rodzina to najlepiej się wychodzi na zdjęciu. A i z tym czasem problemy bywają.

Sprawa z przed około dwóch lat.
Teść mojej siostry zmarł na Raka trzustki. Odchodząc na Abrahamowe Łono zostawił dwóch (już dorosłych) synów i żonę z dość pokaźnym spadkiem do podziału.

Teściowa siostry niezbyt chętnie opiekowała się wnukami itp. Ale jakieś dwa (może nawet i trzy) tygodnie przed śmiercią wyżej wymienionego nagle przypomniała sobie o wnukach. Zaczęła odbierać je z przedszkola, zabierać do sklepów, do zoo zabrała nawet raz ( pomijam fakt, że przez 4 lata dzieci „babcię” widziały tylko od święta”). Po śmierci Męża wyszło szydło z worka:
Teściowa siostry chciała żeby Szwagier zrzekł się na jej korzyść ze swojej części spadku przekonując, iż to forsa na dzieci.
Ważna uwaga: Teściowa jest bardzo rozpustną kobietą i co ma trochę więcej kasy to ta kasa znika w niebardzo wyjaśniony sposób.

Szwagier nie zrzekł się swojej części i się zaczęło:
1.Toż przecież na dzieci to pieniądze będą. Przecież się nimi opiekuje
2. Własnej matki nie chce wspomóc
3. Nawet brat Szwagra włączył się do ofensywy, wyzywając go, że jest przeciw rodzinie i nie chce im pomóc w trudnej chwili.

Hitem okazał się podrobiony testament!

Co ta forsa robi z ludźmi?

Koligacje rodzinne

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 129 (185)
zarchiwizowany

#40721

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Długo się zbierałem, żeby opisać tą historię. O dwulicowości "pseudo przyjaciół".

Historia długa i kręta, ale warto się z nią podzielić. Podzielmy ją na 3 etapy:

I
Kilka lat temu (a może już nawet kilkanaście) była sobie pewna ekipa. Chodzili ona na piwka/winka na zamek lub do klubów. Wśród nich był sobie Lowelas, który wykorzystywał swoją nietuzinkową urodę (nie mnie ją oceniać, ale baby do niego lgnęły) i ten o to Lowelasik miał dziewczynę (nazwijmy ją Anna), która notabene była nią tylko na imprezach, a czasem nawet w tedy nie. Była też w tej ekipie młoda dziewczyna, która dopiero weszła do grupy, ale bardzo szybko złapała wspólny język z Anną (nazwijmy ją Otylia) No i pojawiła się też ONA (nazwijmy ja Daria). Kobieta, o której mógłbym sklecić na potrzebę portalu jeszcze ze dwie może trzy historyjki. Dzięki temu, że chciałem być fair wobec niej, bo tak naprawdę to ja ją do tej ekipy wprowadziłem, kilkakrotnie powiedziałem jej, co ludzie o niej sądzą mówią i jak sie z niej wyśmiewają z naprawdę przeróżnych powodów, zostałem wydalony z ekipy. Dlaczego? Bo przy niej wszyscy zaprzeczali a potem gadali na mnie, że mam za długi język.


II
Lowelas zostawił Annę dla Darii (przynajmniej tak większości się wydawało). Przez co w kręgu Anna - Otylia narodziła sie pewnego rodzaju wrogość do Darii. Przy mnie Obie panny nazywały ją imieniem czarnego charakteru z bajki "Nowe szaty Króla" z jednego zasadniczego powodu: Zarówno Izma jak i Daria mają wspólna cechę: były bardzo chude. Oczywiście zastrzegły mi, że Daria ma się nigdy o tym nie dowiedzieć. No cóż...
Daria jest/ była osobą, z której się większość naśmiewała. Nie Bedem ukrywał znając ją, i słuchając tych opowieści nie tylko byłem w stanie w nie uwierzyć, ale i mi się uśmiech na ustach pojawiał. Ale jak tylko obiekt kpin się pojawiał wszyscy do niej lgnęli jak do najlepszej przyjaciółki (pewnie po to, żeby poszukać kolejnych powodów do drwin)

III
Po paru latach Anna, Otylia i...Uwaga... Daria jednak się zaprzyjaźniły. Ba, Lowelas od paru już ładnych lat jest z Otylią i Annie to nie przeszkadza, bo sama sobie znalazła chłopa.
Pewnego razu siedzimy w kubie warz z Otylią, Darią i jeszcze paroma innymi osobami z dawnej ekipy. W trakcie rozmów Daria zaczęła mnie przedrzeźniać tak, więc najpierw nazwałem ją Izmą, a na pytanie, dlaczego opowiedziałem wcześniej juz wspomniane ( Otylia oczywiście zaprzeczyła, albo nie pamiętała), a potem wspomniałem parę historyjek, które każdy z kolei siedzący przy nas kiedyś opowiadał. Oczywiście tak jak w przypadku Otyli wszyscy się wyparli.

