Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

k0k0z

Zamieszcza historie od: 2 czerwca 2011 - 6:44
Ostatnio: 21 lipca 2015 - 17:52
  • Historii na głównej: 2 z 7
  • Punktów za historie: 1928
  • Komentarzy: 18
  • Punktów za komentarze: 57
 
zarchiwizowany

#43841

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zima zaskoczyła drogowców, i nie tylko bo ludzie w grudniu nadal na letnich oponach śmigaja, bo przecież różnicy nie ma a szkoda 50zł na wymianę.

Jadąc po córkę do żłobka zostałem zatrzymany przez niebieskich panów, z lekkim niepokojem pytam o co chodzi. Okazało się, że lokalna stacja radiowa razem z Policją sprawdzają czy kierowcy mają "zimówki" i czy się nie "zagrzewają" na niskie temperatury a w nagrode czekoladowy policjant (nie wiem skąd, ale miły akcent) i słowo do mikrofonu w ramach audycji dla kierowców.

Kiedy rozmawiałem z panią z radia, panowie policjanci zatrzymali kolejnego delikwenta (staliśmy na dość długim podjeździe, 4 auta spokojnie jedno za drugim mogły stanąć). Akurat złożyło sie tak, że zadzwoniła do mnie żona, odebrałem jeszcze stojąc na podjeździe, w czasie mojej rozmowy kierowca za mną został "obsłużony" i rozmawiał z panią z radia a panowie policjanci zatrzymywali kolejne auto.

Pech chciał że ostatnie auto nie miało już zimówek a wieczorem był mrozik, pani która kierowała ostatnim autem nie zdążyła wyhamować na zatoczce i elegancko wjechała w tył auta stojącego za mną, ja poczułem tylko lekkie puknięcie bo auto stało na ręcznym ale w środkowym aucie tylna szyba i światła w trzask.

Pani czekoladowego policjanta nie dostała, zimowych opon też niestety nie miała a ja spóźniłem się do żłobka. Na szczęście auto całe bez uszkodzeń a pani z radia zdążyła uskoczyć od przesuwającego się auta. Co by tylko było gdyby musiała hamować np. na pasach?

Kierowcy policja

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 153 (191)
zarchiwizowany

#37493

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sytuacja po części piekielna, po części na przestrogę że pozory mylą.

Wybraliśmy się z kolegą do salonu VW w celu zakupu auta(2 lata kolega odkładał prawie całą wypłatę i wszystkie premie bo uparł się na samochód z salonu).

Zaznaczam, że kolega płacił a ja byłem z nim w celu zadawania pytań co do warunków sprzedaży, kredytu, serwisowania itp.

Na sprzedawce czekaliśmy 15 minut szwędając się po salonie, oprócz nas na czesci wystawowej nie było nikogo. Kiedy podeszliśmy do serwisu mówiąc że chcemy kupić auto dopiero zawołano jednego ze sprzedawców.

Ja rozumiem że można wyglądać na młodych ludzi co przeważnie wiąże się z brakiem kasy, ja rozumiem, że nie wchodzę w garniturze i z zegarkiem za x tyś zł i naprawde nie oczekuje kawki i masażu stóp za samą obecność, ale jak przy rozmowie o finansowaniu pytam się o szczegóły kredytu (wpłacaliśmy 75% wartości auta gotówką) a sprzedawca rzuca do mnie tekstem: "Pan tu nie kupuje tylko kolega z tego co rozumiem, oprócz tego nie mam czasu odpowiadać na pana wszystkie pytania bo mam też innych klientów."

To ręce opadają.

Pasowało się zapytać gdzie ci inni klienci bo jak wspomniałem w salonie byliśmy sami :D

Auto kupiliśmy dźień później w konkurencyjnym salonie, panu najwyraźniej nie zależało na prowizji od sprzedaży, pracując w usługach sam nie pojmuję jak można być tak chamskim do potencjalnego klienta.

Salon VW

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 178 (220)
zarchiwizowany

#23456

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przypowiastka o pozytywnie Piekienym pracodawcy

Jakieś 2,5 roku temu opóściłem studia i studencki magiel pracy sprzedający bułki na wielkie M.

Rozpocząłem pracę w nowej dużej firmie, największej na świecie w swojej branży a i tak mało kto o nich słyszał :P

Od początku było ciężko, 2 miesiące szkolenia, testy co 5 dni z nabytej wiedzy, jak się nie zaliczyło to dziękujemy i do widzenia, razem ze mną zatrudniło się prawie 100 osób w tym moja żona.

Jeszcze zanim zaczęliśmy to były ploty o lojalkach, nieodpłatnych nadgodziniach, i wogóle ciężnich psychicznie warunkach pracy, po poczytaniu sekek historyjek o różnych firmach sam w część wierzyłem.

