Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

neowiesniaczka

Zamieszcza historie od: 2 kwietnia 2014 - 10:17
Ostatnio: 21 sierpnia 2023 - 0:05
  • Historii na głównej: 8 z 19
  • Punktów za historie: 2514
  • Komentarzy: 63
  • Punktów za komentarze: 229
 

#90642

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ja niektórych ludzi nie pojmę. No nie i już.

Jest sobie wąska dróżka, z owej dróżki jest wąski wjazd na parking. Jest jakiś festyn, ludzi mrowie. Byłam tam z innej przyczyny niż ten festyn.

Wyjeżdżam z tego parkingu w prawo, muszę sporo nadłożyć, bo mam bardzo długi samochód (25cm dłuższy od innych kombi), promień skrętu ma też słaby. To chyba jedyna wada tego wozu.
Zatem wyjeżdżam w prawo i muszę nadłożyć. Gość wjeżdżający tą dróżką widzi mnie i jest na tyle miły, że odrobinę cofa. Więcej nie może, bo za nim kolejny samochód stoi. Wyjechałam ile mogłam, musiałam cofnąć w tej wąskiej bramie parkingu, żeby "złamać". Gość za owym miłym kolesiem też się ruszył do tyłu z 20cm. A uwierzcie, że w takim miejscu i takich manewrach to świat i ludzie.

Więc mamy trzech manewrujących kierowców na jebutnie małej przestrzeni.
I to jest q**a ten moment, żeby tłumnie przechodzić pomiędzy samochodami!
Jeden nawet próbował przejechać rowerem!
Jeden się oburzył, że się poruszam!
Większość z tych ludzi była całymi rodzinami, prowadzili rowery - mieli kaski i odpowiedni strój. Po tym wnoszę, że mieli pojęcie o ruchu drogowym i choć jedna osoba miała prawo jazdy (wyglądało na to, że przywieźli rowery, żeby nimi jeździć podczas wakacji).

Nie rozumiem, no nie i już. Będąc pieszym kiedy widzę, że kierowca manewruje na jakiejś mikro przestrzeni, to staję z boku i po prostu czekam.

O nieszczęście nie trzeba prosić - wystarczy nie myśleć

ruch droga pieszy

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 126 (142)

#88932

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak utrudnić komuś życie tylko dlatego, że MOŻNA. "Służba" zdrowia, odcinek straciłam rachubę który.

Dzwonię, aby umówić wizytę w poradni Polskiego Centrum .....logii w Warszawie - lepiej w tym kraju już się nie da. Pan mnie informuje, że wizyta na czerwiec - spodziewałam się listopada, więc jestem mile zaskoczona. Rozmawiam sobie z panem, podaję pesel, kod skierowania... I tu zonk: kod nie działa, nie ma i już. Mój błąd - przypominam sobie, że to skierowanie wykorzystałam w innej placówce. Mówię: nic to, proszę mnie zapisać, ogarnę z POZ, do czerwca zdążę.

Zonk nr 2: pan mi każe osobiście dostarczyć skierowanie w ciągu 14 dni od tej rozmowy. Myślę - w 14 dni załatwię, ale mówię, że wyślę pocztą lub zadzwonię i podam nowy kod. Nie, bo OSOBIŚCIE. Mówię, że nie będę jechać 80km w jedną stronę. Płyta się zacięła: OSOBIŚCIE bo pan mnie nie zapisze. Zdenerwował mnie - bardzo duży błąd. Zadzwoniłam na infolinię NFZ i pytam panią o podstawę prawną. Pani czyta:
- "osobiście, korespondencyjnie lub za pośrednictwem osoby trzeciej...". Wklepuję jej słowa w Google, nie mogę znaleźć.
- Proszę pani, proszę podać mi nr artykułu i ustawę.
- "... osobiście, korespondencyjnie..."
- Proszę o nr artykułu...
Znowu zacięta płyta:
- "osobiście..."
- Proszę przejechać w górę i tam będzie napisane art i obok numerek, proszę mi ten numerek podać. Pani podaje, alleluja! Znajduję w Google i dzwonię ponownie do rejestracji poradni. Odbiera inny pan, opisuję sytuację i znowu zacięta płyta "OSOBIŚCIE". Odpowiadam:
- Zgodnie z art X punkt Y podpunkt Z ustawy takiej "osobiście, korespondencyjnie lub za pośrednictwem osoby trzeciej".
- To ja zweryfikuję.
Mijają ok 2 minuty.
- To ja panią zapiszę, a pani dostarczy skierowanie w dniu wizyty lub nowy kod.