Po powrocie do domu włączyłem komputer i nawet dobrze system się nie uruchomił a serwer komunikatora się zawiesił, gdyż otrzymałem sporo wiadomości od wyżej wymienionych, jakim to jestem imbecylem i palą, przecież ona miała się nie dowiedzieć...
Dla mnie najzabawniejsze jest to, że Darii wysłałem to wszystko, ale i tego sie wyparli, a ona uwierzyła...

Kontakty miedzyludzkie

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -18 (36)
zarchiwizowany

#38241

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Może być trochę obrzydliwie (zależy jak kto ma wrażliwy żołądek).

Jak wspominałem pracuje w szpitalu psychiatrycznym. Wiadomo, jeden pacjent gorszy lub lepszy od drugiego. Wczorajszy dyżur jednak zapamiętam na długo.

Pani tal około 70 (nazwijmy ją Krysią) podchodzi do mnie i mówi że chce jej się ch**a. Odpowiedziałem grzecznie że dziś nie jestem w nastroju na takie „pomoce”. Kilka godzin później Krysia podchodzi do mnie że się „zanieczyściła i trzeba ją obmyć.

Tak naprawdę nie należy to do moich obowiązków ale mus to mus, faktyczne czuć ją było z dwu metrów. Jakimś cudem na oddziale zostałem całkowicie sam bo koleżanki pielęgniarki i salowe wyparowały diabli wiedzą gdzie.
Poszedłem z Krysią do umywali, pomogłem się rozebrać i… chwile potem zrozumiałem że „zanieczyszczenie” nabrało całkowicie nowego znaczenia.

Szanowna pani Krysia w ramach, że jej bardzo się „chciało” włożyła sobie berełko od kibla w łono , tak że wystawał jej tylko trzonek. Ja zbladłem nie wiedząc co robić bo ona wyjąć nie może. Na (nie)szczęście pojawiły się moje współpracownice i w piątkę zastanawiały się co zrobić.
Lekarza nie wezwiemy bo na nas doniesie że pacjentki nie upilnowaliśmy, z drugiej strony to łatwo wyjść nie chce… W reszcie postanowiły że wyciągNĘ to z niej na siłę.
Efekt - urwałem trzonek, ale szczotka została w środku… pech, trzeba wezwać lekarza.

Efekt? Pani Krysia na chirurgii. A ja dostałem reprymendę od szefowej, kadrowej i Dyrekcji że pac jęta nie upilnowałem. Moje kole znaki nie usłyszały złego słowa….

Szpital psychiatryczny

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 87 (193)
zarchiwizowany

#38221

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Koleżanka opowiedziała mi swą historię sprzed paru lat jak jeszcze w gimnazjum była.

Koleżanka (nazwijmy ją B) była lubiana przez nauczycieli, a przedewszystkim swoją wychowaczynię, ale tamtego dnia wychowawczyni wezwała ją z lekcji WFu bo ma iść na dywanik do dyrekcji. Speszona puka i wchodzi do gabinetu, gdzie zastała pana [D]yrektora i dziewczynę, której nie znała osobiście ale częśto na korytarzu widywała.

D - B pozwól no dziecko i usiądź. Dlaczego wydzwaniasz do tej dziewczyny w nocy i jej grozisz?
B opadła szczęka ze ździwienia.
B - ale ja nie bardzo rozumiem...??
D - Ta dziewczyna mówi że wydzwaniasz do niej i jej grozisz i ją wyzywasz.
B - Panie Dyrektorze ale to chyba jakaś pomyłka. Ja nigdzie nie dzwoniłam ja nawet nie znam jej.
D - No ale ona twierdzi inaczej
B (już się denerwując i płacząc) - Ale jak to ja? JA do nikogo nie dzowniłam, przysiegam, z jakiego numeru dzwoniono? Chce go zobaczyć. I skąd wiadomo, że to ja?
D - z zastzreżonego. podobno się przedstawiłaś.
B - ja do nigogo nie dzowniłam przysięgam.
Dyrektor powiedział że B ma się uspokoić i wrócić na lekcje.

