Profil użytkownika
naceroth ♀
Zamieszcza historie od: | 28 czerwca 2011 - 9:17 |
Ostatnio: | 19 sierpnia 2022 - 23:49 |
- Historii na głównej: 1 z 2
- Punktów za historie: 256
- Komentarzy: 73
- Punktów za komentarze: 344
Zamieszcza historie od: | 28 czerwca 2011 - 9:17 |
Ostatnio: | 19 sierpnia 2022 - 23:49 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
Wszędzie, gdzie jest mowa o "grubasach", pojawia się od razu fala hejtu. Z jednej i drugiej strony. Denerwuje mnie to. Generalnie wszsytko rozbija się o to, że życie jest wredne i niesprawiedliwe. Bo jest. Bo może mi być cholernie przykro, że jem tyle co wróbelek i zapieprzam godzinami na siłowni żeby nie przytyć, podczas gdy moja koleżanka opycha się codziennie pizzą, batonami, chipsami i słodkimi alkoholowymi drinkami i wygląda jak bogini. Fakt, że nic jej nie powiem do czasu, kiedy nie rozewrze mordki i nie powie mi, że moja tusza to na pewno w 100% moja wina. Masz krzywy nos i nie możesz zostać fotomodelką? Życie jest ciężkie, trudno. A będzie Ci wesoło jak ktoś będzie Cię wytykał palcem i nabijał się z Twojego wyglądu? Czemu nie zrobiłaś/eś operacji plastycznej? Nie masz pieniędzy albo jesteś przeciwnikiem poprawiania urody w taki sposób? E tam, to tylko wymówka. A razisz swoim wygladem innych, ty okrutny człowieku. Każdy ma swój urok, jak już zostało zauważone. Mam słaby metabolizm przez chorobę - mój wybór, czy bedę poświęcać swój prywatny czas na przygotowywanie czasochłonnych dań i uprawianie sportu, zamiast np. podnieść swoje zawodowe kwalifikacje albo spędzić czas z bliskimi. Dopóki nie narzekam na swój los, to nikogo to nie powinno obchodzić. Z tym, że nie mówię tutaj o ewidentnym szkodzeniu sobie, tylko o normalnym życiu. Swoją drogą, bądźmy konsekwentni - jeżeli jedziemy po "grubasach na życzenie" jak po burej suce bez dopytania o ich historię, to tym bardziej powinniśmy mieszać z błotem palaczy i np. pracoholików.
Pracodawcy, czy tam "spece od wizerunku" mają czasem wybitnie durne pomysły. Dziwi mnie, że nikt nie wpadł jeszcze na to, że zachowanie obsługi w międzynarodowych sieciach trzeba by było dostosować do kraju, w którym umiejscowiony jest sklep - nawet, jeżeli nie chodzi o kulturę, to o specyfikę języka - w krajach anglojęzycznych walenie przez "Ty" do klienta nikogo nie dziwi i jest naturalne. Zgodzę się, że niektórym będzie się to podobało - fajnie jest mieć "koleżanki" w ulubionej odzieżówce - ale już z samej lektury Piekielnych widać, ilu ludzi to drażni. A gdyby przy przywitaniu z klientem można było zadać pytanie: "Czy mogę się zwracać do pani na ty?"
Że tak stanę w obronie osoby dodającej historię: 1. Zasuwki? Mogą być urwane, nie pasować do otworu w futrynie, itd. Masz ogromne szczęście albo bywasz jedynie w porządnych miejscach, jeżeli jeszcze nigdy nie spotkałaś się z uszkodzoną zasuwką. 2. Tak, w toaletach jest zakaz palenia. Za moich licealnych czasów - notorycznie łamany (nie przeze mnie, jestem osobą niepalącą). To, że nauczyciele tego pilnują, też uważam za normalną reakcję - w końcu używanie otwartego ognia na terenie szkoły stwarza zagrożenie - ale nie upoważnia ich to do pakowania się do każdej kabiny. Można chwilę poczekać i użyć nosa, takie osoby w końcu będą musiały wyjść. 3. Kto te toalety zdemolował? Osoba pisząca historię, czy niewielki odsetek uczniów, którym odwala? I dlaczego ci uczniowie nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności i pokrycia kosztów wymiany drzwi? Przy okazji przypomniała mi się anegdotka jeszcze z czasów gimbazy: koleżanka wparowała do szkolnej toalety i, w związku z naglącą potrzebą, zamaszystym, mocnym ruchem otwarła drzwi do pierwszej z brzegu kabiny. Kabiny, w której ujrzała jedną z naszych nauczycielek, nie mniej zaskoczoną niż koleżanka. Tyle w temacie funkcjonalności zasuwek:)
Zmodyfikowano 6 razy Ostatnia modyfikacja: 26 stycznia 2013 o 9:31
Albo mam wyjątkowe szczęście, albo jestem ślepa i głucha, bo jakoś nie zdarza mi się trafiać w sklepach na aż tak zachowujących się ludzi. Szczególnie podczas jednego dnia. Fakt, zakupy w tłumie nie są przyjemne (szczególnie dla ludzi takich jak ja, którzy w tłumie, albo nawet w towarzystwie większej liczby osób czują się wyjątkowo niekomfortowo) i niektóre ludzkie zachowania mogą się wydawać bardziej patologiczne, niż są w rzeczywistości, ale tak czy tak odnoszę nieodparte wrażenie, że ktoś tutaj lekko przekoloryzował.
