Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kasztan

Zamieszcza historie od: 23 czerwca 2011 - 23:07
Ostatnio: 27 września 2017 - 14:49
  • Historii na głównej: 5 z 14
  • Punktów za historie: 6050
  • Komentarzy: 20
  • Punktów za komentarze: 97
 

#58481

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak zarobić 24 tysiące na kompletnej fuszerce i niewiedzy właścicielki oraz podnieść mi ciśnienie.

Stali bywalcy tego portalu pamiętają, że dorabiałem sobie jako informatyk na dojazd.
No cóż. Szkoła jeszcze nieskończona więc nadal dorabiam. Renoma w okolicy jest, konkurencja jest, profesjonaliści z dokumentami są. A raczej jeden jest.

Nazwijmy tego rodzynka panem O. O jak oszust.
Otóż pan O. zakładał sieć komputerową w nowo wybudowanym budynku w moim małym miasteczku. Ogólnie koncept był taki, że potrzebne są cztery oddzielone od siebie podsieci, jedna na biuro w którym są cztery gniazda, które będą działały w swoich grupach roboczych i nie będą mogły ze sobą komunikować.

Łatwizna.
Jeden serwer, cztery routery i kilkanaście metrów kabla podzielonego na dwadzieścia kabli.

Każdy informatyk, ba, każdy kto interesuje się informatyką potrafiłby coś takiego zrobić.

I co najważniejsze:
Maksymalny koszt czegoś takiego to kwota 3-4 tysięcy złotych (zależy jaki sprzęt).

A Pan O. przebił tą cenę sześciokrotnie.
No dobra. Pięciokrotnie. Pomijam 4 tysiące złotych jakie wziął za tą robotę.

Otóż do każdego komputera kupił osobny router, z każdego routera puścił po kablu do switcha, który znajdował się w serwerowni który zaś z kolei łączył się z serwerem.
Żeby tego było mało:
Z każdego routera puścił cztery kable, do każdego komputera po jednym. Żeby wszystkie się zmieściły do każdej jednostki centralnej dokupił po trzy karty sieciowe.

Reasumując:
W jednym pomieszczeniu pojawiło się siedemnaście kabli, cztery routery i szesnaście kart sieciowych. Czyli na całe biuro daje to łącznie:
sześćdziesiąt osiem kabli (NIE WSPOMINAM O ICH DŁUGOŚCIACH, BO JEDNE MIAŁY PO OSIEM METRÓW INNE PO DWA, rekordzistą jest kabel pięćdziesiąt metrów), szesnaście routerów, sześćdziesiąt cztery karty sieciowe.
Plus switch. Plus modem.

Jeśli dotrwali tutaj jacyś informatycy i nie pękli ze śmiechu to łapcie teraz najlepsze:

Adres IP jaki użył do adresacji należał do klasy A. A w serwerze ustawił, że IP ma być przydzielane dynamicznie.
Nie wiem jakim cudem ale w ciągu jednej godziny potrafiłem trafić do grupy roboczej komputera dwa biura dalej, by po piętnastu minutach trafić do innej, i do innej.

Pan O. przyjeżdżał do firmy i "naprawiał" te błędy. Naprawa zwykle trwała kilka godzin, za którą kasował dwie, trzy stówki, a często po prostu siedział i popijał sobie kawkę.
Efektem zaś był tydzień spokojnej pracy.

W końcu dyrektorka się zdenerwowała, on się zdenerwował, powiedział że więcej nie przyjedzie.

I wezwano mnie.

Na nieszczęścia pana O. właścicielka budynku, która z wykształcenia była prawnikiem, wysłuchała mojej opinii o jego robocie i pozwała go do sądu za oszustwo i partactwo.

Niestety sprzętu nie dało rady oddać.
No ale naprawić by sieć śmigała perfekcyjnie można było.

O ile się orientuję, dyrektorka zostawiła to co zbędne na "wszelki wypadek". Te 50 metrów kabla to chyba po to by kogoś powiesić ;>

A dzisiaj dostałem telefon, że ktoś mnie zniszczy, doprowadzi do bankructwa za uprawianie zawodu bez uprawnień. Chyba pan O.
Tak w sumie...
Można pozwać za to, że uczeń technikum informatycznego dorabia sobie jak pomoc techniczna?

Informatycy..