Gdzie piekielność?
Ta dziewczyna, która siedziała w gabinecie skłama Dyrektorowi ponieważ B rozmawiała często z pewnym chłopakiem na korytarzu, który podobał się tej dziewczynie.

Skąd wiadomo że skłamała? B usłyszała jakm derektor mówił:
"Wiedziałem że tak będzie. Twoja siostra zrobiła dokładnie to samo.
B dwa dni później dowiedziała się, że faktycznie to był kłam w żywe oczy a jej sieostra taki sam numer odwaliła 4 lata wcześniej.

Gabinet Dyrekcji Gimnazjum.

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (37)
zarchiwizowany

#29855

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję szpitalu psychiatrycznym. Niejednokrotnie już znajomi prosili, czasem w żartach, czasem na serio, żebym kogoś tam zamknął przy gościu podajacym się z bin Ladena itp. I czasem naprawdę mam ochotę co niektórych zabrać ze sobą i już nie wypuścić. Takteż było kiedy jechałem pociągiem z dwoma kolegami do Krakowa.

Ci dwaj koledzy to goście z piekła rodem i nie jednego człeka z równowagi wyprowadzili w sposób prosty, a zdarzało się, że nawet i inteligętny. Cał nasza trójka jest w tym samym wieku i mamy (a przynajmniej w tedy mieliśmy) taką samą ulgę biletową.

Pkp jak to pkp, raz konduktor przejdzie sprawdzić bilety, raz nie. Tym razem sprawdzali. Pokazujemy bileciki i legitymacje. Niby wszystko się zgadza. Pani konduktor już odchodziła, gdy nagle jeden z moich towarzyszy (na potrzebę historii nazwę go [D]ebilem}, a drugiego [I]diotą) mówi:
[D]: Widzicie, nieskapneła się.

Knduktorka usłyszała więc wróciła i jeszcze raz kontrola. Już wiedziałem, że najlepiej będzie się odsunąć od chłopaków bo będzie źle. Bilety sprawdzone, pani daje kroki dwa i słychać:
[I]: faktycznie, miałeśrację nie zauważyła...
Wróciła żeby jeszcze raz sprawdzić. Ja mówię jej że ja nie mam z nimi nic wspólnego i się odsuwam. Bilety i legitki okazują się w porządku więc znowu daje dwa kroki i słyszy:
[D]: Nie ma szans żeby zauważyła.
Znowu wróciła i mówi: Nic wam nie zrobię, obiecuję, ale o co chodzi?
[D]: Widzi pani, ja z kolegą się biletami zamieniliśmy.

Mi opadły ręce, mina kobity przeskakiwała ze złościw śmiech, ale słowa nie dotrzymała - tylko ja dojechałem tym pociągiem do miejsca przeznaczenia.

pkp

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2 (72)
zarchiwizowany

#28897

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W czasie mego życia zdarzyło mi się już zwiedzić 3 uczelnie. a Historia którą chcę opowiedzieć wydarzyła się w Opolu.

Studiowałem WF na Politechnice Opolskiej. W grupie był z nami Nigeryjczyk o dźwięcznym imieniu Uzo. Przyjechał on do nas w ramach wymiany studenckiej, ale znał trochę polski (co prawda tylko bezokoliczniki, ale zawsze to coś). Historii o nim jest mnogo, ale tę zapamiętałem chyba najbardziej.

Uzo to naprawdę grzeczny chłopak. Któregoś razu wracaliśmy już po zajęciach i na jednym z przystanków wsiadała sympatyczna pani w 7/8 miesiącu ciąży (przynajmniej tak mi się wydaje). Uzo wstał aby ustąpić pani miejsca, ale jak tylko podniósł swój zadek z fotela na tym miejscu, diabli wiedzą skąd, siedziała starsza pani. Uzo się napiął i mówi do staruszki:
- Pani zejść! Ja ustąpić ta Pani!
Staruszka z obrażona miną odpowiada:
- Nie wiem, czy pan Murzyn wie, ale u nas w Polsce najpierw ustępuje się starszym dopiero potem ciężarnym.
Uzo się zagotował tak, że aż para mu z uszu poszła, ale szybko się ostudził, a w oku zapaliła się piekielna iskra:
- A u nas w Afryka zjada się taka stara k****!
Babcia równie szybo zniknęła jak się pojawiła, ciężarna usiadła, a ja wraz z Uzo ryczeliśmy ze śmiechu.

komunikacja_miejska Opole

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (51)

1