Jeżeli chodzi o Szlachetną Paczkę, to jest tutaj też kwestia doboru rodzin. Fakt, że część rzeczywiście ma ciężką sytuację i należy im się pomoc, ale jak widzę rodzinę w stylu "samotna matka czwórki dzieci, piąte w drodze", to zaczynam się zastanawiać, jak tutaj właściwie powinno się pomagać? Znów dać rybę zamiast wędki, poczekać na 6-te dziecko, niewiadomo skąd, niewiadomo jak, i potem spełniać jeszcze większe potrzeby i zachcianki? Wiem, że jestem zła i bezduszna, ale tutaj trzeba by było zastosować bardziej radykalne środki niż podsunięcie pod nos wszystkich potrzebnych rzeczy. Inną kwestią są rodziny, które poza podstawowymi produktami proszą o zaawansowane nowinki techniczne, na które naprawdę sporo dających sobie radę rodzin nie może sobie pozwolić. No i większość z nas zna pewnie przypadki rodzin, które nie mają na jedzenie, ubrania i rachunki, ale mają już na internet, kablówkę i PlayStation.
Tu już nawet nie chodzi o kulturę - osobiście znam mnóstwo ludzi, którzy na wieść o tym, że robi się cokolwiek za darmo zaczynają wyzywać człowieka od frajerów. W końcu nie liczy się nic oprócz kasy, prawda? Smutna sprawa.
Hmm, a jakby tak ten sprzęt opchnąć i kupić za to coś innego? Da się tak, czy też to jest regulowane jakimiś przepisami z kosmosu?
A jakby tak wprowadzić monitoring? Już sama kamera i odpowiednia informacja powinny dobrze podziałać. Idealne byłoby zainstalowanie przeszklonych automatów działających na zasadzie "wkładasz książkę - bierzesz książkę" albo "wkładasz pieniążek - bierzesz książkę". Rzecz wykonalna, jak najbardziej, ale - znając życie - została by w krótkim czasie zniszczona.
To zgłoś sprawę do allegro - od tego są.
Masz kogoś w mieszkaniu w zachodniopomorskim? Jeżeli tak, to pisz do sprzedającego, wyślij screena maila z podanym adresem i zażycz sobie zapłaty za drugą przesyłkę. I niech ktoś z zachodniopomorskiego Ci to wyśle. Ewentualnie, jak nie ma innej możliwości to możesz zażyczyć też zwrotu kosztów za podróż i za stracony czas - może się uda:) Lub - jako, że to pomyłka sprzedającego - niech teraz sam się zastanawia jak to odkręcić. I sprawa do allegro. W podobnej sytuacji kilka razy znaleźli się moi prawie-krewni i za każdym razem udawało się to jakoś rozwiązać.
Popieram pomysł z gupikami - sama niedawno miałam, zaczęłam od dwóch. Potem gupiki miałam ja, mój ojciec, mój facet, kuzyn faceta, dziewczyna kuzyna faceta, moja koleżanka i jakiś niezależny hodowca z innego miasta. Mnożą się jak opętane, a jak się je ładnie wymiesza, to ma się akwarium we wszystkich kolorach tęczy.
Pics or it didn't happen!:) Poproszę link do filmiku, bo to musiało być niezłe.