Alleluja! Nawet smsa z potwierdzeniem terminu dostałam. Można? MOŻNA.

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 178 (186)

#85820

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Idę dziś do sklepu motoryzacyjnego po zamówiona część. Miasto małe, w całym mieście części tej brak, stad zamówiłam. Bez samochodu jak bez ręki, bo na wiosce małej mieszkam, do najbliższej komunikacji 10km.

W sklepie Pan mnie informuje, że padł im system (wczoraj) i nie może mi wydrukować paragonu. Nic strasznego - wezmę na fakturę "imienna" na mój NIP.
Nie - system przepuszcza tylko faktury na NIP figurujący w CEIDG, a działalności nie posiadam, ot, zwykły ze mnie konsument.

OK... Proponuję wystawienie faktury 'imiennej' ręcznie. NIE.
Już mniej ok, ale proponuję sprzedaż na podstawie druku 'kasa przyjęła' NIE.

Żeby oszczędzić zbędnych drobiazgów: telefon do jednego kierownika - 'mamy takie procedury, się nie da się' , telefon do wyższego kierownika - 'mamy takie procedury nie da się nie da'.

Już potężnie podku***na mówię, że wy macie procedury a ja mam prawo do transakcji. Podałam dwa rozwiązania, tj. faktura ręcznie wystawiona lub druk KP. Jeśli nie pasuje, to piszę maila w tej chwili do Inspekcji Handlu ze zgłoszeniem odmowy dokonania transakcji.

W międzyczasie dowiaduję się, że nie rozumieją mojego zdenerwowania i roszczeniowości. Odpowiadam, że zapewniam, zabawa z IH nie jest moim hobby, ale jeszcze mniej podnieca mnie jeżdżenie bez hamulców z tyłu z jednej strony.

Stoję sobie w sklepie i w telefonie e-mail piszę. Sfotografowałam sobie kartkę z informacja o tym, kto przetwarza moje dane, żeby mieć nazwę, nip i w tym przypadku krs firmy.

Podchodzę do pana, z którym rozmawiałam wcześniej, i który to wydzwaniał do tych kierowników, pokazuję mu e-mail.

-Proszę sprawdzić, czy mój opis zgadza się z tym, co zaszło i jest zgodny z prawda.

Pan czyta i odpowiada:
- Nie jest zgodny z prawda ponieważ te dane są nieprawidłowe, bo zmienił się właściciel i teraz działamy...
Przerwałam mu:
- Chce mi pan jeszcze powiedzieć, że moje dane są przetwarzane przez inny podmiot niż jestem o tym informowana?!

I cud się stał. Pan wymyślił, że zadzwoni do kolegi z innego sklepu, 500m dalej, sprzeda mu owa część na fakturę, pojedzie i mu ja da, a ja pojadę i kupię od tamtego pana, bo on nie ma awarii.

Po godzinie część uzyskałam.

Ale czy naprawdę nie można było wydać mi faktury ręcznie wypisanej? Czy naprawdę musiałam zagrozić IH i ruszeniem RODO, żeby stał się cud przerzucenia części o 500m?

Sami oceńcie.

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 163 (199)

#87119

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak trafić (dosłownie trafić) buraka. Uwaga, będzie długo. I przepraszam, bo nie chciała się cała historia dodać, nie wiem czemu.

Mąż mój za kierownicą : cofa wyjeżdżając spod sklepu, prędkość zawrotna jakieś 5km/h. Z bramy na przeciwko pan cofa z równie zawrotną prędkością. Jeden drugiego nie zauważył, SRU, dupa w dupę. Wysiadamy. Pan ma na zderzaku dwie rysy tak okropne, że osobiście bym spolerowała szmatką, mężu odleciało trochę rdzy z klapy :D. Zasadniczo sytuacja powinna się skończyć na rozejściu się, współwina kolizji.
Ale gdyby tak było, nie byłoby tej historii.