Zaczęli skromnie - najniższa krajowa na czas szkolenia, 10 osób odpada bo to za mało, przez 2 miesiące odpada następnych 5 bo materiał za trudny. Potem pierwsza umowa, ale tylko na 3 miesiące i tylko 300 zł więcej brutto, odpadają kolejni zbulwersowani zarobkami, po pierwszym miesiącu właściwej pracy część ludzi wymięka zostaje nas 60 z prawie setki. Następnie siada kryzys, idzie w swiat plota o cięciach, braku podwyżek itd, odchodzą następni...

Kolejna umowa ach przekracza magiczne 2000zł ale znowu na krótko, znowu źle, pojawia się konkurencyjna oferta w tej samej branży ale za niższe pieniądze, ludzie uciekają licząc na lepsze perspektywy.

Minęło 2,5 roku odkąd zacząłem trening, moje zarobki wzrosły o 350% w stosunku do tego co dawali na treningu, dodatkowo prywatna opieka zdrowotna, szczepienia firmowe, premie roczne, półroczne, świąteczne, za dziecko itd.

Znajomi z treningu pracują w barach, sklepach typu H&M i empikach, nadal po studencku i za studencką płacę. Pytam się szefowej, po co tyle umów i kombinacji, usłyszałem tylko:

"Po to żeby zostali tylko ci co naprawde chcą pracować"

Do młodych co dopiero zaczynają pracować na siebie: nie rezygnujcie tylko dlatego że jest ciężko, później przeważnie się opłaca :)

call_center

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 108 (214)
zarchiwizowany

#23165

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przypomniała mi się jeszcze jedna historia z przed-weekendowego pobytu mojej żony w szpitalu.

Jako, że już od ok 2 miesięcy moja żona ma problem z nerką, co ok 3 tygodnie pani ginekolog wysyła nas na badanie moczu, więc w domu leży pare sterylnych kubeczków "na siuśki" ładnych prosto z apteki w woreczkach.

Jadąc do szpitala, moja małżonka przytomnie zabrała taki kubeczek ze soba, jako, że skierowanie najpierw do pana doktorka od nerek to pewne było badanie moczu, więc lądując w szpitalu małżonka wypełniła kubeczek "na miejscu"

Podczas rejestracji panie powiedziały, że trzeba mocz zbadać więc odrazu małżonka podała kubeczek z wiadomą zawartością co spowodowało karpika u pani pielęgniarki. Stwierdzono, że taki kubeczek nie może być bo przepisy szpitalne itd. a do tego ktoś ich może posądzić że biorą badana "z zewnątrz" (jakby było coś w tym złego) więc dostała nowy kubeczek, a raczej kubeczek i dekielek bez zadnego opakowania i została skierowana w stronę toalety aby przelać zawartość.

Niby nic, niby kolejny absurd służby zdrowia bo nasze kubeczki lepsze od waszych...

ALE !!!

Obok pani pielegniarki na stacji badan stały 2 kosze, jeden z dekielkami, drugi z kubeczkami. Nie chciałem uwieżyć póki żona nie pokazała mi zdjęcia. Tak, moi drodzy, szpitale tak oszczędzają że robią recycling kubków na mocz.

A co jak komuś zdrowemu wyjdzie np cukrzyca bo sie nie domyło? :)

służba_zdrowia

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 194 (222)
zarchiwizowany

#23163

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Witam, historyjka sprzed tego weekendu.

Na początek moje referencje: Mając 5 lat złamałem skomplikowanie nogę, przez co przez następne 20 lat życia odwiedziłem pare szpitali na dłuższe terminy co było związane z zabiegami po złamaniu (dzięki czemu nie jestem teraz inwalidą więc w sumie nie mam na co narzekać).

W czwartek moja żona będąca w 7 miesiącu ciąży wylądowała na patologii ciąży w szpitalu w związku z wodonerczem (panie pewnie wiedzą o co chodzi). W pierwsze odwiedziny przywiozłem jej ciepły obiad z knajpy niedaleko szpitala bo kobiecie w zaawansowanej ciąży po przyjęciu do szpitala i całym dniu badan nalezy sie.... 2 kromki chleba z łyżką stołową twarogu !!! (którego jeść nie może ale nic innego nie ma, diety jej nie przypisano).

Pomijam telewizory na żetony, materace wypchane trotami, czy łóżka na których strach się poruszać ale jest to przerażające jak przez 20 lat nic sie nie zmienia.

Jeszcze bardziej przerażające jest to jak w domu policzyliśmy naszą składkę zdrowotną, jeżeli wszystkie te badania przeprowadzić w prywatnej klinice bez ubezpieczenia całkowity koszt wyniósł by ok 2000zł licząc koszt łóżka na 48h, nie przekracza to 10% naszej składki, w cenie której odbył się ten uroczy pobyt, odkąd zaczeliśmy pracować czyli 4 lata....

służba_zdrowia

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 165 (205)

1