Miałam bardzo podobna sytuację wczoraj. Pani chciała mi sprzedać dodatkowy abonament po cenie kilkukrotnie wyższej niż ten, który płacę w tej chwili. Dodatkowo w wyjątkowo irytujący sposób modulowała głos (przypuszczam, że miała już dość pracy na ten dzień, czemu wcale się nie dziwię). Po pięciu uprzejmych "dziękuję, nie jestem zainteresowana" i "przepraszam, ale jestem w pracy i nie mam czasu rozmawiać", i po kilku desperackich próbach wysłania do mnie kuriera w końcu stanowczo podziękowałam, pożegnałam się i odłożyłam słuchawkę bez czekania na odpowiedź. Szczerze: naprawdę współczuję pracownikom call center tej roboty, bo jest niewdzięczna jak jasna cholera. Ale może do kogoś ustalającego zasady rozmów z klientami dojdzie w końcu, że o wiele lepiej byłoby, gdybyśmy szanowali nawzajem swój czas. "Nie" znaczy "nie", dłuższa rozmowa tego nie zmieni, pracownik call center będzie miał więcej czasu na zwerbowanie kolejnego klienta, a ja na powrót do swoich własnych obowiązków. Czy to takie trudne?
Hmm, ja zawsze przed sprzedażą własnych książek wszystko wymazywałam sama. Roboty sporo, pełno startej gumy w całym mieszkaniu, ale jak mama kazała, to trzeba było zrobić;) A za bazgranie długopisem po książkach można było u nas w szkole zebrać porządny opiernicz. Zarówno w podstawówce, jak i gimnazjum.
Hmm, to nie mieli żadnego wdrożenia? Takich klientów to trzeba za rączkę, kroczek po kroczku, bo inaczej będzie jeden wielki problem i tragedia;) Kochamy takich ludzi.
Dobrze (a może niedobrze?), że mojego narzeczonego tam nie było. Zawsze, kiedy ktoś zastawia ścieżkę rowerową, musi się odezwać. Zawsze. Przypuszczam, że Pan Szafa też by go nie zniechęcił.
@netsatan: dziewczynki miewają pierwsze menstruacje w wieku 9 lat i nie jest to żadna patologia - osobiście znam parę takich przypadków.
Proponuję wrzucić tę historię na wykop - niech sprawa się nagłośni, może mniej ludzi da się zwabić do tych szmaciarskich programików, depczących prywatność po zaoferowaniu za nią psich pieniędzy.
Swoją drogą: wiem, że w praktyce różnie bywa i nie zawsze jest to możliwe, ale do obsługi reklamacji i przechowalni powinny być dwa osobne stanowiska. Wtedy ciężko by się było doczepić.
Hmm, nie wiem, jakie były między Wami stosunki, ale ja potraktowałabym to jako żart.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 15 lipca 2012 o 18:19
@shgetsu: ale ja wiem, co zrobić, żeby osoby trzecie nie wbijały na forum;) dlatego napisałam, że można to obejść. I sam dostęp dla zalogowanych to mało - w dalszym ciągu może Ci się zarejestrować ktoś, kogo na tym forum nie chcesz. Więc po rejestracji taką osobę muszą jeszcze sprawdzić admini.
Właśnie to miałam napisać. Forum, grupa, cokolwiek - łatwo założyć, dobrze się korzysta. Jedynym problemem jest możliwość wejścia dla osób trzecich, ale to też się da obejść. Z mailami są same problemy - bajzel, niskie bezpieczeństwo i sytuacje takie, jak tutaj. A wystarczyłoby, żeby jedna osoba poświęciła pół godzinki na postawienie forum dla wszystkich. Uf, ale się namarudziłam. Takie fora mailowe znam na szczęście tylko z obserwacji. Ludzie z mojego roku wpadli na pomysł założenia forum już na samym początku. Funkcjonuje do dziś, mimo, że większość z nas pokończyła studia już jakiś czas temu.
Taa, długowłosi, szczupli blondyni... mój facet miał kiedyś takie ładne, długie, proste blond piórka prawie do pasa. W owym czasie wybraliśmy się do ogrodu botanicznego. Natknęliśmy się akurat na sporą wycieczkę emerytów. Stoimy sobie i obserwujemy roślinki, aż tu nagle zachodzi nas od tyłu starsza pani i szczebiocze: "Och, jaki piękny kaktus! Prawda, dziewczyny?". W tym momencie mój facet odwrócił się do pani z szerokim uśmiechem, tym samym prezentując zarost - widoczny zarost. Pani wydała z siebie dźwięk brzmiący jak takie krótkie, wyjęczane "ops!", odwróciła się na pięcie i uciekła. Pewnie podziwiać inne kaktusy:)
Dołączam się do prośby o relację w październiku. BTW, w języku ADA pisaliśmy wcale nie tak dawno na uczelni - przedmiot związany ze współbieżnością. Wprawdzie niewiele i nieobowiązkowo, ale zawsze coś.
W asemblerze jeszcze da się pisać, a autor przedstawił sytuację tak, jakby to miał być jakiś język ezoteryczny;)