Pan Burak nie poczuwa się do winy, bo on stał, on ma nagranie, on dzwoni po policję, bo 'za dużo ten samochód kosztował' (faktycznie, jakiś całkiem ładny i dość nowy SamochódDlaLudu). Widzę, że pan majstruje przy rejestratorze, po chwili sama dzwonię i proszę o szybszy przyjazd do zgłoszenia, bo pan kasuje nagranie. Yyy... Ale jakiego zgłoszenia? Pan zadzwonił po mnie, dopiero jak nagranie usunął. Był sobie świadek, który widział, że oba samochody były w ruchu. Policja przyjechała po kilku minutach. Okazało się (z info sklepowej), że pan Burak to policjant. Policjant z radiolki - współwina, przepisy stanowią tak i tak, jeszcze mamy świadka, zamiatamy temat.

Pan Burak nie przyjmuje mandatu. W efekcie państwo policjaństwo z radiolki przemówiło mu do rozumu i mandat przyjął. I tak oto jesteśmy lżejsi o 220pln, i mamy dziką satysfakcję, że Pan Burak również o tyle jest lżejszy.

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 122 (144)

#69024

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pewna osoba z rodziny mojej drugiej połówki mnie nie lubi. Ot, jak w rodzinie. Normalni ludzie zachowują się wtedy poprawnie: dzień dobry-dzień dobry, kawa, herbata, rozmowa o pogodzie, nieprawdaż?

Otóż owa osoba zażyczyła sobie, żeby podać jej grafik z pracy i godziny, kiedy nie przebywam w domu, bo ona sobie życzy kogoś odwiedzić, a nie ma ochoty mnie widzieć. Tak, mam mówić kiedy będę u siebie w domu. No nie.

Druga połówka zabroniła osobie wstępu na posesję.
Moją odpowiedzą było jedynie, że to szczyt bezczelności i nie zamierzam się tłumaczyć gdzie i kiedy przebywam nikomu oprócz drugiej połówki.

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 175 (185)

#75819

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak to bywa, historia #75814 skloniła mnie do podzielenia się własną.
Pracuję w sklepie z alkoholem. Oczywiście mam też słodycze, napoje i inne tam gumy do żucia.

Kilka dni temu weszła kobieta z na oko 4 letnią młodą. Pani kupuje wino, młoda wyszukuje i bierze gumę mambę. Pani mówi, że skoro wzięła, to ok, zapłaci, luz. Już mają wychodzić, kiedy młoda chce soczek. Matka, że nie. Młoda we wrzask. Nie - to młoda się rzuca na podłogę. W końcu matka mówi OK. Ale ja muszę soczek zeskanować. Ten konkretny, bo mają różne smaki i kody zatem. Młoda we wrzask, bo jej mamusia zabiera. Zeskanowałam, oddałam, ale młoda ani myśli wstać i się przestać pruć. W końcu matka wynosi ją ze sklepu.

Klientka za nią stojąca, na oko koło 30-tki czyli w moim wieku, mówi, że ona RAZ się płaczem zaniosła, i dostała taki wpier***, że jej na zawsze wystarczyło.
Ja też RAZ się rzuciłam na podłogę i też tak dostałam, że pamiętam przez 26 lat.
Jakoś żyję, nie mam traumy, nie zostałam sadystką, psychopatką, a przede wszystkim nie zostałam niestrawną roszczeniową pindą.

Także, pamiętajcie: dobry wpier*** w słusznej sprawie rozwydrzonym młodym nie zaszkodzi, a i podniesie komfort życia otoczenia.

Kiedyś to Wasze na luzie hodowane bachory, będą terroryzować za brak najnowszego smartczegośtam za dwie pensje. Ja nie śmiałam żądać już nigdy.

Skomentuj (81) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 244 (450)

#62331

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia Arahan http://piekielni.pl/62287, w której zamieścił wniosek, że tylko uprzejmością coś zdziałasz, natchnęła mnie.