Skomentuj (46) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 565 (649)

#17521

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia dość krwawa dlatego proszę by osoby wrażliwe oraz dzieci jej nie czytały.

Mój wujek 20 lat temu podczas bójki wziął butelkę i rozbił ją o kontuar baru. Efekt: szkło wbiło mu się w całą prawą rękę aż do łokcia. Wujek stracił całkowite czucie w prawej dłoni (kiedyś przestrzelił sobie dłoń pistoletem na gwoździe i nic nie poczuł, zauważył że to zrobił dopiero wtedy jak próbował odejść) ale o dziwo mógł nią poruszać, nawet pisać mógł.

Teraz historia właściwa:

W sobotę (10.09) pojechałem w wujkiem do odległego domu wujka porżnąć drewno na klocki na pile tarczowej. Wuj mieszka daleko od ludzi, na polach jakieś 5km od najbliższej miejscowości.

Przerżnęliśmy z pół przyczepy, gdy wujek się poślizgnął i bęc, prawa dłoń wpadła pod piłę. Skutek był prosty: piła przecięła w linii prostej wszystko aż do nadgarstka. Zaczęła między przestrzenią środkowego palca a wskazującego.

Ja szybko pobiegłem do samochodu, brak apteczki, no to niewiele myśląc, zdjąłem koszule i mu założyłem opatrunek. Po czym poszliśmy do auta i pojechaliśmy do szpitala (mam 16 lat, nie mam prawka, ale wujek nie mógł jechać w takim stanie)

Wujek kazał mi spokojnie jechać, bo on nic nie czuje, nie wykrwawi się tak szybko, a nie chce byśmy zginęli albo kogoś zabili, więc jechałem zgodnie z przepisami. Do szpitala mamy (od domu wujka) ponad 50km więc długo jechaliśmy. Gdzieś tak 10-15km od wioski trafiliśmy na miłych i piekielnych panów smerfów.

[P]olicjant [P2] drugi policjant [J]a oraz [W]ujek

[P]-Dzień dobry, proszę przygotować prawo jazdy. Przekroczył pan dozwoloną prędkość o ponad 30 km.
[J]-Przepraszam pana bardzo ale nie mogę, jak pan widzi wujek miał wypadek i jedziemy do szpitala.
[P]-Znamy ten numer, myśli pan że wystarczy owinąć czerwoną koszulą rękę byśmy uwierzyli że wypadek był? Prawo jazdy proszę.
[J]-Nie mam, mam 16 lat, proszę zobaczyć na jego rękę on się zaraz wykrwawi.
[P]-Nie obchodzi mnie to. Wysiadać z wozu ale już.
[W]-Panie, daj pan spokój, zabić mnie chcesz?

No trudno, wyszliśmy, chcieliśmy pokazać rękę ale policjant nie dał nam dojść do głosu, w międzyczasie przyszedł P2.
[P2]-No co Artur tu mamy?
[P]-Oszustów, co myślą że unikną mandatu.

Wujek to człek spokojny ale wnerwa wtedy załapał, zerwał koszulę i machając prawą ręką (nieprzyjemny widok, palec wskazujący wraz z kciukiem znajdował się o całe 15cm od środkowego...) powiedział (cały czas machał, żywo gestykulował):

[W]-Przepraszam panów bardzo (mach, krew na twarzy policjanta, policjant zbladł) ale nie przedstawiłem się (mach, drugi tak samo). Jestem Grzegorz Piekielny (mach, oba mundury pełne krwi, wystawił rękę jakby chciał uścisnąć ich ręce).
[P]-...Jedź pan stąd.

[W]-Chodź Kamil, bo jeszcze musimy odebrać moje wyniki z AIDS.

Do szpitala dojechaliśmy bez problemów, a tam szybko się moim wujkiem zajęto.

A najlepsze jest to, że lekarz który zajmował się moim wujkiem był tym samym co z tej historii http://piekielni.pl/16397
Uwierzcie mi, nie chcielibyście widzieć jego miny gdy mnie zobaczył przy wujku.

A wuj ma się dobrze i całkiem możliwe że będzie mógł się ręką posługiwać gdy zdejmą mu opatrunek.

Policja

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 508 (560)

#16397

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia nie piekielna ale troszkę zabawna :)

W pierwszych dniach lipcach podczas kłótni z bratem (Dominik) doszło między nami do bójki (ja 186cm, 100kg wagi brat 167, 56kg wagi). Efektem było że mój brat złamał rękę. No to szybko do szpitala by gips wrzucić.