Zarejestrowana w PUP Łowicz jestem od 13.06.2014. Jakoś na początku sierpnia wybrałam się do dentysty, gdzie okazało się, że w EWUŚu "wyskakuję na czerwono", czyli, rzekomo nie mam ubezpieczenia. Wycieczka do ZUS, rozmowa z nawet miłą panią, która twierdzi że PUP zgłosił mnie, wyrejestrował i zgłosił znów i oni głupieją. Wycieczka do PUP, rozmowa z miłą panią, ale ta już twierdziła, że to problem ZUS. W obu instytucjach zostawione pisemka zwyczajne i proste "proszę o ogarnięcie tematu".

22.09.2014 znowu przygoda ze służbą zdrowia i... tak, zgadliście: "wyskakuję na czerwono". Noż pani lekkich obyczajów.

Dzwonię do PUP: to sprawa ZUSu i tam dzwonić i ble ble ble...

Oznajmiłam pani głosem podniesionym i niecierpiącym sprzeciwu, że mnie to już nie bawi, że ubezpieczyłam się u nich i to ich sprawa, i jeśli jeszcze raz zobaczę się w EWUŚu na czerwono, to wpadnę do niej ze słowami, które do czasu taśm prawdy uznawane były za nieparlamentarne, a następnie pójdę do jej szefa i wszystko dokładnie powtórzę.

23.09.2014. CUD. Nad Bzurą. Otrzymuję list potwierdzający posiadane przeze mnie ubezpieczenie.

Zajęło im to 1 dzień.

Mój morał zgoła inny niż Arahan: czy w tym kraju tylko mordą można coś załatwić?

łowicz

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 330 (376)

#60455

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Otrzymałam pracę w firmie spedycyjnej Trans-Team Sp. z o.o. w Sochaczewie.
Firma się przekształciła właśnie w spółkę. Wynagrodzenie ładne, praca też znośna. Umowa o pracę jest na papierku.

Miesiąc pierwszy: komputera, telefonu brak. Przechodzę szkolenie na sucho. Codziennie słyszę "już jutro będzie komputer, telefon, już w przyszłym tygodniu uruchomimy giełdy transportowe".

Miesiąc drugi. Wynagrodzenia za miesiąc pierwszy niet. "czekamy na kredyt inwestycyjny". Ok, rozumiem, każdy miewa problemy. Przestój cały drugi miesiąc.

Miesiąc trzeci. Zgłaszam się zgodnie z rozmową do pracy. Słyszę "już w przyszłym tygodniu..." i nadal przestój. Kasy za dwa miesiące niet. Zusu niet.
Jadę do biura. Żądam wynagrodzenia, ubezpieczenia itp. Szef usiłuje mnie zastraszyć pozwem o złamanie tajemnicy firmy (rozmawiałam z byłym pracownikiem, ale o d... maryni).

Zaczęłam węszyć. Niestety dopiero po jakimś czasie dowiedziałam się, jak nazywała się poprzednia firma. I poszukałam w internetach.

Inspekcja, pracy, sąd, ZUS. Po zgłoszeniu do ZUS-u telefon, krzyk, że mnie oskarżą o nękanie. Słowa tak parlamentarne, jak w ostatnie aferze taśmowej.
Jakoś się nie przejęłam.

I teraz combo. Otrzymuję świadectwo pracy w dniu 6.06. wystawione dnia 31.03, w którym jest napisane, że ja wypowiedziałam umowę z winy pracodawcy. Jest do niego dołączone pisemko, gdzie pani szefowa pisze, że w kwietniu informowała mnie telefonicznie, że ONA wypowiada mi umowę.

Przestrzegam wszystkich z okolic Sochaczewa przed tą firmą.
W necie mamy ileś opinii o pani Szefowej, która regularnie nie płaci pracownikom, prosi ludzi o branie kredytów (niestety niektórzy naiwniacy się dali nabrać), ma nawet sprawę o podrobienie podpisu i aktualnie udaje niepoczytalną. Ma dom na licytacji komorniczej itp.
Pozew jest w sądzie, czekam, ale kasy raczej nie odzyskam, a to blisko 5 tysięcy.

Podlinkuję Wam coś na poparcie swoich słów.
http://www.gowork.pl/opinie_czytaj,786614

P.S. zastanawiam się na czym tak naprawdę zarabiają. Podejrzewam, że na kolejnych dotacjach.

spedycja sochaczew

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 461 (505)

1