Dwa tygodnie później spadłem w drabiny na Dominika łamiąc mu przy tym dwa żebra.

I znowu do szpitala. Ten sam lekarz co wcześniej. Dość długo mnie opierniczał.

Na początku sierpnia otwierając drzwi złamałem bratu nos. I znowu ten sam lekarz. Nic nie mówił tylko dziwnie popatrzył.

Dwa dni temu złamałem bratu nogę (Dominik chciał mnie podhaczyć i ja podhaczony spadłem mu na ta nogę)

I znowu ten sam lekarz. Lekarz krótko mówiąc opieprzył mnie, moich rodziców, mojego brata, krzycząc że w takim tempie to ja mu wszystkie kości połamie, że on ma być odizolowany ode mnie, itp/

A dzisiaj do naszego domu kuratorka w celu sprawdzenia doniesień czy znęcamy się nad moim bratem.

Miło wiedzieć że są w Polsce ludzie co interesują się losem innych (tak pan lekarz zawiadomił opiekę społeczną czy coś takiego).

Efekt: brat wyjechał do babci bym mu czegoś nie złamał jeszcze.

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 796 (1066)

#14549

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak wiecie jako prace wakacyjną wybrałem sobie naprawę komputerów :)

Ta historia będzie o "niesamowitych" młodych ludkach i ich piekielnej matce.

Zostałem wezwany do naprawy komputera. Powód: klawiatura i mysz nie działają.
Oprócz zestawu ratunkowego postanowiłem wziąć swoją klawiaturę i mysz (dodam że jestem bardzo uczulony na to co moje i co nie moje. Nikomu nie pozwalam dotykać bez mojej wiedzy moich rzeczy i pytam się innych czy mogę ich dotknąć. Klawiatura zwykła za 19zł mysz trochę droższa bo za 23zł, ale jestem do nich bardzo przywiązany :)) i spakowawszy wszystko do plecaka ruszyłem w podróż.

Przyjeżdżam i zostaje od razu odprowadzony do pokoju. W pokoju czekają na mnie 2 bliźniaki w wieku 9lat (Jacek i Jarek) i jedna dziewczynka w wieku 7lat (Zosia)

Komputer był przy dość dużym oknie (które było otwarte, ważne dla dalszej części historii) które wychodziło na tył podwórka

Nie odpinając ich klawiatury i myszy zaczynam oglądać je.
Mówiąc lekko zamurowało mnie.
Otóż co się stało z klawiaturą:
-ponad połowa klawiszy nie było
-te co były były całe lepkie
-gdy zapytałem się gdzie są brakujące klawisze dostałem je ale z odłamywanymi bagnetami (to co jest pod klawiszem i wciska w klawiaturę)
-na klawiaturze była woda w niektórych miejscach
-pełno włosów, okruszków po chipsach, chyba nawet jakiś kisiel czy coś....

Mysz była w lepszym stanie:
-Lewy klawisz w połowie ułamany
-Brak scrolla (tego kółka)
-Po dotknięciu mysz się do mnie przykleiła

Postanowiłem sprawdzić czy wszystko jest ok, więc wyłączyłem komputer, podpiąłem klawiaturę i mysz i go włączyłem. Wszystko chodziło w jak najlepszym porządku. W międzyczasie przyszła matka pociech.

Ja zacząłem jej tłumaczyć powód awarii, że trzeba będzie kupić nową klawiaturę i mysz, bo to się nadaje jedynie na złom, doradziłem sklep gdzie można tanio kupić i to i to. Pani kiwała głową przez cały ten czas. Po czym zabiła mnie pytaniem:
[P]: Po co pan mi to mówi, skoro widzę że wszystko działa?
[J]: Działa, bo to jest moja klawiatura, pani leży tam (po czym pokazałem na nią)
[P]:Co??? To na pewno nie jest moje, pan chce wyłudzić ode mnie ciężko zarobione pieniądze!
[J] Proszę pani, przyjechałem tutaj ze swoim sprzętem bo pani powiedziała, że pani sprzęt nie działa, więc to chyba oczywiste, że to moje?

Po czym wstałem by podejść i odpiąć mój sprzęt... Pakuje go do plecaka... Gdy już miałem się prostować poczułem mocne łupnięcie w tył głowy. (Mimo że nie mam wysokiego progu bólu nigdy ale to przenigdy nieważne po jakim uderzeniu nie poczułem bólu w głowie).

Odwracam się, a tam stoi piekielna matka z patelnią i wrzeszczy na mnie:
[P]: Wynocha stąd złodzieju jeden! Niech no się o tym dowie twoja rodzina! Ja znam twoją matkę! Oddawaj co zabrałeś złodzieju!

Myślę sobie: "No nie, tak nie będzie", po czym chwyciłem co moje i wyskoczyłem przez okno...

Dzięki bogu, że tego dnia postawiłem się przebiec z plecakiem bo byłoby źle.

Efekt: Matka dowiedziała się o tej historii i dzięki agencji plotkarskiej cała wioska śmieje się z tej pani. :)

Skomentuj (46) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 790 (874)

#13474

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jako że są wakacje postanowiłem jak wielu innych sobie dorobić.
Jednak z powodu że praca fizyczna odpada (nie załatwiłem nic a nic) postanowiłem otworzyć własny biznesik.

Otóż postanowiłem naprawiać komputery (znam się na tym, od 6 roku życia mam komputer, w wieku 8 lat potrafiłem go sformatować i wgrać Windowsa. Miałem doświadczenie z wieloma błędami i problemami. Jednym słowem: byłem ogarnięty w tej dziedzinie).

Zasada była prosta: wzywający pokrywa 50% paliwa do skutera (lub daje 2zł jak przyjadę rowerem), +10zł za naprawę, nieważne jak mały to błąd. Cenę 10zł mogłem zmienić, bo co innego jest sformatować dysk, a co innego sprawić by nie wywalało bluescreena przy wkładaniu pendrive'a.

A teraz pora na historie:
Godzina szósta rano, deszcze pada, dzwoni telefon. Jako że jestem nocnym markiem i lubię sobie pospać do 9-11 wstałem niechętnie i odebrałem natrafiając na wrzask faceta po drugiej stronie:
[F]: Panie! Pan naprawia te pier***lone komputery? Niech mi pan tu zapie***** bo ja ważne dokumenty do pracy, a mi ta je***na drukarka nie działa ku*wa.
[J]a wciąż zaspany: Jest szósta rano i deszcz pada. Nie chce mi się.
[F]: Jak pan tu ku*wa przyjedzie przed dziewiątą, dostanie pan ku*wa dwie stówy.
JA natychmiast się rozbudziłem, dwieście złotych piechotą nie chodzi, ba tyle to ja zarabiałem na kilkunastu zleceniach a tu proszę. Niewiele myśląc:
[J]: Miejscowość i nr domu.
[F]: Piekielnice nr 17.
Ubrałem się, włożywszy byle co, zabrałem ze sobą płytki "Ratuj co się da" (3 antywirusy, 2 Windowsy, sterowniki do kilkunastu wersji kart graficznych itp) wyskoczyłem w ulewę i pojechałem skuterem, by skrócić drogę pojechałem przez pola więc błotem uwalony byłem cały, ale pies z tym.

Wbijam do domu klienta (była 6:45), od razu jestem odprowadzany do komputera ze słowami "byle szybko".

Patrze na drukarkę (firma hp :)) no jest zainstalowana, firma się zgadza, światełko od drukarki się pali, ot tylko nie drukuje, sprawdzam stan tuszu, napis niepodłączona drukarka.

Pytam się faceta
[J] Pan coś drukował?
[F] Wczoraj drukowałem to działało, dzisiaj włączam i nie działa.

Na szczęście się uspokoił.

A ja myślę i myślę co to takiego. I nagle mnie oświeciło (o 6:55).

Drukarka stała z pewnej odległości od komputera w skutek czego kabel usb od drukarki był napięty, wczoraj pewnie się wypiął z gniazdka.

Schylam się, patrzę, no rzeczywiście. Podpinam i daje drukuj. Zaczyna mi drukować. Facet był wniebowzięty, a ja ledwo się powstrzymuje od śmiechu. Dał zamiast obiecanych 200zł, 220zł za szybkość.

A ja mam cichą nadzieje że tacy klienci będą trafiać się od czasu do czasu :)

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 999 (1163)

1